Cory Doctorow - Mały brat

Здесь есть возможность читать онлайн «Cory Doctorow - Mały brat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 2011, ISBN: 2011, Издательство: Otwarte, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mały brat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mały brat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zamach bombowy w San Francisco wywraca spokojny świat Marcusa do góry nogami. Aresztowany wraz z grupą przyjaciół przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego trafia do tajnego więzienia. Gdy w końcu zostaje wypuszczony, odkrywa, że teraz żyje w państwie policyjnym, a każdy obywatel traktowany jest jak potencjalny terrorysta. Odtąd pragnie tylko jednego – zniszczyć DBW i odnaleźć zaginionego przyjaciela.
Mały Brat to porywająca powieść o walce z opresyjnym systemem w czasach virtual reality, cyberprzestrzeni i gier komputerowych. Wielokrotnie nagradzana (między innymi Nagrodą Campbella dla najlepszej powieści 2009 roku) i okrzyknięta fenomenem w Stanach Zjednoczonych.
Po przeczytaniu tej książki dobrze się zastanowisz, zanim znowu naciśniesz enter.

Mały brat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mały brat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wszyscy znajdowaliśmy się na tyłach dużej szesnastokołowej ciężarówki. Widziałem obręcze kół umiejscowione regularnie wzdłuż całej przyczepy, którą przekształcono w pewnego rodzaju ruchome stanowisko dowodzenia albo więzienie. Wzdłuż ścian rozmieszczone były stalowe biurka, a na nich znajdowały się płaskie monitory na wysięgnikach wyglądające jak aureole nad głowami użytkowników. Przy każdym biurku stał wypasiony fotel biurowy z wbudowanym panelem sterującym, dzięki któremu można było co do milimetra dostosować jego wysokość, kąt nachylenia i tym podobne bajery.

Dalej znajdowała się część więzienna – z przodu ciężarówki, najdalej od drzwi, do ścian pojazdu przyśrubowane były stalowe pręty, do których przykuto więźniów.

Van i Jolu zauważyłem od razu. Darryl mógł znajdować się wśród pozostałych kilkunastu osób przykutych z tyłu, ale niczego nie mogłem stwierdzić na pewno – wielu z nich się osunęło, zasłaniając mi widok. Wszędzie unosił się odór potu i strachu.

Vanessa spojrzała na mnie i przygryzła usta. Była wystraszona. Tak jak ja. I jak Jolu, który obracał oczami jak opętany, błyskając białkami. Byłem przerażony. A poza tym cholernie chciało mi się sikać.

Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu porywaczy. Do tej pory starałem się tego unikać, jak ktoś, kto nie spogląda w ciemne wnętrze szafy, w której jego wyobraźnia wyczarowała jakieś straszydło. Nikt nie chce się przekonać, czy ma rację.

Ale ja musiałem spojrzeć na tych drani, którzy nas porwali. Chciałem sprawdzić, czy to terroryści. Nie wiedziałem, jak wygląda terrorysta, chociaż programy telewizyjne robiły, co mogły, żeby mnie przekonać, że są to ciemnoskórzy Arabowie z długimi brodami, w czapeczkach wydzierganych na szydełku i w luźnych bawełnianych sukienkach po kostki.

Nasi porywacze tak nie wyglądali. Mogliby robić na pół etatu za czirliderki w finałowych rozgrywkach amerykańskiej ligi futbolu. W jakiś sposób, którego nie potrafiłem określić, wyglądali po amerykańsku. Szerokie podbródki, krótkie, schludne fryzury, niezupełnie w wojskowym stylu. Byli tam mężczyźni i kobiety, biali i ciemnoskórzy, uśmiechali się swobodnie do siebie, siedząc na drugim końcu ciężarówki, żartując i popijając kawę z jednorazowych kubków. To nie byli Arabowie z Afganistanu – wyglądali niczym turyści z Nebraski.

Spojrzałem na jedną z osób, młodą białą kobietę o brązowych włosach, chyba niewiele starszą ode mnie, która w swoim stroju bizneswoman wyglądała nawet uroczo. Jeśli będziecie patrzeć na kogoś dość długo, ten ktoś w końcu skieruje na was swój wzrok. Spojrzała na mnie, a wyraz jej twarzy uległ natychmiastowej zmianie, stał się obojętny, prawie jak u robota. Uśmiech zniknął w jednej chwili.

– Hej – powiedziałem. – Nie rozumiem, co się tutaj dzieje, ale naprawdę muszę się odlać, kapujesz?

Spojrzała na mnie obojętnie, jakby nie usłyszała moich słów.

– Mówię poważnie, jeśli zaraz nie pójdę do kibla, to przydarzy się niemiły wypadek. Tu, z tyłu, zacznie nieźle śmierdzieć.

Odwróciła się do małej trzyosobowej grupki swoich kolegów, z którymi przeprowadziła cichą rozmowę. Nie mogłem jej usłyszeć wśród hałasu wentylatorów dochodzącego z komputerów.

Odwróciła się znowu do mnie.

– Powstrzymaj się jeszcze przez dziesięć minut, potem wszyscy będziecie mogli się odlać.

– Myślę, że nie wytrzymam przez kolejne dziesięć minut – odrzekłem nad wyraz zniecierpliwionym głosem. – Naprawdę, proszę pani, teraz albo nigdy.

Potrząsnęła głową i spojrzała na mnie jak na żałosną ofiarę losu. Wymieniła ze swoimi kumplami jeszcze kilka uwag, po czym jeden z nich podszedł do mnie. Był starszy, miał lekko ponad trzydziestkę i dość szerokie barki, jakby sporo ćwiczył na siłowni. Wyglądał na Chińczyka lub Koreańczyka – nawet Van czasem nie potrafi ich rozróżnić – ale w jakiś bliżej nieokreślony sposób jego zachowanie wskazywało na to, że jest Amerykaninem.

Odchylił połę swojej sportowej kurtki, tak żebym zobaczył przypiętą tam broń. Zanim kurtka opadła z powrotem, rozpoznałem pistolet, paralizator elektryczny i puszkę gazu łzawiącego lub pieprzowego.

– Tylko bez numerów – rzekł.

– Jasne – przytaknąłem.

Dotknął czegoś, co było przymocowane do jego paska, i kajdanki za moimi plecami się otwarły, a moje ręce nagle opadły. Wyglądało to tak, jakby nosił pas Batmana – z bezprzewodowym pilotem do odpinania kajdanek! Pomyślałem, że to mimo wszystko ma sens. Przecież lepiej nie nachylać się nad więźniami z całym tym uzbrojeniem tuż przed ich oczami – mogliby chwycić za broń zębami i pociągnąć za spust językiem lub coś w tym rodzaju.

Ręce miałem nadal związane za plecami plastikową taśmą i teraz, gdy nie podtrzymywały ich kajdanki, poczułem, że od klęczenia wciąż w tej samej pozycji moje nogi zrobiły się jak z waty. Krótko mówiąc, upadłem na twarz, z trudem wierzgając ścierpniętymi nogami i starając się podwinąć je pod siebie, tak żeby móc wstać.

Facet gwałtownym ruchem postawił mnie na nogi. Krokiem klauna pomaszerowałem na sam tył ciężarówki do małej przenośnej ubikacji. Starałem się wypatrzyć Darryla, ale mogła nim być każda z tych pięciu czy sześciu pochylonych postaci. Lub żadna z nich.

– Właź – powiedział mężczyzna.

Szarpnąłem nadgarstkami.

– Czy mógłby mi pan to zdjąć?

Po godzinnym ucisku plastikowych taśm moje palce wyglądały jak sine parówki.

Mężczyzna się nie poruszył.

– Proszę zrozumieć – powiedziałem, starając się, żeby mój głos nie brzmiał sarkastycznie ani gniewnie (co nie było łatwe). – Proszę zrozumieć. Albo rozwiąże mi pan ręce, albo będzie pan musiał za mnie trafić. Wizyta w toalecie wymaga użycia rąk.

Ktoś w ciężarówce zachichotał. Ten człowiek mnie nie lubił, poznałem to po tym, jak poruszał szczęką. Rany, ależ ci ludzie byli spięci.

Sięgnął w kierunku swojego pasa i podszedł z bardzo przyjemnym zestawem szwajcarskich scyzoryków. Wysunął gwałtownie groźnie wyglądający nóż i przeciął nim plastikową taśmę, kolejny raz uwalniając mi ręce.

– Dziękuję – powiedziałem.

Wepchnął mnie do toalety. Moje dłonie były bezużyteczne niczym bryły gliny przytwierdzone do rąk. Gdy poruszyłem palcami, poczułem w nich mrowienie, które następnie przerodziło się w tak ostre pieczenie, że omal nie krzyknąłem. Opuściłem klapę, zdjąłem spodnie i usiadłem. Nie ufałem swoim nogom na tyle, żeby stać.

Poczułem ulgę tak w pęcherzu, jak i w oczach. Łkałem cicho, kołysząc się do tyłu i do przodu, a łzy i katar ciekły mi po twarzy. Tylko tyle byłem w stanie zrobić, żeby powstrzymać się od szlochu – zakryłem usta, tłumiąc wydobywające się z nich dźwięki. Nie chciałem dać satysfakcji swoim oprawcom.

W końcu się załatwiłem i wypłakałem, a pilnujący mnie mężczyzna zaczął łomotać w drzwi. Wytarłem twarz papierem toaletowym najdokładniej, jak mogłem, upchnąłem to wszystko do kibla i spuściłem wodę. Potem rozejrzałem się w poszukiwaniu zlewu, ale znalazłem tylko butelkę z przemysłowym płynem dezynfekującym do rąk z wypisaną drobnym drukiem listą żyjątek, na które działał. Wtarłem trochę tego płynu w ręce i wyszedłem z toalety.

– Coś ty tam robił? – zapytał mężczyzna.

– Korzystałem z ubikacji – odparłem. Odwrócił mnie, chwycił za ręce i poczułem, jak nowa para plastikowych kajdanek oplata mi dłonie. Moje nadgarstki momentalnie spuchły, ponieważ taśma wgryzła się brutalnie w delikatną skórę dokładnie w tym samym miejscu co poprzednia. Po raz drugi powstrzymałem się od krzyku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mały brat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mały brat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mały brat»

Обсуждение, отзывы о книге «Mały brat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x