Philip Pullman - Bursztynowa Luneta
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Bursztynowa Luneta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bursztynowa Luneta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bursztynowa Luneta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bursztynowa Luneta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bursztynowa Luneta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bursztynowa Luneta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Baruch i Balthamos powiedzieli mi, że używali tych otworów do podróży pomiędzy światami. Czy anioły nie będą już mogły tak podróżować? Czy będziecie ograniczeni do jednego świata, tak jak my?
– Nie, mamy inne sposoby podróżowania.
– Te sposoby... – wtrąciła Lyra. – Czy możemy się ich nauczyć?
– Tak. Możecie się ich nauczyć, tak jak ojciec Willa. Wykorzystują czynnik, który nazywacie wyobraźnią. Ale to nie oznacza „wymyślania rzeczy”. To sposób widzenia.
– Więc to nie są prawdziwe podróże – stwierdziła Lyra. – Tylko udawane...
– Nie – zaprzeczyła Xaphania. – Żadnego udawania. Udawanie jest łatwe. Ten sposób jest trudniejszy, ale znacznie prawdziwszy.
– Czy to tak jak z aletheiometrem? – zapytał Will. – Czy trzeba się tego uczyć przez całe życie?
– Tak, to wymaga długiej praktyki. Musicie pracować. Myślicie, że wystarczy strzelić palcami i dostaniecie to w prezencie? Co warto mieć, na to warto pracować. Ale masz przyjaciela, który zrobił już pierwsze postępy i może ci pomóc.
Will nie wiedział, kim jest ten przyjaciel, i w tej chwili nie miał ochoty pytać.
– Rozumiem – westchnął. – Czy spotkamy się znowu? Czy jeszcze kiedyś zobaczymy anioła, jak już wrócimy do własnych światów?
– Nie wiem – odparła Xaphania. – Ale nie powinniście spędzić życia na czekaniu.
– A ja powinienem złamać nóż – powiedział Will.
– Tak.
Obok nich znajdowało się otwarte okno. Fabryka jaśniała światłami, praca wrzała. Maszyny turkotały, chemikalia się łączyły, ludzie wytwarzali towary i zarabiali na życie. To był świat, do którego należał Will.
– No dobrze, pokażę ci, co trzeba zrobić – powiedział.
Nauczył anielicę, jak wyczuwać krawędzie okna, tak jak wcześniej nauczył go Giacomo Paradisi. Pokazał, jak wymacywać je opuszkami palców i ściskać razem. Powoli okno się zamknęło i fabryka znikła.
– A otwory, których nie zrobił zaczarowany nóż? – przypomniał sobie Will. – Czy naprawdę trzeba je wszystkie zamknąć? Bo na pewno Pył ucieka tylko przez okna wykonane nożem. Tamte inne pewnie istnieją od tysięcy lat, ale Pył nie znika.
– Zamkniemy je wszystkie – oświadczyła anielica – bo gdybyś myślał, że jakieś pozostało, szukałbyś go przez całe życie i zmarnowałbyś swój czas. Masz do wykonania inną pracę, znacznie ważniejszą i cenniejszą, w twoim własnym świecie. Nie opuścisz go więcej.
– Jaką pracę? – zapytał Will, ale natychmiast dodał: – Nie, lepiej mi nie mów. Sam zdecyduję, co mam robić. Jeśli powiesz, że mam walczyć albo leczyć, albo badać dalekie kraje, ciągle będę o tym myślał i jeśli w końcu tym się zajmę, poczuję się źle, bo to będzie tak, jakbym nie miał wyboru. A jeśli zajmę się czymś innym, poczuję się winny, że nie spełniłem swojej powinności. Cokolwiek będę robił, wybiorę właśnie to, nic innego.
– Więc zrobiłeś już pierwszy krok na drodze do mądrości – pochwaliła go Xaphania.
– Na morzu jest światło – odezwała się Lyra.
– To statek, którym płyną twoi przyjaciele, żeby zabrać cię do domu. Dopłynie tutaj jutro.
Słowo „Jutro” zabrzmiało jak wyrok. Lyra nie przypuszczała, że kiedykolwiek niechętnie przywita Ojca Corama, Johna Faa i Serafinę Pekkalę.
– Teraz odejdę – powiedziała anielica. – Dowiedziałam się tego, czego potrzebowałam.
Objęła każde z nich lekkim, chłodnym uściskiem i pocałowała w czoło. Potem nachyliła się, żeby ucałować dajmony, które zmieniły się w ptaki i wzleciały razem z nią, kiedy rozłożyła skrzydła i szybko wzbiła się w powietrze. Po kilku sekundach znikła.
Niemal zaraz potem Lyra wydała zdławiony okrzyk.
– Co się stało? – zapytał Will.
– Nawet jej nie zapytałam o mojego ojca i matkę... a teraz nie mogę też zapytać aletheiometru... Może nigdy się nie dowiem!
Usiadła powoli, a on usiadł obok niej.
– Och, Willu – westchnęła – co zrobimy? Co możemy zrobić? Chcę żyć z tobą zawsze. Chcę cię całować i leżeć obok ciebie, i budzić się obok ciebie codziennie przez resztę mojego życia, przez wiele, wiele lat. Nie chcę wspomnień, samych wspomnień...
– Nie – przyznał. – Same wspomnienia to mało. Chcę twoich prawdziwych włosów, ust, ramion, oczu i rąk. Nie wiedziałem, że można cokolwiek pokochać tak bardzo. Och, Lyro, chciałbym, żeby ta noc się nigdy nie skończyła! Gdybyśmy mogli zostać tutaj na zawsze, gdyby świat przestał się kręcić i wszyscy inni zasnęli...
– Wszyscy oprócz nas! A ty i ja żylibyśmy wiecznie i tylko się kochali.
– Będę kochał cię zawsze, cokolwiek się stanie. Do śmierci i po śmierci, a kiedy znajdę własną drogę wyjścia z krainy zmarłych, moje atomy rozproszą się i nie spoczną, dopóki nie znajdą ciebie...
– Ja też będę cię szukać, Willu, zawsze, w każdej chwili. A kiedy znowu się odnajdziemy, złączymy się tak mocno, że nikt i nic nas więcej nie rozdzieli. Wszystkie moje atomy i wszystkie twoje atomy... Będziemy żyli w ptakach, kwiatach, ważkach i sosnach, w chmurach i tych małych pyłkach, które wirują w promieniach słońca... A kiedy zechcą wykorzystać nasze atomy, żeby tworzyć nowe życie, nie wezmą tylko po jednym, będą musieli brać po dwa, jeden mój i jeden twój, tak mocno się połączymy...
Leżeli obok siebie, trzymając dłoń w dłoni i patrząc w niebo.
– Czy pamiętasz – szepnęła – kiedy wszedłeś do tej kafeterii w Cittagazze i pierwszy raz zobaczyłeś dajmona?
– Nie rozumiałem, czym on jest. Ale kiedy cię zobaczyłem, od razu mi się spodobałaś, ponieważ byłaś dzielna.
– Nie, to ty mi się pierwszy spodobałeś.
– Nieprawda! Biłaś się ze mną!
– No tak – przyznała – ale ty mnie zaatakowałeś.
– Wcale nie! To ty rzuciłaś się na mnie.
– Tak, ale zaraz przestałam walczyć.
– Tak, ale... – zakpił łagodnie.
Poczuł jej drżenie, potem delikatne kostki na jej plecach zaczęły unosić się i opadać pod jego dłońmi i usłyszał jej cichy szloch. Pogłaskał jej ciepłe włosy, gładkie ramiona, potem całował jej twarz, aż wydała głębokie drżące westchnienie i ucichła.
Dajmony sfrunęły na ziemię i znowu się przemieniły, podeszły do nich po miękkim piasku. Lyra usiadła, żeby je przywitać, a Will dziwił się, jakim sposobem potrafił od razu rozpoznać, który dajmon jest czyj, bez względu na postać. Pantalaimon zmienił się teraz w zwierzę, którego nazwy Will nie pamiętał: wyglądało jak duża i silna łasica, czerwono-złota, zwinna, giętka i pełna wdzięku. Kirjava znowu była kotką, ale niezwykłych rozmiarów, o gęstym i lśniącym futerku w tysiącach odcieni atramentowej czerni, dymnej szarości, błękitu głębokiego jeziora pod niebem południa, lawendowej księżycowej mgły... Wystarczyło spojrzeć na nią, żeby zrozumieć znaczenie słowa „subtelność”.
– Kuna – powiedział Will, przypomniawszy sobie nazwę dla Pantalaimona – leśna kuna.
– Pan – zagadnęła Lyra, kiedy wśliznął się na jej kolana – nie będziesz już tak często się zmieniał, prawda?
– Nie – przyświadczył.
– Dziwne – powiedziała – pamiętasz, kiedy byliśmy młodsi, wcale nie chciałam, żebyś przestał się zmieniać... Teraz mi to nie przeszkadza. Jeśli zostaniesz w tej postaci.
Will położył rękę na jej dłoni. Zawładnął nim nowy nastrój spokoju i pewności. Wiedząc dokładnie, co robi i dlaczego, zdjął dłoń z nadgarstka Lyry i pogłaskał czerwono-złote futerko jej dajmona.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bursztynowa Luneta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bursztynowa Luneta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bursztynowa Luneta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.