– Skąd się tu wziąłeś? – zapytałem. – Przecież mieliście wyjechać.
– Serce mi podpowiedziało. – Kotia rozłożył ręce. – Czuję, że coś jest niedobrze, to zostawiłem damę w Szeremietiewie i pognałem do ciebie.
Wtedy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności i Kotia zamilkł.
– Nastia umarła – powiedziałem. – Widzisz…
– Dlaczego?
– Natalia ją zabiła. Ta akuszerka funkcyjna.
– Bardzo mi przykro – wymamrotał Kotia. – Naprawdę strasznie mi przykro. A gdzie ona jest?
Wzruszyłem ramionami.
– Kiedy ją widziałem ostatni raz, od pasa w górę miała grubość kartki papieru. Myślę, że teraz jest już nigdzie. Czegoś takiego nie wytrzyma nawet funkcyjny.
– Zabiłeś ją? – zapytał z niedowierzaniem Kotia.
– Tak. Ona zabiła Nastię i zaczęła burzyć wieżę. Udało mi się załatwić Natalię, lecz wieża zginęła.
– I teraz znów jesteś zwykłym człowiekiem. – To nie było pytanie, lecz stwierdzenie faktu.
– Tak.
– Ale jak udało ci się ją zabić?
– To moja tajemnica – odparłem. – Chodźmy stąd. Nastii już nie pomożemy.
Wyszliśmy z wieży, zamknąłem drzwi, podniosłem z ziemi garść puszystego śniegu i przetarłem klamkę. Nie należało zostawiać odcisków palców.
Kotia zajrzał mi w oczy.
– Kirył, no ale powiedz, jak? Przecież to akuszerka! Illan mówiła, że akuszerki mogą zabić każdego, kogo uczyniły funkcyjnym. Twoja wieża jest zburzona, ty stałeś się człowiekiem, a mimo to zdołałeś zabić Natalię? Nie wierzę!
Zrobiło mi się smutno. Bardzo smutno. I jeszcze strasznie zimno w mokrych spodniach i koszuli z krótkim rękawem na tej zaśnieżonej ulicy.
– Powiem ci na ucho – powiedziałem, rozglądając się. Kotia posłusznie odwrócił głowę. Nachyliłem się do jego ucha i wyszeptałem: – Rzecz w tym, że każdy funkcyjny ma bardzo czułe komórki w końcówkach uszu. Jak się funkcyjnego huknie w ucho, to on umiera!
Kotia parsknął i wyprostował się. Spojrzał mi w oczy.
– Kirył, nie pleć…
– Nie wiem tylko jednego… – mówiłem dalej szeptem, wcale się nie przejmując, czy Kotia mnie słyszy, czy nie. – Czy to podziała na kuratora? Co?
– Nie wiem – odparł Kotia i zdjął okulary.
– Sprawdzimy na tobie? – zapytałem.
A jednak Borges nie miał racji.
Oprócz trzech wielkich tematów istnieje jeszcze przynajmniej jeden, zasługujący na nie mniejszą uwagę.
To zdrada przyjaciela i zdrada ukochanej.
Gdyby Helena nie uciekła z Parysem, nigdy nie wybuchłaby wojna, greccy królowie nie wyruszyliby po sławę (oraz bogactwa) i nie oblegali Troi, Odyseusz nie błądziłby w drodze do domu. Gdyby Bill Bones nie oszukał swoich wspólników i nie uciekł z mapą, Jim Hopkins w towarzystwie Trelawneya i doktora Liveseya nie wyruszyłby na poszukiwanie wyspy skarbów, piraci nie szturmowaliby fortu, a nieszczęsny Ben Gunn nie wróciłby do domu.
Chociaż z drugiej strony, bez zdrady Heleny nie poznalibyśmy wierności Penelopy.
Miłość i przyjaźń są tym, w imię czego trzeba znosić zdradę i zaprzaństwo.
A jednak zawsze tako samo ciężko jest być zdradzonym.
Kotia westchnął i spuścił wzrok. Wzruszył ramionami. W końcu powiedział:
– Możesz spróbować… Skąd się dowiedziałeś, że jestem kuratorem?
– Natalia mi powiedziała.
– Nie mogła ci powiedzieć. – Kotia pokręcił głową. – Natalia nie wiedziała, że jestem kuratorem. W ogóle nie podejrzewała, że jestem funkcyjnym.
– Zgadza się. Ona tylko wspomniała o istnieniu kogoś takiego jak kurator. Że jesteś nim ty, domyśliłem się sam. Niestety, jak się okazuje, zbyt późno. – Nie wytrzymałem i podniosłem głos. – Nie zdarza się tak, żeby w plikach zachowywały się wzmianki o funkcyjnych! Nie zdarza się! Ten policjant, były historyk, skarżył się, że jego listy nigdzie nie dochodzą, że pliki znikają. Skoro faktycznie chodzi o to, żeby wyrwać człowieka z jego życia, żeby przeszkodzić mu w dokonaniu czegoś ważnego, to nie zachowują się żadne dane! Nie ma żadnych śladów! Znikają zdjęcia, szkolne zeszyty, dziecięce rysunki. I co, nagle taki wyjątek dla twojego komputera? Ha! Nie rozśmieszaj mnie, Konstanty!
Kotia pokiwał głową.
– Zawsze to samo. Chcieliśmy jak najlepiej. I tak było mi ciężko robić z ciebie funkcyjnego. W dodatku za pośrednictwem tej idiotki! Wredna, złośliwa nieudacznica! Ja sam nie lubię tych z Arkanu, jeśli to cię uspokoi.
– To znaczy, że ty nie jesteś stamtąd?
– Nie, Kirył! To wszystko nie jest takie proste! A co, myślałeś, że wysyłają z Arkanu desant akuszerów z naczelnikiem i zaczynają przerabiać świat?
– No… coś koło tego. – Zaszczękałem zębami i Kotia wreszcie to zauważył. Westchnął, zdjął kurtkę, podał mi, zostając w ciepłym swetrze.
– Ubierz się.
– Nie, dzięki. – Pokręciłem głową.
– Przynajmniej narzuć na ramiona! Przecież jesteś teraz zwykłym człowiekiem, przeziębisz się!
Nie upierałem się, było mi zbyt zimno. Włożyłem kurtkę, z trudem zapiąłem.
– To wszystko wygląda trochę inaczej – mówił dalej Kotia. – Siła, którą dostaje funkcyjny, nie pochodzi od niego… nie tylko od niego samego. Ta siła należy również do świata, w którym dany funkcyjny żyje. Nie mogą po prostu przyjść do nas z Arkanu i zacząć przemieniać ludzi w funkcyjnych. Najpierw muszą znaleźć kuratora, tego, który nauczy cię wszystkiego sam, z ich pomocą oczywiście. On ma kontrolować całą sytuację, podejmować decyzje i wziąć odpowiedzialność za to, co się dzieje.
– Więc jesteś nasz? – spytałem tępo.
– Jak najbardziej! – Kotia się zaśmiał.
– Ile masz lat?
– No… więcej niż wyglądam. – Machnął ręką. – Ale uważam, że młodość jest w duszy. Mam rację?
– Kotia… – Z trudem znajdowałem słowa. – Ale jak? Po co? Dlaczego tym im na to pozwalasz? Za co oni nas tak?
– Jak „tak”? – oburzył się Kotia. – Myślisz, że ci głupcy mają tam raj na Ziemi? Ha! Wyhamowali technologię, idioci. Z każdego świata po nitce i chcieli sobie kaftan uszyć. Wiesz, że tam w całej Afryce trwa wojna? Dlaczego? Dlatego że nie było niewolnictwa! Widzisz, jak to wszystko się ze sobą łączy i zazębia? Cały kontynent okrążyli, próbują teraz pogodzić te wszystkie Wielkie Etiopie, Słoneczne Sudany, Szczęśliwe Zulusje, i nic im z tego nie wychodzi! Za to wszędzie uchodźcy. Nie można uczyć się na cudzych błędach, Kiryle!
– Ale oni się uczą!
– Tak im się tylko wydaje. A ja uważam, i nadal będę uważać, że bez postępu nauki i techniki cywilizacja wpada w stagnację i obumiera. Dlatego dla naszej Ziemi wybrałem przyśpieszoną drogę rozwoju naukowo-technicznego. Tak, ja wybrałem! Proponowano mi również inne warianty.
– Wojny – powiedziałem. – U nas też wszędzie są wojny. Katastrofy…
– Nieuniknione konsekwencje postępu – uciął Kotia. – Zawsze się coś poświęca. Albo epidemie wybijają całe kraje, albo ludzie wyrzynają się nawzajem. Tak, dokonałem wyboru w imieniu całej Ziemi. Ale tylko dlatego, że nie było godnej alternatywy!
Gniew ze mnie uszedł, jak powietrze z przekłutego balonika. Może trochę dlatego, że Kotia był jak zwykle czarujący. A może dlatego, że mówił z takim przekonaniem.
– Nie każę ci wierzyć mi na słowo – mówił Kotia ze zmęczeniem. – Z tymi z Arkanu dogadam się, nie będą bruździć. W ostateczności sam otworzę przejście. Potrafię!
– I co?
– Pojedziemy tam – wyjaśnił Kotia. – Popatrzysz, czy dobrze im się tam żyje. I zdecydujesz, czy trzeba szukać innego losu dla naszej Ziemi.
Читать дальше