Olga Gromyko - Wiedźma Opiekunka. Część 2

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Gromyko - Wiedźma Opiekunka. Część 2» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wiedźma Opiekunka. Część 2: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wiedźma Opiekunka. Część 2»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W. Redna powraca…i jest jeszcze w.redniejsza!
Życie Wolhy właśnie zaczynało się układać. Skończyła szkołę. Miała pracę. Miała najlepszego przyjaciela pod słońcem, czy raczej księżycem.
I oczywiście wszystko poszło nie tak.
Staż na dworze nieudanego króla, praca o wiele bardziej skomplikowana niż by się można spodziewać, a przyjaciel… Nagle okazał się kimś więcej, niż tylko przyjacielem.

Wiedźma Opiekunka. Część 2 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wiedźma Opiekunka. Część 2», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Siostrzyczka?! – wstrząśnięte krzyknęłyśmy z Orsaną.

– Przyrodnia – niechętnie uściśliła Lereena. – I nie ma co się tak na mnie patrzeć, wszystkie pretensje do mojej matki! Już ja, to bym za nic nie zniżyła się do mieszanego ślubu…

– No i pomrzesz starą panną – wywróżył Rolar. – Z ciebie nie to, że Władca – ostatni troll za żonę nie weźmie, chyba że pół doliny w posagu obiecasz! Zresztą, ona teraz i za darmo nikomu nie potrzebna – cała jest naszpikowana łożniakami, odgrodzona od całego świata przez zatrutą rzekę! Jak wpadłaś na sposób rozprawić się jeszcze z rusałkami, co? W czym ci przeszkadzali?

– One pierwsze zaczęły! – oburzyła się Władczyni.

– Tak w ogóle bez przyczyny? Chociaż próbowałaś z nimi porozmawiać?

– Ja? Z rusałkami, stojąc po pas w wodzie i wysłuchując ich wiecznych kpin?! – Lereena zrobiła obrzydliwy grymas. – A od czego jest Rada Seniorów?

– Wszystko jasne- mrocznie stwierdził Rolar. – rusałki od razu rozgryzły łożniaków i bez gadania wysłali ich na dno, a Lerka, nie znalazłszy czasu osobiście się we wszystkim zorientować się, posłała do Danawiela jakiegoś ze swoich fałszywych doradców. A ten, wróciwszy, naopowiadał Władczyni o strasznie groźnych rusałkach i podpowiedział jej aby zatruła rzekę. Prawda?

– A co jeszcze miałam robić? – odburknęła Władczyni.

– Nic – pokornie przyznał wampir i, nagle rzuciwszy się w stronę ołtarza, tak ryknął, zawisłszy nad Lereeną, że z piskiem przewróciła się plecami na płytę, jak nieszkodliwy szczeniak. – Wszystko, co mogłaś, to już zrobiłaś, idiotko! Kpiny jej, widzisz, wygadują! Niechętnie w nowym płaszczu do rzeczki włazić! Teraz wpadłaś po samą głowę, przy czym wcale nie w wodę!

Kiedy indziej my byśmy z ogromną przyjemnością poobserwowali tą burzliwą rodzinną scenę, ale za drzwiami rozbrzmiał głośny krzyk, który sekundę później zastąpiło rżenie, tupot, chrzęst broni i wybiórcze okrzyki wściekłości i bólu. Orsana znów przylgnęła do otworu, a ja zgięłam się przy szczelinie.

Nie wiadomo, który z dowódców pierwszy odważył się machnąć ręką, ale długo oczekiwany gest był przyjęty z entuzjazmem, i na placu zapanowało borowy wie co. Ku naszej niewypowiedzianej uldze, nasz ratunek szybko rozeznał się w sytuacji i zgodnie zaatakował pseudo wampiry gnomimi mieczami. (chyba Gromyko nie może się zdecydować – przyp. red). Dwa oddziały, które poruszały się konno, dosłownie zgniotły kilka rzędów łożniaków, ale potem ugrzęźli w tłumie, a wtedy w ruch poszły miecze i gwordy.

Za moimi plecami Rolar kontynuował wrzeszczeć na Lereenę, ale jego głos tonął w wojennym zgiełku i nie można było zrozumieć poszczególnych słów.

Przez kilka minut ludzie i wampiry musieli się bardzo sprężać – na żywych łożniaków konie nie reagowały, ale poczuwszy fetor bijący od rozkładających się trupów, szybko oprzytomniały i stanowczo zrezygnowały z udziału w bitwie. W siodle została tylko Kella. Galopem przemierzała kręgi wokół placu, rozsądnie nie mieszając się do walki z powodu braku broni i Woltowi musiał walczyć za dwoje, depcząc łożniaków, którzy nawinęli mu się pod kopyta.

Tak byliśmy zainteresowani widowiskiem, że przerażony krzyk obracającego się Lena: “Rolar, przestań! Ona teraz…” – był poniewczasie.

“Teraz” już nastąpiło.

Lereena jakoś dziwnie wykręciła szyję, konwulsyjnie szarpnęła żuchwą, która nagle powiększyła się z każdej strony, transformując całą głowę, po niej i ciało. Zęby stały się bardziej ostre i wydłużyły się, ręce nienaturalnie się wyciągnęły, biała sukienka w strzępkach opadała na podłogę Rolar zdążył ledwie odskoczyć, gdy wijąca się na ołtarzu kreatura podniosła czerwonooką, zębiastą mordę. Bestia złożyła skrzydła wklęsłe półkole, wyciągnęła szyję i bezdźwięcznie wrzasnęła. Wbiło nas w kąty i przycisnęło do podłogi, fala dźwiękowa uderzyła po plecach, jak workiem z trocinami. W uszach nieznośnie zagwizdało, potem świsnęło jak powie mroźnego wiatru. Jeszcze chwila i lunęłaby z nich krew, ale na nasze szczęście, kreatura zamknęła paszczę, robiąc wdech i rozglądając się.

– Pod ołtarz! – głośno rozkazał Len, inspirując nas swoim osobistym przykładem.

Ledwie zdążyliśmy dobiec i na czworakach wpełznąć pod płytę, jak Lereena znowu zaczęła krzyczeć, zapewne na dłużej, powoli zmieniając tonalność, ale nie siłę dźwięku. Wokół z hukiem wybuchały statuy, wielkie marmurowe odłamki z wdziękiem piór wirowały w miniaturowych huraganach, raz po raz wystrzeliwując w różne strony jak z procy. Ściany i podłoga szybko pokrywały się wgnieceniami. Wydawałoby się, że kamienie szlachetne w ogóle powinny obrócić się w pył, ale ku mojemu zdziwieniu całe i nieuszkodzone leżały na podłodze, jakby przykleiły się do kątów heksagramu – najwyraźniej strzegła je szczątkowa magia kręgu.

Naprędce postawiona obrona nie dała nam ostatecznie ogłuchnąć, lecz lamentująca paskuda powoli zaczęła ją przebijać i ból w uszach nie ustawał.

– Że z niej takie? – zaczęłam krzyczeć, sama usłyszawszy swojego głosu. Ale Len wystarczyły myśli.

– To druga postać kobiety-wampira! – ¬poruszywszy się, krzyknął mi w samo ucho. – Zamiast wilka u mężczyzn, tylko, że pojawia się spontanicznie i nie podlega kontroli!

– Ją można ją zatkać?!

– Nie da się, póki sama się nie uspokoi!

– To na długo?

– Zależy jak silny był wstrząs!

– Nie mogłoby być mocniej!

To, co zmusiło łożniaków do poddania się, bez trudu udało się jednej wściekłej wampirzycy. Świątynia wibrowała, jak żelazny kocioł, po którym tłuką pogrzebaczem, ze szczelin między kamieniami sypał się kit, a same kamienie wypadały ze ścian.

– Upiorzyca ghyrowa! – nie wytrzymałam.

– A się jeszcze dziwiłaś, dlaczego się nie chcę z nią żenić!

– Ja?! Żeń się z kim chcesz, mnie to nie obchodzi! Kim jestem, żeby się z czegoś dziwić? Strażniczka, tfu! Tak zrobić – raz splunąć, nawet nie trzeba pytać!

– Wolha, a ty co? – speszył się Len.

– Co ja? CO ja?! Jestem wściekła, jeżeli ty jeszcze tego nie zauważyłeś! Cały tydzień za mną hurtem i w detalem ganiają przeróżne kreatury, zjednoczone płomienną niemiłością do mojej skromnej osoby, w ciągu dwóch ostatnich lat sama stopniowo przekształcam się w jakiegoś potwora, pół godziny temu w ogóle umarłam, a teraz siedzę sobie pod ołtarzem i nade mną pędzi twoja odrzucona narzeczona, próbując zrównać świątynię z ziemią, na zewnątrz tęsknią na nas w oczekiwaniu hordy łożniaków, a ty niewzruszenie pytasz się, czemu jestem niezadowolona?!

– I czemu jesteś niezadowolona? – niewzruszenie zainteresował się Len.

Udusiłam się z oburzenia, a ten nikczemnik dodał:

– Czy ja ciebie o coś prosiłem? Zmuszałem doganiać ambasadę, wiązać się z łożniakami, jechać do Arlissu i przeprowadzać obrzęd? Ty sama podjęłaś decyzję, a teraz okazujesz mi jakieś dziwne pretensje!

– Dziwne?! Mam nadzieję, u ciebie nie ma jeszcze jednego Strażnika?

– Nie ma, a co?

– Chcę być pewna, że jeżeli teraz ciebie zabiją, to więcej nigdy cię nie zobaczę!

Teraz wrzeszczeliśmy na siebie jak przyjaciel na przyjaciela wyjątkowo od nadmiaru uczuć, zapomniawszy o wampirzycy. Pierwszy raz widziałam Lena tak wściekłego, nawet zbladł od oburzenia:

– I to twoja wdzięczność?!

– Co?! Jeszcze powinnam ci podziękować?!

– Wyobraź sobie!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wiedźma Opiekunka. Część 2»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wiedźma Opiekunka. Część 2» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wiedźma Opiekunka. Część 2»

Обсуждение, отзывы о книге «Wiedźma Opiekunka. Część 2» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x