George Martin - Taniec ze smokami

Здесь есть возможность читать онлайн «George Martin - Taniec ze smokami» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2011, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Taniec ze smokami: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Taniec ze smokami»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Taniec ze smokami — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Taniec ze smokami», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kołyszący się w wiklinowym koszu na plecach Hodora Bran zgarbił się i pochylił głowę, gdy wysoki chłopiec stajenny przechodził pod nisko wiszącym konarem dębu.

Znowu zaczął sypać śnieg, wilgotny i ciężki. Jedno oko Hodora zamknęła warstewka szronu, a z końców bujnych wąsów zwisały mu sople. W urękawicznionej dłoni nadal ściskał długi zardzewiały miecz, zabrany z krypt pod Winterfell. Od czasu do czasu uderzał nim o gałąź, strącając pokrywający ją śnieg.

– Hod–d–d–dor – mruczał, dzwoniąc zębami.

Ten dźwięk działał dziwnie uspokajająco. Wędrując z Winterfell do Muru, Bran i jego towarzysze skracali sobie czas, opowiadając różne historie, tutaj jednak wyglądało to inaczej. Nawet Hodor to rozumiał. Hodorował rzadziej niż na południe od Muru. W tym lesie panowała cisza nieprzypominająca niczego, z czym Bran dotąd się zetknął. Nim spadł śnieg, północny wiatr wzbijał z ziemi chmury zeschłych brązowych liści z cichym szelestem przypominającym chłopcu odgłos karaluchów buszujących w spiżami. Teraz jednak liście zniknęły pod grubą warstwą śniegu. Od czasu do czasu nad głowami wędrowców przelatywał kruk, poruszając wielkimi czarnymi skrzydłami w zimnym powietrzu. Poza tym było tu zupełnie cicho.

Tuż przed nimi szedł łoś. Brnął przez zaspy ze zwieszoną głową. Jego potężne poroże pokryła skorupa lodu. Zwiadowca siedział na jego grzbiecie, milczący i ponury. Grubas Sam zwał go Zimnorękim, bo choć twarz mężczyzny była blada, ręce miał czarne i twarde jak żelazo i równie jako ono zimne. Resztę jego ciała spowijały warstwy wełny, utwardzanej skóry i kolczugi, a dolną połowę skrytej pod kapturem twarzy zasłaniał czarny wełniany szalik.

Za zwiadowcą siedziała Meera Reed. Tuliła brata w ramionach, by ciepłem własnego ciała osłonić go przed zimnem i wiatrem. Pod nosem Jojena zgromadziła się grudka zamarzniętych smarków. Od czasu do czasu chłopak drżał gwałtownie. Wygląda, jakby zmalał – pomyślał Bran, patrząc na zataczającego się towarzysza. Sprawia wrażenie mniejszego ode mnie. I słabszego, choć to ja jestem kaleką.

Ich grupkę zamykał Lato. Oddech wilkora zamarzał w leśnym powietrzu. Zwierzę nadal utykało na tylną łapę, w którą wbiła się strzała pod Koroną Królowej. Bran czuł ból w starej ranie, gdy tylko wślizgiwał się w skórę wielkiego wilka. Ostatnio nosił ciało Laty częściej niż własne. Mimo grubego futra wilk cierpiał od zimna, ale sięgał dalej wzrokiem, miał też lepszy słuch i węch niż siedzący w koszu chłopiec, spowity w liczne warstwy tkanin niczym niemowlę.

Niekiedy, gdy znudziło mu się bycie wilkiem, Bran wkładał skórę Hodora. Łagodny olbrzym jęczał cicho, kiedy go poczuł, i potrząsał kudłatą głową, ale nie tak gwałtownie jak za pierwszym razem, pod Koroną Królowej. Wie, że to ja – lubił sobie powtarzać chłopiec. Już się do mnie przyzwyczaił . Mimo to nigdy nie czul się wygodnie w skórze Hodora. Chłopiec stajenny nie potrafił zrozumieć, co się dzieje, i Bran czuł w ustach smak jego strachu. Wewnątrz Laty czuł się lepiej. Ja jestem nim, a on mną. Obaj czujemy to samo .

Bran wyczuwał czasami, że wilkor obwąchuje łosia, zastanawiając się, czy zdołałby powalić wielkie zwierzę. W Winterfell Lato przyzwyczaił się do koni, ale to był łoś, a łosie były zwierzyną łowną. Czuł ciepłą krew płynącą pod pokrytą kudłatą sierścią skórą zwierzęcia. Sam ten zapach wystarczał, by paszczę wypełniała mu ślina. Chłopiec reagował identycznie na myśl o ciemnym, sycącym mięsie.

Na pobliskim dębie zakrakał kruk. Bran usłyszał łopot skrzydeł drugiego czarnego ptaszyska, które wylądowało obok towarzysza. Za dnia towarzyszyło im tylko kilka kruków. Przelatywały z drzewa na drzewo albo siadały na porożu łosia. Reszta stada leciała przodem albo zostawała z tyłu. Gdy jednak słońce wisiało nisko nad horyzontem, ptaki wracały, opadając z nieba na czarnych jak noc skrzydłach, aż wreszcie w promieniu wielu jardów wszystkie gałęzie wszystkich drzew uginały się od nich. Niektóre podlatywały do zwiadowcy, kracząc i skrzecząc. Bran odnosił wrażenie, że rozumie ich głosy. Są jego oczami i uszami. Badają dla niego okolicę i szepczą mu o niebezpieczeństwach czających się z przodu albo podążających za nami.

Tak samo jak teraz. Łoś zatrzymał się nagle i zwiadowca zeskoczył lekko z jego grzbietu, lądując w sięgającym kolan śniegu. Lato warknął na niego, strasząc sierść.

Wilkor nie lubił zapachu Zimnorękiego. Martwe mięso, zakrzepła krew, lekki powiew zgnilizny. I zimno. Ono przede wszystkim .

– Co się stało? – zainteresowała się Meera.

– Za nami – oznajmił Zimnoręki głosem stłumionym przez czarny szalik zasłaniający mu nos i usta.

– Wilki? – zapytał Bran. Już od kilku dni wiedzieli, że idą za nimi. Co noc słyszeli żałobne wycie stada i co noc wilki były bliżej. To łowcy. Głodni. Czują zapach naszej słabości .

Często budził się z drżeniem kilka godzin przed świtem i słuchał głosów nawołujących się w oddali wilków, czekając na wschód słońca. Jeśli to wilki, musi tu być zwierzyna – myślał często, dopóki sobie nie uświadomił, że to oni są zwierzyną.

Zwiadowca potrząsnął głową.

– Ludzie. Wilki nadal trzymają się na dystans. Oni nie są tak płochliwi.

Meera Reed położyła kaptur. Wilgotny śnieg, który się na nim zebrał, spadł na ziemię z cichym łoskotem.

– Co to za ludzie? Ilu ich jest?

– Wrogowie. Poradzę sobie z nimi.

– Pójdę z tobą.

– Zostaniesz. Chłopca trzeba strzec. Przed nami jest jezioro, pokryte grubą warstwą lodu. Gdy do niego dotrzecie, skręćcie na północ i idźcie wzdłuż brzegu, aż znajdziecie wioskę rybacką. Schrońcie się w niej, dopóki was nie dogonię.

Bran odnosił wrażenie, że dziewczyna chce się sprzeciwić.

– Zrób, jak ci mówi – odezwał się jednak jej brat. – On zna tę krainę.

Oczy Jojena, ciemnozielone jak mech, przepełniało znużenie, jakiego Bran nigdy w nich nie widział. Mały dziadek . Na południe od Muru wyspiarz sprawiał wrażenie mądrego ponad swoje lata, tu jednak czuł się zagubiony i wystraszony, tak samo jak wszyscy. Niemniej, Meera zawsze go słuchała.

Tym razem również. Zimnoręki zawrócił i zniknął między drzewami. Cztery kruki pofrunęły za nim. Meera odprowadzała go spojrzeniem. Policzki miała rumiane od zimna, jej oddech zamieniał się w parę wokół nozdrzy. Trąciła nogą łosia i wszyscy ruszyli w dalszą drogę. Nim jednak pokonali dwadzieścia kroków, obejrzała się za siebie.

– Ludzie – odezwała się. – Jacy ludzie? Czy to dzicy? Jeśli tak, czemu tego nie powiedział?

– Mówił, że sobie z nimi poradzi – odparł Bran.

– Ehe, tak mówił. Zapewniał też, że zaprowadzi nas do trójokiej wrony. Mogłabym przysiąc, że dziś rano przeszliśmy przez tę samą rzekę co cztery dni temu. Chodzimy w kółko.

– Rzeki zakręcają i zawracają – odparł niepewnym tonem Bran. – Musimy też omijać jeziora i wzgórza.

– Za dużo już było tego omijania – upierała się dziewczyna. – I zbyt wiele tajemnic.

To mi się nie podoba. Nie lubię go. I nie ufam mu. Te jego ręce wyglądają podejrzanie. A do tego ukrywa twarz i nie chce zdradzić, jak ma na imię. Kim jest? Czym jest? Każdy może przywdziać czarny płaszcz. Każdy człowiek i każdy stwór. Nigdy nie je ani nie pije, wygląda też na to, że nie czuje zimna.

To prawda . Bran też zauważył to wszystko, ale bał się o tym wspominać. Gdy tylko zatrzymywali się na noc, on, Hodor i rodzeństwo zbijali się w grupkę, żeby się ogrzać, Zimnoręki trzymał się na dystans. Czasami zamykał oczy, ale chłopiec nie sądził, by spał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Taniec ze smokami»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Taniec ze smokami» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Taniec ze smokami»

Обсуждение, отзывы о книге «Taniec ze smokami» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x