Joanna Papuzińska - Rokiś
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rokiś
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Warto, bracie! – namawiał Rokiś. – Ja także miałem już wszystkiego dosyć, ale… – zniżył głos i zaczął szeptać coś do ucha utopcowi.
– A tam, opowiadasz bajdy! – zabulgotał utopiec, przewracając żabimi oczkami. – A ja ci mówię, że jest tylko jeden sposób na ludzi! Za nóżkę i pod wodę, pod wodę! – tak się zapalił do swojego pomysłu, że zaczął plaskać kaczą łapą o powierzchnię jeziora, wzbijając wysokie fontanny wody.
– Cicho, głupolu! – ofuknął go Rokiś. – Pleciesz sam nie wiesz co!
– Wiemco, wiemco, wiemco! – bąblował zaperzony utopiec. Wypadł na brzeg i rozejrzał się wokoło. – O, widzisz! Znowu postawili. Zaraz zrobimy porządeczek!
Puścił się pędem w stronę wbitej w ziemię tablicy, na której widniał napis:
„Plaża niestrzeżona. Kąpiel surowo wzbroniona”.
Uwiesił się na drągu i zaczął go ciągnąć ku sobie. Drugi utopiec zabulgotał wesoło i przyłączył się do niego. Tablica przechyliła się w bok.
– Ej, chlup! – wrzasnęły utopce i przewróciły tablicę na piach.
– Ej, chlup! – krzyknęły znowu i pociągnęły tablicę do wody.
– Ej, łup! – zawołała Kaśka z wściekłością. Wyrwała tablicę z rąk utopców i z całej siły plasnęła w jednego z nich.
Utopiec pisnął przeraźliwie i rozpłaszczył się na piasku jak kot z filmów rysunkowych.
Kaśka z rozmachem wbiła tablicę z powrotem w piach.
Przerażony Rokiś chwycił ją za spódnicę i z całej siły pociągnął za sobą.
– Zwiewamy! Oni się z nami policzą!
Pognali przed siebie, ścigani tupotem dziesiątków mokrych łap. To inne utopce wygramoliły się z wody, aby pomścić obrażenie swego towarzysza.
– Lecz w tej chwili wyrósł przed Kaśką i Rokisiem ich czarny, skrzydlaty pojazd. Wskoczyli na grzbiet koguta i unieśli się w górę, a Kaśka pomachała wesoło ręką wygrażającym im z dołu utopcom.
Lekki wiatr odmuchiwał mokrą spódnicę i warkocze. Toteż gdy dolatywali do domu, Kaśka była już prawie sucha.
Okno zamknęło się za nimi samo, w kuchni zapaliło się światło i Kaśka ze zdumieniem ujrzała, że Rokiś podnosi z podłogi całe, nie naruszone jajko i ustawia je z powrotem na podstawce.
Nie zdążyła jednak zażądać od niego wyjaśnień, gdyż właśnie w drzwiach kuchni stanął tata.
– Czy wy nigdy nie skończycie tego zmywania?
– Tato! Gdzieśmy by… – zaczęła Kaśka, ale głos odmówił jej nagle posłuszeństwa i zamiast słów wydobył się z buzi imponujący skrzek, jakiego nie powstydziłby się sam król utopców.
– O Boże! – jęknął tata. – Znów ta chrypa! Gdzieś ty się mogła tak przeziębić? Wal mi zaraz do łóżka, dam ci aspirynę i mleka z miodem!
I Kaśka, chyba pierwszy raz w życiu, z wielkim zapałem wykonała to polecenie.
Rozdział siódmy
Kaśka siedzi na małym stołeczku w kuchni, tuli do siebie Kabaczka i oblewa łzami jego lśniące futro.
To wszystko przeze mnie, Kabaczku! Biedny Rokiś! Ciągle go strofowałam i dogadywałam mu! A on ostatnio był już taki grzeczny! Od rana do wieczora siedział z nosem w książce. Na pewno teraz błąka się gdzieś po mieście, zziębnięty i przestraszony. Jeszcze go gdzieś samochód potrąci!
Kaśka nie może sobie przypomnieć: czy wieczorem Rokiś był jeszcze w domu, czy już nie. Ale rano, ponieważ nie obudził jej tak jak zwykle, zaczęła przetrząsać wszystkie kąty i zakamarki w mieszkaniu, przekonana, że gdzieś się schował i że szykuje jakiś nowy figiel. Nie było go jednak nigdzie, za to około wpół do dziesiątej usłyszała znajome miauczenie pod drzwiami. Otworzyła i do przedpokoju wkroczył Kabaczek, a minę miał taką, jakby chciał powiedzieć:
– No, bywały tu różne nieporządki w tym domu, ale teraz, mam nadzieję, będzie już spokój, więc wam przebaczam i przyszedłem trochę z wami pomieszkać.
Wtedy Kaśka przelękła się nie na żarty, bo Kabaczek, jak wyprowadził się do Feli w dniu przybycia Rokisia, tak i nosa od tej pory w domu nie pokazał. Jeśli więc teraz wrócił… Czy znaczy to, że uznał, iż nie grozi mu już spotkanie z nieprzyjacielem?
– Kabaczku, ty coś wiesz? – Kaśka obejmuje dłońmi pyzatą mordkę, chcąc zajrzeć kocurowi w oczy.
Ale Kabaczkowe ślepia znikają między szpareczkami powiek.
– Spałem… śpię… będę spać… – mruczy kocisko. – Nie widziałem… nie słyszałem…
Więc Kaśka strąca Kabaczka z kolan i telefonuje do tatowej redakcji. Ale pani Ela, sekretarka, mówi, że tato przecież poszedł na szóstą rano na dyżur do drukarni i dotąd go jeszcze w redakcji nie było. Co robić?
Budzik terkocze z oburzeniem, że oto już wpół do jedenastej, a Kaśka nie spakowała jeszcze tornistra i nie włożyła butów na nogi.
Wkłada więc buty i tornister, zatrzaskuje drzwi i smętnie wlecze się do szkoły.
Pani Stawska dziwi się, dlaczego Kaśka, zawsze rozbrykana i wesoła, siedzi dziś cichutko z głową wciśniętą w ramiona i nawija na palec koniec prawego warkoczyka.
W drodze ze szkoły Kaśka stawia ponure, wielkie kroki, a jej worek z kapciami kołuje w powietrzu jak żałosny, czarny nietoperz.
Rokiś zginął, przepadł bez śladu! A oni oboje z tatą już prawie-prawie wymyślili sposób na przekonanie mamy po jej powrocie, że Rokiś jest w domu bardzo pożyteczny i że winien u nich w ogóle zostać! Że bardzo pomaga w kuchni i parzy taką świetną herbatę! Co prawda, gdyby tata znał prawdziwe przyczyny „strasznej chrypy”, na pewno nie dałby się za nic ubłagać i wygnałby Rokisia na cztery wiatry, ale przecież chrypa trwała tylko dwa dni!
– Ach, tato, pociesz mnie! – woła Kaśka już od progu, widząc ojca siedzącego w zamyśleniu nad biurkiem.
– Ty sama mnie pociesz! – wybucha nagle tato. – Piętnaście lat pracy! I taki wstyd! Chyba zakopię się w ziemię jak kret i wyjdę za trzy miesiące, kiedy już z wszyscy o mnie zapomną! Patrz!
I tata ze złością zaczyna wymachiwać Kaśce przed nosem rozłożonym numerem gazety.
– Ale Rokiś… – wtrąca się Kaśka ze swoim nieszczęściem.
– Pal sześć Rokisia! – krzyczy tato. – Zobacz lepiej, jakie głupstwa zalęgły mi się w moim własnym artykule! W tej drukarni to już dziada z babą tylko brakuje, jeśli mogą dziać się takie rzeczy! Słuchaj tylko, przeczytam ci!
Tata z furią podnosi do oczu gazetę i zaczyna czytać wzburzonym głosem:
„…Śpieszymy zawiadomić naszych czytelników: Słonko śmieje się z pomocą władz powiatowych i wojewódzkich! Udało się załatwić kompromitującą sprawę opieki dentystycznej dla dzieci ze szkoły podstawowej w Suchodole. Opisywaliśmy ją w drukowanym kilka dni sto lat temu artykule pt.»Paląca sprawa«. W imieniu dzieci, które nareszcie doczekały się lekarza, dziękujemy, prezesie, wszystkim, którzy przyczynili się do rozwikłania tego problemu”.
– Słonko śmieje się z pomocą władz powiatowych? Co za kretyństwo! I pomyśleć, że sam podpisywałem ten numer do druku! Musiałem mieć chyba sto stopni gorączki.
– Zamieści się sprostowanie… – pociesza tatę Kaśka.
– Pewnie, że sprostowanie, ale wstyd będzie i tak! A zawsze miałem takie dobre oko do błędów drukarskich – rozżala się tata.
– Tyle kłopotów! I jeszcze Rokiś zginął! O Boże, co tu zrobić? – jęczy Kaśka.
– Wiesz co? – podrywa się nagle tata. – Sprzątnąć chałupę! Jest to podobno świetny sposób na nieszczęście… Tak mówiła pewna znajoma piosenkarka. Ty weź się za kurze i za te rozgrzebane bambetle, a ja oporządzę podłogę. Potem ja zmywanie, a ty – wycieranie, dobrze? Bo przecież dziś jest wtorek i niewykluczone, że mama…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rokiś»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.