Lepiej się poczułam, wiedząc, że Rhys też temu nie dowierzał.
– Właśnie. Powiedziała mi, że celibat zostaje dla mnie zdjęty, ale nie mam na to świadków. Myślę, że była szczera, ale dopóki nie ogłosi tego publicznie, będę udawać, że seks ze strażnikami wciąż jest zabroniony.
Skinął głową.
– Czym jest kilka godzin czekania w porównaniu z tysiącem lat?
Podniosłam brwi.
– Nie mogę was wszystkich zaliczyć dzisiaj, więc może będzie tego czekania trochę więcej niż kilka godzin.
– Dopóki będę pierwszy w kolejce, nie ma to znaczenia. – Starał się, by zabrzmiało to jak żart, ale się nie roześmiałam.
– Obawiam się, że tak właśnie będą myśleli wszyscy. Was jest dwudziestu siedmiu, a ja – tylko jedna.
– Czy musisz spać ze wszystkimi?
– Tego nie powiedziała. Chce jednak, żebym spała z jej szpiegiem, bez względu na to, kim się on okaże.
– Nienawidzisz niektórych strażników, a oni ciebie. Nie może oczekiwać, że ich weźmiesz do łóżka. Na Pana i Panią, gdybyś z jednym z nich zaszła w ciążę… – Nie skończył tej myśli.
– Musiałabym wyjść za kogoś, kogo nienawidzę, a on stałby się królem.
Rhys zamrugał, biała opaska na oko odbijała światło, kiedy poruszał głową.
– Nie o tym myślałem. Mówiąc szczerze, miałem na myśli seks, ale masz rację – jeden z nas będzie królem.
Spojrzałam w górę na szarą płachtę pajęczyn. Były puste, ale…
– Czy powinniśmy tutaj rozmawiać?
Spojrzał na pajęczyny.
– Masz rację. – Podał mi ramię. – Pani, czy pozwolisz, bym zaprowadził cię na bankiet?
Wsunęłam rękę pod jego ramię.
– Z przyjemnością.
Poklepał mnie po ręce.
– Mam nadzieję, Merry, mam nadzieję.
Zaśmiałam się, a dźwięk odbił się od ścian korytarza, sprawiając, że pajęczyny zakołysały się. To było tak, jakby sufit przechodził wysoko, nad naszymi głowami w jakąś ogromną ciemność, którą tylko pajęczyny chowały przed naszym wzrokiem. Mój śmiech wybrzmiał, na długo zanim wyszliśmy spod pajęczyn.
– Dziękuję, że zrozumiałeś, dlaczego się boję, zamiast skupiać się na fakcie, że może niedługo skończy się kilkusetletni okres celibatu.
Przycisnął moją lewą dłoń do ust.
– Żyję tylko po to, by służyć pod tobą… albo nad tobą… albo jak tylko zechcesz.
Uderzyłam go w ramię.
– Przestań.
Wyszczerzył zęby.
– Rhys to nie jest imię żadnego znanego boga śmierci. W college’u przewertowałam dziesiątki książek i nigdzie cię nie znalazłam.
Nagle z napięciem zaczął się wpatrywać w zwężający się korytarz.
– Teraz mam na imię Rhys. Nieważne, kim byłem wcześniej.
– Oczywiście, że ważne – powiedziałam.
– Dlaczego? – spytał i nagle spoważniał.
Patrząc, jak błyszczy na biało w szarym świetle, nagle poczułam się zmęczona. Ale wpatrywał się we mnie z takim napięciem, że musiałam odpowiedzieć.
– Chcę tylko wiedzieć, z kim mam do czynienia.
– Znasz mnie przez całe swoje życie, Merry.
– Tym bardziej mi powiedz.
– Nie chcę mówić o dawnych czasach.
– A jeśli wzięłabym cię do łóżka? Czy wtedy wyjawiłbyś mi swoje sekrety?
Przypatrywał się mojej twarzy.
– Przekomarzasz się ze mną.
Dotknęłam tej części jego twarzy, która pokryta była bliznami, wędrując palcami od zgrubiałej skóry do miękkich ust.
– Wcale nie. Jesteś piękny. Jesteś moim przyjacielem od lat. Chroniłeś mnie, kiedy byłam młodsza. Kiepsko bym ci się odpłaciła, gdybym pozostawiła cię w celibacie, mogąc mu położyć kres. Poza tym od lat jedną z moich seksualnych fantazji jest przejechanie językiem po twoim umięśnionym brzuchu.
– Ciekawe, ja mam tę samą fantazję – powiedział. Wygiął brwi, kiepsko naśladując Groucho Marxa. – Może wpadniesz do mnie obejrzeć moje akwaforty?
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. – Czy ty nie oglądasz żadnych kolorowych filmów?
– Niezbyt często. – Wyciągnął dłoń, a ja ją chwyciłam. Szliśmy korytarzem, trzymając się za ręce jak przyjaciele. Ze wszystkich strażników, których lubiłam, reakcji Rhysa na wiadomość o zniesieniu celibatu najbardziej się obawiałam. Ale zachowywał się jak dżentelmen. Po raz kolejny miałam dowód na to, że tak naprawdę nie rozumiałam mężczyzn.
Drzwi na końcu korytarza były dziś małe – wysokości człowieka. Czasami stawały się tak duże, że mógł przez nie przejść słoń. Były bladoszare ze złotymi framugami – bardzo w stylu Ludwika któregoś tam. Nie zapytałam Rhysa, czy królowa zmieniła wystrój. Kopiec, podobnie jak Czarny Powóz, sam się zmieniał.
Rhys otworzył eleganckie podwójne drzwi, ale nie weszliśmy do sali za nimi, ponieważ zatrzymał nas Mróz. Przebrał się w strój od królowej. Jego widok zmroził mnie. Myślę, że Rhys przystanął tylko dlatego, że ja się zatrzymałam.
Koszula Mroza była zupełnie prześwitująca, do tego stopnia, że nie byłam pewna, czy materiał jest biały, czy bezbarwny i to jego skóra nadaje mu biały kolor. Koszula ciasno opinała pierś, ale rękawy miały ogromne bufki z przezroczystego materiału aż do łokci, gdzie zostały ściągnięte szeroką srebrną taśmą, poniżej której rękawy były proste. Koszula była zszyta srebrną nitką, która błyszczała przy każdym szwie. Spodnie uszyto ze srebrnego atłasu – były to biodrówki tak nisko osadzone, że kości bioder było widać przez materiał koszuli. Gdyby włożył bieliznę, byłoby ją widać. Spodnie nie spadały tylko dlatego, że były niewiarygodnie obcisłe. Białe sznureczki nad krokiem, jak sznurki na plecach gorsetu, zastąpiły suwak.
Jego włosy zostały podzielone na trzy części. Górną ułożono na białym kawałku kości tak, że srebrne włosy opadały na jego głowę jak fontanna. Druga część została spięta spinkami po obu stronach głowy. I wreszcie trzecia – tu włosy zwisały luźno, ale było ich tak mało, że były niczym srebrny cienki welon, który tylko podkreślał jego ciało, a nie je zasłaniał.
– Jesteś prawie za piękny, żeby być prawdziwy – powiedziałam.
– Traktuje nas jak lalki, które przebiera, gdy tylko ma taki kaprys. – To była największa krytyka królowej, jaką kiedykolwiek od niego usłyszałam.
– Podoba mi się to – powiedział Rhys. – Cały ty.
Spiorunował go wzrokiem.
– Nieprawda.
Nigdy nie widziałam wysokiego rangą strażnika, który byłby zły z powodu czegoś tak mało istotnego.
– To tylko ubranie. Powinieneś nosić je z gracją. Okazywanie swojego niezadowolenia może ci zaszkodzić i to bardzo.
– Posłuchałem królowej.
– Jeśli dowie się, jak bardzo nienawidzisz tych ubrań, zamówi więcej takich samych. Przecież wiesz.
Mróz zmarszczył brwi. I wtedy z sali za nim dobiegł krzyk. Rozpoznałam ten głos. To był Galen.
Zrobiłam krok do przodu. Mróz nie cofnął się.
– Z drogi – powiedziałam.
– Książę zarządził, żeby odbyło się to bez świadków. Nikt nie może wejść, dopóki to się nie skończy.
Popatrzyłam na niego. Nie chciałam z nim walczyć. To przekraczało moje możliwości.
– Merry zostanie dziś ogłoszona następcą tronu – powiedział Rhys.
Mróz przeniósł na niego wzrok.
– Nie wierzę.
Galen znowu krzyknął. Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, zacisnęłam pięści.
– Będę dziś ogłoszona następcą tronu.
Pokręcił głową.
– To nic nie zmienia.
Читать дальше