Nie-arystokrata rzucił mi piorunujące spojrzenie i zrobił krok w moją stronę Liczyłam na to, że był staroświecki i nie uderzy dziewczyny.
– Co ty wyrabiasz? – zawołał. Zgromadziło się paru ludzi i oglądali pobudzeni. Oddałam jego spojrzenie.
– Próbuję powstrzymać was przed byciem jeszcze większymi idiotami niż już jesteście! Chcecie pomóc? Przestańcie walczyć ze sobą! Odrywając sobie nawzajem głowy nie uratujecie morojów, jeśli nie spróbujecie ograniczyć tej głupoty z pulą genów. – Skierowałam się do Andrew.
– Tasza Ozera nie próbuje nikogo wybić. Stara się nakłonić was, żebyście przestali być ofiarami. – Odwróciłam się do drugiego.
– A co do ciebie, masz jeszcze daleką drogę do przejścia jeśli myślisz, że to jest sposób na zrozumienie siebie. Magia – zwłaszcza ofensywna magia – wymaga dużo samokontroli, a jak na razie nie zaimponowałeś mi swoją. Ja mam jej więcej niż ty, a jeśli byś mnie właściwie poznał, wiedziałbyś, jakie to chore.
Dwóch gości gapiło się na mnie w zaskoczeniu. Byłam widocznie bardziej efektywna niż paralizator. Cóż, przynajmniej przez kilka sekund. Bo kiedy minął im szok wywołany moimi słowami, zaczęli kontynuować.
Zostałam złapana w środku ognia i wypchnięta, prawie przewracając się w trakcie. Nagle, zza mnie, Mason stanął w mojej obronie. Uderzył pięścią pierwszego, którego mógł – nie-arystokratę.
Poleciał do tyłu, z pluskiem wpadając do jednego z basenów. Wydałam okrzyk, przypominając sobie moje wcześniejsze obawy związane z pęknięciem czaszki, ale chwilę później ogarnął się i wytarł wodę z oczu.
Chwyciłam ramię Masona, próbując go powstrzymać, ale zignorował mnie i ruszył na Andrew. Mocno go popchnął na kilku morojów – przyjaciół Andrew, jak podejrzewałam – którzy wydawali się próbować przerwać walkę.
Gość w basenie wyszedł z niego, z wyrazem szału wypisanym na twarzy i zaczął kierować się na Andrew. Tym razem, oboje, ja i Mason, zablokowaliśmy mu drogę. Rzucił nam wszystkim wściekłe spojrzenie.
– Nie rób tego. – ostrzegłam go.
Zacisnął pięści, wyglądając jakby chciał próbować wyzwać nas wszystkich do walki. Ale byliśmy straszni, a nie wyglądał na takiego, co miał otoczkę przyjaciół jak Andrew – który obscenicznie wrzeszczał i ostatecznie został wyprowadzony. Mamrocząc parę pogróżek, nie-arystokrata wycofał się. Jak tylko wyszedł, odwróciłam się do Masona.
– Straciłeś rozum?
– Huh? – zapytał.
– Wskakiwać w środek tego!
– Ty też wskoczyłaś. – powiedział.
Miałam zacząć się kłócić, kiedy zauważyłam, że miał rację.
– To co innego. – burknęłam.
Pochylił się w moim kierunku.
– Jesteś pijana?
– Nie. Oczywiście że nie. Po prostu próbuję trzymać cię z daleka od robienia czegoś głupiego. Tylko dlatego, że masz urojenia, że możesz pokonać strzygi, nie znaczy że musisz znęcać się nad wszystkimi innymi.
– Urojenia? – zapytał ostro.
Zaczęłam czuć coś jakby mdłości. Zawróciło mi się w głowie, ale szłam dalej w stronę bocznego pokoju, mając nadzieję, że się nie potknę.
Ale kiedy doszłam, zobaczyłam, że to nie był pokój z drinkami czy deserami. Cóż, przynajmniej nie tak jak sądziłam. To był pokój z karmicielami. Paru ludzi leżało na pokrytych atłasem szezlongach z morojami obok siebie. Jaśminowe kadzidełko paliło się w powietrzu.
Zaskoczona, przyglądałam się z niesamowitą fascynacją, jak blond morojski facet przechylił się i wgryzł w szyję bardzo ładnego rudzielca. Wtedy zauważyłam, że wszyscy ci karmiciele wyglądali wyjątkowo przystojnie. Jak aktorzy i modele. Tylko najlepsi dla arystokratów.
Pił długo i intensywnie, a dziewczyna zamknęła oczy i rozchyliła usta, z wyrazem czystej rozkoszy na twarzy kiedy endorfiny moroja zalały jej krwiobieg. Zadrżałam, przypominając sobie jak sama doświadczałam tego samego rodzaju euforii. W moim zamroczonym przez alkohol umyśle, wszystko nagle wydało się zadziwiająco erotyczne. Właściwie, czułam się prawie jak intruz – jakbym oglądała ludzi uprawiających seks. Kiedy moroj skończył i zlizał ostatnią kroplę krwi, musnął ustami jej policzek w delikatnym pocałunku.
– Chcesz na ochotnika?
Delikatne koniuszki palców musnęły moją szyję i odskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam zielone oczy Adriana i porozumiewawczy uśmieszek.
– Nie rób tego. – powiedziałam mu, odrzucając jego rękę.
– W takim razie, co tutaj robisz? – zapytał.
Wskazałam wokół siebie.
– Zgubiłam się.
Spojrzał na mnie.
– Jesteś pijana?
– Nie. Oczywiście że nie… ale…" Nudności trochę mi przeszły, ale ciągle nie czułam się dobrze. – Myślę, że powinnam usiąść.
Złapał mnie za ramię.
– Cóż, nie rób tego tutaj. Ktoś mógłby wpaść na kiepski pomysł. Chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce. – Poprowadził mnie do innego pokoju, rozejrzałam się z zainteresowaniem.
To było miejsce do masaży. Kilku morojów leżało na stołach, wycofali się na masaż stóp wykonany przez hotelową obsługę. Olejek, którego używali pachniał jak rozmaryn i lawenda. W innej sytuacji, masaż brzmiałby świetnie, ale leżenie na brzuchu w chwili obecnej wydawało mi się nienajlepszym pomysłem.
Usiadłam na dywanie na podłodze, przechylając się do ściany. Adrian nagle wyszedł i wrócił ze szklanką wody. Podał mi ją i usiadł.
– Wypij to. Pomoże.
– Mówiłam ci, nie jestem pijana, – wymamrotałam. Ale wodę i tak wypiłam do dna.
– Uh-huh. – Uśmiechnął się do mnie. – Odwaliłaś niezłą robotę z tą walką. Kim był ten chłopak, który ci pomógł?
– Mój chłopak, – powiedziałam. – Coś w tym stylu.
– Mia miała rację. Masz wielu facetów w swoim życiu.
– To nie tak.
– Okay. – Dalej się uśmiechał. – Gdzie jest Vasilisa? Myślałem, że będzie z tobą.
– Jest ze swoim chłopakiem. – badałam go.
– Co to za ton? Zazdrość? Chcesz go dla siebie?
– Boże, nie. Po prostu go nie lubię.
– Źle ją traktuje? – zapytał.
– Nie. – przyznałam. – On ją ubóstwia. Jest po prostu tak jakby palantem.
Adriana wyraźnie to bawiło.
– Ah, jesteś zazdrosna. Spędza z nim więcej czasu niż z tobą?
Zignorowałam to.
– Czemu wypytujesz o nią? Jesteś nią zainteresowany?
Zaśmiał się.
– Spokojnie, nie jestem nią zainteresowany w ten sam sposób, co tobą.
– Ale jesteś zainteresowany.
– Po prostu chcę z nią porozmawiać.
Wyszedł, żeby przynieść mi więcej wody.
– Lepiej się czujesz? – zapytał, podając mi szklankę. Była kryształowa i zawile rzeźbiona. Wydawała się zbyt ozdobna na zwykłą wodę.
– Yeah… Nie sądziłam, że te drinki były aż takie mocne.
– Na tym polega ich piękno. – zachichotał. – A będąc przy pięknie… masz świetny kolor. -
Przesunęłam się. Mogłam nie pokazywać tak dużo gołego ciała jak te inne dziewczyny, ale pokazywałam więcej niż bym chciała przy Adrianie. Na pewno? Było w nim coś dziwnego. Jego aroganckie zachowanie irytowało mnie… ale lubiłam być w jego towarzystwie. Może dupek w środku mnie rozpoznał bratnią duszę.
Gdzieś z tyłu mojego pijanego umysłu, włączyło się światełko. Ale nie mogłam dojść do sedna, o co chodziło. Napiłam się więcej wody.
– Nie paliłeś papierosa od jakiś dziesięciu minut. – zauważyłam, chcąc zmienić temat.
Skrzywił się.
– Nie można tu palić.
Читать дальше