W nagłym przebłysku jęknął:
– Anette! Mogłem już nie żyć! Nigdy nie doświadczyć… twej nieskrępowanej czułości!
Uścisnęła go mocniej na znak, że zrozumiała.
A później przed oczami pojawiła mu się olśniewająca orgia barw i nie mógł już myśleć.
Dominik dreptał po drodze nie opodal Grastensholm wraz z trojgiem swych towarzyszy zabaw.
Niklas stwierdził:
– W przyszłym roku wszyscy spotkamy się w Gabrielshus w Danii. Tak powiedział wujek Alexander.
– To wspaniale – uśmiechnął się Dominik. – Już do tego tęsknię.
– Ja też – zgodziła się Villemo. – O, nadchodzą te okropne dzieciaki ze Svartskogen! Zawsze wygadują tyle okropieństw. Mówią, że nas kiedyś dopadną i zniszczą całe Grastensholm i Lipową Aleję.
– E, tylko tak gadają – stwierdziła Irmelin.
Dwójka dzieci o pełnych nienawiści oczach przystanęła przed nimi. Byli starsi od całej czwórki i wykorzystali swoją przewagę wieku.
– Smarkacze! – zawołała dziewczynka. – Zgubiliście mamę? I nie płaczecie?
Villemo, która niczego się nie bała, zwłaszcza gdy miała za plecami dwóch starszych, silnych krewniaków, przysunęła swoją kocią buzię do twarzy dziewczynki.
– Dlaczego nie pójdziesz do domu i nie ułożysz się w korycie dla świń? Tam jest twoje miejsce! – zawołała, ujmując się pod boki.
– Villemo, przestań! – Dominik był oburzony. – Tak nie wolno ci do niej mówić. Co ona może poradzić na to, że jest biedna?
– A czyja to wina? – błyskawicznie odgryzła się dziewczynka. – Wasza! Tych cholernie zadzierających nosa ludzi z Grastensholm!
Chłopiec groźnie przysunął się bliżej.
– I macie ze sobą Szweda? Kontaktujecie się z wrogiem? Powiem ojcu!
Wojna już się skończyła – ostro zaprotestował Niklas.
– Zamknij się, żółtooki diable! Każdy widzi, że twoja matka miała konszachty z szatanem!
Irmelin o łagodnych oczach zbliżyła się do niego spokojnie.
– Tak lubisz komuś sprawiać przykrość? – zapytała ze smutkiem.
Rozzłoszczone dzieci ze Svartskogen oniemiały. Irmelin mówiła dalej:
– A może pójdziecie z nami do Grastensholm? Pobawimy się razem? Dostaniecie sok i ciastka…
Zaskoczony chłopiec nie wiedział, jak potraktować tę zagrywkę. Ale siostra okazała się bystrzejsza.
– Myślicie, że chcemy się bawić ze smarkaczami? Idźcie do diabła, wszyscy! – Pociągnęła brata i pobiegli w swoją stronę. Poczekajcie tylko – krzyknęła przez ramię. – Poczekajcie! Ojciec już dobrze wie, co trzeba z wami zrobić!
– Uf! – Dominik poczuł, jak ciarki przebiegły mu po plecach.
– Nie ma się czym przejmować uspokoił go Niklas. – Oni tylko tak gadają.
Villemo patrzyła za nimi roziskrzonymi gniewem oczami.
– Pewnego dnia – mruczała pod nosem – pewnego dnia my, kocioocy, będziemy dorośli. I wtedy dopiero zobaczycie, szczeniaki ze Svartskogen! Wtedy wam pokażemy!
***