– Ja również nie lubię z tobą walczyć.
Siedząc obok niego, zachwyciłam się pojawiającymi się we mnie uczuciami ciepła i szczęścia. W przebywaniu z nim i czuciu się tak dobrze, było coś, co pobudzało mnie w taki sposób, w jaki Mason nigdy nie potrafił. Uświadomiłam sobie, że nie można zmuszać się do miłości. Albo tam jest, albo jej nie ma. Jeśli jej tam nie ma, musisz po prostu to przyznać. Jeśli tam jest, musisz zrobić wszystko, żeby chronić tego kogo kochasz.
Następne słowa, które popłynęły z moich usta, zadziwiły mnie, dlatego, że były całkowicie niesamolubne i dlatego, że w rzeczywistości miałam je na myśli.
– Powinieneś ją przyjąć.
Wzdrygnął się.
– Co?
– Ofertę Taszy. Powinieneś ją wziąć. To naprawdę wielka szansa.
Pamiętałam mowę mojej mamy o byciu gotowym na dziecko. Ja nie byłam. Może ona też nie była. Ale Tasza, tak. I wiedziałam, że Dymitr też był gotowy. Byli w bardzo dobrych relacjach. On mógł być jej strażnikiem, mieć z nią dzieci… to był dobry układ dla obojga.
– Nigdy nie spodziewałem się usłyszeć od ciebie czegoś takiego. – odpowiedział napiętym głosem – Zwłaszcza po…
– Po tym jaką suką byłam? Yeah.
Mocniej owinęłam się płaszczem przed zimnem. Pachniał tak jak on. Był upajający, i w połowie miałam wrażenie, jakbym była objęta jego ramionami. Adrian mógł wiedzieć coś o mocnym zapachu.
– Więc, tak jak powiedziałam, nie chcę już dłużej walczyć. Nie chcę żebyśmy nienawidzili się nawzajem. I… cóż… – ze zmęczeniem przymknęłam oczy, po czym je otworzyłam – Nie ważne, co czuję wobec nas … Chcę żebyś był szczęśliwy.
Znowu cisza. Odnotowałam uczucie bólu w klatce piersiowej.
Dymitr wyciągnął rękę i objął mnie ramieniem. Przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
– Roza. – to było wszystko, co powiedział.
To był pierwszy raz, gdy świadomie mnie dotknął, od czasu nocy zaklętego pożądania. Sala ćwiczeń to było zupełnie co innego… bardziej zwierzęcego. Tu, nie chodziło nawet o seks. Tu chodziło po prostu o bycie blisko z kimś, o kogo się troszczyłeś, o uczucia jaki ten rodzaj związku wlewał w ciebie.
Dymitr może uciec z Taszą, ale i tak będę go kochać. Prawdopodobnie zawsze będę go kochać.
Troszczyłam się o Masona. Ale prawdopodobnie nigdy go nie pokocham.
Zerknęłam na Dymitra, pragnąc pozostać w jego ramionach na zawsze. Czułam się wobec niego fair. I – nie ważne jak bardzo bolała mnie myśl o nim i Taszy – robienie tego, co było dla niego dobre, było słuszne. Teraz, wiedziałam, był czas żebym przestała być tchórzem i zrobiła kolejną słuszną rzecz. Mason powiedział, że powinnam się czegoś o sobie nauczyć. Właśnie to zrobiłam.
Niechętnie, oderwałam się i oddałam Dymitrowi jego płaszcz. Wstałam. Przyjrzał mi się dziwnie, wyczuwając mój niepokój.
– Gdzie idziesz? – zapytał.
– Złamać komuś serce. – odparłam.
Podziwiałam Dymitra przez jedno uderzenie serca więcej – ciemne, bystre oczy i jedwabiste włosy. I wtedy skierowałam się do środka. Musiałam przeprosić Masona… i powiedzieć mu, że między nami nigdy nic nie będzie.
Buty na wysokim obcasie zaczęły mnie obcierać, więc zdjęłam je po wejściu do środka, i spacerowałam dalej boso. Nie byłam dotąd w pokoju Masona, ale zapamiętałam jego numer, kiedy raz o nim wspominał, więc trafiłam tam z łatwością.
Shane, współlokator Masona, otworzył drzwi w kilka chwil po tym, jak zapukałam.
– Witaj, Rose.
Ustąpił mi miejsca i weszłam do środka, rozglądając się badawczo. W TV leciała jakaś długa reklama – jedną z wad nocnego życia był brak dobrych programów – puste puszki po coli pokrywały niemal każdą płaską powierzchnię. Nigdzie nie było ani śladu Masona.
– Gdzie on jest? – spytałam.
Shane stłumił ziewnięcie.
– Myślałem, że był z tobą.
– Nie widziałam go cały dzień.
Ziewnął ponownie i zmarszczył brwi.
– Spakował do torby kilka rzeczy wcześniej. Pomyślałem, że wybieracie się na jakiś romantyczny, szalony wypad. Piknik czy coś. Hej, ładna sukienka.
– Dzięki. – burknęłam, czując, że marszczę brwi.
Pakowanie torby? To nie miało żadnego sensu. Nie miałby dokąd pójść. Poza tym, nie miałby jak się stąd wydostać. Ośrodek był ściśle chroniony przez strażników z Akademii. Tylko mi i Lissie udało się im uciec za pomocą wpływu, i to wciąż było moim wrzodem na dupie. Jednakże, dlaczego u licha Mason spakował torbę, jeśli nie uciekał?
Zadałam Shane’owi jeszcze kilka pytań i zdecydowałam się pójść śladem jedynej możliwości, która zdawała mi się być szalona. Znalazłam strażnika odpowiedzialnego za bezpieczeństwo i plan straży. Dał mi nazwiska strażników, którzy pełnili służbę wokół granic kurortu w czasie, kiedy ostatni raz widziano Masona. Znałam większość nazwisk, wielu było teraz po służbie, co ułatwiło mi ich znalezienie.
Niestety, pierwsza dwójka nie zauważyła dziś Masona. Kiedy zapytali, dlaczego chcę to wiedzieć, udzieliłam im wymijających odpowiedzi i uciekłam. Trzecią osobą na mojej liście był facet o imieniu Alan, który zazwyczaj pracował w dolnej części kampusu Akademii. Właśnie wrócił z jazdy na nartach i kładł z powrotem swój sprzęt przy drzwiach. Rozpoznał mnie i uśmiechnął się, gdy podeszłam.
– Pewnie, widziałem go. – powiedział, pochylając się nad swoimi butami.
Zalała mnie ulga. Do tego czasu nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo się martwiłam.
– Wiesz gdzie on jest?
– Nie. Wypuściłem go z Eddie’m Castile… i, jak jej tam na imię, Rinaldi, przez północną bramę i nie widziałem ich potem.
Osłupiałam. Alan kontynuował odpinanie nart, jakbyśmy rozmawiali o warunkach na stoku.
– Pozwoliłeś Masonowi, Eddie’mu… i Mii wyjść?
– Ta.
– Um… Dlaczego?
Skończył i spojrzał na mnie ponownie, z wesołym i lekko zdezorientowanym wyrazem twarzy.
– Ponieważ mnie poprosili.
Zaczęło mnie ogarniać lodowate uczucie. Dowiedziałam się, który strażnik pełnił z Alanem wartę przy północnej bramie i szybko go znalazłam. Dał mi identyczną odpowiedź. Wypuścił Masona, Eddie’go i Mię bez żadnych pytań. W dodatku, podobnie jak Alan, nie widział w tym niczego złego. Sprawiał wrażenie wręcz oszołomionego. To był wyraz twarzy, który już wcześniej widziałam… wyraz, jaki przybierali ludzie, gdy Lissa używała wpływu.
W szczególności, widziałam, że działo się to wtedy, gdy Lissa nie chciała by ludzie za dobrze pamiętali pewne rzeczy. Mogła schować w nich wspomnienia, jak również wymazać je lub czasowo zablokować. Była w tym tak dobra, że mogła sprawić, by ludzie o tym całkowicie zapominali. Wobec faktu, że strażnicy ciągle o tym pamiętali, znaczyło to tyle, że pracował nad nimi ktoś, kto nie miał tak dobrych zdolności jak Lissa.
Ktoś, powiedzmy, taki jak Mia.
Nie byłam mięczakiem, ale przez moment poczułam, że chyba się przewrócę. Świat zawirował, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Gdy byłam już w stanie je otworzyć, nie zauważyłam żadnych zmian w otoczeniu. No dobra. Żaden kłopot. Rozwiążę to.
Mason, Eddie i Mia opuścili dziś ośrodek. To nie wszystko, posłużyli się wpływem – co było zupełnie zakazane. Nic nikomu nie powiedzieli. Uciekli przez północną bramę. Widziałam mapę ośrodka. Północna brama chroniła wjazd, który prowadził do jedynej w tej okolicy asfaltowej drogi, szosy, która prowadziła do małego miasta leżącego dwanaście mil stąd. Miasto, o którym wspominał Mason, miało też autobusy.
Читать дальше