Alex wstał w milczeniu.
– Pana, kapitanie Romanow – dodał twardo Holmes – poproszę o pozostanie!
* * *
Najbardziej zdziwiona była doktor Watson. Gdy Holmes po raz drugi poprosił ją, żeby wyszła, skapitulowała i wyniosła się, z urazą kręcąc głową.
Aleksa to żądanie wcale nie zdziwiło. Znacznie dziwniejsze było to, że detektyw chce rozmawiać z nim w cztery oczy.
Holmes wyjął z kieszeni mały czarny dysk. Dotknął sensorów sterujących, położył dysk na podłodze. Alex poczuł lekki ucisk w uszach, a potem wszystko wokół jakby pociemniało.
– Teraz jesteśmy odizolowani od urządzeń kontroli wewnętrznej pańskiego statku – oznajmił Holmes.
Alex popatrzył na niego z jeszcze większym zdumieniem.
– Chciałbym otrzymać od pan kilka nieoficjalnych… na razie nieoficjalnych – podkreślił Holmes – odpowiedzi.
– Tylko idiota skłamałby specdetektywowi – powiedział ze zmęczeniem Alex.
– Naturalnie, mądry człowiek stosuje niedomówienia. Aleksie Romanow, co stało się z panem i pańską załogą?
– O czym pan mówi, Holmesie?
– O dziwnym zachowaniu speców, od których zażądano poświęcenia się w imię ludzkości. To przecież pan powiedział, że normalny spec powinien ochoczo złożyć głowę za Imperium?
– Może to stres? – zasugerował Alex. – Znaleźliśmy się w tak niepokojącej i niejednoznacznej sytuacji… Zresztą, nasza wspólna zagłada i tak nie urządzała Sej-So…
– Tę wersję przedstawię w oficjalnym raporcie – powiedział Holmes. – Prawdopodobnie. A teraz chciałbym usłyszeć prawdę.
Pod czujnym spojrzeniem detektywa Alex wsunął rękę do kieszeni i wyjął małą probówkę.
– Jakiś czas temu – powiedział, kładąc probówkę obok dysku – trafił w moje ręce pewien preparat.
– Tak? – zachęcił go Holmes.
– Jego działanie na organizm speca… każdego speca… doprowadza do zablokowania wszystkich zmian emocjonalnych, wprowadzonych genetycznie.
– Tylko emocjonalnych?
– Tak. Pamięci, cech zawodowych i modyfikacji ciała preparat nie zmienia.
Holmes wziął probówkę, potrząsnął i powiedział w zadumie:
– A pan nakarmił załogę tym preparatem…
– Tak. Efekt pan widział.
– Hm… Jestem w trudnej sytuacji – przyznał Holmes. – Czy ten preparat otrzymał pan uczciwą drogą?
– Oczywiście. Wzór podał mi jego twórca. Jak rozumiem, pracował nad tym środkiem długie lata. Syntezy dokonano w zwykłym laboratorium automatycznym, a ja uczciwie zapłaciłem… żadnego przestępstwa.
– Z wyjątkiem tego, że spece zaczynają zachowywać się jak naturale.
– Ten środek nie narzuca emocji, Holmesie. To nie narkotyk. Nie można go nawet nazwać preparatem psychotropowym… on jedynie czasowo blokuje emocje wypaczone specyfikacją.
– Mówi pan tak, Alex, jakby specyfikacja była złem.
– Oczywiście, że nie jest. Ale czy prawo zabrania specom usuwać zmiany swojej psychiki?
– Po co zabraniać tego, co jest niemożliwe? – odpowiedział pytaniem Holmes. – Jeszcze nie było precedensu.
– Być może doprowadzi do tego fakt, że prawo Imperium pozwala specom usuwać fizjologiczne konsekwencje specjalizacji.
Holmes skinął głową. Odchylił się na oparcie fotela, nadal nie wypuszczając probówki z rąk.
– Może pan sprawdzić ten preparat na sobie, Holmesie – podsunął Alex. – Wystarczy kilka kropel. Przedawkowanie nie jest możliwe. A działanie trwa… hm… kilka dni.
– Czy to przypadkiem nie jest propozycja łapówki? – zapytał z ożywieniem Holmes.
– Nie, tylko zgoda na eksperyment. Będzie pan mógł ocenić konsekwencje działania preparatu i jeśli uzna je pan za niebezpieczne, poddać mnie dowolnej karze.
– Ryzykant z pana, Aleksie Romanow… – Holmes ściągnął brwi. – Taki jest pan pewien mojej decyzji?
– Nie jestem – powiedział szczerze Alex. – Ale liczę, że zgodzi się pan z moją opinią.
– Alex, przyjacielu! – Holmes się uśmiechnął. – Niech mi pan powie, co będzie wart specdetektyw, który może się zakochać? Który boi się wymierzonego w niego lasera? Który jest sentymentalny?
– Nie wiem, Holmesie. – Alex lekko się do niego nachylił. – Naprawdę nie wiem. Lecz jeśli wyłącznie specyfikacja powstrzymuje pana od brania łapówek od bandytów i ukrywania się przed mordercami, to nie jest pan wart złamanego kredyta. I pan, i pańska matryca Peter Falk!
– O, proszę tylko nie odwoływać się do mojej ciekawości, Alex – odpowiedział ostro Holmes. – To jedyne, co pozostało we mnie z ludzkich uczuć.
– Nie, Ka-czterdziesty czwarty! Nie tylko to. Jeszcze zamiłowanie do prawdy. A tego nie wbiją wam do mózgów łańcuchy peptydowe! Prawda to coś, co tkwi tak naprawdę w panu!
Przez jakiś czas Aleksowi wydawało się, że Holmes wyjmie kajdanki i wygłosi standardową formułkę aresztowania.
Ale detektyw opuścił wzrok.
Przez kilka sekund siedział tak, patrząc w podłogę i obracając w palcach probówkę. Potem gwałtownym ruchem schował ją do kieszeni.
– Podejmę wszelkie środki ostrożności, Aleksie Romanow – powiedział cicho. – Proszę o tym pamiętać. Ale jeśli pan skłamał, choćby nieumyślnie… Jeśli preparat narzuci mi jakieś zachowania…
Nie dokończył groźby. Po prostu wstał i wyszedł z mesy.
* * *
Pisanie raportów to zajęcie znane każdemu pilotowi. Alex nawet dziwił się czasem, że nie włączono go do specyfikacji. A może włączono, tylko uznano za rzecz tak mało istotną, że nie warto o tym wspominać?
Nie korzystał z neuroteminalu. Pisanie tekstów samą myślą wymaga ogromnej kontroli świadomości. Alex rozwinął wirtualną klawiaturę i prawie godzinę młócił palcami powietrze, układając słowa w najsłuszniejszym, najładniejszym i najbezpieczniejszym porządku.
Udało mu się nie wspomnieć o machinacji, dzięki której Kim Ohara trafiła na statek. A przy tym nikt nie mógłby zarzucić Aleksowi kłamstwa.
Rzecz jasna, nie napisał również nic o żelowym krysztale Eduarda Garlickiego i blokatorze emocji.
Palce tańczyły w powietrzu, lekko dotykając holograficznych liter, błękitne iskry płonęły przy najlżejszym dotyku niewidocznej klawiatury, iluzoryczna kartka papieru powoli sunęła w górę, zwijając się w trąbkę. Zawierała całą historię pierwszego i ostatniego lotu turystycznego statku „Lustro” i jego dziwnej załogi.
Potem Alex przeczytał to, co napisał. Zastanowił się. Wzruszył ramionami.
Jakie wyciągną z tego wnioski, trudno przewidzieć. Niewykluczone, że związek uzna go za winnego całej sytuacji i Alex będzie musiał pogodzić się z tym, co dla pilota najgorsze – zakazem lotów.
Zresztą, teraz nawet tego się nie bał.
Wydał komputerowi polecenie stworzenia twardej kopii raportu, wstał od stołu, otworzył panel sensoryczny. Ostrożnie wyjął żelowy kryształ, zawierający umysł Eduarda Garlickiego i jego dziwny świat.
Dziwna sprawa. Głupia sprawa. Genialny naukowiec, człowiek, który poznał wszystkie tajemnice kodu genetycznego, od wielu lat mieszka w kawałku skrystalizowanego płynu. Wścieka się, tęskni, nudzi i na nowo przebudowuje cudze geny. Buduje wirtualne światy i prowadzi wirtualne wojny… i przez cały czas tworzy niekończące się plany uwolnienia.
Nawet jeśli przy tym niszczy cudzą wolność.
Alex zerknął na niewielką klapkę wbudowanej w ścianę kajuty mikrofalówki. Iluzja mieszkania. Podgrzać kanapki, przypiec na podczerwonym grillu kawałek mięsa.
Albo spalić cały świat z jego jedynym mieszkańcem.
Читать дальше