– Potrzebuję jedzenia dla dwóch – powiedział brodacz posilając się obficie.
– Masz kogoś ze sobą? – zapytał Benedykt.
– Tak: młody Heming leży na górze i bardzo cierpi.
– Cierpi? – powtórzyła Silje przerażona, myśląc ze złością o rumieńcu, który ją zdradzał.
Mężczyzna roześmiał się.
– Już od trzech tygodni nie miał kobiety, tak z nim źle. Idź do niego na górę. Z jedzeniem, to miałem na myśli.
– Nie, nie dopuszczaj Silje do tego nicponia – powiedział Benedykt. – Ona ma do niego słabość.
– Poradzę sobie – odparła Silje szybko. Bardzo chciała znów zobaczyć swojego bohatera, choć raniły ją wzmianki o jego kobietach. Oczywiście nie wierzyła w to, co mówili. Młody chłopak o tak pięknej twarzy mógł być tylko szlachetny i dworny w stosunku do kobiet. Na pewno zazdrość przemawia przez tych starców.
Nie widziała go od tamtej nocy, gdy uratowała mu życie. Nie mogła jednak o nim zapomnieć. Marzyła, by ujrzeć go ponownie. Często martwiła się i zastanawiała, jak mu się wiedzie. A teraz… był tutaj! Wzięła ze sobą kuferek i zaczęła wchodzić po starej drabinie. W końcu jej głowa znalazła się na wysokości otworu prowadzącego do wieży. – Światło dzienne dochodziło tu przez szpary. Usłyszała gwałtowny szmer, jak gdyby ktoś próbował się ukryć.
– To tylko ja, Silje. Przynoszę pożywienie.
– Silje? – wydawało się, że szuka w pamięci. Jej pełen oczekiwania uśmiech zgasł. Chyba o niej nie zapomniał?
– Ach tak, moja wybawczyni – usłyszała. Podał jej ramię i wciągnął na ostatnie stopnie. Silje weszła uradowana, pełna nadziei.
Na Boga, jakże on wyglądał! Miał na sobie brudne i porwane ubranie, a jego złote włosy były teraz przyszarzałe i splątane. Wyraźnie przydałaby mu się porządna kąpiel. Chłopak nie był jednak wcale speszony.
– Silje, słodki aniołku, przychodzisz jak zesłana z nieba. Czy wyznaczyłaś sobie rolę mojego stałego wybawcy?
Pochyliła rozpromienioną twarz, choć nie spodobało się jej, że kpi.
– Jedzcie teraz, panie. Najedzcie się do syta!
– Co tam masz? – zapytał zaglądając do kuferka. Skrzywił się. Znowu łosoś! Czy chłopi nie mogą wymyśleć nic innego, tylko wiecznie ten łosoś?
Zjadł jednak ze smakiem.
Dziewczyna poczuła się trochę nieswojo. Parobek co dzień łowił ryby w rzece i bardzo był dumny ze swoich zdobyczy. Co prawda takie jedzenie mogło się wydać jednostajne, ale trzeba przecież być wdzięcznym, że w ogóle ma się jakąś strawę. Nie wszyscy ją mieli.
Właściwie ona też nic dziś jeszcze nie jadła i ślina napłynęła jej do ust, gdy patrzyła, jak znika ostatni kawałek chleba. Ale chłopak potrzebował posiłku bardziej.
Skończył jeść i podniósł głowę. Dopiero teraz naprawdę zobaczył Silje. Wyczytała podziw w jego oczach i poczuła, jak robi jej się ciepło wokół serca. Heming zrozumiał w lot, że tu nie osiągnie nic próżną paplaniną. To była poważna i niewinna dziewczyna – na pewno dziewica, za to dałby sobie uciąć głowę. Dziewictwo niedługo jej odbierze, ale musi mieć na to czas. Teraz są ważniejsze sprawy. Musi ratować swoje życie. Zerknął na nią jeszcze raz. Naprawdę będzie przyjemnie uczynić z tego pączka prawdziwą kobietę. Wyglądała tak delikatnie. Pachniała czystością i trochę farbami. Widać też było, że ma gorącą krew. Domyślał się tego, spoglądając na ciepły, brązowy kolor jej włosów, fiołkowoniebieskie oczy i lśniące, białe zęby między delikatnymi jak płatki dzikiej róży wargami.
– Usiądź przy mnie na chwilę, Silje – powiedział przyciszonym głosem. – Jestem taki zmęczony, muszę porozmawiać z kimś rozsądnym.
Posłuchała z wahaniem, usiadła w pewnej odległości od niego i starannie naciągnęła suknię na podkulone kolana.
Nie zastanawiała się nad tym, ale instynktownie rozumiała, że sytuacja jest trudna. Czuła, że jego męska duma została urażona. To ona, dziewczyna, uratowała go od niechybnej śmierci, widziała, jak go spoliczkowano, i słyszała, jak nazwano przeklętym idiotą. Teraz znów przychodzi mu z pomocą – przynosi jedzenie temu żałosnemu, wynędzniałemu biedakowi. Intuicja podpowiadała jej, że powinna przywrócić mu poczucie własnej wartości.
– Jesteście… jesteście jednym z buntowników, panie? – zapytała miękko, z podziwem.
Wypił łapczywie resztę piwa, które mu podała.
– Hm – odparł wyraźnie nonszalanckim tonem. – Jestem jednym z przywódców.
– O – powiedziała z nietajonym zachwytem, otwierając szeroko oczy. To dodało Hemingowi odwagi. Obojętnie przyglądał się swoim bardzo brudnym paznokciom.
– Wiesz… Dostaję zawsze najtrudniejsze zadania. Dlatego mnie wtedy uwięziono. Ryzykowałem życie dla innych.
Tajemniczy opiekun Silje powiedział coś wręcz przeciwnego. Wspomniał o lekkomyślnej wizycie u kobiety. Nie chciała jednak teraz o tym myśleć.
– On jest bardzo potężny, ten wasz pan – powiedziała rozmarzona. – Pomógł mi raz jeszcze, kiedy zachorowała dziewczynka. Nie wiem, co uczynił, ale uzdrowił ją. I wyleczył moją odmrożoną nogę. Jego dłonie były tak gorące, że aż paliły.
Heming wpatrywał się w nią.
– Kto? Ach on! Mylisz się! – wykrzyknął gwałtownie. – On nie jest moim panem, nie znam go, nigdy go nie widziałem…
Zrozumiała, że posunęła się za daleko. Nikomu przecież nie wolno było mówić o Dyrem synu Alva, przywódcy buntowników. Jedno niebaczne słowo mogło go posłać prosto w pułapkę wójta. Wszyscy powinni zachowywać się tak, jakby w ogóle nie istniał, a ona o tym zapomniała. Nic dziwnego, że Heming był zły.
– Był u ciebie? – spytał cicho, mimo iż przed chwilą zaprzeczył, że go zna.
– Ależ tak!
Heming uczynił niedbale w powietrzu znak krzyża.
– Jesteś szalona! Szalona! Czy wystawiłaś sól i chleb?
– Co?
– Trzeba rozsypać sól! To pomaga. Sól i chleb. A dziewczynka… jesteś całkiem szalona, jakże mogłaś? Czy uczyniłaś nad nią znak krzyża? A może położyłaś srebrną monetę z wizerunkiem krzyża?
Twarz Silje zesztywniała.
– Maria, jedna z kobiet we dworze, położyła taką monetę pod nogą łoża Sol.
Odetchnął z ulgą.
– Dzięki Bogu, a więc wszystko będzie dobrze. A niemowlę, co z nim?
Jak to miło z jego strony, że okazuje takie zainteresowanie dziećmi! Silje nie mogła oderwać od niego wzroku. Pozostawała pod urokiem pięknych, idealnie regularnych rysów jego twarzy.
– Mały Dag ma się dobrze, dziękuję. Aż za dobrze. Greta wyraźnie go rozpieszcza i przekarmia. Ja prawie go nie widuję.
– Chyba dobrze schowałaś te rzeczy, w które był owinięty?
– O tak, powiedział… – Och, przecież nie wolno jej było wymieniać imienia Dyrego syna Alva.
– Czy jesteś pewna, że nikt ci ich nie zabierze? Wiesz, że są cenne.
– Nie, nikt ich nie weźmie.
– To znaczy, że dobrze je ukryłaś?
– O tak, w skrzyni pod moim łożem.
– Mam nadzieję, że są tam dosyć bezpieczne. No, muszę już iść. Serdeczne dzięki za pożywienie. Zobaczę cię jeszcze?
Zaczerwieniła się z radości.
– Jeśli zechcecie, panie.
Podnieśli się. Wyciągnął rękę i uniósł jej brodę. Był bardzo blisko.
– Czy wiesz, że jesteś ładna?
Spuściła wzrok i potrząsnęła przecząco głową. Krew nabiegła jej do twarzy, dudniła w uszach.
– Ale tak jest. Czy mogę… odwiedzić cię?
Silje spojrzała na niego przerażona.
– Naturalnie, zgodnie z zasadami przyzwoitości. Zapewniam, że będę się zachowywał zupełnie przyzwoicie – uśmiechnął się. – Chciałbym tylko z tobą pomówić. Jesteś taka mądra.
Читать дальше