Marina Diaczenko - Następca

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Następca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Następca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Następca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trzeci tom serii fantasy "Tułacze" ("Siktalcy").
Minęło wiele lat od chwili, gdy klątwa Tułacza została zdjęta z Egerta Solla. Świat się zmienił, lecz magowie jak dawniej oczekują z lękiem nadejścia Trzeciej Siły. Złoty Amulet znowu pokrywa się rdzą. Nie wiadomo, kto będzie następnym Wieszczbiarzem.
Wszystkie nadzieje i obawy świata skupia w sobie jeden człowiek: syn Torii Soll, nazwany Luarem. Lecz Luar okazuje się nie być synem Egerta Solla, a efektem gwałtu na Torii, jakiego dokonał w lochach Zakonu okrutny Fagirra. On także pożądał Amuletu.
Gdy prawda o tym, co zaszło w sali tortur i czyim synem jest Luar wychodzi na jaw, Egert Soll wpada w rozpacz, a Toria wyrzeka się syna i osuwa w otchłań szaleństwa. Soll szuka śmierci gromiąc oddziały rozbójników, a Luar poszukuje Wieszczbiarza.
A Trzecia Siła coraz mocniej dobija się do Wrót Światów.

Następca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Następca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jesteś spadkobiercą…

– Szaleństwa? – zdumiał się Luar.

Stojąca przed nim postać zrzuciła kaptur. Luar zdrętwiał, spotykając się wzrokiem z szarymi, smutnymi oczami. Opuszczone kąciki ust, jasne pasma włosów na czole.

– Ojcze – szepnął Luar.

Fagirra uśmiechnął się blado. Odwrócił się i zaczął oddalać, zagarniając skrajem habitu strzępy pajęczyny. Znowu odgłos zamykających się drzwi. Luar nie miał sił gonić za nim.

Wpuść mnie.

– A…

Urodziłeś się, aby zostać Odźwiernym.

– A ty…

Nie ja. Ty.

– Przemiana, tak? Świat na opak? Nowy świat, czy tak?

Sam zobaczysz.

– A co będzie z…

Śmiech.

Ujął Amulet. Ściśnięty w mokrej dłoni zardzewiały medalion zapulsował ostrzegawczo lub może zachęcająco. Puścił go i ukrył twarz w dłoniach. Czerwoną ciemność przenikały białe smugi: „Pęknie zasłona niebios… woda zgęstnieje jak zakrzepła krew… mglista pętla na martwej szyi… spójrz, drzewa wyciągają korzenie ku wyrwie, gdzie było słońce… „

– Tak będzie?

Nadchodzę zmiany.

– Takie zmiany?

Zmiany. Wpuść mnie.

– Ale…

Strasznie i miło zarazem. Jak wtedy, gdy myszka… Bał się, że mu ucieknie. Długo przywiązywał ją do nogi stołowej. Serce mu zamierało. Co za rozkosz. Ma nad tym całkowitą władzę… Absolutną. Być może, nacieszywszy się władzą, nie należało brać szczypiec, lecz pragnął tak bardzo zrobić jeszcze i to. Strasznie i miło…

Oczy matki. Jej głos…

To było dawno.

Zrozumiesz i sam ocenisz. To twoje przeznaczenie… Ciężki kandelabr, miażdżący mu twarz. Wszystkim przynosisz nieszczęście…

– I dlatego jestem… wyrodkiem?

Śmiech.

Gorąco jest w głębi wulkanu. Luar zadrżał. Znów zakrył oczy.

– Gorąco…

Jego skóra zamieniła się w zastygłą powierzchnię lawy. Nieznośny żar, wybuch i purpurowa lawina słodko i strasznie lgnąca do drgającego zbocza góry. Całkiem jak tamtej nocy z Tantalą. Bał się wtedy ją zranić, urazić… Lawa nie może nie palić. Musi wszystko obracać w popiół.

Piasek osypujący się ze schodków.

Pamiętasz mrowisko na zboczu?

– Nie – przyznał się szczerze Luar.

Trzysta istnień… pamiętasz?

– Nie.

Rozpalony język, liżący ziemskie ciało. Nieznośnie piękne, jak ugaszenie pragnienia… a raczej szczyt rozkoszy…

Oddalone kroki. Szelest habitu. Natrętne spojrzenie.

Rdzawa płytka Amuletu zakołysała się na łańcuszku. Przykrył ją dłonią, jak złowionego motyla.

– Rozumiem, o czym mówisz. Rozumiem.

Mówił powoli, z wysiłkiem. Trzeba było czekać na każde zdanie. Soll zdążył kolejny raz okrążyć pokój, Toria westchnąć głęboko. Stałam za oparciem jej fotela i widziałam fragment śnieżnobiałej szyi nad ciemnym kołnierzykiem.

Tułacz rozprawiał, a skrzydełka wąskiego nosa rozdymały się mu drapieżnie, jasne oczy obserwowały na przemian Egerta i Torię. Na mnie nie patrzył, z czego się w duchu cieszyłam. Dobrze, że nie wyrzucili mnie za drzwi. Dobrze, że nie zwraca na mnie uwagi.

Mówił coś o Wrotach, o Nadchodzącym Stamtąd, o zbliżającym się końcu świata. Coś podobnego przepowiadali, jak się zdaje, słudzy Łaszą: Koniec Czasów. Słowa Tułacza dźwięczały jak straszna baśń dla niegrzecznych dzieci. Przejmująca dreszczem, ale niewiarygodna.

Luar.

Także opowiadał mi baśń. Pamiętam, że najbardziej poruszyła mnie jedna kwestia: czy owa Moc to Ona, czy też On, Nadchodzący Stamtąd?

Usta rozciągnęły mi się w nerwowym uśmiechu. Nie da się tego powstrzymać: wargi rozchylają się głupawo od ucha do ucha, chociaż po plecach wieje grobowym chłodem od słów Tułacza… Wciąż mówi o Luarze… O nim…

Potem odezwała się Toria. Zdaje się, że płakała. Zdaje się też, że zwalała na siebie całą winę za postępowanie Luara i rychły koniec świata.

Tułacz przerwał jej natychmiast. Idź do kuchni, rzekł, i wsadź rękę w ogień… A kiedy już nacieszysz się samoudręczeniem, wróć do nas.

Zauważył mój uśmiech, chociaż odwracałam twarz. Rozbolały mnie wargi od usiłowań, by zapanować nad sobą. Wciąż się uśmiechałam jak martwa kukła.

Toria zamilkła. Egert próbował spytać o coś, ale się zaciął. Jego dłoń błądziła bezwiednie po policzku.

– Powinno mi być wszystko jedno – stwierdził powoli Tułacz, przymrużając nieco ciężkie powieki. – Sami zdecydujcie… czy ten świat wart jest takich wysiłków? Może Luar powinien stać się tym, kim ma być? Odźwiernym?

Parszywy świat, pomyślałam. Poderżnięte gardło Flobastera…

Smutek przygniótł mnie ciężkim brzemieniem. Gdyby można było zawrócić. Wrócić do tamtego Dnia Wszelkiej Radości, kiedy pełni nadziei przybyliśmy do miasta. Wrócić w czasie i tam pozostać. A Luar…

Kim jest Odźwierny? Dlaczego To przychodzi któryś już raz, a nikt nie chce wpuścić? Co powstrzymuje dłoń Odźwiernego, gdy…

– A dlaczego pan nie otworzył? – spytałam szeptem.

Niepotrzebnie spytałam. Zdrowy rozsądek odezwał się zbyt późno: Głupia! Nie z tobą rozmawia! Ugryź się w język!

Tułacz odwrócił powoli głowę, ale i tak na mnie nie spojrzał. Zatrzymał spojrzenie na Torii.

– Wątpię, byś tego chciała, nadając mu imię. Myślałaś o Łujanie, a wyszedł Raul na odwrót. W odróżnieniu ode mnie doprowadzi rzecz do końca. Stracona szansa… lecz jest wasz. I ten świat jest bardziej wasz, niż mój.

– Nasz syn – powiedział ledwie słyszalnie Egert. – Nasz…

Toria powstała. Na śnieżnobiałą szyję spadł czarny lok.

– Nie boimy się śmierci – oznajmiła niemal radośnie. – Już tyle razy…

– Decydujcie – rzucił Tułacz, także wstając. – Tymczasem, jeśli pozwolicie, chciałbym się czegoś napić.

Powstrzymał gestem sięgającego po dzwonek Egerta. Ruszył ku drzwiom, nacisnął klamkę i obejrzał się na mnie. Potrafił wszystko wyrazić spojrzeniem. Krótko i jasno.

Natychmiast wywiało mnie z pokoju. Mogłam się sama domyślić wcześniej, że należy zostawić małżonków samych.

Zamknąwszy drzwi za sobą, obiema dłońmi wczepiłam się w spazmatycznie rozciągnięte policzki, próbując zmazać kretyński uśmiech. Tułacz nigdzie nie odszedł, stał tuż obok mnie. W półmroku korytarza pobłyskiwała mętnie ozdobna garda szpady. Cofnęłam się.

– Naprawdę chcesz wiedzieć, dlaczego? – spytał, przeszywając mnie spojrzeniem jasnych oczu. – A jak myślisz?… Świat jest rzeczywiście zły?

Nie było dokąd uciec. Wciągnęłam głęboko powietrze.

– Przecież nie ma innego…

– A gdyby był?

Najlepszy świat byłby taki, pomyślałam z goryczą, w którym Flobaster nadal by żył, a Luar mnie kochał…

– Wyobraź sobie – podjął, błyskając w półmroku zębami – że na łące biega dziesięć królików… Wszystkie są szczęśliwe. Wtem nadchodzi lis i przegryza gardło jednemu z nich. Strach, krew na trawie, chrzęst zgniatanych kostek. A co robią pozostałe przy życiu? Cieszą się. Ponieważ tym bardziej cenią życie. Świat bez śmierci nie istnieje. Tak?

– Nie wiem – odparłam głucho.

Dalla przyglądała nam się ze zdziwieniem z dolnego półpiętra. Króliki cieszące się życiem… lecz jeśli pojawił się lis, to następnego dnia może być kolej na następnego. Króliki są jednakowe… Ludzie jakiś czas nie mogą pogodzić się ze stratą bliskiego. I myślą: lepiej, żebym to był ja.

Tułacz patrzył na mnie w milczeniu. Także milczałam. W końcu chwycił mnie powyżej łokcia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Następca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Następca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Odźwierny
Marina Diaczenko
Отзывы о книге «Następca»

Обсуждение, отзывы о книге «Następca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x