Do Spokane.
Spokane – gdzie prawdopodobnie mieszkała wędrowna grupa strzyg wraz z ludźmi.
Spokane – gdzie Mason mógł spełnić swoje durne marzenia o zabijaniu strzyg.
Spokane – o którym dowiedział się wyłącznie przeze mnie .
Nie, nie, nie – mamrotałam pod nosem, prawie wbiegając do pokoju.
Zdarłam z siebie sukienkę i przebrałam się w ciężkie, zimowe ciuchy: buty, dżinsy i sweter. Chwytając płaszcz i rękawiczki, pośpieszyłam z powrotem do drzwi, po czym przystanęłam. Działałam bezmyślnie. Co właściwie zamierzałam zrobić? Oczywiście, musiałam o tym komuś powiedzieć… ale to wpędziłoby trio w poważne kłopoty. I mogło być również sygnałem dla Dymitra, że chodziłam i plotkowałam na temat tajnych informacji o strzygach w Spokane, które powierzył mi w tajemnicy, na znak poszanowania mojej dojrzałości.
Sprawdziłam czas. Zajmie to trochę, zanim ktokolwiek z ośrodka zorientuje sie, że zniknęliśmy. Oczywiście, jeśli tylko mogłabym się z niego wydostać.
Kilka minut później, zapukałam do drzwi Christiana. Otworzył, wyglądając śpiąco i cynicznie jak zwykle.
– Jeśli przyszłaś przeprosić za nią – powiedział wyniośle – To się nie krępuj i…
– Oh, zamknij się. – warknęłam. – Tu nie chodzi o ciebie.
Pośpiesznie, przekazałam mu szczegóły tego, co się działo. Nawet Christian nie miał na to dowcipnej docinki.
– Więc… Mason, Eddie i Mia poszli do Spokane polować na strzygi?
– Tak.
– Cholera jasna. Dlaczego z nimi nie poszłaś? To brzmi jak coś, co mogłabyś zrobić. Oparłam się ochocie przylania mu.
– Ponieważ nie jestem szalona! (czytaj: chora umysłowo – przyp. Ginger.) Ale zamierzam iść tam po nich, zanim zrobią coś jeszcze głupszego.
I wtedy Christian załapał.
– Czego chcesz ode mnie?
– Muszę wydostać się z ośrodka. Oni namówili Mię, by użyła wpływu na strażnikach. Potrzebuję ciebie do zrobienia tego samego. Wiem, że ćwiczyłeś.
– Tak – zgodził się – Ale… cóż…
Po raz pierwszy odkąd go znam, wyglądał na zakłopotanego.
– Nie jestem w tym bardzo dobry. Używanie wpływu wobec dampirów jest prawie niemożliwe. Lissa jest w tym sto razy lepsza niż ja, czy jakikolwiek inny moroj.
– Wiem. Ale nie chcę jej wpakować w kłopoty.
Prychnął.
– Ale nie masz nic przeciwko pakowaniu w nie mnie?
Wzruszyłam ramionami.
– Nieszczególnie.
– Jesteś dziełem systemu wiesz? (skutkiem ubocznym wpajania dampirom ochrony swoich podopiecznych – dop. tłum. szazi)
– Tak, właściwie, to jestem.
W ten sposób, pięć minut później, podjęliśmy samotną wędrówkę w kierunku północnej bramy. Słonce wschodziło, więc prawie wszyscy byli w środku. To mogło działać na naszą korzyść, bo miałam nadzieję, że ułatwi naszą ucieczkę.
Głupi, głupi, kontynuowałam myślenie. To nie miało szansy na powodzenie. Dlaczego Mason to zrobił? Wiedziałam, że miał tę swoją całą szaloną postawę członka straży obywatelskiej… i na pewno wydawał się zdenerwowany tym, że strażnicy niczego nie zrobili w związku z niedawnym atakiem. Poza tym. Czy to naprawdę wytrąciło go z równowagi? Musiał wiedzieć, jakie to było niebezpieczne. Czy było możliwe… czy było możliwe, że zdenerwowałam go tak bardzo próbą poradzenia sobie z tą tragedią, że od tego zwariował? (według szazi: Rose zdenerwowała Masona katastrofalnym romansem J – przyp. Ginger)
Wystarczająco, by to zrobić i namówić do tego Mię i Eddiego? Nie żeby tę dwójkę trudno było przekonać. Eddie wszędzie poszedłby za Masonem, a Mia była prawie taką samą entuzjastką wybicia wszystkich strzyg na świecie, co Mason.
Jednak z tych wszystkich pytań, które sobie zadałam, jedno było zdecydowanie jasne. To ja powiedziałam Masonowi o strzygach w Spokane. Przyznaję się bez bicia, to była moja wina, i gdyby nie ja, nic takiego by się nie wydarzyło.
– Lissa zawsze utrzymuje kontakt wzrokowy. – pouczyłam Christiana, gdy zbliżaliśmy się do wyjścia. – I mówi naprawdę spokojnym głosem. Nie wiem co jeszcze. Mam na myśli to, że ona mocno się koncentruje, więc ty też tego spróbuj. Skup się na narzuceniu im własnej woli.
– Wiem. – warknął. – Widziałem jak to robi.
– Świetnie. – odburknęłam. – Staram się tylko pomóc.
Mrużąc oczy, zobaczyłam tylko jednego strażnika stojącego przy bramie. Szczęśliwy traf. Byli w trakcie zmiany. Ze słońcem na niebie, znikało ryzyko zagrożenia za strony strzyg. Strażnicy nadal pełnili swoje obowiązki, ale teraz mogli nieco odpocząć.
Facet na służbie nie wyglądał na specjalnie zaniepokojonego.
– Co tutaj robicie, dzieciaki?
Christian przełknął ślinę. Mogłam zobaczyć oznaki napięcia na jego twarzy.
– Wypuścisz nas za bramę. – powiedział.
Nutka zdenerwowania wprawiła jego głos w drżenie, ale poza tym, zbliżył sie do uspokajającego tonu Lissy. Niestety, nie wywołał pożądanego efektu. Jak Christian wcześniej wspomniał, używanie wpływu na strażniku było prawie niemożliwe. Mia miała szczęście. Strażnik uśmiechnął się do nas.
– Co? – spytał wyraźnie rozbawiony.
Christian spróbował jeszcze raz.
– Wypuścisz nas.
Uśmiech faceta nieco osłabł, i zobaczyłam jak mrugnął ze zdziwienia. Jego oczy nie przygasły tak jak u ofiar Lissy, ale Christian zrobił wystarczająco dużo, by zafascynować go na krótką chwilę. Niestety, mogłam powiedzieć, że to nie było wystarczające, by przekonać strażnika do wypuszczenia nas z ośrodka. Na szczęście, zostałam wytrenowana, aby móc zniewolić ludzi bez używania magii.
Obok jego stanowiska stał ogromny Maglite, długości dwóch stóp i z pewnością ważący siedem funtów. Chwyciłam Maglite i wymierzyłam nią cios w tył głowy strażnika. Stęknął i zgiął się upadając na ziemię. Ledwo zobaczył jak do niego podeszłam, i pomimo straszliwego czynu, którego właśnie się dopuściłam, nawet życzyłam sobie, żeby jeden z moich instruktorów był tutaj i podziwiał moje jakże niezwykłe przedstawienie.
– Jezu Chryste! – krzyknął Christian. – Właśnie napadłaś strażnika.
– Tak.
To tyle, jeśli chodzi o sprowadzenie tria bez wpadnięcia w większe kłopoty.
– Po prostu nie wiedziałam jak bardzo jesteś beznadziejny w używaniu wpływu. Wygrzebię się z tego później. Dzięki za pomoc. Powinieneś wracać zanim przyjdzie następna zmiana.
Pokręcił głową i skrzywił się.
– Nie, wchodzę w to razem z tobą.
– Nie – kłóciłam się – Potrzebowałam cię tylko do opuszczenia kurortu. Nie musisz wpadać przez to w kłopoty.
– Ja już mam kłopoty! – wskazał na strażnika.- Widział moją twarz. Jestem w to zamieszany tak czy owak, więc równie dobrze mogę pomóc ci ratować sytuację. Przestań być suką dla odmiany.
Odeszliśmy pospiesznie i rzuciłam jedno, ostatnie, pełne skruchy spojrzenie na strażnika. Byłam prawie pewna, że nie uderzyłam go na tyle mocno by spowodować poważne obrażenia, a ze świecącym słońcem, nie zamarzłby czy coś.
Po około pięciu minutach spacerowania w dół autostrady, wiedziałam, że mamy problem. Pomimo przykrycia i założenia okularów przeciwsłonecznych, słonce dawało się we znaki Christianowi. Spowalniał nas, i z pewnością nie zajęłoby długo czasu znalezienie strażnika, którego powaliłam i ściganie nas z powrotem.
Samochód – nie jeden z tych, z Akademii – pojawił się za nami i wtedy podjęłam decyzję. Nie pochwalałam jeżdżenia autostopem, wcale. Nawet ktoś taki jak ja wiedział, jakie to było niebezpieczne. Ale musieliśmy szybko dostać się do miasta, i modliłam się byśmy nie trafili na jakiegoś odrażającego, natrętnego faceta, który próbowałby z nami partaczyć.
Читать дальше