Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zgromadzona tu rzesza dorównywała liczebnością populacjom wielkich miast, z pewnością zaś trudno było w niej rozróżnić wzięte do niewoli Aes Sedai, a jednak Verin zauważyła, w odległości nie większej niż pięćdziesiąt kroków, ubraną na czarno kobietę, która szła z wielkim trudem, wlokąc stertę kamieni ułożonych na bydlęcej skórze, stertę, która sięgała jej aż do pasa. Choć twarz miała skrytą w cieniu kaptura, nikt w obozie, z wyjątkiem uwięzionych sióstr, nie nosił takich czarnych szat. Równolegle do skórzanej płachty szła spacerowym krokiem jakaś Mądra w poświacie Mocy, świadczącej o tym, że więźniarka jest odcięta tarczą od Źródła, a dwie Panny towarzyszyły siostrze z obu stron i poganiały ją rózgami, gdy tylko zwolniła kroku. Verin zastanawiała się, czy to widowisko nie jest przypadkiem przeznaczone specjalnie dla niej. Tego ranka spotkała już Coiren Saeldain, w towarzystwie Mądrej i pod eskortą dwóch wysokich Aielów; z szaleństwem w oczach i twarzą zalaną potem wspinała się chwiejnie na zbocze, uginając pod brzemieniem ogromnego kosza po brzegi wypełnionego piaskiem. Wczoraj podobne szykany spotkały Sarene Nemdahl. Kazali jej garściami przenosić wodę z jednego skórzanego bukłaka do drugiego, najpierw ćwicząc rózgami, by robiła to żwawiej, a potem chłoszcząc za każdą rozlaną kroplę. Sarene skorzystała z chwili nieuwagi tamtych, by zapytać Verin, po co to wszystko, aczkolwiek z tonu głosu odgadła, że raczej nie spodziewa się odpowiedzi. Verin z pewnością nie była w stanie żadnej udzielić, zanim Panny zagnały Sarene z powrotem do jej bezsensownej harówki.

Stłumiła westchnienie. Z jednej strony doprawdy nie podobał jej się widok sióstr traktowanych w taki sposób — niezależnie już od racji, jakie za tym przemawiały, a także celowości takiego postępowania — z drugiej zaś było oczywiste, że wiele Mądrych chciało... No właśnie, czego? Dowieść, że status Aes Sedai nic tutaj nie znaczy? Niedorzeczność. To akurat nazbyt jasno dano jej do zrozumienia już wiele dni temu. Przypomnieć, że i ją można oblec w czarną szatę? Przypuszczała, że to jej raczej nie grozi, choć pewności nie miała — Mądre skrywały wiele tajemnic, które należało odkryć, a najmniej ważna dotyczyła obowiązującej wśród nich hierarchii. I choć był to zdecydowanie najmniej ważny ich sekret, mimo to odeń właśnie zależało życie i całość skóry. Kobiety, które wydawały rozkazy, niekiedy przyjmowały je od tych samych kobiet, którymi wcześniej komenderowały, a później to wszystko znowu ulegało odwróceniu; nie do rymu, nie do taktu, według niej zupełnie bez sensu. Nikt wszelako nie rozkazywał Sorilei i być może to właśnie stanowiło gwarancję bezpieczeństwa. Do pewnego stopnia.

Nie umiała zdławić przepełniającego ją poczucia satysfakcji. Wczesnym rankiem, w Pałacu Słońca, Sorilea chciała koniecznie się dowiedzieć, co jest największą hańbą w oczach mieszkańców mokradeł. Kiruna i pozostałe siostry nie zrozumiały, nie podjęły żadnych realnych wysiłków zrozumienia, co się tu naprawdę dzieje — może z obawy przed tym, czego mogłyby się dowiedzieć i jaki wpływ taka wiedza mogłaby wywrzeć na konieczność dochowywania przysiąg. Nadal mozolnie szukały usprawiedliwienia dla drogi, na którą pchnął je ślepy los, w odróżnieniu od Verin, która znała już racje i cel drogi, jaką sama obrała. W sakwie przy pasie nosiła szczegółową listę przyszłych udręk, gotowa wręczyć ją Sorilei, gdy tylko znajdą się sam na sam. Tamte nie musiały o niej wiedzieć. Wśród pojmanych było kilka sióstr, których wcześniej nie znała, jednak ostatecznie — nie miała większych wątpliwości — udało jej się ująć większość słabych punktów, których poszukiwała Sorilea. Życie kobiet w czerni stanie się znacznie bardziej nieprzyjemne. A jej własne starania, jeśli szczęście dopisze, znajdą bezgranicznie oddanego sprzymierzeńca.

Przed namiotem siedziało dwóch zwalistych Aielów, każdy z trzonem topora wzdłuż pleców. Z pozoru pochłaniała ich gra w kocią kołyskę, ale obejrzeli się natychmiast, kiedy wytknęła głowę między klapami wejścia. Coram wyprostował się gibkim ruchem, a Mendan stracił jedynie tyle czasu, ile trzeba, by schować sznurek. Wyprostowana ledwie sięgałaby głową piersi każdego z nich. Owszem, potrafiłaby obu unieść do góry nogami w powietrze i porządnie obić. Gdyby się tylko ośmieliła. Od czasu do czasu nachodziły ją takie pokusy. Zostali wyznaczeni na jej przewodników, mieli ją chronić w razie nieporozumień w obozie. I bez wątpienia donosili o wszystkim, co powiedziała bądź uczyniła. Pomyślała, że lepiej byłoby mieć przy sobie Tomasa, ale po zastanowieniu nie była już taka pewna. Dochowanie sekretów wobec własnego Strażnika było o wiele trudniejsze niż wobec obcych.

— Proszę, przekaż Colindzie, że już skończyłam z Turanną Norill — powiedziała Coramowi. — I poproś ją, by przysłała do mnie Katerine Alruddin. — Pragnęła najpierw załatwić sprawę z tymi siostrami, które nie miały Strażników. Skinął głową i natychmiast, słowem się nie odezwawszy, pobiegł. Mężczyźni Aielów nie grzeszyli uprzejmością.

Mendan przycupnął, obserwując ją tymi zaskakująco niebieskimi oczyma. Jeden zawsze zostawał przy niej, gdyby jeszcze czegoś chciała. Mendan przewiązywał czoło paskiem czerwonej tkaniny, ze starożytnym symbolem Aes Sedai. Podobnie jak inni mężczyźni, którzy nosili te przepaski, podobnie jak Panny, Mendan zdawał się tylko czyhać na jej najmniejszy błąd. Cóż, nie tylko oni, a i do najgroźniejszych przeciwników wiele im brakowało. Minęło siedemdziesiąt jeden lat, odkąd po raz ostatni popełniła jakiś poważny błąd.

Obdarzyła Mendana rozmyślnie niejasnym uśmiechem i już zaczęła się wycofywać w głąb namiotu, gdy nagle coś przykuło jej wzrok, koląc w oczy niczym złowieszczy omen. Gdyby Aielowie zechcieli w tym momencie poderżnąć jej gardło, mogłaby nic nie zauważyć.

Niedaleko jej namiotu klęczało w szeregu dziewięć, może dziesięć kobiet, obracały płaskie, kamienne żarna, podobnych do tych, jakie zauważyła na opustoszałych farmach. Inne kobiety przynosiły ziarno w koszykach i zabierały grubo mieloną mąkę. Klęczące były ubrane w ciemne spódnice i jasne bluzki, a włosy miały przewiązane zrolowanymi chustkami. Jedna z nich, wyraźnie niższa od pozostałych, jedyna, której włosy nie sięgały przynajmniej do pasa, nie miała na sobie ani jednego naszyjnika czy bransolety. Zadarła głowę i gdy jej oczy napotkały wzrok Verin, niechęć wyostrzyła rysy poróżowiałej od słońca twarzy. Ale tylko na krótką chwilę, potem pospiesznie zgarbiła się nad swoją robotą.

Verin wycofała się prędko do wnętrza namiotu, czując, że przewraca jej się w żołądku. Irgain była Zieloną Ajah. Przynajmniej ongiś była, dopóki Rand al’Thor jej nie ujarzmił. Tarcza osłabiała i rozluźniała więź zobowiązań ze Strażnikiem, natomiast ujarzmienie przerywało tę więź, nieodwracalnie niczym śmierć. Jeden ze Strażników Irgain zmarł ponoć od przeżytego wstrząsu, drugi poległ w walce z tysiącem Aielów, nawet nie spróbowawszy ucieczki. Irgain zapewne żałowała, że sama nie umarła. Ujarzmiona. Verin przycisnęła dłonie do łona. Nie będzie wymiotowała. Widywała już gorsze rzeczy niż ujarzmione kobiety. O wiele gorsze.

— Nie ma żadnej nadziei, nieprawdaż? — mruknęła Turanna zdławionym głosem. Łkała cicho, ze wzrokiem wbitym w dno srebrnego kubka, drżącego w jej dłoniach, jakby widziała tam coś odległego i przerażającego. — Żadnej nadziei.

— Zawsze jest jakieś wyjście, pod warunkiem że go poszukasz — odrzekła Verin, roztargnionym ruchem poklepując kobietę po ramieniu. — Zawsze trzeba szukać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x