– Nie jest wcale położona za Plutonem, jeśli to masz na myśli. Nasza planeta znajduje się w tej samej odległości od Słońca co ta, ale wciąż pozostaje nie odkryta.
Inteligentne i mniej inteligentne umysły zaczęły myśleć, aż trzeszczało.
– Blisko nas? Dlaczego więc jej nie widzimy? – pytał Móri.
– Dlatego, że ona krąży po tej samej orbicie co Ziemia. Tyle że po drugiej stronie Słońca.
– A więc dlatego jeszcze jej nie odkryto? Słońce zawsze przesłania na nią widok?
– Zawsze.
Po chwili przerwy odezwał się Nataniel:
– Ależ ja już kiedyś o tym słyszałem! Czytałem w dzieciństwie historię science fiction o bliźniaczej planecie Ziemi.
– Zapewne masz rację, ktoś widocznie wiedział o niej, a raczej domyślił się jej istnienia.
– A więc to prawda? – dopytywała się Sassa.
– Taka sama jak to, że Królestwo Światła istnieje i że tu teraz siedzimy.
Elena sprawiała wrażenie, że w to również powątpiewa.
Marco pokiwał głową.
– Rozumiemy już teraz, w jaki sposób się tu dostaliście. Dzieląca obie planety odległość powinna być możliwa do przebycia dla inteligentnej rasy. Ale dlaczego jesteście tutaj?
– Dlatego, że przed tysiącami lat w naszą planetę uderzyła kometa. Częściowo ją zniszczyła, do tego stopnia, że musieliśmy szukać innej planety nadającej się do zamieszkania. Owszem, byliśmy na Marsie, Jowiszu i na ich księżycach, dotarliśmy w pobliże Wenus, lecz przebywanie na niej było śmiertelnie niebezpieczne. Potem zaś, przypadkiem, odkryliśmy ten glob. Wiedzieliśmy o was równie mało jak wy o nas.
– To znaczy, że na waszej planecie nikt już nie mieszka? A tak w ogóle, to jak ona się nazywa?
Erion roześmiał się.
– Podobnie jak wy nazywacie swoją planetę Ziemią, tak my nazwaliśmy naszą. Rzadko chyba nazywacie swój glob Tellusem.
– Chyba nawet nie wszyscy ludzie słyszeli tę nazwę – przyznał Marco.
– No właśnie. Skoro więc mieszkaliśmy tutaj, musieliśmy nadać naszej planecie jakąś inną nazwę. Nigdy jednak nic z tego nie wyszło. Pierwsi, którzy tu przybyli, mówili o tamtej planecie po prostu „w domu” i tak powstała nazwa, właśnie „W Domu”.
– A więc tak ona brzmi? W Domu?
– No, nie całkiem. Teraz planeta nazywa się po prostu Dom.
– Dość zabawnie, ale i ładnie.
Erion znów obrócił się do Marca.
– Ty miałeś jeszcze jakieś pytanie. Czy nikt już tam nie mieszka? Owszem. Jak już mówiłem, nasza planeta została w części zniszczona. Przez wszystkie te lata staraliśmy się ją odbudować, naprawić zniszczone tereny, lecz to niestety trwa.
Oczywiście, pomyślała Berengaria, dziesiątki tysięcy lat.
Ciekawa była, czy Obcy, którzy siedzieli tu teraz razem z nimi, przybyli na Ziemię już wtedy. Wkrótce uzyskała odpowiedź.
– Zaczekajcie chwilę, pozwólcie, że przytoczę pewne fakty z kronik czarnoksiężnika – poprosił Móri. -Wy, wysoko rozwinięta cywilizacja, przybyliście tutaj, na Ziemię, na której życie dopiero się rozwijało. Zastaliście wiele gatunków zwierząt, również naczelne, które przekształcały się w ludzi, oczywiście bardzo prymitywnych. Wybraliście najbardziej inteligentne wśród nich plemię i w ten sposób pojawili się Lemuryjczycy.
– Wszystko się zgadza – przyznał Erion.
– A potem? Co się stało później?
– Stwierdziliśmy, że nie możemy żyć na tej Ziemi, nasza skóra nie tolerowała waszej atmosfery. Było to straszne rozczarowanie, no bo gdzie mieliśmy się podziać? Niemal całkiem już się poddaliśmy, gdy ktoś przypadkiem odkrył zejście do wnętrza Ziemi. I tu właśnie mogliśmy zbudować sobie schronienie.
– Wielu z was musiało za tę budowę zapłacić strasznymi zniszczeniami skóry?
– Rzeczywiście tak było, prawdę powiedziawszy, wszyscy ci, którzy przybyli tu jako pierwsi, już nie żyją, obrażenia okazały się zbyt dotkliwe.
Tak więc wszystko już wiem, pomyślała Berengaria. Ci obecni tutaj nie są aż tacy starzy.
– Wy więc jesteście ich potomkami?
– Tak. Oni wznieśli dla nas tę budowlę. Jesteśmy im za to dozgonnie wdzięczni.
Wiele osób pragnęło zadać pytanie. Pierwsza odezwała się Indra:
– Zaczynam rozumieć, co robicie z przynajmniej niektórymi nieprzyjemnymi osobnikami. Takimi na przykład jak Talornin i Lenore.
– Masz rację – przyznał cierpko Erion. – Nie byli szczególnie zadowoleni z przeniesienia na drugą planetę.
– Na Dom. Jaki los ich tam czekał?
Erion chwilę zwlekał z odpowiedzią, pytająco popatrzył na swego króla, władca skinął głową.
– No cóż, może nazwiemy Dom planetą pracy -rzekł Erion. – Jak już mówiłem, staramy się ją odbudować. Mieliśmy niezmiernie wielkie zasoby, wiele z nich jednak sprowadziliśmy tutaj, gdy znaleźliśmy to miejsce schronienia. Przebywanie tam jest więc bardzo trudne. Na pewno nie odpowiada Lenore i temu jej dekadenckiemu stylowi życia.
Lilja nagle coś sobie uzmysłowiła. Obróciła się w tył i posłała przerażone spojrzenie Goramowi.
Strażnik zaś albo dostrzegł jej prędki ruch, albo też stał i patrzył na nią, w każdym razie ich spojrzenia się spotkały. Przecząco pokręcił głową.
No, w każdym razie nie tam się wybierał, pomyślała dziewczyna z ulgą. Przynajmniej nie aż tak daleko.
– Chcecie powiedzieć, że mieszkanie tu, na Ziemi, to znaczy w Ziemi, jest dla was przywilejem? – spytała Sol. Siedziała oczywiście razem z Kirem, w roli żony czuła się doskonale. Wydawała się też o wiele spokojniejsza i szczęśliwsza.
– Oczywiście, że to przywilej – odparł Erion. -Lecz tylko niewielu z nas mieszka tu na stałe, większość musi jednak zrobić swoje na naszej ojczystej planecie. Ale wszyscy Obcy przebywali tu przez długi czas, również ci, których już tu nie ma.
– Czy ty zakończyłeś już swoją służbę, Faronie? -spytała Indra.
– Tak, skończyłem. Lecz kiedy nasza planeta stanie się równie przyjemna jak ta, być może tam wrócę.
– Przyjemna jak ta, mówisz? – rzekł Ram zamyślony. – Lecz jeśli nasza Ziemia zostanie zniszczona…? Istnieje przecież takie niebezpieczeństwo, o ile dobrze rozumiem.
– Cóż, wtedy będziemy musieli inaczej na to spojrzeć.
Villemanna ogarnął zapał.
– A czy w takim razie nie byłoby możliwe przeniesienie mieszkańców Ziemi na Dom?
– Rozważaliśmy już ten pomysł – uśmiechnął się Erion.
Na twarzach wszystkich pozostałych Obcych pojawiły się uśmiechy.
Jori natychmiast zadał pytanie:
– Ale w jaki sposób się tam dostaniemy? Nie, nie chodzi mi o ludzi żyjących na powierzchni Ziemi, rozumiem, że możliwe jest dotarcie do tej drugiej planety statkiem kosmicznym, gdybyśmy poruszali się w stronę przeciwną do toru Ziemi, ale my… w jaki sposób się wydostaniemy stąd? Musicie przecież mieć jakieś połączenie z tym waszym Domem. W jaki sposób odbywa się start? I skąd?
– Ja wiem! – zawołała z zapałem Berengaria i wszyscy Obcy popatrzyli na nią. – Byłam razem z babcią Theresa i Tellem na powierzchni Ziemi, wydostaliśmy się na jezioro w Austrii. No tak, ty też tam byłaś, Sol.
Dawna czarownica skinęła głową.
– Owszem, to prawda.
Ale Erion odparł:
– Nie, to była tylko jedna z wielu dróg na powierzchnię Ziemi. Nasza wielka baza startowa wcale nie leży tam.
Zapadła chwila milczenia.
– Czy możemy ją zobaczyć? – spytał Gondagil.
– Za jakiś czas. Jeszcze nie teraz, nie dzisiaj.
– Ale gdzie ona ma wylot na Ziemi? – dociekała Indra.
Ona wszak znała zewnętrzny świat lepiej aniżeli wielu tu obecnych.
Читать дальше