– Pierścień wybierał małżonków królowej – powiedział.
– Reagował prawie na każdego strażnika, którego nim dotknęłam.
– Oprócz mnie. – Jego głos był tak pełen żalu, że musiałam coś zrobić.
– Musi dotknąć gołej skóry – powiedziałam.
Zaczął wyciągać dłoń. Odsunęłam się od niego.
– Proszę, nie rób tego.
– Dlaczego? – spytał.
Światło przygasło do półmroku. Pajęczyny ozdabiały korytarz niczym wielkie błyszczące zasłony. Ukrywały się w nich blade białe pająki, większe niż moje dwie dłonie. – Dlatego, że nawet gdy miałam szesnaście lat, to ja powiedziałam nie. Powinieneś wiedzieć lepiej.
– Mały niewinny klaps i łaskotki i jestem skreślony z gry na zawsze. Kochanie, to okrutne.
– Nie, to praktyczne. Nie chcę skończyć na krzyżu św. Andrzeja. – Oczywiście tak by się nie stało. Mogliśmy to zrobić nawet zaraz przy ścianie i nie spotkałaby nas za to żadna kara. W każdym razie tak zapewniała mnie Andais. Ale nie ufałam mojej ciotce. Tylko mnie powiedziała, że celibat został zniesiony. Stwierdziła, że tylko Eamon wie, a on był jej małżonkiem, jej poplecznikiem. Co by było, gdybym rzuciła się na Rhysa, a królowa zmieniłaby zdanie? Dopóki nie ogłosi tego publicznie, lepiej nie ryzykować. Wtedy i tylko wtedy naprawdę w to uwierzę.
Wielki biały pająk przysunął się do krawędzi pajęczyny. Jego głowa miała średnicę co najmniej trzech cali. Miałam przejść dokładnie pod nim.
– Raz w życiu widziałaś śmiertelniczkę umierającą w męczarniach za uwiedzenie strażnika i zapamiętałaś to na zawsze. Masz dobrą pamięć – powiedział Rhys.
– Widziałam, co kat zrobił strażnikowi, który złamał zakaz. Myślę, że ty z kolei masz zbyt krótką pamięć. – Zatrzymałam go, ciągnąc go za ramię, tuż przed ogromnym pająkiem. Mogłam przywołać błędne ogniki, ale nie robiły one wrażenia na pająkach,
– Czy możesz przywołać coś silniejszego niż błędne ogniki? – spytałam. Patrzyłam na czekającego pająka, jego ciało było większe niż moja pięść. Pajęczyny nad moją głową nagle wydały się cięższe, ociężałe od okrągłych spasionych ciał jak przepełniona rybami sieć, która zaraz miała się rozerwać nad moją głową.
Rhys spojrzał na mnie ze zdziwioną miną, a potem popatrzył w górę, jakby dopiero co zauważył grube pajęczyny.
– Nigdy nie przepadałaś za pająkami.
– Co fakt to fakt – powiedziałam. – Nigdy ich nie lubiłam.
Rhys podszedł do pająka, który zdawał się na mnie czekać. Zostawił mnie na środku korytarza. Słyszałam tupot pajęczych nóżek i widziałam, jak nad moją głową jest tkana pajęczyna. Rhys nie zrobił nic widocznego dla mnie. Po prostu dotknął palcem odwłoka pająka. Pająk zaczął uciekać, potem nagle się zatrzymał i zaczął drżeć w spazmach. Przekręcił się i szarpnął, robiąc dziurę w pajęczynie, po czym zawisł bezwładnie.
Słyszałam dziesiątki pająków uciekających w bezpieczne miejsce w cichym tupiącym odwrocie. Pajęczyny falowały jak przewrócony do góry nogami ocean. Na Panią i Pana, musiały ich być setki.
Białe ciało pająka zaczęło się marszczyć i rozpadać, jakby jakiś wielka siła je miażdżyła. To tłuste białe ciałko stało się suchą łupiną. Nie byłabym pewna, czym była, gdybym nie widziała jej wcześniej.
Teraz pajęczyna już się nie poruszała. Korytarz był w całkowitym bezruchu, jeśli nie liczyć uśmiechniętego Rhysa. Ciemne światło zdawało się zbierać wokół jego białych loków i białego stroju, dopóki nie zabłysnął na tle szarych pajęczyn i jeszcze bardziej szarego kamienia. Uśmiechał się do mnie radośnie, jak to on.
– Wystarczy? – spytał.
Skinęłam głową.
– Widziałam, jak to robisz, tylko raz i to w czasie bitwy, kiedy twoje życie było zagrożone.
– Opłakujesz tego owada?
– To pajęczak, a nie owad. Nie, nie opłakuję go. Nigdy nie miałam takiej mocy, żeby bezpiecznie przejść przez to miejsce. – Myślałam, że może wezwie ogień lub jaśniejsze światło i je wystraszy. Nie chciałam, żeby…
Wyciągnął do mnie dłoń, wciąż się uśmiechając.
Patrzyłam na czarną łupinę, która zaczęła się delikatnie kołysać w pajęczynie, kiedy wywołaliśmy ruch powietrza w korytarzu.
Uśmiech Rhysa nie zmienił się, ale jego oczy stały się łagodniejsze.
– Jestem bogiem śmierci czy też raczej byłem nim kiedyś, Merry. Myślałaś, że zapalę zapałkę i krzyknę „uuu”?
– Nie, ale… – Patrzyłam na jego wyciągniętą dłoń. Patrzyłam dłużej, niż nakazywałaby to grzeczność. Ale w końcu, z wahaniem, wyciągnęłam swoją. Nasze palce dotknęły się, a on westchnął.
Spojrzał w dół na srebrną obrączkę na moim palcu. Spojrzał mi w oczy.
– Czy mogę? Tak bardzo cię proszę…
Spojrzałam w jego bladobłękitne oczy.
– Dlaczego jest to dla ciebie takie ważne? – Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie rozeszła się już plotka o tym, co ma dzisiaj ogłosić królowa.
– Wszyscy mamy nadzieję, że wezwała cię do siebie, żebyś wybrała dla siebie przyszłego małżonka. Przypuszczam, że jeżeli pierścień nie rozpozna kogoś, wypada on z gry.
– Jesteś bliżej prawdy, niż myślisz – powiedziałam.
– Więc czy mogę? – spytał.
Starał się nie okazywać podniecenia, ale mu się to nie udało. Chyba nie mogłam go za to winić. Będzie tak teraz cały czas, jak tylko wieść się rozejdzie. Nie, będzie o wiele gorzej.
Skinęłam głową.
Zaczął podnosić moją dłoń do swoich ust.
– Wiesz, że nigdy nie skrzywdziłbym cię celowo, Merry. – Pocałował mnie w rękę, a jego usta musnęły pierścień. Ożył – tylko tego słowa można użyć. Zamigotał, a migotanie to rozeszło się na nasze ciała. Serce podeszło mi do gardła.
Rhys wciąż pochylał się nad moją dłonią, ale usłyszałam, jak wyszeptał: – Och, tak. – Podniósł głowę, jego wzrok był oszołomiony.
To była jak dotąd najsilniejsza reakcja, co mnie nieco zmartwiło. Czy siła reakcji świadczyła o męskości mężczyzny, czy było to coś w rodzaju liczenia plemników? Nie miałam nic przeciwko Rhysowi, ale jeśli miałabym z kimś spać tej nocy, to tym Kimś byłby Galen. Pierścień mógł sobie pulsować do usranej śmierci. To ja decydowałam, z kim będę spała. Dopóki moja najdroższa ciotunia nie wyśle do mnie swojego szpiega, oczywiście. Odsunęłam od siebie tę myśl – nie mogłam sobie z nią teraz poradzić. Wśród strażników byli tacy, których wolałabym zabić, niż pocałować – nie mówiąc już o czymś więcej.
Rhys oplótł palcami moje palce i raz jeszcze przycisnął dłoń do pierścienia. Tym razem doznanie było jeszcze silniejsze, sprawiając, że nieświadomie westchnęłam. Czułam, jakby coś głęboko w moim ciele było pieszczone. Coś, czego żadna ręka nie mogła dotykać – ale moc… moc mogła przecież przekraczać granice ciała.
– Och, podoba mi się to – stwierdził Rhys.
Wyszarpnęłam swoją rękę.
– Nie rób tego więcej.
– Było ci dobrze i wiesz o tym.
Spojrzałam na jego rozochoconą twarz i powiedziałam:
– Królowa chce nie tylko tego, żebym znalazła kolejnego narzeczonego. Chce, żebym przespała się z kilkoma spośród tych strażników, których pierścień rozpoznaje. To coś w rodzaju wyścigu, kto pierwszy da jej spadkobiercę królewskiej krwi – ja czy Cel.
Wpatrywał się w moją twarz, jakby chciał coś z niej wyczytać.
– Wiem, że nie żartowałabyś, ale to wydaje się zbyt dobre, żeby mogło być prawdziwe.
Читать дальше