Кшиштоф Борунь - Kosmicni bracia

Здесь есть возможность читать онлайн «Кшиштоф Борунь - Kosmicni bracia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kosmicni bracia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kosmicni bracia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Космическая экспедиция землян, установив контакт с цивилизацией Урпиан, возвращается в Солнечную систему. Тем временем на Землю обрушивается вторжение кремниеорганичных существ…
Заключительный роман "Космической трилогии".

Kosmicni bracia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kosmicni bracia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gdy otworzyliśmy oczy, Toliman B chylił się już ku zachodowi. Według naszych zegarów spędziliśmy na Błyskającej łącznie dziewięć tamtejszych dni. Sen nie przyniósł oczekiwanego wypoczynku. Dokuczało nam pragnienie i głód. Nieduża porcja płynu odżywczego, jaką wypiliśmy wczoraj wieczorem, nie mogła pokryć zapotrzebowania organizmu. Od dwóch dni przestaliśmy również żuć odżywczą gumę, aby nie pobudzać gruczołów ślinowych.

Nasz sen był nerwowy i męczący. Od opuszczenia kosmolotu; a więc od blisko pięćdziesięciu siedmiu godzin, nie zdejmowaliśmy skafandrów, co stawało się coraz bardziej uciążliwe. Tęskniliśmy zwłaszcza za świeżą, orzeźwiającą kąpielą.

Zaraz po przebudzeniu zbadaliśmy przede wszystkim najbliższy teren. W równych, kilkusetmetrowych odstępach wznosiły się tu wysokie budowle o kształtach grzybów, których czarne kapelusze pokryte były cienkimi, ruchliwymi prętami zwracającymi swe ostrza ku największej jasności na niebie — tam gdzie Toliman B przeświecał przez grubą warstwę chmur. Nigdzie, ani w „kapeluszu”, ani w potężnej „nodze”, nie znaleźliśmy żadnych otworów okiennych czy drzwi. Owa „noga” wyrastała z litej, sztucznie wygładzonej skały.

Widząc, że niewiele potrafimy tu zdziałać, ruszyliśmy w dalszą drogę na północ.

Krajobraz zmieniał się teraz szybko. Budowle przybierały coraz to inne, nieraz bardzo dziwaczne kształty. Spotykaliśmy tam nie tylko „grzyby”, kule, stożki, sześciany, walce i graniastosłupy — często ustawione jakby „do góry nogami”, ostrymi krawędziami w dół — ale również wielkie powyginane zwierciadła oraz fantastyczne sploty przewodów i taśm, przypominające raczej abstrakcjonistyczne rzeźby niż maszyny czy budowle mieszkalne. Spotkanie żywych istot wydawało się nam zresztą coraz mniej prawdopodobne. Wszystko wskazywało, że teren, nad którym lecimy, jest ogromnym kompleksem budowli produkcyjnych, i to najprawdopodobniej kierowanych z odległości.

Tak minęły znów trzy dni błyskańskie. Mimo skrupulatnych badań nie znaleźliśmy żadnych bezpośrednich śladów pobytu na tym terenie istot rozumnych ani też zwierząt. Również to, co początkowo wzięliśmy za swoistą roślinność, okazało się tylko pewnego rodzaju wykwitami mineralnymi na skałach oraz resztkami barwnych surowców rozniesionych wiatrem po powierzchni planety.

Co prawda Szu za pomocą swego „badacza”stwierdził występowanie drobnoustrojów, ale było ich tu znacznie mniej niż na Ziemi czy Temie.

Skłonni byliśmy przypuszczać, że planeta podzielona jest po prostu na ściśle rozgraniczone rejony surowcowe, produkcyjne, energetyczne i mieszkalne. Zastanawiający był brak w rejonach przemysłowych flory i fauny, ale na tej dziwnej planecie życie mogło kształtować się bardzo różnie.

Samopoczucie nasze pogarszało się z godziny na godzinę. Poszukiwania bez rezultatu, brak odżywczego płynu, szybkie zużywanie zapasów paliwa jądrowego w aparatach plecowych, konieczność stałego przebywania w skafandrach — wszystko to sprawiało, że zaczęły nas ogarniać najgorsze obawy. Wreszcie, gdy pozostało zaledwie parę kropli płynu, przy czym Szu ratował nas częściowo swym zapasem, stanęliśmy wobec alternatywy: albo dotrzemy w ciągu dwudziestu paru godzin do jakiegoś źródła wody, albo grozi nam śmierć.

Wszystkie mapy Błyskającej pozostały w kosmolocie, pamiętaliśmy jednak, że na północy, w pobliżu bieguna, spotkamy największe morze tej planety. Polecieliśmy więc w tym kierunku, rozwijając możliwie największą prędkość, na jaką pozwalała gęsta, gorąca atmosfera.

Do Morza Północnego dotarliśmy około czwartego ziemskiego dnia na Błyskającej. Byliśmy wyczerpani do ostateczności. Pragnienie stawało się już nie do zniesienia. Przez ostatnie czterdzieści godzin wypiliśmy zaledwie 120 cm płynu, gdy przeciętne zapotrzebowanie organizmu wynosi 2300 cm dziennie.

W miejscu naszego lądowania brzegi morza tworzyły wielką zatokę zamkniętą czymś, co można było uznać za wysoki, wielostopniowy „falochron”. Mimo że noc utrudniała widoczność, Ast nie zwlekając przystąpiła do zbadania składu chemicznego wody morskiej. Niestety, woda nie nadawała się do picia. Trzeba było doczekać świtu i spróbować ją oczyścić.

Byłam tak zmęczona, że mimo pragnienia zmorzył mnie krótki, nerwowy sen. Śniły mi się jakieś automaty migające rojami światełek. Sploty rurek, to znów dziwaczne budowle, a wśród nich poruszające się szybko jakieś potwory podobne do ośmiornic czy pająków.

Gdy się przebudziłam, byłam pod silnym wrażeniem tego snu, choć pamiętałam go tylko fragmentarycznie. Trudno mi było zebrać myśli. Odczuwałam jednocześnie palącą tęsknotę za Deanem i ogromny żal, że nie ujrzałam go we śnie. Tak pragnęłam, aby mi się chociaż przyśnił…

Te męczące, nerwowe sny wiązały się na pewno z brakiem wody. Sytuacja nasza stawała się coraz groźniejsza.

Przed świtem, drugiego dnia pobytu nad morzem, byłam przypadkowo świadkiem rozmowy Szu i Ast. Nocowaliśmy na „falochronie”. Oni oddalili się i rozmawiali szeptem myśląc, że śpię.

— Nie wiem, co będzie jutro — mówił Szu. — Badałem spektroanalizatorem skład chemiczny tego oczyszczonego przez ciebie roztworu wodnego. Zaczynam wątpić, czy potrafimy doprowadzić wodę do takiego stanu, by nadawała się do picia.

— A jeśli się nie uda?

Szu wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział.

— Jestem już tak wyczerpana, że dosłownie nie mogę utrzymać się na nogach — podjęta Ast. — Spałam niewiele. Chyba najwyżej z godzinę. Po przebudzeniu czuję się jeszcze gorzej.

— Ja również. Ostatnio często miewam jakieś dziwne majaki. Upiorne, męczące sny…

— Co ci się śniło?

— Znajdowałem się w wysokiej, przestronnej sali pełnej jakichś przyrządów czy maszyn. Były to inne maszyny niż nasze, zbudowane przez ludzi. Nie były to również maszyny Urpian, jakie widzieliśmy w miastach podziemnych. Stałem pośrodku sali, bez skafandra. Byłem zupełnie nagi. Od sali oddzielała mnie jakby przezroczysta, gładka tafla. Ta tafla otaczała mnie ze wszystkich stron. Znajdowałem się jakby pod kloszem czy też w przezroczystej rurze. Było mi ciężko, bardzo ciężko oddychać. Wprost dusiłem się chwilami. Jednocześnie odczuwałem pragnienie… Jak w tej chwili. Nagle poczułem chłód. Jakby uderzenie kropel. I oto poczęła lać się na mnie woda, chłodnawa, upragniona woda. Ale nie mogłem dosięgnąć jej ustami. Na próżno wysuwałem język, rozchylałem wargi… Woda gdzieś przebiegała obok mnie. Spadała na moje ramiona, plecy. A potem wydało mi się, że z podłogi klosza wstało rojowisko węży, oplatały moje nogi, tułów, ramiona, głowę, całe ciało.

— Pragnienie i wyczerpanie. Wszyscy myślimy o wodzie.

— A wiesz, że śniła mi się Zoe?

— Zoe?

— Tak. Widziałem ją daleko, jakby w głębi tego podziemia. Stała tak jak i ja naga pod przezroczystym kloszem, bez aparatu dla niewidomych. Oczy miała zamknięte. I ją też oplotły węże. Były wielobarwne, jakby ogniste… Jej ciało drżało. Zdawało mi się, że próbuje odepchnąć od siebie te węże, a coś paraliżuje jej ruchy. Od tej chwili jeszcze nie mogę się otrząsnąć z wrażenia.

— Nie mów o tym Daisy — Ast spojrzała na mnie, ale widocznie sądziła, że śpię, bo podjęła dalej szeptem: — Po co jej przypominać… To wszystko jest przerażające… Czy śnił ci się Dean i Jaro?

— Nie. Tylko Zoe.

— No cóż. Może ich śmierć była lżejsza. Cierpieli chyba bardzo krótko. Nas tu czeka męka. Pragnienie to chyba najstraszniejsza tortura.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kosmicni bracia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kosmicni bracia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Борунь - Proxima
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Борунь - Поріг безсмертя
Кшиштоф Борунь
Krzysztof Boruń - Kosmicni bracia
Krzysztof Boruń
Кшиштоф Борунь - Восьме коло пекла
Кшиштоф Борунь
Отзывы о книге «Kosmicni bracia»

Обсуждение, отзывы о книге «Kosmicni bracia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x