Joanna Papuzińska - Rokiś

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rokiś to zabawna opowieść o znanym z ludowych podań diable Rokicie, który straciwszy swoją dziuplę w starej wierzbie, zamieszkał w mieście, w domu współczesnej dziewczynki. Sympatyczny diabełek popełnia wiele błędów, powoduje różne nieporozumienia, które zawsze mają efekt komiczny.

Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rokiś schował się za plecami taty i pokazał Kaśce na migi, że jej buzia ma być zamknięta na kłódkę.

Ale tata o nic nie wypytywał, tylko posłał Kaśkę po ciastka, a sam poszedł do Feli, żeby zaprosić ją na kolację.

Fela zaś usmażyła na poczekaniu znakomite szaszłyki z parówek, boczku i suszonych śliwek. Każdy zjadł trzy razy więcej, niż mógł.

A następnego dnia rano Kaśka pakowała książki do teczki i zanudzała Rokitę pytaniami:

– Jak to zrobiłeś? Rokisiu, opowiedz!

– Ach, głupstwo – powiedział Rokiś. – Wykorzystałem po prostu pewien pomysł tego człowieka, który napisał smutny wiersz o diable. Pamiętasz, jak czytaliśmy o tym w czytance? Kiedy Adam Mickiewicz chodził do szkoły i jakiś jego koleś nie nauczył się wiersza i kopał go pod ławką, żeby mu podpowiadał?

– Pamiętam! „Niedaleko Damaszku siedział diabeł na daszku”. I tamten powtarzał głupstwa bez namysłu! A ty podpowiadałeś redaktorowi?

– No właśnie. Siedziałem na lufciku i gadałem głupstwa, a on wszystko zapisywał i myślał jeszcze, że to natchnienie! Ale słyszałaś, co powiedział tata? Że podobno był to najciekawszy odcinek powieści radiowej, jaki kiedykolwiek zdarzyło się komuś usłyszeć! Bo ja to naprawdę jestem genialny, aha!

Rozdział szósty

Czartowskie sprawki

– Rokisiu – powiedziała Kaśka z wyższością w głosie. – Doszłam do wniosku, że ty wcale nie masz mocy czartowskiej! Przecież te wszystkie niby-czary mógłby robić zwyczajny człowiek przy odrobinie sprytu! Phi! Myślałam, że przy tobie uda mi się zobaczyć jakieś rzeczy naprawdę niesamowite!

Rokiś, wycierając właśnie trzepaczkę do bicia piany, która była używana przy robieniu omletów (gdyż to danie stało się wspólną specjalnością ich obojga), zamachał z wielkim oburzeniem ścierką.

– Ach, tak? – powiedział urażonym głosem.

Okręcił się na pięcie na środku kuchni, chwycił jedno z jajek, spoczywających na stole w tekturowej podstawce, i z rozmachem grzmotnął nim o podłogę.

– Zgłupiałeś, Rokito?! Co wyczyniasz? – krzyknęła zgorszona Kaśka i zaczerpnęła tchu, aby wygłosić diablikowi dłuższe kazanie, ale słowa pozostały w otwartej buzi, gdy spojrzała na podłogę.

Oto skorupka jajka rozpadła się na dwie części i ze środka zaczął gramolić się mały, ciemny kurczaczek.

– Cip, cip, śliczniusi… – powiedziała Kaśka zachwyconym szeptem, ale śliczniusi kurczaczek zaczął tracić natychmiast swój delikatny puszek, zyskując w zamian czarne, połyskliwe pióra. Rósł przy tym gwałtownie, tak że po chwili sięgał już Kaśce do kolan. Czarne pióra porastały go coraz gęściej i gęściej, pojawił się też wspaniały pióropusz ogona, który mienił się to czarnym, to tęczowym blaskiem. Na głowie koguta zaczerwienił się wielki szkarłatny grzebień, a czarne ślepia spoglądały na Kaśkę przejmująco i groźnie. Spoglądały z góry, bo niezwykły ptak przerósł już Kaśkę co najmniej o dwie głowy i wypełniał już prawie całą kuchnię.

Kogut potrząsnął grzebieniem i Kaśka cofnęła się pod ścianę wołając cicho: „Oj”, bo ostry, potężny dziób mignął jej tuż przed oczyma.

Nagle zgasło światło. W ciemnym wnętrzu kuchni świeciły tylko połyskujące pióra wielkiego ptaka. Zamknięte na wszystkie zamki okno otworzyło się z cichym szmerem, a do wnętrza wpadł silny i chłodny podmuch wieczornego wiatru.

Za oknem zamigotały tajemniczo kolorowe rysunki neonów, zawsze takie swojskie i wesołe, a w tej chwili dziwne jakieś i obce.

Kaśka spojrzała z lękiem na koguta i ujrzała na jego grzbiecie znajomą sylwetkę Rokisia, trzymającego jeszcze w łapie ubijaczkę do piany.

– Zapraszam cię na wycieczkę… – zaszeptał Rokiś głosem, jak się Kaśce wydawało, przenikliwym i niesamowitym. Rzucił na stół ubijaczkę, która z brzękiem potoczyła się pod ścianę.

Kaśkę chwycił nagle wielki strach i z niepokojem spojrzała na drzwi, za którymi powinien był siedzieć i pracować tata, tak jak zwykle wieczorem. Ale nie dochodził stamtąd żaden dźwięk, tak jakby tata nie zauważył wcale zepsutego światła i dziwnych hałasów w kuchni. Jakby zdrzemnął się bardzo mocno albo wyszedł sobie po prostu z domu, nie uprzedzając o tym Kaśki.

„Zachciało mi się czarów!” – pomyślała dziewczynka. Ale choć pobladła ze strachu, podała rękę Rokisiowi i pozwoliła wciągnąć się na grzbiet koguta.

Ptaszysko podskoczyło w górę, zachybotało się przez chwilę na parapecie otwartego okna i rozwinąwszy wielkie skrzydła uniosło się nad miastem,

Czarne skrzydła biły mocno o powietrze i Kaśka widziała, że unoszą się coraz wyżej, a niezliczone światła Warszawy zlewają się w jeden jasny punkt.

Nad nimi świeciła olbrzymia, żółta, wypolerowana patelnia księżyca. Tymczasem ziemia, od której się oddalali, wyglądała teraz jak potężny globus, na którym widnieją kontury mórz i lądów. Kaśka przypomniała sobie artykuł ze „Świata Młodych”, w którym wydrukowana była opowieść jednego z kosmonautów o tym, jak wyglądała ziemia, widziana z pokładu statku kosmicznego.

– Lecimy na księżyc! – domyśliła się nagle.

Rzeczywiście, księżyc przed nimi olbrzymiał, pęczniał i wkrótce zasłaniał już całe pole widzenia. Kaśka rozpoznała miejsce, gdzie lądowali pierwsi selenonauci.

Ale kogut wyminął je, skręcił w lewo i podążył ku kotlinie otoczonej skałami. Widać tam było jakieś pstrokate kształty, a po chwili Kaśka ujrzała staruszka, ubranego w polski strój szlachecki, który na ich widok zerwał się ze swego miejsca i podbiegł parę kroków wzbijając tumany pyłu, ale zaraz zatrzymał się i zaczął siarczyście kichać.

– No, nareszcie, apsik, nareszcie! – powiedział zachrypniętym głosem, a długie, siwe wąsy ruszały mu się w lewo i w prawo. – Ale czemu, apsik, tak was mało? Nie dość że przez pięćdziesiąt lat nie było ekipy porządkowej, to jeszcze przyjeżdżacie we dwójkę tylko i bez sprzętu? Chcecie chyba, abym zakichał się na śmierć w tym pyle księżycowym!

– Wszystkie wiedźmy są już na emeryturze… – tłumaczył się Rokiś.

– I co, takie młode teraz zatrudniacie? – oburzył się staruszek, pokazując na Kaśkę. – Straciliście już chyba, apsik, resztki wstydu!

– E, nie, to znajoma… – bąknął Rokiś.

– Oj, dziecinko – pogroził Twardowski Kaśce palcem. – Za moich czasów grzeczne panienki za nic nie kolegowały się z takimi łobuzami. A umiesz ty dobrze machać miotłą?

– Chyba tak… – zgodziła się Kaśka, bo zaczynała się w końcu domyślać, o co chodzi. Widocznie do czartowskich obowiązków należało sprzątanie co jakiś czas księżycowych kątów pana Twardowskiego. I widocznie w ostatnich czasach te dyżury musiały mocno podupadać, dlatego też emerytowany czarownik zgłaszał pretensje pod adresem Rokisia.

„Rzeczywiście trzeba tu będzie solidnie pomachać miotłą…” – pomyślała. Lecz nim zdążyła to powiedzieć, do rozmowy wtrącił się Rokiś:

– Miotła już niepotrzebna! Będziesz samowystarczalny, dziadku! Mamy tu coś lepszego!

Grzęznąc w pyle po kolana zbliżył się do koguta, sięgnął mu pod prawe skrzydło i wyciągnął odkurzacz, w którym Kaśka z oburzeniem rozpoznała własność swojego domu.

Złapała więc Rokisia za kubrak i groźnie zaszeptała:

– Nie waż się tego oddawać! Mama się zmartwi, jak wróci i nie zastanie odkurzacza! Czym będziemy sprzątać w domu!

– A psik, nie martw się, dziecinko – wtrącił pan Twardowski, który, jak się okazało miał doskonały słuch. – Tam gdzie jest choć jeden przedmiot – może być ich bardzo wiele! Jestem mistrzem w powielaniu!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rokiś»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Papuzińska - Jak ognia szukałem
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O czym dudni woda w studni
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O niedźwiedziu królewiczu
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O zapadłej karczmie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Serce lasowiackie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Skarb matki
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Cudowne lekarstwo
Joanna Papuzińska
Joanna Hickson - Red Rose, White Rose
Joanna Hickson
Отзывы о книге «Rokiś»

Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x