– Dlatego że…
Jakby wyciągnęli mnie z wody. Złoto zastąpiła czerń, powietrze zniknęło – najpierw przy mnie, potem wszędzie…
– Wiedziałam! – Głos, twardy, rzeczowy, przywrócił mnie na ziemię. Dławiąc się kaszlem i ledwie powstrzymując mdłości, z trudem przewróciłam się na bok, usiadłam, rozprostowując ścierpnięte ramiona. Czy przez setki lat korzystania z tego wynalazku nikt nie pomyślał o wygodnym leżaku?
– Dlaczego przerwaliście obrzęd? – oburzyłam się, kiedy moje oczy przestały się ślizgać na różne strony i źródło głosu transformowało się z białej plamy w Lereenę. Władczyni ze znudzonym wyrazem twarzy, bawiła się perłowym nagietkiem.
– Nic podobnego. On logicznie jest zakończony.
– Nie zdążyłam mu odpowiedzieć na pytanie!
– Odpowiedziałaś.
Gorączkowo rozejrzałam się. Wilk pogodnie drzemał na ołtarzu, nie myśląc zmieniać postaci. Ostrożnie dotknęłam jego boku, i kosmaty ogon leniwie poruszył się w obie strony, pragnąc zakomunikować, że żyje i jest zdrów, czego oczekiwałam.
Mdłości i wewnętrzne spustoszenie napadły na mnie z potrójną siłą. Straciwszy siły, obsesyjnie złapałam się skraju ołtarza, żeby nie przewrócić się na plecy. W świątyni raptownie, zrobiło się ciemniej, Lereena zaczęła zlewać mi się z kamiennym stworem.
– Nie wyszło? – nieświadomie wyszeptałam, chociaż wszystko było jasne. Rolar, spuścił oczy, milczał, jakby on za to wszystko odpowiadał.
– Jak widzisz. – Lereena oderwała się od oglądania paznokci i minęła ołtarz, miarowo stukając obcasami. Jakby wbijała gwoździe w pokrywę trumny.
– Jesteście cholernie zdezorganizowani,- wyrwało mi się. Narzeczona, żeby ją! Zero zmartwienia, tylko lekka złość, że po śmierci Lena będzie musiała zmienić plany! Władczyni zatrzymała się i odpowiedziała mi prostym beznamiętnym spojrzeniem.
– Od początku nie miałam żadnych nadziei. Wątpię, żeby Arr`akktur wrócił, nawet gdybyś odpowiedziała poprawnie. On zawsze był wilkiem samotnikiem.
– Mówię, że odpowiedziałam!
– Naprawdę? – Lereena najprawdopodobniej próbowała wygrać międzyrasowy konkurs na “najwstrętniejszą kobietę roku”. Miała już mój głos w kieszeni.
– Chciałam skorzystać z rady Rolara, ale gdy zaczęłam mówić to szarpnęło mną i już…
– A o czym w tamtej chwili myślałaś? – przymilnie, ale jadowicie, zbliżając się do moich uszu, lecz patrząc na zdezorientowanego wampira.
Dosłownie jakby nakryli mnie ścianą leśnego pożaru, wszystko¬ trawiącego i bezlitosnego, który wypala doszczętnie duszę.
Lereena miała rację. Zdążyłam domyśleć się odpowiedzi. Ale nie takiej, jaka miała być.
On jest telepatą. Słyszał moje myśli, a nie słowa.
I ja wszystko zepsułam!
Jak zawsze.
– Myślę, że już nic nie można dodać,- stwierdziła Lereena odchodząc od ołtarza. – On odszedł. Ostatecznie.
– A co z… – niespodzianie przypomniałam sobie, chwytając się za pierś. Serce biło, jak trzeba, o niedawnym mordzie przypominała tylko strużka krwi przecinająca bok. “Kilka kropli i to wszystko!” No, Rolar!
– Oczywiście,- wzruszyła ramionami Władczyni. Sztylet znów znajdował się w jej rękach. Ostrze dymiło, pozostając jednak czyste i błyszczące. – A jak inaczej chciałaś wejść do tamtego świata?
– Z takim szczęściem mogłam od razu zginąć!
– Rolar wyjaśnij jej,- z góry rzuciła Władczyni, przedłużywszy niepośpieszny obchód wokół Kręgu.
– Krąg – gwarancja zwrotu twojej duszy w ciało. – Rolar podał mi odzież i delikatnie się odwrócił. Dopiero teraz zauważyłam, że rear zaginął, a na sznurku dyndała tylko srebrna końcówka. – On działa jak sprężyna, najpierw maksymalnie się rozciąga, a potem skurcza się i wyciąga ciebie i… tego, kto chcę z tobą wrócić.
– Ale dlaczego… dlaczego ja nie umarłam? Jeszcze żaden człowiek nie przeżył zwykłego uderzenia w serce!
– Widzisz, Wolha… – Rolar zmieszał się,- nie chcę cię przerażać, ale ty… nie do końca jesteś człowiekiem.
– Co?! No to czym?
– No… – wampir kaszlnął. – W pewnym rodzie… jak to mówią elfy, z kim się prowadzisz…
– Chcesz powiedzieć, że jestem wampirem?!
– Nie, to zupełnie co innego,- pośpiesznie zapewnił mnie Rolar. – Po prostu w tobie płynie krew wampira, i to dodaje organizmowi niektóre… hmm… dodatkowe właściwości.
– Krew?! Jaka krew? – moja biedna głowa. Własna śmierć, ten świat, zmartwychwstanie, bolesny zawód, a teraz jeszcze ten współczujące westchnienia i mgliste aluzje! – Rolar, albo mi to teraz szczegółowo wyjaśnisz albo cię uduszę gołymi rękami i długo, upajając się każdą chwilą, będę kopać nogami twojego trupa!
– Już się ubrałaś? – Rolar obrócił się do mnie i, przekonawszy się, że pikantny moment minął, podszedł i siadł obok, położywszy mi rękę na ramię. – Wolha, wymieniłaś się z Arr`akkturem krwią, prawda?
– Nie! – Pytanie było tak absurdalne, że zaprzeczyłam, zanim skończył mówić.
– Tak,- pewnie powiedział wampir. – Rear – to tylko symbol, znak, nie posiada żadnej siły. Ona jest w tym, kto go nosi. W tobie. Nie trzeba wręczyć rear strażnikowi, poklepać go po ramieniu i życzyć mu powodzenia. Jak zauważyli w swoich pamiętnikach łowcy wampirów serce – to nasze najwrażliwsze miejsce. Wyleczyć się z takiej rany, i to, jeżeli jest nieduża i czysta, może tylko Władca. Lub ten, z kim on podzielił się swoją krwią. Nie ukąsił, nie nalał z żyły, a zagoił nią śmiertelną ranę… którą sam zadał. Nie wiem, jak Arr`akktur to z tobą zrobił – może, uśpił lub zahipnotyzował, ale nie mogę zrozumieć, po co tak ryzykował, przecież człowiek jest o wiele bardziej słabszy od wampira, mogłaś umrzeć jeszcze w czasie poświęcania, nie mówiąc już o samym obrzędzie.
Po sposobie mowy Rolara, wydało mi się, że przebywam w jakimś złym śnie, głupim koszmarze, który wypuścił na wolność moje najskrytsze fobię. Taaaa, możliwości len miał ogromne. Czas w jego towarzystwie leciał bardzo szybko – a może po prostu brakuje mi jakiegoś dobrego kawałka czasu w świadomości? Wampir nawet nie musiał usypiać ofiary, przeciwnie – musiał się wiele namęczyć, żeby mnie rano obudzić, a do domu wchodził bezszelestnie. Nie wiadomo, do czego bym jeszcze doszła, ale tu do grę weszła wyobraźnia, tak samo wredna, jak ja. Realistycznie i barwnie wyobraziłam sobie oblizującego się, mięsożernie wyszczerzonego Lena, na palcach skradającego się do mojego łóżka z ogromnym wyszczerbionym nożem w podniesionej ręce, i długim mrocznym cień, pełznący za nim po ścianie. “Przerażająca” historia do reszty docuciła mnie. Nie, co za głupoty. Musiał mieć naprawdę poważne powodu, żeby tak postąpić.
Lecz jakie – tego już nigdy się nie dowiem…
A Rolar nieubłaganie kontynuował:
– Po rytuale ciało Stróża stopniowo przekształca się – wyostrza się wzrok, słuch, znikają choroby, podnosi się zręczność, wzrasta siła fizyczna, a w twoim wypadku i magiczna siła. Dzieje się to bardzo powoli, prawie niepostrzeżenie, ale gdy Władca umiera, proces przyśpiesza się setki razy. W pierwszy dzień Stróż zyskuje zdolność do szybkiej regeneracji, a już pod koniec tygodnia staje się praktycznie nieśmiertelny, jak Władca.
– Nieśmiertelny?! – Na pewno z jego punktu widzenia wyglądałam jak nienormalna – blada, potargano, z rozdziawionymi ustami i szalonym spojrzeniem. – Rolar, co ty gadasz? Jestem nieśmiertelna?!
Читать дальше