– Dziękuję, Holmesie – wtrącił Alex.
– Teraz może pan przedstawić swoją wersję wydarzeń – zaproponował Holmes uprzejmie. – Sądzę, że będzie dość interesująca.
Alex odchrząknął, wyjął papierosa i zapalił. Tak, fajka Holmesa robi większe wrażenie… no i tytoń jest znacznie lepszy.
– Brak czasu, oto nasz największy problem – zaczął. – Nie ma przestępstw niewykrywalnych. Wcześniej czy później, studiując biografię każdego z nas albo wykorzystując skomplikowane metody badań instrumentalnych, pan Holmes zdołałby zdemaskować zabójcę. Ale przestępca nie liczył, że wyjdzie z tego cało. Najważniejsza była dla niego gra na zwłokę, przeciągnięcie śledztwa aż do rozpoczęcia działań wojennych. Potem albo by się przyznał, albo, co bardziej prawdopodobne, jego mocodawcy zorganizowaliby akcję ratunkową. Jeśli w tę sprawę faktycznie zamieszane są osoby ze służby bezpieczeństwa imperialnego, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zlikwidować obserwującego nas lucyfera i wysłać na „Lustro” grupę przejęcia. Zresztą, specagent na pewno sam zdołałby zlikwidować wszystkich świadków.
– Niech tylko spróbuje! – mruknęła cicho Kim.
– Nawet jeśli nie ty jesteś mordercą, Kim – powiedział melancholijnie Alex – to nie przeceniaj swoich sił. Jesteś specem, ale właściwie bez doświadczenia bojowego. A gdy do pojedynku stają dwie równe siły, o wyniku decyduje doświadczenie.
Kim prychnęła niezadowolona i szturchnęła Aleksa w bok.
– Mam pewne domysły, oparte na konkretnych przesłankach – ciągnął Alex. – Drobiazgi… szczegóły… zarysy. Budzą czujność, ale obawiam się, że mówienie o nich nie ma sensu; same poszlaki nam nie pomogą, a czasu zostało… Sej-So, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę…
– Osiem godzin trzydzieści pięć minut – wtrącił Generałow. – Dokładnie. Wtedy pierwsze ugrupowanie Czygu wejdzie w kontakt ogniowy z naszą flotą w systemie Adelajda.
– Osiem godzin dwadzieścia jeden minut – poprawiła go Czygu. – Będę potrzebowała czasu na połączenie ze sztabem głównym. Nie można w jednej chwili powstrzymać siedmiu tysięcy statków bojowych… Nawet my tego nie potrafimy.
– Powiedziałbym, że zostało siedem godzin plus minus dziesięć minut – zaprotestował Morrison. – Gdy tylko statki Czygu wyjdą z hiperkanałów, nasze jednostki zadadzą im cios. Trzeba więc jeszcze powstrzymać naszą flotę… a to już znacznie dłuższy proces.
Janet Ruello zaśmiała się cicho.
– Moim zdaniem zostały cztery godziny. Zdjęcie pola izolującego z Ebenu też zajmie co najmniej cztery godziny. Gdy pole zniknie, nasza flota rozpocznie zakrojone na wielką skalę działania: uderzenie zemsty prewencyjnej. To będzie znacznie lepszy powód do wojny niż jedna pszczółka… proszę wybaczyć to określenie, Sej-So.
Alex skinął głową.
– Widzę, że wszyscy zajmowali się wyliczeniami… No cóż, to, co powiedziała Janet, jest może najbardziej pesymistyczne, lecz przy tym najbliższe prawdy. Czas ucieka… i nie traćmy go już więcej. Pani Sej-So! Zabójca pani towarzyszki i starszej partnerki to jeden z członków załogi, prawda?
– Albo Ka-trzeci – powiedziała chłodno Czygu.
Klon spuścił głowę.
– Albo Daniła Ka-trzeci Szustow – zgodził się Alex. – Pani Sej-So… Nie możemy jednoznacznie określić zabójcy. Dlatego proponuję, żeby osobiście i własnoręcznie przeprowadziła pani egzekucję nas wszystkich. Statek, zdjąć barierę siłową z Czygu.
– Wykonano.
Czygu wstała i rozejrzała się zaskoczona.
– Statek – kontynuował Alex – rozkazuję nie słuchać żadnych moich poleceń od momentu, gdy wygłoszę słowa: „Niechaj sprawiedliwości stanie się zadość”, aż do chwili, gdy te słowa wypowiedzą Czygu i Peter Ka-czterdziesty czwarty Falk. Niechaj sprawiedliwości stanie się zadość!
– Wykonano.
– Co ty wyprawiasz! – wrzasnął Generałow. – Ty cholerny palancie! Ty alienofilu! Ty…
Zachłysnął się własnym słowami i szarpnął, usiłując pokonać barierę siłową.
– Niech się pan uspokoi, Generałow. – Alex podniósł głos. – Rozumiem, że naturalowi jest trudniej… ale jest pan przecież człowiekiem, do diabła! Czym jest nasze życie w porównaniu z losami dwóch cywilizacji?
Generałow sapnął głośno, ale nic nie powiedział.
– Chcę poznać wasze zdanie, przyjaciele – powiedział szybko Alex. – Paul Lurie! Zgadza się pan z moją propozycją?
Energetyk się nie wahał.
– Tak, kapitanie. To nasz obowiązek.
– Doskonale. Hang Morrison?
– Kapitanie, ten pomysł nie wydaje mi się zbyt słuszny… – zaczął ostrożnie Morrison. – To prawda, że wszyscy jesteśmy gotowi się poświęcić, ale czy warto decydować się na taki krok już teraz?…
– Rozumiem. Janet Ruello?
Murzynka popatrzyła na niego chmurnie i pokręciła głową.
– To głupie, niehonorowe i nie przyniesie żadnego efektu.
– Jasne. Kim Ohara?
Dziewczyna ostrożnie dotknęła jego ręki i wyszeptała:
– Alex…
– Kim Ohara?
Dziewczyna popatrzyła na nieruchomą Czygu.
– Ja… ja nie chcę, Alex… Nie mam zamiaru umierać za jakiegoś bydlaka!
– Pak Generałow?
Nawigator powoli podniósł rękę do czoła, by wytrzeć pot.
– No i dlaczego zawsze mam takiego pecha? – szepnął.
– Paku Generałow, proszę odpowiedzieć.
Albo Aleksowi się zdawało, albo w oczach Czygu pojawił się przebłysk zrozumienia.
– Bądź przeklęty, wyspecjalizowany draniu! – wypalił nawigator. – Nie najmowałem się do umierania za całą ludzkość! A już tym bardziej za Czygu!
– Twoja decyzja?
– A czy będzie miała wpływ na cokolwiek? – zapytał Generałow z goryczą.
– Być może. Ludzkość to jedynie abstrakcyjny symbol, Czygu tym bardziej. Czy naprawdę nie masz czegoś, za co warto umrzeć?
– Zdecyduj sam! – wypalił Generałow.
– Popierasz moją decyzję?
– Wstrzymuję się od głosu. – Pak zamknął oczy i odchylił się na kanapie, jakby nie miał zamiaru brać w tym wszystkim udziału.
– Ka-trzeci?
– Chcę sprawiedliwej decyzji – powiedział twardo klon. – Nie ma sensu spieszyć się z zastosowaniem środków ekstremalnych. Może jednak pan Holmes wskaże zabójcę?
Holmes uśmiechnął się i postukał fajką o brzeg stołu.
– Pańska propozycja nie ma sensu, kapitanie Alex – odezwała się Sej-So. – Ja również nie pragnę wojny między naszymi rasami. Ale karanie niewinnych jest sprzeczne z moralnością Czygu.
– Palnąłeś głupstwo, Alex – potwierdziła Janet. – Te pszczółki mają dziwną moralność. Wyznają maksymalizm. Albo winny zostaje ukarany osobiście, albo razem z całą linią genetyczną. W naszym wypadku oznacza to: albo morderca, albo cała ludzkość. Nawet jeśli wszyscy dobrowolnie zgodzimy się pójść na śmierć, Czygu nie przyjmą naszej ofiary. My nazywaliśmy to sprawiedliwością „spustową” w odróżnieniu od ludzkiej, „opornikowej”
– Zabójca musiał o tym wiedzieć – skinął głową Alex.
Twarz Janet skamieniała.
– Co jest główną składową psychiki specastronautów? – zapytał Alex, nie pozwalając Janet ochłonąć.
– Odpowiedzialność.
– Za kogo?
– Za załogę… za ludzkość… – Janet sposępniała. – Gotowość do poświęcenia siebie w imię ludzkości.
– Otóż to – skinął głową Alex. – Moja propozycja, mimo całej swojej niewykonalności, jest zgodna z naszą moralnością.
– Powiedziałabym nawet, że powinna zostać poparta przez każdego speca, zorientowanego na pracę w kosmosie – włączyła się Jenny Watson. – Proszę państwa! Wy wszyscy odmówiliście! Wszyscy, prócz Paula, Aleksa i Paka!
Читать дальше