Znowu wyruszyli przez czarny skamieniały las. Tym razem zachowywali większą czujność, postanowili, że nie pozwolą się już rozdzielić żadnej gwałtownej fali powodzi.
– Wydaje mi się, że źli władcy nie zauważyli, iż udało nam się przeżyć atak wody i spotkanie z upiorami z doliny – stwierdził Ram, gdy bez przeszkód zbliżyli się do niebezpiecznej góry.
– To prawda, na to wygląda – przyznał Faron. – Tym razem poszło gładko.
Rozejrzeli się dokoła. Dotarli do podnóża Góry Zła. Wznosiła się przed nimi, zdawała się sięgać nieba, musieli mocno zadzierać głowy, by móc na nią patrzeć, tak gwałtownie wypiętrzała się z płaskiego dna doliny.
Wokół panowała ciemność, jak zresztą wszędzie w tej krainie, ich oczy jednak lepiej już teraz rozróżniały szczegóły. Widzieli postrzępiony martwy las, który przebyli w takim samym osobliwym tempie Obcych jak poprzednio.
Nie bardzo wiedząc, co robić dalej, skupili się w grupce wokół Farona.
– Ach, księżycu w górze, ty, któryś jest moim domem – zaczęła górnolotnie Indra. – Spójrz na nas łaskawie, oświetl nam drogę w tej siedzibie śmierci! – Zaraz jednak wróciła do rzeczywistości i powiedziała: – Można zwariować, kiedy się pomyśli, że stoimy teraz do góry nogami. Że gdybyśmy byli w domu, tam, na tym „księżycu”, czyli w Królestwie Światła, to Góry Czarne mielibyśmy dokładnie nad naszymi głowami. Właściwie można powiedzieć, że stoimy teraz na głowach.
– Jeśli zakończyłaś już te swoje fizyczne, filozoficzne i religijne rozważania, Indro, to może wyruszymy dalej. Nie masz nic przeciwko temu? – łagodnie spytał Faron. – Wilki, jak dostaniemy się na górę?
Odpowiedzi udzielił Freke:
– Jedyną możliwością jest wspinaczka na zewnątrz po zboczu, potężny Obcy. We wnętrzu góry nie ma żadnej drogi, która prowadziłaby do siedzib więźniów.
– Właściwie lochy więźniów nie mieszczą się w Złej Górze, lecz w przylegającym do niej masywie górskim – dodał Gere. – Położone są wysoko, widać z nich tę dolinę i sąsiednią.
– Tę, którą nazywacie samym jądrem czy też sercem Gór Czarnych? – dopytywał się Ram.
– Właśnie. Ale nie można do niej zajrzeć, widać tylko następny szczyt.
– To znaczy, że kwatery więźniów zajmują duży obszar?
– Władcy mają wielu jeńców – odparł Freke z powagą.
W otaczającej ich ciemności krążył chłodny nocny wiatr.
– O ile dobrze zrozumiałam, to jest różnica między niewolnikami a więźniami – wtrąciła się Indra.
Gere obrócił wielki łeb w jej stronę.
– Jest nawet różnica między niewolnikami a niewolnikami, piękna Indro.
– Ach, Gere, masz we mnie oddaną, wierną wielbicielkę, nikt nigdy jeszcze nie nazwał mnie piękną! Zachowam te słowa i będę sobie o nich przypominać, gdy ktoś buciorami zdepcze moje ego.
Faron omal nie stracił cierpliwości.
– Indro, czy naprawdę musisz stale tak odbiegać od tematu? Gere, wyjaśnij nam, co masz na myśli, mówiąc o różnych rodzajach niewolników.
– Istnieją dobrowolni niewolnicy, ci, którzy wielbią swoich panów, wiele razy mieliśmy okazję ich spotkać. To te straszne groteskowe monstra. Ale są też i tacy, którzy są prawdziwymi niewolnikami, oni przebywają w tej straszliwej dolinie tam w dole. Więźniowie nie robią nic, są zamknięci, niewolników natomiast zmusza się do wszelkiego rodzaju upokarzającej pracy.
– Rozumiem. To znaczy, że i ich należałoby uwolnić?
– O, tak, bez wątpienia. Kłopot polega na tym, że wielu z nich zmuszono do zaprzedania się złu. Wprawdzie usiłują z tym walczyć, lecz to walka bardzo nierówna.
– Wiem. My sami również właśnie tego tak strasznie się boimy: że zło Gór Czarnych i na nas wywrze wpływ. Ale ilu ich jest w sumie? Nie mówię teraz o dobrowolnych niewolnikach.
Freke prędko coś obliczał.
– Więźniów jest kilkuset, niewinnych niewolników około tysiąca.
– A tacy, którzy rządzą tą krainą? Łącznie z dobrowolnymi niewolnikami?
– Wiele tysięcy. Pamiętajcie, że jesteśmy teraz w pobliżu ciemnego źródła! Tu wszystkie słabe dusze bez najmniejszych trudności można sprowadzić na ścieżkę zła. Skoro jednak jestem teraz przy głosie, chciałbym was wszystkich prosić o pewną przysługę…
– Zrobimy wszystko, o co nas poprosicie, wilki – zapewnił Faron.
– Bardzo byśmy pragnęli, by przywrócono nam nasze dawne skandynawskie imiona, Geri i Freki. Wciąż tak nazywa się nas na Islandii. Gere i Freke to dla nas zbyt nowoczesne.
– To rozsądna prośba, zadbam, by w przyszłości wszyscy ją uszanowali.
– Dziękujemy, to wielce życzliwe z twojej strony.
Indra zauważyła, że Oko Nocy przez cały czas stara się trzymać jak najdalej od wilków. Gdy któryś z nich się do niego zbliżał, chłopak natychmiast się odsuwał.
Jakie to do niego niepodobne! Indianie wszak zawsze uważali wilka za dumne zwierzę, pełne wielkiej mocy. Często wilk uosabiał ich niewidzialnego obrońcę, ducha opiekuńczego.
Dziewczyna nie przewidziała tego, że za moment będzie jeszcze gorzej.
Faron podjął decyzję. Wilki wyjaśniły mu, że prawdopodobnie można wspiąć się na górę. Wprawdzie będzie to wymagało wielkiego wysiłku, lecz jednak jest możliwe. Duchy także zbadały zbocze góry i stwierdziły, że da się je zdobyć, są na nim bowiem pęknięcia i szczeliny, w które można wczepić się palcami i podtrzymać.
Faron polecił więc Oku Nocy, by wspiął się pierwszy jako zwiadowca i dał pozostałym znać, jak wygląda sytuacja.
Oko Nocy wysunął się o krok w przód z wahaniem, jakby wręcz niechętnie.
– Czy nikt inny…?
– A czy nie ty właśnie jesteś naszym zwiadowcą? – przerwał mu urażony Faron.
Niektórzy w grupie gotowi byli przysiąc, że spomiędzy warg Oka Nocy wydobyło się ciche przekleństwo. Była to rzecz doprawdy niesłychana.
A kiedy Faron dodał: „Weź ze sobą wilki”, Indianin cofnął się gwałtownie, jakby ta myśl była mu bardzo nie w smak. Prawdę powiedziawszy, wydawał się do szaleństwa przestraszony.
– Sam sobie poradzę! – rzekł niemal z sykiem. – Pozwólcie mi się tylko wspiąć na górę, to zajmę się wszystkim. Wszystkim!
Zabrzmiało to wręcz groźnie i wielu uczestników wyprawy gwałtownie zareagowało – po części na słowa Indianina, lecz także na dźwięk jego głosu i brzmienie języka, którego nie poznali, jakkolwiek wszystko zrozumieli dzięki aparacikom Madragów. Zastanawiająca była także postawa Oka Nocy, Indianin wszak był wielkim przyjacielem Geriego i Frekiego. Dotychczas nigdy nie przyszło mu do głowy, by unikać towarzystwa wilków, a teraz sprawiał wrażenie, jakby się ich brzydził, starał się trzymać od nich z daleka.
Zdrętwieli. Przypomniało im się, jak to jeden z upiorów doliny o mały włos nie zawładnął ciałem Kira, a nie udało mu się to tylko dlatego, że przestraszyły go wilki. Uświadomili sobie, że gdy fala powodzi się cofnęła, Oko Nocy cały i zdrowy wrócił do Juggernauta, właściwie ani słowem nie wyjaśniając, co tak naprawdę się z nim działo. A przecież wszystkich pozostałych zaatakowały upiory.
Usłyszeli, że Marco głęboko nabiera powietrza w płuca.
– Stójcie spokojnie – nakazał, a potem dodał: – Oko Nocy…
Indianin nie od razu zareagował. Gdy jednak na wezwanie Marca nie odpowiedział nikt inny, podniósł głowę i skierował wzrok na księcia Czarnych Sal, który natychmiast się zorientował, że patrzące nań oczy nie są oczami Indianina.
– Geri, Freki, pilnujcie go!
Читать дальше