Margit Sandemo - Strachy

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Strachy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Strachy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Strachy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Sol z Ludzi Lodu ma wreszcie szansę przeżyć prawdziwą miłość. Podczas wielkiej ekspedycji do Ciemności spotyka swego księcia z bajki: rycerza w zbroi z mieczem u pasa. Ale poza granicami Królestwa Światła nic nie jest takie, na jakie wygląda, a w dodatku Sol zaczyna się interesować ktoś inny, o wiele potężniejszy…

Strachy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Strachy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czyżby to była dolina jasnego źródła? Tak prędko? – dziwiła się Indra, która czytała kroniki Ludzi Lodu i wiedziała, że jasna woda roztacza wokół siebie życiodajny blask i ciepło.

– To brzmi zbyt prosto – stwierdziła Sol.

Sassa przez cały czas popłakiwała. Jori pocieszał ją jak umiał.

Potrwało chwilę, zanim ich oczy przywykły do nieoczekiwanego światła.

Przed nimi roztaczała się nieduża dolina. Cudownie zielona i bujna niczym raj w miniaturze, podobna nawet do Gjáin, doliny elfów na Islandii, z tą tylko różnicą, że tutaj rosło o wiele więcej drzew. Strome zbocze nie było wcale przerażająco wysokie, lecz Juggernaut nigdy nie zdołałby z niego zjechać, nie dachując co najmniej kilka razy. Pasażerowie natomiast bez trudu mogli zejść na dół.

Krótkie pytanie, które zadał Oko Nocy, wyraziło myśli wszystkich:

– Gdzie jest J2?

Z ust Indry wydarł się zduszony szloch, prędko jednak zdobyła się na wesołą odpowiedź:

– Pochowali się w krzakach, to oczywiste.

Ale w jaki sposób blisko dwunastotonowy Juggernaut mógł ukryć się w krzakach, tego nie rozumiał nikt.

Sol zadrżała w poczuciu osamotnienia, Kiro więc uspokajającym gestem położył jej rękę na ramieniu. Uśmiechnęła się do niego przelotnie z wdzięcznością, chętnie przyjmowała jego pociechę.

Kiro wiedział doskonale, że to on musi podjąć decyzję. Wahał się jednak.

– Dolina nie wygląda na groźną, ale najbezpieczniejsi będziemy w J1. Proponuję, abyśmy zaczekali i zobaczyli.

– Dobra propozycja – kiwnął głową Chor.

Syczące głosy z wysiłkiem wymawiały słowa:

– Czekamy. Prędzej czy później będą musieli wyjść z tego żelaznego pudła.

– Wszystko przygotowane. Mamy ich jak w puszce.

– W wielkiej puszce, chyba to masz na myśli.

Ochrypły zardzewiały śmiech był straszniejszy niż w najstraszniejszym horrorze.

Po półgodzinie, kiedy nic się nie działo, kiedy żaden listek w dolinie nawet nie drgnął i wszystko wyglądało niezwykle kusząco, Kiro powiedział:

– Wzywanie J2 do niczego nie prowadzi, oni jednak muszą znajdować się gdzieś przed nami, chociaż nie jestem w stanie pojąć, jak do tego doszło.

Yorimoto rzekł z wahaniem:

– W tej ciemnej mgle zapewne minęliśmy jakiś boczny korytarz, tylko w ten sposób mogliśmy się rozdzielić.

– Tak, to jedyne wytłumaczenie – kiwnął głową Kiro.

– Jedziemy z powrotem? – zaproponował Chor. – Sprawdzimy, czy znajdziemy coś takiego.

– Dobrze, tak właśnie zrobimy – zdecydował Kiro.

Ale słowa Joriego znów rozwiała wszelkie nadzieje.

– Za późno, obejrzyjcie się w tył!

Za ich plecami nie było już tunelu. J1 stał w płytkiej grocie, wystarczyło cofnąć go o dwa metry, a uderzyłby w skalną ścianę. Dwa metry w przód, i spadłby ze zbocza.

– Co za piekło! – zdenerwowała się Sol.

– Rzeczywiście, można to tak nazwać – cierpko przyznała Indra. – Co teraz zrobimy, Kiro?

Wszyscy siedmioro popatrzyli na przywódcę, Kiro wciąż był niezdecydowany. Czy wolno mu ich narażać?

– Przeprowadzimy głosowanie – zaproponował wreszcie. – Kto jest za pozostaniem w pojeździe?

Większość uważała, że takie rozwiązanie nigdzie ich nie zaprowadzi. Ręce do góry podnieśli jedynie Sassa i Chor. To, że Madrag pragnie pozostać przy swym ukochanym J1, przyjaciele doskonale rozumieli.

– A kto głosuje za tym, żebyśmy zeszli w dolinę i tam poszukali innych?

W powietrze wystrzeliło sześć rąk.

– Wobec tego i ja się poddaję – stwierdził Chor. – Jestem przecież ciekawy.

– Kto zbada teren? – spytał Kiro.

– Ja się tym zajmę – zgłosił się Oko Nocy. – Od dziecka uczono mnie badania śladów.

– Doskonale, wobec tego pójdziesz pierwszy, a potem nas zawołasz albo zgłosisz się przez telefon. Na wszelki wypadek weź ze sobą pistolet obezwładniający.

– Dziękuję – ucieszył się Oko Nocy. – Mam też swój nóż.

Spuszczenie się w dół nie nastręczyło mu absolutnie żadnych trudności, drzewa jednak pokryte były tak gęstym listowiem, że Oko Nocy wkrótce zniknął im z oczu wśród gałęzi.

Usłyszeli jego głos dobiegający z dołu:

– Wszystko tu wygląda spokojnie. Można nawet powiedzieć, że przypomina Królestwo Światła. Schodźcie na dół!

Musieli spuszczać się pojedynczo. Wąska ścieżka nie pozwalała na to, by zeszli wszyscy naraz.

– Chor, teraz ty – zadecydował Kiro.

Madrag uśmiechnął się do nich z otuchą i z głuchym hukiem runął na to, co przy odrobinie dobrej woli można było nazwać ścieżką. Zaraz po tym, jak zniknął im z oczu, zawołał:

– Tu jest dokładnie tak jak w głębi Srebrzystego Lasu!

– Yorimoto, twoja kolej – nakazał Kiro.

Samuraj poprawił miecz i ruszył w dół stromego zbocza. Dobiegło ich wołanie:

– Następny!

– Jori, weźmiesz ze sobą Sassę?

– Nie, ja nie chcę! – zawołała dziewczynka. – Boję się!

– Och, chodźże! – zniecierpliwił się Jori. – Przecież Chor już zszedł na dół, a ty nie chcesz chyba zostać tu sama?

Rzeczywiście, Sassa nie miała na to ochoty, Jori pomógł jej więc wysiąść z pojazdu. Poradziłaby sobie, lecz nikt nie chciał puszczać jej bez opieki. Chłopak szedł pierwszy, Sassa przedzierała się za nim.

Gdy dotarła do prześlicznego gęstego zagajnika, pisnęła:

– Jori, gdzie jesteś?

– Tutaj – usłyszała jego głos przed sobą. – Chodź dalej, tak tu ładnie!

Za nimi z zapałem ruszyła Indra. Tak bardzo chciała odnaleźć Rama, musiał wszak być gdzieś tutaj, w tej dolinie.

Gdy zeszła na dół, okazało się, że wszyscy zniknęli.

– Ratunku, gdzie jesteście? Nie bawimy się teraz w chowanego!

– Tutaj! – zawołał Jori. – Prędko, zaraz coś zobaczysz!

Kierując się jego głosem, Indra zagłębiła się w gęstą roślinność.

Potem nadeszła kolej Sol.

– Chyba i ty pójdziesz? – z pewnym lękiem spytała Kira.

– Oczywiście – zapewnił.

– Trochę dziwne wydaje mi się to, co mówią o podobieństwie tych okolic do Królestwa Światła.

– I mnie to zastanawia. Krzyknij, jak tylko będziesz na dole, pójdę zaraz za tobą.

Sol uśmiechnęła się leciutko.

– Cieszę się, że jesteś z nami, Kiro, czuję się przy tobie taka bezpieczna.

Strażnik patrzył na nią wyczekująco, jak gdyby oczekiwał czegoś więcej, lecz Sol już schodziła w dół zbocza.

Na samym końcu w dolinę zszedł Kiro. Popatrzył jeszcze w górę na ich bezpieczną przystań, J1, który stał teraz, bezradny, do niczego nieprzydatny.

Potem odwrócił się w stronę pięknego lasu. Muszą odnaleźć J2 i wszystkich jego pasażerów.

Nagle w telefonie odezwał się Chor. Miał do przekazania naprawdę sensacyjne informacje.

Kiro zmarszczył proste, czarne brwi Lemuryjczyka.

– Jesteś pewien?

– Na sto procent. Wiem na ten temat wszystko.

– To tłumaczy światło. Ale jak, na miłość boską, mogło się tak stać?

– No właśnie – zgodził, się Chor.

Kiro przygryzł wargę.

– Zaczekasz na mnie na dole? Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.

– Zaczekam nieco głębiej w lesie, ale teraz mój telefon najwyraźniej się wyładowuje. Muszę jak najprędzej powiadomić innych… Halo, Kiro, słyszysz mnie?

Kiro odpowiedział:

– Halo, Chor, znikasz. Halo! Nie, nic już nie słyszę, Chor? Słyszysz mnie? Obiecuję, że przekażę nowinę pozostałym. Natychmiast.

W mikrofonie rozlegały się szumy i trzaski. Połączenie z Chorem zostało definitywnie przerwane.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Strachy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Strachy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Strachy»

Обсуждение, отзывы о книге «Strachy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x