Sarwat Chadda - Pocałunek Anioła Ciemności

Здесь есть возможность читать онлайн «Sarwat Chadda - Pocałunek Anioła Ciemności» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pocałunek Anioła Ciemności: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pocałunek Anioła Ciemności»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Codzienność nastoletniej Billie jest daleka od normalności. Celem życia dziewczyny jest przygotowanie się do roli templariusza w elitarnym zakonie, który przetrwał do czasów obecnych, a jego członkowie walczą z przeklętymi: wampirami, wilkołakami, upiorami oraz upadłymi aniołami. Dziewczyna jest samotna, pragnie ciepła i zrozumienia. Nie wie, czy bycie mniszką i jednocześnie pogromczynią potworów jest tym, czego chce. Życie Billie zmieni się, gdy pozna Mike’a – przystojnego chłopaka o fascynującej osobowości, skrywającego mroczny sekret i, jak się okaże, bardzo niebezpiecznego…
„Pocałunek Anioła Ciemności” to mieszanka romansu, wartkiej akcji, grozy i nawiązań do tajemnic templariuszy, a także biblijnych opowieści.

Pocałunek Anioła Ciemności — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pocałunek Anioła Ciemności», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy ojciec sądzi, że to coś nadnaturalnego?

– Tego musimy się dowiedzieć.

Główny budynek szpitala China Wharf był wysoką pięciopiętrową wiktoriańską budowlą, cuchnącą starością. Czuło się w niej wszechogarniającą wilgoć: zielony nalot oblepiał rury kanalizacyjne, a drewniane ramy okien były zbutwiałe i popękane. Do budynku nigdy nie docierało słońce, bo stał w cieniu olbrzymich wieżowców pobliskiej Canary Wharf. Przed wejściem kilku pacjentów z ziemistymi twarzami siedziało na wózkach, z odrętwieniem wpatrując się w te przeszklone bastiony dobrobytu. Obok nich stały trzy pielęgniarki, paląc papierosy, jedna obok drugiej, pod płócienną markizą.

– No to do roboty – powiedziała Billi, wchodząc przez główne wejście do szpitala.

Przecisnęli się obok rejestracji dla pacjentów ambulatoryjnych. Wszystkie miejsca były zajęte, ludzie siedzieli nawet na podłodze. W poczekalni dostrzegli wiele dzieci, niektóre w wózkach, inne w ramionach rodziców. Wyjątkowo zmęczony recepcjonista przeszukiwał tłum, aby wyłapać najcięższe przypadki. Przypominało to telewizyjne wiadomości z krajów Trzeciego Świata. Billi przepychała się przez tłum w kierunku windy. Kay stał nieruchomo. W samym środku poczekalni, z przymrużonymi oczami.

– Co się dzieje? – zapytała.

– Słyszysz coś? – Miał zatroskaną minę.

Billi się skupiła.

– Płaczące dzieci. Czemu pytasz?

Wzruszył ramionami.

– Nie potrafię wyjaśnić. Może to nic takiego.

– No to w porządku. Chodźmy.

Kay odnalazł plany szpitala w internecie – oddział dziecięcy mieścił się na ostatnim piętrze. Wśliznęli się do windy wraz z grupą zwiedzających. Kay wyjął pudełko czekoladek przewiązane kokardką. Jeśli ktoś ich zatrzyma, będą udawać, że przyszli w odwiedziny.

W końcu dotarli na właściwe piętro. Przez drewniane wahadłowe drzwi weszli na korytarz, wzdłuż którego ciągnął się rząd ponurych sal. Ktoś, dawno temu, starał się rozweselić to smutne wnętrze, malując na ścianach postacie bohaterów kreskówek, kolorowe tęcze i portrety roześmianych pacjentów. Ale wraz z upływem czasu i postępującym zaniedbaniem na ścianach pokazały się plamy wilgoci, a z uśmiechniętych buź zaczęła łuszczyć się farba, która wyglądała jak chora, zażółcona skóra. Po każdej stronie korytarza znajdowały się cztery sale, dalej oddział intensywnej terapii z inkubatorami, a za nim oddział położniczy,

– Ty sprawdź tutaj. – Kay wskazał na zachodnią część oddziału. – Ja pójdę tam. Krzyknij, jeśli zobaczysz coś dziwnego.

Billi spodziewała się, że oddział będzie ożywiony, wypełniony hałasem, że usłyszy śmiech, będzie panowało podniecenie. Ale nic takiego się nie działo. Siostra oddziałowa ukryta była za masywnym biurkiem. Z pokoju dla personelu ze starego telewizora dobiegały dźwięki popularnego serialu. Dwie pielęgniarki, jak otumanione, leżały w fotelach, wpatrując się tępo w migający obraz. Billi ruszyła wzdłuż korytarza, walcząc z uczuciem lodowatego niepokoju.

Dzieci leżały apatycznie w łóżkach i patrzyły na nią z nieufnością.

Czego szukała? Stały tu łóżka, w nich chore dzieci. Czego się tu spodziewać? Znajdowała się w szpitalu. Kolejne paranoiczne urojenie ojca. Nie widziała Kaya – gdzie on łazi? Chciała po prostu wrócić do domu.

– Przepraszam cię kochanie, czy przyszłaś w odwiedziny?

– Pielęgniarka wyrosła jak spod ziemi. – Te dzieci potrzebują odpoczynku i jeśli nie przyszłaś do kogoś z wizytą, powinnaś wyjść. – Mówiła głosem zmęczonym, ale stanowczym, nie szorstko, ale pewnie.

Billi pokazała na najbliższe drzwi i zaczęła iść w ich kierunku.

– Przyszłam się zobaczyć – podeszła bliżej i zobaczyła nazwisko „Rebeka Williamson" – z moją koleżanką Becky. Tylko na chwilę. – I weszła do pokoju.

Lampy były wyłączone, a zasłony zaciągnięte, światło padało jedynie z otaczających dziewczynkę monitorów. Widać było, że chora śpi. Była mała, mogła mieć siedem albo osiem lat. Do ręki podłączono jej kroplówkę, a do palca przytwierdzono czujnik pulsu, rurki wspomagające oddychanie wychodziły z jej nosa. Miała rzadkie włosy, przez które przeświecała skóra czaszki – delikatna, poprzecinana niebieskimi żyłkami. Billi chciała tu sekundę zaczekać, a potem wyśliznąć się i odnaleźć Kaya.

Dziewczynka otworzyła oczy. Kiedy brała oddech, brzmiało to tak, jakby próbowała wessać powietrze wbrew woli swego ciała.

– Cześć – powiedziała. Miała delikatny, słabiutki głos.

Billi zamierzała wyjść, ale spojrzała w oczy dziecka i zobaczyła w nich palące się życie. Dziewczynka chciała coś zrobić, zamiast czekać w ciemnościach. Wewnątrz niej kryla się wola walki.

– Cześć… Rebeko.

Rebeka wydmuchała powietrze i z wielkim trudem wzięła kolejny oddech. Jej wychudłe ciało drżało pod kołdrą.

– Czy są tutaj moi rodzice?

– Nie, ale pewnie za chwilę przyjdą.

Dziewczynka się rozpłakała. Jej głowa delikatnie drgała, a łzy zbierały się i spływały po policzkach. Nie słychać było szlochu, tylko krótki, słaby urywany dźwięk. Billi rozejrzała się po pokoju i dostrzegła pudełko chusteczek. Podała kilka Rebece. Obserwowała, jak dziewczynka z wysiłkiem podnosi je do oczu i jak męczy ją wycieranie łez. Wilgotne chusteczki spadały na podłogę.

– Przepraszam cię – odezwała się Rebeka – ale bardzo się boję.

Billi nie wiedziała, co powiedzieć. Pocieszanie chorych to zadanie szpitalników, a nie templariuszy. Patrzyła, jak wychudła klatka piersiowa dziewczynki podnosi się i opada. Pod piżamą widać było żebra.

Rebeka odwróciła się do Billi. Skupiła wzrok na srebrnym krzyżyku, który wisiał na jej szyi.

– Czy wierzysz w Boga? – zapytała.

Czy wierzy? Billi z przyzwyczajenia dotknęła krzyżyka. Połowę swego życia modliła się do Allacha, drugą do Jezusa. Kiedyś zapytała Arthura, jak powinna się modlić. Jego odpowiedź, jak na mistrza templariuszy, brzmiała heretycko. Nie wiedział i był przekonany, że Bóg, niezależnie od tego, kim jest, w ogóle o to nie dba.

– Chyba tak – odpowiedziała.

– Dlaczego?

Billi patrzyła na umierające dziecko, na to, jak jego kruche palce kurczowo trzymały się prześcieradła.

– Myślę, że musi istnieć jakaś przyczyna tego, że świat jest, jaki jest. Powody, dla których – Billi wsłuchiwała się w okropny zasysający dźwięk aparatury – dzieją się złe rzeczy.

Rebeka przymknęła oczy.

– Moja mama nigdy się nie modliła. – Jej oddech był nie możliwie płytki i cichutki. – A teraz robi to bez przerwy.

– Billi! – W drzwiach stanął Kay. – Wszędzie cię szukam.

Spojrzał na Rebekę i jego oczy zrobiły się ogromne. Podszedł, chwycił Billi za ramię.

– Wychodzimy. Natychmiast!

– Co się stało?

– Musimy zdać relację Arthurowi – powiedział Kay, wycofując się i ciągnąc Billi za sobą. Był przerażony. Jego oczy wpatrywały się w ciemne kąty pokoju.

Billi się wyrwała.

– Przestań wariować! O co chodzi?

Kay wyglądał tak, jakby chciał uciec, ale odwrócił Billi twarzą do dziewczynki. Sam stanął za nią i zakrył jej oczy swoją dłonią. Billi poczuła, jak zimne ma ręce.

– Co robisz?

– Patrz. – Powoli przesuwał palce, pozwalając, aby filtrowały widok. Billi zamrugała i pajęczyna otaczającej ją rzeczywistości zaczęła się rwać.

Samotne dziecko więdnie w szpitalnym łóżku owinięte białymi prześcieradłami i patrzy na nią oczodołami pełnymi robaków. Coś wije się pod cienką skórą dziewczynki. Groteskowo wychudłe muchy żerują na jej cieknącym, sączącym się ciele, z płuc chorej wydobywa się obrzydliwy gnijący zapach. Dziewczynka oddycha z otwartą buzią, w której widać pożółkłe, zepsute zęby, poczerniałe dziąsła, a jej pokryty wydzieliną język zwisa między białymi wargami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pocałunek Anioła Ciemności»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pocałunek Anioła Ciemności» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pocałunek Anioła Ciemności»

Обсуждение, отзывы о книге «Pocałunek Anioła Ciemności» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x