Cory Doctorow - Mały brat

Здесь есть возможность читать онлайн «Cory Doctorow - Mały brat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 2011, ISBN: 2011, Издательство: Otwarte, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mały brat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mały brat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zamach bombowy w San Francisco wywraca spokojny świat Marcusa do góry nogami. Aresztowany wraz z grupą przyjaciół przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego trafia do tajnego więzienia. Gdy w końcu zostaje wypuszczony, odkrywa, że teraz żyje w państwie policyjnym, a każdy obywatel traktowany jest jak potencjalny terrorysta. Odtąd pragnie tylko jednego – zniszczyć DBW i odnaleźć zaginionego przyjaciela.
Mały Brat to porywająca powieść o walce z opresyjnym systemem w czasach virtual reality, cyberprzestrzeni i gier komputerowych. Wielokrotnie nagradzana (między innymi Nagrodą Campbella dla najlepszej powieści 2009 roku) i okrzyknięta fenomenem w Stanach Zjednoczonych.
Po przeczytaniu tej książki dobrze się zastanowisz, zanim znowu naciśniesz enter.

Mały brat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mały brat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znalazłem buga. Wypiliśmy kawę. Poszedłem do domu i zagrałem w Mechaniczną Grabież, starając się nie myśleć o szpiegach szukających kluczy i ich wścibskich pytaniach, a potem zasnąłem jak niemowlę.

Sutro Baths to autentyczna podróba rzymskich ruin. Otwarto je w 1896 roku i wówczas był to największy kryty basen na świecie, który wyglądał niczym olbrzymie wiktoriańskie szklane solarium wypełnione pływalniami i wannami. Umieszczono tam nawet pierwsze wersje zjeżdżalni wodnych. W latach pięćdziesiątych interes podupadł, a w 1966 roku właściciele podpalili całość, żeby dostać odszkodowanie. Jedyne, co po tym wszystkim pozostało, to labirynt zwietrzałych kamieni wbitych w pionową ścianę urwiska nad Ocean Beach. Wygląda to zupełnie jak rzymskie ruiny, popękane i tajemnicze, pod którymi kryją się jaskinie wychodzące w głąb oceanu. Podczas przypływu fale mkną przez nie, zalewając kamienie – podobno nawet wciągnęły i zatopiły przypadkowego turystę.

Ocean Beach leży obok parku Golden Gate na surowym klifie pokrytym drogimi, skazanymi na pożarcie przez ocean domami, które opadają na wąską plażę upstrzoną meduzami i odważnymi (szalonymi) surferami. Z płytkich wód wybrzeża sterczy ogromna biała skała. To Seal Rock, miejsce, w którym gromadziły się lwy morskie – i załatwiały swoje potrzeby, stąd jej biały kolor – więc przeniesiono je w okolice bardziej przyjazne dla turystów, czyli na wybrzeże w dzielnicy Fisherman's Wharf.

Po zmroku nie ma tu prawie nikogo. Robi się bardzo zimno, a jeśli się na to pozwoli, słona mgiełka potrafi przemoczyć aż do kości. Skały są ostre, pokryte rozbitym szkłem i porozrzucanymi gdzieniegdzie strzykawkami narkomanów.

To fantastyczne miejsce na imprezę.

Zabrałem ze sobą brezent i ocieplane rękawice. Jolu wywęszył, skąd można załatwić piwo – jego starszy brat Javier miał kumpla, który kręcił właściwie całym rynkiem alkoholowym dla nieletnich. Jeśli mu się odpowiednio zapłaciło, pojawiał się na każdej imprezie, nawet w najbardziej ustronnym miejscu, ze skrzynkami lodu i tyloma browarami, ile dusza zapragnie. Wyjąłem trochę kasy, którą zarobiłem na programowaniu indienetu. Koleś pojawił się punktualnie o ósmej, dobrą godzinę po zachodzie słońca, taszcząc sześć skrzynek z lodem ze swojej furgonetki na dół do ruin łaźni. Zabrał nawet zapasową skrzynkę na puste puszki.

– Tylko ostrożnie, dzieciaki – powiedział, trącając swój kowbojski kapelusz. Był to gruby Samoańczyk z ogromnym uśmiechem na ustach, w obleśnym bezrękawniku, spod którego wyglądały jego pachy – i brzuch – i wystające włosy na ramionach.

Wysunąłem kilka dwudziestodolarówek ze swojej rolki i wręczyłem mu – naliczał sobie stupięćdziesięcioprocentową marżę. Całkiem niezły interes.

Spojrzał na moją rolkę pieniędzy.

– Wiesz, że mógłbym ci to wszystko po prostu zabrać – powiedział, nadal się uśmiechając. – W końcu jestem kryminalistą.

Włożyłem rolkę do kieszeni i spojrzałem mu obojętnie w oczy. Pokazywanie komuś całej kasy było z mojej strony głupie, ale wiedziałem, że bywają momenty, kiedy po prostu nie można się dawać.

– Tylko cię sprawdzam – powiedział w końcu. – Ale uważaj z tą kasą. Nie pokazuj jej wszystkim dookoła.

– Dzięki – odparłem. – I tak dorwie mnie Departament Bezpieczeństwa.

Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.

– Ha! To cieniasy, a nie gliny. Te białasy na niczym się nie znają.

Spojrzałem na jego furgonetkę. W widocznym miejscu za szybą leżał FasTrak. Ciekawe, ile czasu minie, zanim go zwiną.

– Wpadną do was dzisiaj dziewczynki, co? Po co wam tyle piwa?

Uśmiechnąłem się i machnąłem na do widzenia. Właściwie powinien był już sobie pójść. W końcu załapał, o co mi chodzi, i odjechał. Na jego twarzy wciąż widniał ten sam niesłabnący uśmiech.

Jolu pomógł mi schować skrzynki w gruzach, oświetlając sobie drogę małymi białymi diodami umieszczonymi w opasce na głowie. Gdy skrzynki były na miejscu, związaliśmy małe białe łańcuszki lampek diodowych ze sobą, żeby świeciły podczas zdejmowania styropianowych pokrywek i żeby było widać, co się wyjmuje.

Noc była bezksiężycowa i pochmurna, a światło z dalekich latarni ulicznych prawie w ogóle do nas nie docierało. Przez kamery termowizyjne musieliśmy wyglądać jak płomienie, ale nie dało się zebrać tylu ludzi razem bez ryzyka, że zostanie się zauważonym. Postawiłem na to, że nas zlekceważą, myśląc, że jesteśmy nastolatkami, którzy urządzają sobie popijawę na plaży.

W zasadzie to dużo nie piję. Na imprezach, na które chodziłem już w wieku czternastu lat, były alkohol, trawa i ecstasy. Nie lubiłem palić (choć mam pewną słabość do ciastek z haszem, które czasem konsumuję), ecstasy zabierała za dużo czasu – kto może poświęcić cały weekend na odlot i zjazd – a piwo, cóż, było w porządku, ale nie rozumiałem, o co tyle szumu. Tak naprawdę najbardziej lubiłem duże, wyszukane, płonące koktajle serwowane w ceramicznych naczyniach w kształcie wulkanu, złożone z sześciu warstw, z plastikową małpką na brzegu, ale i tak piłem je wyłącznie dla szpanu.

Właściwie to lubię być pijany. Nie lubię tylko kaca i, o zgrozo, zawsze go mam. Ale to może mieć jakiś związek z drinkami w tych wulkanicznych naczyniach.

Tak czy inaczej nie da się zrobić imprezy bez jednej bądź dwóch skrzynek zimnego piwa. Wszyscy na to liczą. To rozluźnia atmosferę. Gdy ludzie wypiją zbyt dużo, robią głupie rzeczy, ale moi kumple nie należą do tych, co to mają własne samochody. A ludzie i tak zawsze robią głupoty – czy piją piwo, czy palą trawę, jest w tym wypadku mało istotne.

Ja i Jolu wzięliśmy sobie po browarze – on wybrał anchor steam, a ja bud light – i stuknęliśmy się butelkami, siadając na skale.

– Zaprosiłeś ich na dziewiątą?

– Tak – przytaknął.

– Ja też.

Piliśmy w milczeniu. Bud light miał najniższą zawartość alkoholu spośród wszystkich piw, jakie znalazłem w skrzynce z lodem. Musiałem zachować trzeźwy umysł na później.

– Czy kiedyś się czegoś przestraszyłeś? – zapytałem w końcu.

Spojrzał na mnie.

– Nie, stary, nie przestraszyłem się. Ja ciągle się czegoś boję. Boję się od czasu tej eksplozji. Czasem tak bardzo, że nie chcę wychodzić z łóżka.

– Więc dlaczego to robisz?

Uśmiechnął się.

– Cóż – odparł. – Może niedługo przestanę. To znaczy, to super, że mogę ci pomóc. Super. Naprawdę super. Nie wiem, czy kiedykolwiek zrobiłem coś tak ważnego. Ale, Marcus, bracie, muszę powiedzieć... – Zamilkł.

– Co? – zapytałem, chociaż wiedziałem, co chciał mi oznajmić.

– Nie mogę tego robić przez cały czas – wydusił z siebie w końcu. – Może nawet przez następny miesiąc. Chcę z tym skończyć, to zbyt ryzykowne. Nie możesz toczyć wojny z DBW. To szaleństwo. Naprawdę, to zupełne szaleństwo.

– Gadasz jak Van – odparłem tonem o wiele bardziej gorzkim, niż chciałem.

– Nie krytykuję cię, człowieku. Myślę, że to super, że masz na tyle odwagi, by wciąż działać. Ale ja jej nie mam. Nie mogę żyć w ciągłym strachu.

– O czym ty mówisz?

– Mówię, że kończę z tym. Będę jednym z tych ludzi, którzy żyją tak, jakby wszystko było w porządku, jakby pewnego dnia wszystko miało wrócić do normy. Będę korzystał z internetu tak jak kiedyś, a w Xnecie będę tylko grał. Kończę z tym, właśnie o tym mówię. Nie będę już częścią twoich planów.

Nic nie odpowiedziałem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mały brat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mały brat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mały brat»

Обсуждение, отзывы о книге «Mały brat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x