– Powiedziałaś kiedyś mojemu ojcu, że bycie królową to całe twoje istnienie. Że kochasz to bardziej, niż kochałaś kogokolwiek czy cokolwiek na świecie.
– Masz dobrą pamięć do podsłuchanych rozmów.
– Zawsze mówiłaś przy mnie nieskrępowanie, jakbym była jednym z twoich psów. Omal mnie nie utopiłaś, kiedy miałam sześć lat. Teraz mówisz, że abdykujesz na moją rzecz. Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie?
– Pamiętasz, co Essus odpowiedział mi tamtej nocy? – spytała.
Pokręciłam głową.
– Nie, moja królowo.
– Essus powiedział: „Nawet jeśli Merry nigdy nie zasiądzie na tronie, będzie bardziej królową niż Cel królem”.
– Uderzyłaś go wtedy – powiedziałam. – Nie wiedziałam dlaczego.
Andais skinęła głową.
– Właśnie dlatego.
– Więc nie jesteś zadowolona ze swojego syna.
– To moja sprawa – odparła.
– Jeśli pozwolę, żebyś uczyniła mnie pretendentką do tronu na równi z Celem, to będzie również moja sprawa. – Miałam w torebce spinkę do mankietów. Pomyślałam, czy ją pokazać, ale nie zrobiłam tego. Do Andais przez wieki nie docierało, jaki był Cel i do czego był zdolny. Na własną zgubę mówiło się królowej coś przeciwko Celowi. Poza tym spinka mogła należeć do któregoś ze strażników, chociaż nie bardzo wiedziałam, dlaczego którykolwiek z nich chciałby mojej śmierci.
– Czego chcesz, Meredith? Co mam ci dać, żebyś zrobiła to, o co cię proszę?
Proponowała mi tron. Barinthus byłby bardzo zadowolony. Czy ja byłam?
– Czy jesteś pewna, że dwór zaakceptuje mnie jako królową?
– Ogłoszę cię dzisiaj Księżniczką Ciała. Będą pod wrażeniem.
– Jeśli w to uwierzą – powiedziałam.
– Uwierzą, jeśli im każę.
Spojrzałam na nią, przyjrzałam się jej twarzy. Wierzyła w to, co mówiła. Andais przeceniała się. Ale taka całkowita arogancja była typowa dla sidhe.
– Wróć do domu, Meredith, nie należysz do świata ludzi.
– Jak często mi przypominałaś, ciociu, jestem po części człowiekiem.
– Trzy lata temu byłaś zadowolona, szczęśliwa. Nie zamierzałaś nas opuścić. – Usadowiła się na powrót na krześle, obserwując mnie, pozwalając, żebym nad nią stała. – Wiem, co zrobił Griffin.
Nasze oczy spotkały się na chwilę, ale nie mogłam wytrzymać jej spojrzenia. Nie było w nim litości. Był w nim chłód, jakby po prostu chciała zobaczyć moją reakcję, nic więcej.
– Naprawdę uważasz, że opuściłam dwór ze względu na Griffina? – Nie starałam się ukryć zdziwienia w głosie. Nie mogła naprawdę wierzyć, że opuściłam dwór z powodu złamanego serca.
– Wiele się mówiło o waszej ostatniej kłótni.
– Pamiętam to, najdroższa ciociu, ale nie dlatego opuściłam dwór. Zrobiłam to, bo nie przeżyłabym kolejnego pojedynku.
Zignorowała mnie. I wtedy uświadomiłam sobie, że nigdy nie uwierzy w najgorsze rzeczy o swoim synu, chyba że dostarczy się jej niezbite dowody. Nie mogłam dać jej takiego dowodu, a bez niego nie mogłam podzielić się z nią swoimi podejrzeniami, nie ryzykując życia.
Mówiła cały czas o Griffinie, jakby to był prawdziwy powód, dla którego odeszłam.
– Ale to Griffin rozpoczął kłótnię. Chciał wiedzieć, dlaczego nie ma dostępu do twojego łóżka i serca, jak wcześniej. Kiedyś ty ganiałaś za nim całymi nocami, a teraz to on ganiał za tobą. Jak ci się udało tak go odmienić?
– Odmówiłam mu dostępu do łoża. – Napotkałam jej wzrok, ale nie było w nim rozbawienia.
– I to wystarczyło, żeby ganiał za tobą jak kot z pęcherzem?
– Chyba wierzył, że mu przebaczę. Że przez chwilę będę się gniewać, ale potem przyjmę go z powrotem. Ostatniej nocy w końcu zrozumiał, że mówiłam poważnie.
– Co powiedziałaś? – spytała.
– Że po tej stronie grobu nigdy ze mną nie będzie.
Andais patrzyła na mnie nieustępliwie.
– Czy wciąż go kochasz?
Pokręciłam głową: – Nie.
– Ale żywisz w stosunku do niego jakieś uczucia. – To nie było pytanie.
Pokręciłam głową.
– Uczucia tak, ale niezbyt dobre.
– Jeśli wciąż chcesz Griffina, możesz go mieć przez kolejny rok. Jeśli po tym czasie nie zajdziesz w ciążę, poproszę, żebyś wybrała kogoś innego.
– Nie chcę już Griffina.
– Słyszę żal w twoim głosie, Meredith. Jesteś pewna, że go nie chcesz?
Westchnęłam i oparłam dłonie na blacie, patrząc na nie. Poczułam się zmęczona. Bardzo się starałam nie myśleć o Griffmie i o tym, że go dziś spotkam.
– Gdyby mógł czuć do mnie to, co ja czułam do niego, gdyby mógł być we mnie tak zakochany, jak ja byłam zakochana w nim, wtedy bym go chciała, ale on tego nie potrafi. Nie może być kimś innym, ja też nie potrafię. – Spojrzałam na nią ponad stolikiem.
– Możesz go włączyć do zmagań o swoje serce albo też go z nich wykluczyć. To twoja decyzja.
Skinęłam głową.
– Dziękuję, najdroższa ciociu.
Dlaczego brzmi to w twoich ustach jak najgorsza obraza?
– Nie miałam takiego zamiaru.
Machnęła ręką, żebym zamilkła.
– Nie musisz się starać, Meredith. Nie pozostało między nami wiele uczucia. Obie o tym wiemy. – Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. – Twój strój jest do zaakceptowania, choć nie to bym wybrała.
Uśmiechnęłam się, ale nie było w tym radości.
– Gdybym wiedziała, że zostanę dziś nazwana następczynią, włożyłabym coś od Tommy’ego Hilfigera.
Roześmiała się i wstała z szelestem sukni.
– Możesz kupić całą szafę jego ubrań, jeśli chcesz. Mogą ci też coś uszyć dworscy krawcy.
– Nie trzeba – powiedziałam. – Ale dziękuję za propozycję.
– Jesteś niezależną istotą, Meredith. Nigdy tego w tobie nie lubiłam.
– Wiem.
– Gdyby Doyle powiedział ci w zachodnich krainach, co dla ciebie zaplanowałam, przybyłabyś dobrowolnie czy próbowałabyś uciec?
Wpatrzyłam się w nią.
– Masz zamiar ogłosić mnie następczynią tronu. Pozwalasz, żebym umawiała się ze Strażnikami. To nie jest los gorszy od śmierci, ciociu Andais. Czy jest może coś, czego mi jeszcze nie powiedziałaś?
– Podnieś stołek, Meredith. Zostawmy po sobie porządek, dobrze?
Ześlizgnęła się po kamiennych stopniach i poszła w kierunku małych drzwiczek w ścianie naprzeciwko.
Podniosłam stołek, ale nie spodobało mi się to, że nie odpowiedziała na moje pytanie. Było coś jeszcze.
Zawołałam do niej, zanim dotarła do drzwi.
– Ciociu Andais?
Odwróciła się.
– Tak, bratanico? – Miała lekko rozbawiony wyraz twarzy.
– Gdyby zaklęcie pożądania, które umieściłaś w samochodzie, zadziałało, i Galen, i ja kochalibyśmy się, czy zabiłabyś nas oboje?
Zamrugała, uśmiech zniknął z jej twarzy. – Zaklęcie pożądania? O czym ty mówisz?
Powiedziałam jej.
Pokręciła głową. – To nie było moje zaklęcie.
Podniosłam dłoń tak, że pierścień zabłysnął.
– Ale zaklęcie używało twojego pierścienia.
– Daję ci słowo, Meredith, nie podłożyłam żadnego zaklęcia w samochodzie. Po prostu zostawiłam pierścień dla ciebie, to wszystko.
– Sama to zrobiłaś czy komuś zleciłaś? – spytałam.
Nie patrzyła mi w oczy.
– Sama to zrobiłam. – Wiedziałam, że skłamała.
– Czy ktoś jeszcze wie, że masz zamiar zdjąć celibat ze strażników?
Pokręciła głową, jeden długi czarny kędziorek ześlizgnął się na jej ramię.
– Eamon, ale on umie trzymać język za zębami.
Читать дальше