Meble wewnątrz pokoju składały się z kilku wyglądających niewygodnie krzeseł z tyłami z listew – tyły te wydawały się być doskonałym miejscem na ponowne skrępowanie naszych rąk. Ludzie posadzili nas w taki sposób, że Mia i Christian siedzieli po jednej stronie pokoju, a reszta z nas, dampirów, siedziała po drugiej. Jeden facet – prawdopodobnie przywódca – przyglądał się uważnie jak jeden z jego ludzi związywał ręce Eddiego nowym paskiem plastiku.
– Na nich musisz specjalnie uważać. – ostrzegł, kiwając głową w naszym kierunku – Oni mogą próbować walczyć.
Jego wzrok powędrował najpierw na twarz Eddiego, potem Masona a potem na mnie. Facet i ja mierzyliśmy się wzrokiem przez kilka chwil. Skrzywiłam się. Spojrzał z powrotem na swojego wspólnika.
– Ją obserwuj w szczególności.
Gdy, ku jego satysfakcji, zostaliśmy skrepowani, wydał jeszcze innym kilka rozkazów a następnie wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Jego kroki rozbrzmiewały echem w całym domu, gdy wchodził na górę. Moment później, zapadła cisza.
Siedzieliśmy i gapiliśmy się na siebie. Kilka minut później, Mia pisnęła i zaczęła mówić.
– Co wy zamierzacie…
– Zamknij się. – rzucił jeden z mężczyzn.
Zrobił jeden ostrzegawczy krok w jej stronę. Zbladła i skuliła się, ale ciągle wyglądała tak, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze. Przyciągnęłam jej wzrok i potrząsnęłam głową. Zachowała milczenie z szeroko otwartymi oczami i z drżącą wargą.
Nie było nic gorszego niż czekanie i niewiedza, co się z tobą stanie. Twoja własna wyobraźnia może być okrutniejsza, niż jakikolwiek porywacz. Odkąd nasi strażnicy nie chcieli z nami rozmawiać lub powiedzieć nam, na co czekamy, wyobrażałam sobie szereg najgorszych rodzajów scenariuszy. Pistolety były oczywistym zagrożeniem, i nawet zaczęłam się zastanawiać, jakby to było dostać kulkę. Prawdopodobnie bolałoby. I gdzie by strzelali? Prosto w serce czy w głowę? Szybka śmierć. Ale gdzie jeszcze? W brzuch? Śmierć byłaby powolna i bolesna. Zadrżałam na myśl, o wylewającej się ze mnie krwi. Myślenie o tym wszystkim, przypomniało mi o domu Badiców – może tak samo jak im, rozcięliby nam gardła. Ci ludzie równie dobrze oprócz broni mogli posiadać noże.
Oczywiście, zastanawiałam się dlaczego ciągle jesteśmy żywi. Wyraźnie czegoś od nas chcieli, ale czego? Nie wypytywali nas o żadne informacje. I byli ludźmi . Co ludzie mogliby od nas chcieć? Zazwyczaj baliśmy się w spotkania wśród ludzi szalonych typów zabójców albo tych, którzy chcieliby przeprowadzać na nas eksperymenty. Ci nie wyglądali na żaden z tych typów.
Więc czego chcieli? Dlaczego tu byliśmy? W kółko i w kółko wyobrażałam sobie coraz to okropniejsze, przerażające wydarzenia. Jedno spojrzenie na twarze moich przyjaciół pokazało, że nie byłam jedyną, która przeżywała twórcze męczarnie. Zapach potu i strachu wypełniał pokój.
Straciłam poczucie czasu i nagle zostałam wyrzucona ze swoich wyobrażeń, gdy doszedł mnie odgłos kroków na schodach. Do sali wszedł przywódca porywaczy. Reszta ludzi wyprostowała się, napięcie wokół nich narastało. O Boże. To jest to, uświadomiłam sobie. To jest to, na co czekaliśmy.
– Tak, sir. – usłyszałam słowa lidera. – Są tutaj, tak jak sobie życzyłeś.
W końcu, uświadomiłam sobie. Osoba stojąca za naszym porwaniem. Panika uderzyła mnie. Musiałam uciec.
– Wypuść nas stąd! – krzyknęłam, naprężając swoje więzy. – Wypuść nas stąd, ty sku…
Przerwałam. Coś wewnątrz mnie zamarło. Moje gardło zaschło. Moje serce chciało się zatrzymać. Strażnik wrócił z mężczyzną i kobietą, których nie rozpoznałam. Jednakże, rozpoznałam, że byli…
…strzygami.
Prawdziwymi, żywymi – cóż, mówiąc w przenośni – strzygami. Nagle to wszystko zaświtało razem. Nie tylko raporty ze Spokane były prawdziwe. To czego się baliśmy – strzyg pracujących z ludźmi – stało się prawdziwe. To wszystko zmieniało . Światło dzienne nie było już wcale bezpieczne. Nikt z nas nie był już bezpieczny. Co gorsza, uświadomiłam sobie, że to muszą być te szubrawe strzygi – te, które zaatakowały dwie rodziny morojów z pomocą ludzi. Ponownie wróciły do mnie te straszne wspomnienia: krew i ciała wszędzie. Żółć wypełniła moje gardło, i starałam się przenieść swoje myśli z przeszłości do teraźniejszości. Nie żeby to było jakoś bardziej uspokajające.
Moroje mieli blada skórę, taką która zarumieniała się i łatwo spalała. Ale te wampiry…
Ich skóra była biała, kredowa, w taki sposób, że wyglądała jak rezultat zrobienia złego makijażu. Źrenice ich oczu były otoczone czerwonym pierścieniem, dowodząc jakimi potworami byli.
Kobieta, faktycznie, przypominała mi Natalie – moją biedną przyjaciółkę, którą ojciec namówił do zamienienia się w strzygę. Zajęło mi kilka chwil żeby zauważyć jakie było podobieństwo, ponieważ nie wyglądali jak coś żywego. Kobieta była niska – prawdopodobnie była człowiekiem zanim zamieniono ja w strzygę – i miała brązowe włosy z brzydkimi, rozjaśnionymi od słońca pasemkami.
I wtedy mnie to uderzyło. Ta strzyga była nowa, bardziej niż Natalie była. To nie stało się oczywiste, dopóki nie porównałam jej z tym mężczyzną. Twarz kobiety-strzygi miała w sobie odrobinę życia. Ale jego… Jego była twarzą śmierci.
Była całkowicie pozbawiona jakiegokolwiek rodzaju ciepła czy uczucia. Jego ekspresja była zimna i wyrachowana, zaprawiona nikczemną radością rozrywki. Był wysoki, tak wysoki jak Dymitr i miał szczupłą posturę ciała, która wskazywała na to, że przed zmianą był morojem. Długości ramion czarne włosy okalały jego twarz i wyraźnie odcinały się na tle jaskrawego szkarłatu jego frakowej koszuli. Jego oczy były tak ciemne i tak brązowe, że bez czerwonego pierścienia wokół, prawie niemożliwym byłoby powiedzenie gdzie kończy się źrenica a gdzie zaczyna tęczówka.
Jeden ze strażników szturchnął mnie mocno, mimo, że milczałam. Spojrzał na strzygę-mężczyznę.
– Chcesz żebym ją zakneblował?
I nagle zorientowałam się, że przypierałam plecami do swojego krzesła, nieświadomie próbując trzymać się od niego tak daleko, jak to było tylko możliwe. On również zdał sobie z tego sprawę i wąski, bezzębny uśmiech przebiegł po jego wargach.
– Nie. – powiedział. Jego głos był jedwabisty i niski. – Chciałbym usłyszeć, co ma do powiedzenia. – Uniósł brew na mnie – Proszę. Kontynuuj.
Przełknęłam ślinę.
– Nie? Nic do dodania? Cóż. Gdy coś przyjdzie ci na myśl, czuj się w obowiązku podzielić się tym z nami.
– Isaiah. – zawołała kobieta. – Dlaczego ich tutaj trzymasz? Dlaczego po prostu nie skontaktujesz się z innymi?
– Elena, Elena – zamruczał do niej Isaiah. – Zachowuj się. Nie zamierzam przepuścić okazji osobistej zabawy z dwoma morojami i… – podszedł od tyłu do mojego krzesła i odgarnął moje włosy, sprawiając że zadrżałam. Chwilę później spojrzał również na szyje Eddiego i Masona. -… trzema niezaprzysiężonymi dampirami.
Wymówił te słowa z prawie szczęśliwym westchnieniem i wtedy zdałam sobie sprawę, że szukał tatuaży strażników.
Podchodząc do Mii i Christiana, Isaiah oparł rękę na swoim biodrze, w miarę jak ich studiował. Mia mogła tylko spotkać jego spojrzenie na chwilę przed tym, jak odwróciła wzrok. Strach Christiana był wyraźny, ale zdołał oddać badawcze spojrzenie strzygi. To napełniło mnie dumą.
– Spójrz na te oczy, Eleno.
Читать дальше