Wyraźnie rozkoszował się sytuacją. Wreszcie go poniosło – jego, agenta imperialnego bezpieczeństwa, oficera kontroli ludzkości z Ebenu, tajnego polityka Imperium… tyle twarzy speca, który nie był specem! Nieograniczony niczym – ani barierami moralnymi speców, ani staroświecką moralnością naturali. Alex przyłapał się na tym, że go rozumie – facet chce się wygadać, być może po raz pierwszy od dziesiątków lat. Zrzucić kolejną obrzydłą maskę i prezentując własną (czy rzeczywiście?) twarz niedawnym towarzyszom powiedzieć, co tak naprawdę myśli.
– Milczycie? A może ktoś z was jest zdziwiony? – Agent potoczył po nich wzrokiem. – A może wierzyliście w te starożytne brednie o równości ludzi? Ileż było tych ideologii! Chrześcijaństwo, wolna przedsiębiorczość, komunizm, rewolucja genetyczna! I zawsze to samo. Równe szanse… których nie ma i nigdy nie było. Zawsze i o wszystkim decydowało pochodzenie. Kapitał startowy, status społeczny, wybór dokonany przez rodziców… oto co determinuje życie. A wasze życie zostało zdeterminowane dawno temu. Zycie niewolnika. Rodzice niewolnicy mówili dzieciom niewolnikom: „Wszyscy wokół to bydło, tylko ty jesteś panem”. A dzieci niewolnicy wmawiały sobie, że będą panami życia! Tymczasem wszystko zostało rozstrzygnięte na długo przed wami. Rządzą zawsze ci, którzy milczą. Całe życie milczą i stoją w cieniu. Dopiero jeśli zachodzi potrzeba…
Alex obserwował Kim już od minuty. Dziewczyna uspokoiła się… zbierała siły.
I chwilę później zadała cios. Prosto z podłogi, nie wstając, nie patrząc na agenta, kierując się tylko dźwiękiem jego głosu, obróciła się i obiema nogami uderzyła go w brzuch, odpychając się przy tym rękami i zrywając z podłogi.
A on jakby wcale nie poczuł ciosu, który mógłby rozerwać wnętrzności zwykłego człowieka. W jego ciało wprowadzono tyle zmian, że agent tylko się zachwiał. Już po chwili Kim znowu znieruchomiała przed nim z rękami wykręconymi do tyłu, z twarzą wykrzywioną bólem czy też tymi wrażeniami, które zastępują spec – bojownikowi ból.
– Jeśli zachodzi potrzeba, działamy samodzielnie – dokończył agent. – Powiedziałem przecież, że nie chcę cię zabijać, Kim Ohara. Uspokój się wreszcie. Tacy jak ty są potrzebni zawsze i wszędzie. Wykonuj swoją pracę i bądź szczęśliwa przez całe swoje długie i ciekawe życie.
Kim roześmiała się i splunęła, daremnie próbując wykręcić głowę tak, żeby trafić śliną w agenta.
– Ty miałbyś być panem życia? Ty, który żyjesz pod cudzymi nazwiskami, w cudzych ciałach… i przemykasz się między nami, swoimi niewolnikami!
Agent roześmiał się.
– Jesteś jak aktor impotent, który może się pieprzyć, jedynie grając rolę Casanovy… Z czego jesteś taki dumny? – krzyknęła Kim.
– A, dziękuję, to całkiem niezły pomysł. – Były energetyk „Lustra” zerknął na Generałowa. – Jakże mi obrzydł ten wiecznie zakochany pedał…
– Przecież ci się podobało! – krzyknął Pak, dotknięty do głębi duszy. – Przecież…
Lecz agent już nie zwracał na niego uwagi. Ciosy, jakie zadawał Kim, wyglądały na lekkie muśnięcia, ale dziewczyna osłabła, bezwolnie opuszczając głowę.
– Łajdak… – szepnęła Janet. – Boże mój… co za łajdak.,.
– Wszyscy są łajdakami – powiedział Alex.
Janet popatrzyła na niego z nienawiścią.
– A wszystko przez ten twój rozkaz. Bariera siłowa… Wiedziałeś, że specbojownik może się przez nią przebić?
– Wiedziałem – przyznał Alex. – Ale potrzebowaliśmy tego… moralnego striptizu. Nie przypuszczałem, że wszystko skończy się prawdziwym striptizem.
Agent rzucił Kim na podłogę i pochylił się, zrywając z dziewczyny ubranie.
– Przepraszam, koledzy, że nie zapraszam was do współudziału – wycedził. – Za to ci, którzy lubią sobie popatrzeć, mogą zaspokoić swoją ciekawość.
Padł ciężko na dziewczynę. To, co się działo przed nimi, było potwornością, lecz Alex pomyślał z niechęcią, że gwałciciel i ofiara w jakiś sposób się uzupełniają. Mocny, rosły agent i smukła, krucha dziewczyna wydali się jednością, tworzyli wprawdzie zwyrodniałą, ale pasującą do siebie parę, jakby zostali dla siebie stworzeni.
Alex zamknął oczy i samymi wargami wyszeptał:
– Dostęp kapitański. Nie odpowiadać…
Trzy metry od niego agent ebeńskiego kontrwywiadu właśnie miał posiąść Kim Oharę. Alex odczekał cztery nieznośnie długie sekundy, w każdej chwili gotów dokończyć rozkaz, jaki miał wydać statkowi. Trwało to tyle co cztery nieskończone stulecia – i wreszcie agent wrzasnął.
W jego głosie nie było nic ludzkiego, tylko ból i paniczny, pradawny, płynący z samych głębin podświadomości strach.
– Zdjąć blokadę mesy! – krzyknął Alex, zrywając się z miejsca.
Sherlock Holmes był szybszy. Gdy Alex skoczył do agenta, spazmatycznie podrygującego na ciele Kim, zobaczył buldoga przyciśniętego do skroni gwałciciela. Druga ręka klona wpiła się w szyję agenta niczym stalowe kleszcze.
– Wstać! – warknął Holmes.
Wydawało się, że agent go nie słyszy… albo uważa pistolet i łamiącą mu kręgi dłoń za nieznaczący drobiazg wobec tego, co się z nim właśnie działo.
– Puść go, Kim – powiedział Alex, widząc spojrzenie dziewczyny. Skupione, okrutne, władcze spojrzenie specagenta. – Wszystko w porządku, Kim. Brawo.
Kim wahała się tylko chwilę, a potem jednym pchnięciem zrzuciła z siebie agenta. Holmes nie pozwolił mu upaść; szarpnął i postawił przed sobą, podobnie jak niedawno agent zrobił to z Czygu. Palce detektywa nadal spoczywały na karku agenta, spod zdartej paznokciami skóry płynęła krew. Pistolet jakby przyrósł do jego skroni.
– Janet! – krzyknął Alex. – Zajmij się Sej-So, bo się wykrwawi!
Ka-trzeci nie potrzebował poleceń i tak już pochylał się nad ciałem Czygu.
– Dlaczego ja? – spytała Murzynka.
– Dlatego, że cię tego nauczono! Jesteś specoprawcą, znasz anatomię Czygu!
Po chwili wahania Janet Ruello przyłączyła się do klona. Alex pomógł Kim wstać i włożyć rozerwane spodnie. Powiedział cicho:
– Wybacz, mała. Nie mogłem wtrącić się wcześniej.
Kim popatrzyła na niego poważnymi oczami i skinęła głową.
– Wiem, on był zbyt silny… zabiłby wszystkich, nawet gdybyśmy zaatakowali go jednocześnie.
Tymczasem doktor Watson zakładała na ręce agenta kajdanki siłowe. Metalowe bransoletki zsunęły się z potworną siłą, wykręcając ręce agenta, ciągle przyciśnięte do krocza. Agent nadal wył cicho i wyginał się, próbując spojrzeć na zakrwawione krocze.
– Co… co mu zrobiłaś? – Generałow zmienił się na twarzy. Chyba to, co zobaczył, przeraziło go bardziej niż cokolwiek do tej pory.
Kim nie odpowiedziała. Krzywiąc się, obmacywała własne ciało.
– Potrzebujesz pomocy? – spytała doktor Watson. – Kim?
Dziewczyna pokręciła głową.
– Nie, raczej nie – odparła z lekką ironią. – Jestem mocna. Potrzebny mi tylko prysznic…
Znów popatrzyła na Aleksa i zapytała:
– Skąd wiedziałeś o tej mojej specyfikacji? Nie została nigdzie udokumentowana.
– Napomknął mi o niej pewien twój… wirtualny znajomy.
Kim zmrużyła oczy i skinęła głową.
Alex poklepał japo ramieniu i podszedł do Czygu. Była żywa i przytomna, właśnie to – choć może się to wydać cyniczne – było teraz najważniejsze.
– Pani Sej-So – powiedział Alex, leciutko odsuwając Ka-trzeciego, który bandażował spalone kończyny Obcej. – Proszę, niech pani zbierze wszystkie siły, pani Sej-So. Przyszłość naszych ras zależy teraz od pani silnej woli.
Читать дальше