Array Gobuss - Desiderium Intimum

Здесь есть возможность читать онлайн «Array Gobuss - Desiderium Intimum» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: fanfiction, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Desiderium Intimum: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Desiderium Intimum»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Desiderium Intimum — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Desiderium Intimum», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To, co się później stało, utonęło w zalewającej wszystko, czerwonej posoce szaleństwa.

Wilkołaki były silne i szybkie. Ale te cechy nie dawały przewagi w obliczu pojedynku z kimś, kogo prowadzi ślepa, płomienna furia, wykuta w kuźni szału i dająca niemal nadludzką siłę.

Powietrze wypełniło się rykiem, kurzem i krwią. Severus nie widział niczego poza czernią, konsumującą jego duszę, nie pragnął niczego poza zmiażdżeniem kości, zgnieceniem czaszki, zadaniem niewyobrażalnego bólu. Gdzieś na granicy ciemności słyszał przerażające skamlenie, ale jego umysł przypominał w tej chwili jedynie czysty, rozgrzany do czerwoności, żelazny pręt, bezlitosny i ostry niczym grot strzały. Mający tylko jeden cel.

Zabić.

Zabić.

Widział swe własne dłonie, ściskające głowę wilkołaka i uderzające nią o głaz. Raz. Drugi. Trzeci.

Bez końca.

- Zdychaj... - ochrypły, mściwy charkot, który wydobył się z jego własnych ust, wdarł się w ciemność, wyławiając go z powodzi krwi w tej samej chwili, w której zmiażdżona czaszka ustąpiła, pokrywając jego ręce brunatną posoką, aż po łokcie.

Kłujące, gorzkie powietrze wdarło mu się do płuc, przywracając opanowanie i rozwiewając ciemność.

Odsunął się i spojrzał na swe dzieło. Bezwładne ciało opierało się o jeden z głazów. Z rozbitej, zmiażdżonej głowy wylewała się krew, przypominając spływający po kamieniach, niewielki potok.

Ciemność powoli odpływała, przeganiana przez zieleń wpatrzonych w niego oczu. Widział je. Tak wyraźnie. Tuż przed sobą.

- Nie dotknie cię - wycharczał ochrypłym głosem, wyciągając rękę, ale jego dłoń odnalazła jedynie powietrze.

Zacisnął powieki, walcząc z zawrotami głowy i powracającym gwałtownie czuciem.

Wszystko w nim płonęło. Miał wrażenie, jakby na niewielką chwilę krew w jego żyłach zmieniła się w płynny ołów, dewastując je pompowaną przez nie adrenaliną. Mięśnie pulsowały, a zwężone płuca dopiero teraz nadrabiały zaległości z kilkudziesięciu ostatnich sekund, podczas których wypełniała je jedynie ognista żądza mordu.

Jego ciało pokrywały zadrapania i siniaki. Czuł, jak powoli wypływają na powierzchnię skóry.

Drżącą dłonią sięgnął do ukrytej w szacie kieszeni i pospiesznie wypił kilka łyków bladofioletowego eliksiru.

Pomogło.

Kiedy otworzył oczy, ponownie wypełniała je jedynie bezlitosna, zdeterminowana czerń.

Rozejrzał się w poszukiwaniu swojej różdżki. Znalazł ją w błocie, kilka metrów dalej. Podniósł ją i wytarł w pelerynę, a następnie rozejrzał się czujnie wokół i nie mogąc pozwolić sobie już na ani jedną chwilę zwłoki, wsunął się w dym, przyczajony niczym szykujący się do ataku drapieżca.

Bellatriks gdzieś tam była. Oddaliła się, ale wciąż słyszał jej niesiony wiatrem śmiech.

Nie umknie mu.

*

Tonks zatrzymała się gwałtownie.

Ten śmiech... poznawała go.

Bellatriks!

Powietrze przeciął ochrypły wrzask, który sprawił, że jej ciało pokryło się gęsią skórką. Nie należał on jednak ani do aurora, ani do żadnego dorosłego czarodzieja. To był uczeń.

Zrobiła krok w tamtą stronę, ale zawahała się.

Powinna tam pobiec. Powinna im pomóc. Była aurorem. To był jej obowiązek, ale... starcie z Bellatriks było zbyt ryzykowne. Nie miała żadnego wsparcia. A jeżeli zginie i jej nie odn...

- Expelliarmus!

Moment, w którym rozpoznała ten głos, przypominał kąpiel w lodowatym strumieniu.

Zerwała się do biegu, myśląc jedynie o tym, że jej największy koszmar właśnie nabierał realnych kształtów.

Luno...

Luno...

Nie mogła oddychać.

Boże, tam była Bellatriks! To już koniec. Koniec.

66. When love and death embrace

Where are you now?

Are you lost?

Will I find you again?

Are you alone?

Are you afraid?

Are you searching for me?*

- Stój! - Hermiona zatrzymała się, nasłuchując. - Słyszę czyjeś głosy.

Jej nogi drżały z wysiłku. W przeciągu kilku ostatnich minut aż trzy razy natknęli się na dymiące zgliszcza pozostałe po starciu aurorów ze Śmierciożercami. Wciąż pamiętała wzrok jednego z konających mężczyzn, kiedy podeszła bliżej, aby sprawdzić, czy ktoś przeżył. Spojrzał na nią tak, jakby patrzył z dna najboleśniejszej, najpotworniejszej otchłani, jaką można sobie wyobrazić. Nie mógł mówić, ale widziała w jego oczach bezgłośne błaganie. Błaganie o śmierć.

A ona nie mogła zrobić nic, by mu pomóc...

Później znowu uciekali, kiedy zostali zauważeni. Udało im się zgubić pościg i oddalić od linii walk, ale wciąż natykali się na przebiegające w pośpiechu grupki. Musieli być bardzo ostrożni. Śmierciożercy wydawali się być wszędzie.

Hermiona zmarszczyła brwi, wsłuchując się w zbliżające się głosy. Powinna złapać Rona i jak najszybciej się stąd oddalić, ale potrzebowała... informacji. Jakichkolwiek. Miała wrażenie, że oboje błądzą w ciemności i po części tak właśnie było.

- Zaczekaj - wyszeptała do Rona, opadając na kolana i kierując różdżkę na swoje nogi. - Tacitus Gressus.

- Co robisz?

- Zaraz wrócę. Nie ruszaj się stąd - odparła szeptem, przesuwając się na czworaka w stronę głosów.

- Hermiono! - Ron kucnął, przywołując ją szeptem z powrotem. - Wracaj! Nie idź tam!

Nie myliła się. Słyszała ich coraz wyraźniej. Kilkoro Śmierciożerców, przeczesujących okolicę w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Zatrzymała się, kładąc się na ziemi i starając się nawet nie drgnąć. Widziała ich ciemne sylwetki poruszające się w gęstym dymie. Próbowała zrozumieć, o czym rozmawiają, ale do jej uszu dobiegały tylko fragmenty zdań. Miała nadzieję, że wspomną o Harrym albo chociaż o Voldemorcie, ale nie mówili o niczym, co mogłoby jej pomóc, więc wycofała się szybko, nasłuchując, czy nie skręcają w ich stronę, ale oddalili się.

- I co? - zapytał Ron, kiedy tylko udało jej się do niego wrócić. Wyprostowała się, spojrzała na niego i pokręciła głową.

- Nic. Ani słowa o Harrym - westchnęła, biorąc głęboki, drżący oddech.

Była już tak bardzo zmęczona... Chwilami miała wrażenie, jakby śniła. Jakby to wszystko było tylko koszmarem, z którego niedługo się obudzi. I znowu będzie w Hogwarcie. I będą tam wszyscy. Wszyscy, którzy... odeszli. I będą się szykować do egzaminów, jak zawsze. A jej jedynym zmartwieniem będzie zdobycie jak najwyższego wyniku na owutemach w przyszłym roku...

Zadrżała i złapała się za ramiona, rozmasowując je. Zerknęła na Rona. Patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami i... czymś, co wyglądało jak poirytowanie.

- Nie wiem, po co to zrobiłaś. Czego się spodziewałaś? I tak niczego się od nich nie dowiesz - powiedział z goryczą, spluwając na ziemię.

Dziewczyna spojrzała na niego bez słowa. Ron również wyglądał na potwornie zmęczonego, ale wcale nie miała mu tego za złe. Sama ledwie trzymała się na nogach, a wydawało się, że są równie daleko od odnalezienia Harry'ego, jak w chwili, w której tu przybyli. Wszystko szło... nie tak.

- Znajdziemy go, Ron - powiedziała cicho, łapiąc go za rękę i ściskając mocno.

- Jak? Sama widziałaś te wszystkie trupy! - Rozpaczliwie machnął ręką, wskazując zadymioną okolicę. - Skąd wiesz, że nie przegraliśmy? Może wszyscy już dawno zginęli, a tylko my tu zostaliśmy i biegamy w kółko jak zagubione psy?

- Przestań! - Wyszarpnęła rękę z jego uścisku. - Na pewno tak się nie stało. Lupin by nam powiedział...

- Lupin sam nic nie wie! Moim zdaniem powinniśmy dać sobie spokój z tym bezcelowym bieganiem i poszukać mojej rodziny!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Desiderium Intimum»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Desiderium Intimum» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Desiderium Intimum»

Обсуждение, отзывы о книге «Desiderium Intimum» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x