Robert Jordan - Smok Odrodzony

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Smok Odrodzony» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Smok Odrodzony: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Smok Odrodzony»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Smok Odrodzony — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Smok Odrodzony», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Wystarczy tych rozmów — ucięła twardo Moiraine.

Perrin miał jeszcze wiele pytań — „Czym, na Światłość, są ci Bezduszni? Czy przypominają trolloki albo Pomory? Czym są?” — ale zatrzymał je dla siebie. Kiedy Moiraine postanawiała, że dosyć powiedziano na jakiś temat, nie mówiła już nic więcej. A kiedy ona nabierała wody w usta, ust Lana nie otworzyłby nikt, nawet przy pomocy żelaznej sztaby. Shienaranie również uznawali jej przywództwo. Nikt nie miał ochoty rozgniewać Aes Sedai.

— Światłości! — wymamrotała Min, niespokojnie wpatrując się w mroczniejące ciemności dookoła. — Nie można ich spostrzec? Światłości!

— Tak więc nic się nie zmieniło — powiedział ponuro Perrin. — W każdym razie nic istotnego. Nie możemy zejść na równinę, a Czarny wciąż chce nas zabić.

— Wszystko się zmieniło — zaoponowała spokojnie Moiraine — a Wzór włączył to w osnowę. Musimy kierować się strukturą Wzoru, a nie chwilowymi zmianami. — Spojrzała kolejno na każde z nich, potem dodała: — Uno, pewien jesteś, że twoi zwiadowcy nie przeoczyli nic podejrzanego? Nawet zupełnie nieistotnego?

— Odrodzenie Lorda Smoka zachwiało bezpieczeństwem, Moiraine Sedai, a poza tym nigdy nie ma pewności, gdy walczy się z Myrddraalami, ale stawiam moje życie, że zwiadowcy wykonali równie dobrą robotę jak każdy strażnik.

Było to jedno z najdłuższych przemówień pozbawionych przekleństw, jakie Perrin słyszał z ust Uno. Z wysiłku na czole tamtego aż zalśniły krople potu.

— Wszyscy się staraliśmy, ale to, co zrobił Rand, dla każdego Myrddraala w promieniu dziesięciu mil było równie widoczne, jak ognisko płonące na szczycie góry.

— Być może... — zaczęła z wahaniem Min. — Być może powinnaś rozstawić dodatkowe osłony, aby trzymały ich z daleka.

Lan rzucił jej surowe spojrzenie. Sam czasami też kwestionował decyzje Moiraine, chociaż rzadko w obecności innych, nie pozwalał jednak, by pozostali zachowywali się podobnie. Min odpowiedziała mu równie ostrym grymasem.

— Cóż, Myrddraale i trolloki są wystarczająco paskudne, ich jednak przynajmniej mogę zobaczyć. Nie podoba mi się pomysł, że jeden z tych... tych Bezdusznych może tutaj węszyć i poderżnie mi gardło, zanim nawet go spostrzegę.

— Moje osłony chronią nas w równej mierze przed Bezdusznymi, jak przed resztą Pomiotu Cienia — oznajmiła Moiraine. — Kiedy jest się słabym, tak jak my jesteśmy, najlepszym sposobem zachowania jest ukrycie się. Jeżeli rzeczywiście jakiś Półczłowiek znajdował się na tyle blisko, by... Cóż, postawienie osłon, które zabiją ich, gdy zechcą wejść na teren obozu, pozostaje poza moimi możliwościami, a nawet gdyby mogła to zrobić, takie osłony nas również uwięziłyby w środku. Ponieważ jednak nie jest możliwe utrzymywanie dwu osłon naraz, pozostawię zadanie strzeżenia nas zwiadowcom, wartownikom i Lanowi, a sama zaufam tylko takiej osłonie, z której może być jakiś pożytek.

— Mogę obejść obóz dookoła — zaproponował Lan. — Jeżeli jest tam coś, co przeoczyli zwiadowcy, ja to znajdę.

Nie była to przechwałka, tylko proste stwierdzenie faktu. Uno nawet pokiwał głową na zgodę.

Moiraine zaprzeczyła.

— Jeżeli będziesz gdzieś potrzebny tej nocy, mój Gaidinie, to właśnie tutaj. — Podniosła oczy i objęła spojrzeniem otaczające ich ciemne góry. — Coś wisi w powietrzu.

— Oczekiwanie.

Słowa wyrwały się z ust Perrina, zanim zdążył ugryźć się w język. Kiedy Moiraine spojrzała na niego — a właściwie w niego — zapragnął je cofnąć.

— Tak — potwierdziła. — Oczekiwanie. Upewnij się, że twoi wartownicy są szczególnie czujni dzisiejszej nocy, Uno.

Nie było potrzeby przypominać, iż mężczyźni powinni spać z bronią pod ręką, Shienaranie zawsze tak robili.

— Śpijcie dobrze — życzyła im wszystkim, jakby teraz były jeszcze na to jakiekolwiek szanse, po czym poszła do swego szałasu. Lan został na tyle długo, by nabrać trzy miski gulaszu, po czym pośpieszył za nią i szybko pochłonęła go noc.

Oczy Perrina lśniły złotem, kiedy odprowadzał strażnika spojrzeniem przez mrok.

— Śpijcie dobrze — wymamrotał. Zapach gotowanego mięsa sprawił nagle, że zrobiło mu się niedobrze. — Ja mam trzecią wartę, Uno? — Shienaranin przytaknął. Wobec tego chyba skorzystam z jej rady.

Pozostali podchodzili kolejno do ogniska, szmer ich rozmów ścigał go, gdy szedł w górę stoku.

Miał własny szałas, małe pomieszczenie z tyczek na tyle długich, że mógł stanąć w środku; szpary pomiędzy nimi wypełniała wyschnięta glina. Prosta prycza, wyłożona gałęziami sosny i przykryta kocem zajmowała niemalże połowę powierzchni. Ktokolwiek rozsiodłał jego konia, ustawił łuk dokładnie w drzwiach. Rozpiął pas i powiesił go razem z toporem i kołczanem na kołku, potem drżąc, rozebrał się do bielizny. Noce były wciąż chłodne, ale zimno nie pozwalało głęboko zasnąć. Głęboki sen przynosił ze sobą wizje, od których nie potrafił się uwolnić.

Przez jakiś czas, przykryty pojedynczym kocem, leżał, wpatrując się w sufit z dłużyc i drżał. Potem zasnął i nadeszły sny.

4

Sny pełne cienia

Zimno wypełniało wspólną salę gospody, mimo ognia płonącego na długim, kamiennym kominku. Perrin zatarł dłonie przy ogniu, ale nie potrafił ich rozgrzać. Zimno dostarczało jednak dziwnej otuchy, jakby było tarczą. Przeciwko czemu tarczą, nie potrafił wymyślić. Coś mamrotało w tyle czaszki, niewyraźny dźwięk, niejasno słyszalny, jakby coś drapało, usiłując dostać się do środka.

— Tak więc postanowiłeś zrezygnować. To będzie dla ciebie najlepsze. Chodź. Usiądź i porozmawiamy.

Perrin odwrócił się, by spojrzeć na mówiącego. Okrągłe stoły rozproszone bezładnie po pokoju były puste, tylko przy jednym z nich, w rogu, pogrążony w cieniu siedział samotny człowiek. Pozostała część pokoju wydawała się w jakiś sposób zamglona, jakby była raczej wrażeniem niż miejscem, szczególnie wszystko, co nie znajdowało się dokładnie na wprost przed oczyma. Obejrzał się z powrotem na ogień, który płonął teraz na ceglanym kominku. W jakiś sposób jednak to go nie martwiło.

„Powinno”.

Ale nie potrafił powiedzieć dlaczego.

Człowiek skinął dłonią i Perrin podszedł bliżej stołu: Kwadratowego stołu. Stoły były kwadratowe. Zmarszczył brwi i sięgnął, by palcem dotknąć blatu. W tym narożniku pomieszczenia nie było żadnych lamp i pomimo że reszta sali była jasno oświetlona, człowiek oraz stół, przy którym siedział, byli niemalże niedostrzegalni, nieomal pomieszani z ciemnością.

Perrin miał uczucie, że zna tego człowieka, ale było to wrażenie niejasne, jak widok chwytany kątem oka. Był w średnim wieku, przystojny i zbyt dobrze ubrany jak na wiejską gospodę, w ciemny, czarny niemalże, aksamit z białą koronką u kołnierza i mankietów. Siedział sztywno, czasami przyciskając dłoń do piersi, jakby najdrobniejsze poruszenia bolały. Ciemne oczy, które wbił w twarz Perrina, wyglądały jak iskrzące się igiełki wśród cieni.

— Z czego zrezygnować? — zapytał Perrin.

— Z tego, oczywiście. — Człowiek kiwnięciem głowy wskazał topór, wiszący mu u pasa. Wyglądał na zaskoczonego, jakby rozmowę tę prowadzili już wcześniej, jakby na nowo musiał rozpoczynać starą kłótnię.

Perrin nie zdawał sobie dotąd sprawy, że ma topór, nie czuł jego ciężaru obciągającego pas. Przesunął dłonią po ostrzu w kształcie półksiężyca i równoważącym je grubym kolcu. Stal pod dotykiem sprawiała wrażenie... solidności. Bardziej niż wszystko, co go otaczało. Być może była nawet bardziej solidna niż on sam. Pozostawił więc rękę przyciśniętą do ostrza po to, by czuć coś rzeczywistego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Smok Odrodzony»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Smok Odrodzony» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Smok Odrodzony»

Обсуждение, отзывы о книге «Smok Odrodzony» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x