Marina Diaczenko - Następca

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Następca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Następca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Następca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trzeci tom serii fantasy "Tułacze" ("Siktalcy").
Minęło wiele lat od chwili, gdy klątwa Tułacza została zdjęta z Egerta Solla. Świat się zmienił, lecz magowie jak dawniej oczekują z lękiem nadejścia Trzeciej Siły. Złoty Amulet znowu pokrywa się rdzą. Nie wiadomo, kto będzie następnym Wieszczbiarzem.
Wszystkie nadzieje i obawy świata skupia w sobie jeden człowiek: syn Torii Soll, nazwany Luarem. Lecz Luar okazuje się nie być synem Egerta Solla, a efektem gwałtu na Torii, jakiego dokonał w lochach Zakonu okrutny Fagirra. On także pożądał Amuletu.
Gdy prawda o tym, co zaszło w sali tortur i czyim synem jest Luar wychodzi na jaw, Egert Soll wpada w rozpacz, a Toria wyrzeka się syna i osuwa w otchłań szaleństwa. Soll szuka śmierci gromiąc oddziały rozbójników, a Luar poszukuje Wieszczbiarza.
A Trzecia Siła coraz mocniej dobija się do Wrót Światów.

Następca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Następca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Chce mi się pić. Chodźmy do kuchni, gdzie opowiesz mi tymczasem… Gdybyś była Odźwiernym… otworzyłabyś?

Patrzyłam pod nogi. Co mnie obchodzi właściwie ten świat? Cmentarzysko dobrych chęci… Szeroka kałuża na rozdrożu, zwężone powieki Luara… Miedziak na dnie tacki. Zgnieciona trawa pod głową Sowy…

Przełknęłam ślinę.

– Nie wiem. Pan jednak nie otworzył?

Brzęknął kubkiem o ściankę wiadra z wodą. Odchylił głowę. Przyjemnie było patrzeć, jak pije. Flobaster rzekłby: „pije artystycznie”. Ze smakiem, godnością, a zarazem chciwie. Poczułam się spragniona od samego patrzenia. Beznamiętny starzec okazał się kochać życie.

– Chciałem ci powiedzieć – rzekł, ocierając usta – i tylko tobie. Jeśli on pójdzie do Wrót i nie zdoła ich otworzyć… czeka go śmierć. Okropna śmierć. Ja zaś nie jestem Lartem Legiarem, lecz magiem, co nie jest magiem… Nie zdołam go uratować. Zdecyduj także: niech otworzy Wrota i połączy się… z Tym, czy lepiej, by tego nie zrobił i umarł. Jak sądzisz, co jest lepsze?

Z opuszczonego kubka kapała woda. Każda kropla rozpryskiwała się na podłodze jak miniaturowe ciemne słońce.

– Nie wiem – wydyszałam przez zaschnięte usta. – Nie wiem.

Trzy świece na niskim okrągłym stoliku. Deski wyginające się pod stopami. Czuł się obciążony niezwykłą mocą, która czyniła go nieruchawym. A nie powinien zwlekać. Ktoś wkradł się do jego świadomości i ciągle poganiał: szybciej, szybciej. Ręce drżą niecierpliwie, jakby idąc pustynią, natrafił na źródło…

Trzy płomienie zlały się w jeden. To jest to: Amulet na mokrej dłoni. Skomplikowane wycięcie, wypełnione ogniem. Świetliste wrota…

Trzeba tylko zrobić pierwszy krok.

Ogień ogarnął go od stóp do głów. Przejrzyste płomienie oplatały go niczym bluszcz, kładły ciężkim brzemieniem na ramionach, opadały, jak warstwy niewidzialnego całunu. Potem ogniste wrota zostały za plecami i Amulet bezwładnie kołysał się na łańcuszku.

Luar stał nad przepaścią. Po obu stronach ciemniały zastygłe wodospady tkanin, nad głową nie było nieba ani sufitu. Pod nogami cztery miedziaki przybite rzędem do starych, wyschniętych desek, przyjmujących bezszelestnie każdy krok.

Szybciej, szybciej. Tak mi pilno.

Dręczący robak w sercu: szybciej! Szybciej ugaś pragnienie. Teraz…

Obejrzał się.

Drzwi. W końcu długiego korytarza wśród pląsających cieni. Tam…

Szybciej. Nie oglądaj się za każdym krokiem, tylko idź naprzód.

Szedł. Deska pod jego ciężarem wygięła się w łuk.

Nie oglądaj się.

Tak było. Żył sobie kiedyś szczęśliwy chłopiec. A na progu jego domu… Miły, sympatyczny szczeniak w środku zimy znalazł w zaspie zesztywniałego kociego trupka. Myślał, że to zabawka, więc się nią bawił… Zobaczyłem to i zapłakałem. Zamarznięta szyba. Ktoś przycisnął do niej dłoń… Szara równina i odcisk dłoni, znikający jak widmo… Co ma do tego dłoń?

Morze miłości. Wyrzuciło cię na kamienie, bo nie jesteś delfinem, lecz szczurem… Schnij. Niech pęka twoja skóra, spływając posoką. Twoje morze znikło.

Sterta śmieci i uschła róża wyglądająca z pudełka. Opadły sczerniały pąk, sterczące suche kolce, z grubą jak łaska łodygą… Co to?

Czerwone słoneczne koło. Matka wracająca do domu z głową rozświetloną jak w aureoli. Delikatne dłonie, cienkie palce, białe i zimne. Świeży, mroźny zapach. „Uważaj, zaziębisz się, cała przemarzłam… „

A tam szczeniak bawi się kocim trupkiem. Długo będzie się bawił… lecz ja tego nie zobaczę. Zamarznięta szyba…

Rozwarty koński pysk. Strach i dłoń na ramieniu. Nie ma cię… Nie ma cię już w moim życiu. Matka pozostanie matką, ale ty…

Zresztą, sam wszystko powiedziałeś. Oderwałeś mnie jak rzep od psiego ogona. Mocno się czepiałem… ale ty byłeś silniejszy.

Zdmuchnij świeczkę… Tak, pamiętam. Będę unosił się nad ziemią i będę Tym, Kto Przyszedł Stamtąd, ale ciebie będę pamiętał, a każda gasnąca świeca przypomni mi twój zapach. Będę je gasił specjalnie, tłumił płomienie ognisk i pożarów… lecz ty także wszystko już powiedziałaś, nieprawdaż? Nie jestem w stanie zmienić tego, czym mnie dotknęłaś. W ogóle niczego.

Drzwi.

Oho, jeszcze jak jestem mocny. Jedna wielka zmiana albo przemiana… Wszystko jedno. Zmieniony… Zmieniający się… Niebo, ochroń mój rozum. Wesprzyj mnie, Mocy…

Drzwi!

Ty nigdy mnie nie zrozumiesz. Jesteś zbyt mała… i taką pozostań. Jak bardzo chciałbym być takim, jak ty… Twoim bratem i bliźnim. Pozostać dzieckiem…

Ostatni krok. Tak blisko… Gigantyczna zardzewiała sztaba aż się prosi, by ją ująć. A tam, za Wrotami…

Tak, czekam na ciebie, jak ty czekasz na objawienie swego prawdziwego ja. Do dzieła!…

Chrobot korników w drewnianych drzwiach.

Chcę usłyszeć, jak zaskrzypią zawiasy.

*

Alana także wyczuwała wszystko, dlatego była niezwyczajnie cicha i potulna. Siedzieliśmy wszyscy razem, tuląc się do siebie.

Tułacz stał odwrócony do nas plecami. Jego obnażona szpada leżała na podłodze, wyglądając jak wskazówka zegara na wieży ratuszowej.

Ostatnie minuty.

Toria westchnęła głęboko.

O czym myśli w tej chwili? O tym, jak stać się potworem? Co wspomina, jeśli w ogóle może wspominać? I o czym pomyślę ja, kiedy świat upadnie jak przewrócona szachownica?

Patrzyłam na jego twarz jakby z lotu ptaka. Łagodne wzgórki, dwa szare jeziora i zapach dymu… Rzuciłam wszystko, co kochałam, lecz nie doczekałam się wybaczenia…

Szpada Tułacza drgnęła, a może mi się tylko zdawało? Rączka Alany drżała w mej dłoni. Tułacz przycisnął klingę stopą.

Toria coś szeptała. Zdawało mi się, że usłyszałam imię Łujana.

Mroczne napięcie. Nieznanym dla mnie sposobem wysoki starzec szukał w pajęczynie czasu i przestrzeni jednego człowieka. Był to ogromny wysiłek. Wszyscy odczuwaliśmy jego trudy. Natężyłam siły, pragnąc mu pomóc i wziąć na siebie część pracy… ciężaru… zjednoczyć się z Egertem i Toria, zobaczyć oczami duszy podrygujący warkoczyk biegnącej przede mną Alany…

Sekundy rozciągały się, jakby byty z gumy.

– Wezwijcie – poprosił Tułacz przez zęby. – Wezwijcie go… Być może jest już w drodze. Może stoi przed drzwiami. Wołajcie!

Długo trwało milczenie. Siedzieliśmy nieruchomo, jak na portrecie rodzinnym. Poruszały się tylko usta Egerta.

– Luarze! – zawołała Alana, a jej krzyk odezwał się we mnie echem jak w pustej, ogromnej sali. – Luarze!

I zapadła ciemność.

Mój mężczyzna nie wróci. Nigdy… albo Ten, Kto Przychodzi Stamtąd nie pozostawi w nim odrobiny człowieczeństwa. Albo czeka go okrutna śmierć. Zagłada Luara przeciwko zagładzie świata…

Nie obchodzi mnie świat. Lecz ty powinieneś pozostać takim, jakim byłeś wcześniej. I… takim, jakim jesteś. Żebyś dalej żył i nie stał się… Tamtym. Nie mogę dokonać wyboru… Chciałabym mieć z tobą… niech nawet będzie wnukiem Fagirry, co mi tam. Usłysz mnie, Luarze…

Wtedy… leżeliśmy w dusznych ciemnościach… jak dwa węże wygrzane słońcem… Przez szczelinę w zasłonach przebijał się odblask dogasającego kominka. Czerwona iskierka odbijała się w twoim otwartym oku. Drugiego nie widziałam. W tamtej chwili twoja twarz na poduszce… z dolinami i wyniosłym szczytem, z pagórkami i bezsennym jeziorem… Czerwony odblask kominka przypominał słońce zachodzące nad wodą…

Twój oddech. Oddech człowieka zmęczonego szczęściem. I moja duma, że cię uratowałam…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Następca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Następca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Odźwierny
Marina Diaczenko
Отзывы о книге «Następca»

Обсуждение, отзывы о книге «Następca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x