Robert Jordan - Triumf Chaosu
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Triumf Chaosu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Triumf Chaosu
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Triumf Chaosu: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Triumf Chaosu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Triumf Chaosu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Triumf Chaosu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Dlaczego? — zapytała. Rozkaz, by zachować Smoka Odrodzonego przy życiu, nie miał najmniejszego sensu, nawet jeżeli w dalszej części nakazywał dostarczenie go bezpośrednio do rąk Elaidy.
— Zadawanie pytań jest niebezpieczne dla tego, kto przysięgał ich nie zadawać.
Katerine znowu zadrżała i w ostatniej chwili powstrzymała się, by nie dygnąć.
— Tak, Galina Sedai.
Ale nie mogła przestać się zastanawiać. Dlaczego?
— Nie znają ni szacunku, ni honoru — warknęła Therava. — Pozwalają nam wejść do swego obozu, jakbyśmy były bezzębnymi psami, a potem wyprowadzają pod strażą niczym podejrzane o kradzież.
Sevanna nie obejrzała się. Nie zamierzała tego zrobić, dopóki nie znajdą się pod bezpieczną osłoną drzew. Aes Sedai mogły je obserwować, wypatrując oznak zdenerwowania.
— Zgodziły się, Therva — odparła. — To na razie wystarczy. — Na razie. Któregoś dnia Shaido złupią te ziemie. Łącznie z Białą Wieżą.
— To wszystko zostało źle pomyślane — powiedziała trzecia kobieta ściśniętym głosem. — Mądre unikają Aes Sedai, zawsze tak było. Może w twoim przypadku jest to słuszne, Sevanna... jako wdowa po Couladinie i Suldriku, przemawiać będziesz w miejsce wodza klanu, póki nie poślemy następnego mężczyzny do Rhuidean... jednak my nie powinnyśmy brać w tym udziału.
Sevanna zmusiła się do milczenia; nic nie powiedziawszy, szła dalej. Desaine głosowała przeciwko jej wyborowi na Mądrą, mówiąc wszem i wobec, że nie odebrała stosownych nauk i nie odwiedziła Rhuidean, a jej pozycja, odpowiadająca godności wodza klanu, dyskwalifikuje ją. Poza tym jako wdowa, nie po jednym, a po dwóch wodzach, mogła przynieść pecha. Na szczęście miała poparcie dostatecznie licznych Mądrych Shaido, które słuchały tego, co mówi Sevanna, a nie Desaine. Z drugiej jednak strony liczba nadstawiających chętnie ucha słowom Desaine była zbyt wielka, by dało się z nimi raz na zawsze uporać. Wobec Mądrych honor nie zezwalał na użycie przemocy — co więcej, te, które wcześniej należały do szeregów zdrajców i głupców, a obecnie przebywały w Cairhien, miały prawo swobodnego odwiedzania i gwarantowaną nietykalność wśród Shaido — jednak Sevanna zamierzała jakoś temu zaradzić.
Therava, która chyba się zaraziła wątpliwościami Desaine, zaczęła coś mruczeć, tylko z pozoru mówiąc do siebie.
— Każdy zły uczynek jest występkiem przeciwko Aes Sedai. Służyliśmy im przed Pęknięciem i zawiedliśmy; dlatego właśnie zostaliśmy wypędzeni do Ziemi Trzech Sfer. Jeśli znowu je zawiedziemy, to zostaniemy zniszczeni.
W to właśnie wszyscy wierzyli; był to wątek wielu dawnych opowieści, niemalże część obyczaju. Sevanna nie miała takiej pewności. Te Aes Sedai, jej zdaniem, były słabe i głupie, skoro podróżowały z eskortą złożoną z kilkuset mężczyzn przez ziemie, na których tysięczne rzesze prawdziwych Aielów, Shaido, mogły je dosłownie stratować.
— Nastały nowe czasy — odparła ostro, powtarzając część jednej ze swych przemów, które zwykła wygłaszać na użytek Mądrych. — Nie jesteśmy już związani z Ziemią Trzech Sfer. Każdy, kto ma oczy, widzi, że to, co było dotąd, teraz uległo zmianie. My też więc musimy się zmienić, albo przestaniemy istnieć, jakby nas nigdy nie było. — Oczywiście wcale im nie powiedziała, jak wielkich zmian zamierzała dokonać. Mądre Shaido nigdy już nie poślą mężczyzny do Rhuidean, jeśli uda jej się postawić na swoim.
— Nowe czasy, stare czasy... — burknęła Desaine — Co zrobimy z Randem al’Thorem, jeśli uda nam się odebrać go Aes Sedai? Lepiej, a z pewnością łatwiej byłoby wepchnąć mu nóż między żebra, gdy będziemy go wiozły na północ.
Sevanna nie odpowiedziała. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Na razie. Wiedziała tylko, że jak już będzie miała tego tak zwanego Car’a’carna , wodza wodzów wszystkich Aielów, a on spętany łańcuchami będzie wył przed jej namiotem niczym wściekły pies, wówczas ta ziemia będzie naprawdę należała do Shaido. I do niej. Wiedziała o tym, jeszcze zanim ten dziwny mieszkaniec mokradeł znalazł ją jakimś sposobem w górach, które ci ludzie nazywali Sztyletem Zabójcy Rodu. Dał jej małą kostkę z jakiegoś twardego kamienia, zawile rzeźbioną w dziwne wzory, i powiedział jej, co ma z nią zrobić, z pomocą jakiejś Mądrej, która potrafi przenosić, jak już al’Thor znajdzie się w jej rękach. Odtąd zawsze nosiła tę kostkę w mieszku u pasa; nie postanowiła jeszcze, co z nią zrobi, ale jak dotąd nie opowiedziała nikomu ani o niej, ani o wizycie mężczyzny. Maszerowała dalej, z zadartą głową, pod słońcem prażącym z jesiennego nieba.
Pałacowy ogród dawałby może przynajmniej złudzenie chłodu, gdyby rosły w nim drzewa, ale najwyższymi roślinami były wymyślnie przystrzyżone krzewy, storturowane w formy cwałujących koni albo niedźwiedzi wykonujących koziołki, sztuczki i tym podobne. Ogrodnicy w samych koszulach pomykali z wiadrami pełnymi wody, dobywając z siebie siódme poty w żarze palącego popołudniowego słońca, rozpaczliwe próbując ratować swoje dzieła. Dawno już zrezygnowali z hodowli kwiatów, zniknęły wzorzyste rabaty, które obsadzono darnią, też zresztą już pożółkłą od upału.
— Co za potworny upał — poskarżył się Ailron. Wyciągnąwszy koronkową chusteczkę z obrzeżonego koronkami kaftana z żółtego jedwabiu, delikatnie otarł nią twarz, po czym cisnął na ziemię. Sługa w złoto-czerwonej liberii prędko porwał ją ze żwirowanej ścieżki i natychmiast ponownie wtopił się w tło; inny, również odziany w liberię, włożył do ręki króla świeżą chusteczkę. Ailron rzecz jasna tego nie zauważył; nawet nie udał, że zauważył. — Tym ludziom zazwyczaj udaje się utrzymać wszystkie przy życiu aż do wiosny, ale tej zimy chyba stracę część roślin. Zwłaszcza, że wcale nie zanosi się na zimę. Rośliny lepiej znoszą zimno niźli suszę. Czy twoim zdaniem nie są wspaniałe, moja droga?
Ailron, Pomazaniec Światłości, Król i Obrońca Amadicii, Strażnik Południowej Bramy, nie był tak przystojny, jakim kreowały go pogłoski, ale Morgase, już kiedy spotkała go po raz pierwszy, przed wieloma laty, nabrała podejrzeń, że to on sam jest źródłem tych plotek. Ciemne włosy miał długie i falujące — ale głębokie zakola zdecydowanie powiększały czoło. Nos nieco za długi, uszy odrobinę za duże. Całość rysów twarzy niejasno przywodziła na myśl miękkość charakteru. Któregoś dnia będzie musiała zapytać. Południowa Brama dokąd?
Wachlując się wachlarzem wyrzeźbionym z kości słoniowej, zmierzyła wzrokiem jedną z... konstrukcji wykonanych przez ogrodników. Były to bodajże trzy ogromne nagie kobiety rozpaczliwie zmagające się z gigantycznymi wężami.
— Zaiste godne uwagi — powiedziała. Kiedy zjawiasz się gdzieś jako żebrak, mówisz to, czego od ciebie oczekują.
— O tak. Godne uwagi, to prawda. Ach, zdaje się, wzywają mnie sprawy państwowe. Obawiam się, że nie ścierpią żadnej zwłoki. — Na niskich marmurowych schodkach przy przeciwległym krańcu chodnika pojawiło się kilkunastu mężczyzn, odzianych tak barwnie jak barwne musiały być te kwiaty, które już tam nie rosły; czekali pod grupą kanelurowanych kolumn, które stanowiły jedynie ozdobę, niczego nie wspierając. — Do wieczora, moja droga. Odbędziemy wtedy dłuższą rozmowę o twoich straszliwych kłopotach i o tym, jak można by im zaradzić.
Skłonił się nad jej ręką, kończąc ukłon w momencie, gdy już miał ją ucałować, a ona lekko dygnęła, mrucząc stosowne grzeczności. Potem oddalił się dostojnym krokiem, pociągając za sobą stado służących; odeszli wszyscy, co do jednego. Najwyraźniej wlekli się tak za nim, dokądkolwiek szedł.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Triumf Chaosu»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Triumf Chaosu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Triumf Chaosu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.