Na szczęście, gdy samochód zjechał na pobocze, to była tylko para w średnim wieku, wyglądająca na nic więcej, tylko bardzo zaniepokojoną .
– W porządku dzieciaki?
Wskazałam kciukiem za siebie.
– Nasz samochód zjechał z drogi. Możecie nas podwieźć do miasta, żebym mogła zadzwonić do mojego taty?
Podziałało. Piętnaście minut później wysadzili nas na stacji benzynowej.
Miałam naprawdę kłopot z pozbyciem się ich, bo tak bardzo chcieli nam pomóc. Ostatecznie, przekonaliśmy ich, że nic nam nie będzie i przeszliśmy kilka bloków do dworca autobusowego. Tak jak podejrzewałam, to miasto nie było doborowym miejscem do podróży. Trzy linie obsługiwały miasto: dwie prowadziły do innych ośrodków narciarskich i jedna, która prowadziła do Lowston w Idaho.
Z Lowston można było dostać się do innych miejsc.
Trochę liczyłam na to, że wpadniemy na Masona i resztę zanim przyjedzie ich autobus. Wtedy moglibyśmy zaciągnąć ich z powrotem do kurortu bez jakichkolwiek kłopotów. Niestety, nie było po nich śladu. Wesoła kobieta siedząca w kasie doskonale wiedziała, o kim mówimy. Potwierdziła, że cała trójka kupiła bilety do Spokane, które było po drodze do Lowston.
– Cholera. – powiedziałam.
Kobieta uniosła brwi na moje przekleństwo. Zwróciłam się do Christiana.
– Masz pieniądze na autobus?
Christian i ja nie rozmawialiśmy za wiele podczas podróży, z wyjątkiem tego, że nazwałam go idiotą za głupie zachowanie w sprawie Lissy i Adriana. Do czasu, gdy dotarliśmy do Lowston, w końcu wymusiłam na nim poczucie winy, co było małym cudem. Christian przespał resztę drogi do Spokane, ale ja nie mogłam. Po prostu w kółko myślałam o tym, że to była moja wina.
Było późne popołudnie, gdy dotarliśmy do Spokane. Zaczepiliśmy kilku ludzi i w końcu znaleźliśmy kogoś, kto wiedział gdzie znajduje się centrum handlowe, o którym wspominał Dymitr. To była długa droga z dworca autobusowego, ale możliwa do przejścia. Moje nogi były sztywne po pięciu godzinach jazdy autobusem i chciałam ruchu. Słońce było jeszcze na niebie, ale słabło i było mniej szkodliwe dla wampirów, więc Christian nie miał nic przeciwko spacerowi.
I jak to często się zdarzało, gdy byłam w spokojnym nastroju, poczułam szarpnięcie i zostałam wciągnięta do głowy Lissy. Nie opierałam się wchodzeniu w nią, ponieważ chciałam wiedzieć, co się działo w kurorcie.
– Wiem, że chcesz ich chronić, ale musimy wiedzieć gdzie oni sa.
Lissa siedziała na łóżku w naszym pokoju, podczas gdy Dymitr i moja matka wpatrywali się w nią. To Dymitr był tym, który to powiedział. Widzenie go jej oczami było interesujące. Darzyła go dużym szacunkiem, bardzo różniącym się od intensywnej kolejki górskiej (roller coaster – przyp. Ginger), której zawsze doświadczałam.
– Mówiłam ci. – powiedziała. – Nie wiem. Nie wiem co się stało.
Frustracja i troska o nas wybuchły w niej. Zasmuciło mnie widzenie jej zaniepokojonej, ale jednocześnie cieszyłam się, że więź działała w jedna stronę. Nie mogła zrelacjonować tego, o czym nie wiedziała.
– Nie mogę uwierzyć, że nie powiedzieli ci gdzie idą. – powiedziała moja matka. Jej słowa brzmiały powierzchownie, ale widziałam oznaki zmartwienia na jej twarzy.
– Zwłaszcza z waszą… więzią.
– Ona działa tylko w jedną stronę. – odparła smutnie Lissa. – Wiesz o tym.
Dymitr ukląkł, by zrównać się z Lissą i spojrzeć jej w oczy. Musiał całkiem mocno się wysilić, by komukolwiek spojrzeć w oczy.
– Jesteś pewna, że nie ma niczego? Niczego, o czym mogłabyś nam powiedzieć? Nie ma ich nigdzie w mieście. Mężczyzna na stacji autobusowej nie widział ich… jednak jesteśmy prawie pewni, że musieli tam pójść. Potrzebujemy czegoś, czegokolwiek by pójść dalej. (w znaczeniu – posunąć się w poszukiwaniach)
Mężczyzna na stacji? To były kolejny szczęśliwy traf. Kobieta, która sprzedała nam bilety najwidoczniej musiała pójść do domu. Jej zmiana nie znała nas.
Lissa zacisnęła zęby i spiorunowała go wzrokiem.
– Nie sądzisz, że gdybym coś wiedziała to powiedziałabym ci? Uważasz, że ja się o nich nie martwię? Nie mam zielonego pojęcia gdzie oni są. Żadnego. I dlaczego oni uciekli… to nie ma żadnego sensu. Zwłaszcza, że ze wszystkich ludzi, zabrali ze sobą Mię.
Uczucie krzywdy przemknęło przez więź, ból pozostawienia jej z dala od czegokolwiek, co robiliśmy, nie ważne jak złego.
Dymitr westchnął i odchylił się na piętach. Sądząc po jego minie, oczywiście jej wierzył. To było również oczywiste, że się martwił – martwił w bardziej niż profesjonalny sposób. I widzenie tej troski – troski o mnie – do końca wyżarło moje serce.
– Rose? – głos Christiana przywiódł mnie do siebie – Myślę, że jesteśmy na miejscu.
Plac składał się z otwartego, szerokiego obszaru przed centrum handlowym. Kawiarnia została wpasowana w róg głównego budynku, jej stoliki wystawały wokół całego placu. Tłumy wchodziły i wychodziły z kompleksu, zabiegani również o tej porze dnia.
– Wiec, jak ich znajdziemy? – spytał Christian.
Wzruszyłam ramionami.
– Może jeśli będziemy działaś jak strzygi, będą próbowali nas zakołkować.
Mały, niechętny uśmieszek zagrał mu na twarzy. Nie chciał tego przyznać, ale uważał, że mój żart był zabawny.
Weszliśmy do środka. Jak każde centrum handlowe, było pełne pozawieszanych łańcuchów, i samolubna część mnie zastanawiała się, czy jeśli znajdziemy nasze trio wcześnie, to moglibyśmy znaleźć czas na zakupy.
Razem z Christianem dwa razy przeszliśmy cały metraż centrum, ale nie znaleźliśmy żadnych oznak obecności naszych przyjaciół, czy też niczego przypominającego tunele.
– Może jesteśmy w złym miejscu. – powiedziałam w końcu.
– Albo może oni walczą . – zasugerował Christian – Mogli pójść w jakieś inne… czekaj.
Wskazał na coś, a ja podążyłam za jego gestem. Trzech zdrajców siedziało przy stoliku w środku części restauracyjnej, wyglądając na przybitych. Wyglądali tak nędznie, że prawie się nad nimi zlitowałam.
– W tej chwili, zabiłbym za aparat fotograficzny. – powiedział Christian uśmiechając się z wyższością.
– To nie jest zabawne. – powiedziałam mu, zbliżając się w stronę grupy.
Wewnątrz odetchnęłam z ulgą. Najwyraźniej nie znaleźli żadnej strzygi, byli ciągle żywi, i może moglibyśmy ich zabrać z powrotem zanim wpadniemy w jeszcze gorsze tarapaty.
Nie zauważyli mnie do czasu, gdy byłam prawie tuż obok nich. Głowa Eddiego drgnęła w górę.
– Rose? Co ty tutaj robisz?
– Postradałeś rozum? – krzyknęłam. Kilku ludzi siedzących obok nas posłało nam zaskoczone zdziwione spojrzenia. – Wiesz w jak wielkich jesteś tarapatach? W jak wielkie tarapaty wpędziłeś nas ?
– Jak do diabła nas znalazłaś? – spytał cicho Mason, rozglądając się wokół z niepokojem.
– Właściwie nie do końca jesteście przestępczymi mózgami. – powiedziałam im. – Twój informator na dworcu autobusowym wydał cię. Po tym, zorientowałam się, że chcesz iść na swoje bezsensowne poszukiwanie strzyg.
Spojrzenie, które posłał mi Mason mówiło, że nie był zupełnie szczęśliwy z mojego widoku. Jednakże, to Mia zabrała głos.
– To nie jest bezsensowne.
– Naprawdę? – domagałam się. – Zabiliście jakieś strzygi? Czy w ogóle jakiekolwiek znaleźliście?
– Nie. – przyznał Eddie.
– Dobrze. – powiedziałam. – Macie szczęście.
Читать дальше