— Przypadek?
— Nie jestem aż takim optymistą, aby przypuszczać, że jeśli mają aparaturę nadawczo-odbiorczą, to czynna jest ona stale. A jeśli tak, to skąd mają wiedzieć o naszej obecności? Trzeba spróbować innych sposobów.
— Nie możemy czekać dłużej niż dwa, trzy dni — rzekł Wiktor. — Jeżeli w tym czasie Rita nie nawiąże łączności, musimy zbudzić przynajmniej Brabca, gdyż on jest najlepiej zorientowany w konstrukcji CM-2. Za 96 godzin niemal zrównamy się prędkością z nimi i silnik rakietowy przestanie pracować. Będziemy wówczas w odległości 20 tysięcy kilometrów od CM-2, wchodząc w teoretyczną strefę zagrożenia.
— Poczekamy więc jeszcze dwa dni — zawyrokował Krawczyk.
— Ale czy w ogóle warto czekać? Melodyjny dźwięk dzwonka przerwał rozmowę.
— Ziemia! — zawołał Sokolski — Chodźmy na górę.
W chwilę później znaleźli się w przestronnym pokoju klubowym. Zastali tu kilkoro dzieci w towarzystwie młodej lekarki, pełniącej dyżur wychowawczy.
— Myślałam, że nie przyjdziecie — zawołał na widok przybyłych. — Za niecałą minutę audycja.
— Zagadaliśmy się — usprawiedliwił spóźnienie astronom. — Czy wiesz, że CM-2 widać już wyraźnie? Wkrótce będzie można rozróżnić szczegóły powierzchni.
— Muszę do ciebie wpaść po audycji, jak tylko ułożę do snu dzieci. Cicho, Szu! — zwróciła się do skośnookiego ośmioletniego chłopca, przekomarzającego się podniesionym głosem ze swą młodszą koleżanką. — Cicho! Już się zaczyna.
Niemal jednocześnie ze słowami lekarki rozległ się przeciągły gwizd, który zmieniwszy kilkakrotnie wysokość tonu przeszedł nagle w rytmiczne tykanie zegara. Wszyscy obecni, nie wyłączając czteroletniej córki lekarki — pulchnej dziewczyneczki budującej na podłodze jakiś pałac z kolorowych płytek — podnieśli głowy wpatrując się w błyskający światłami, wklęsły ekran telewizora.
— Halo, tu Ziemia! — wpadł w ciszę głos spikera. — Halo, tu Ziemia! Wzywamy Astrobolid! Tu stacja GR-57. Pozdrawiamy pierwszą naukową ekspedycję międzygwiezdną i łączymy się ze studio praskim.
Zabrzmiał melodyjny sygnał i przed ekranem pojawiła się twarz młodej kobiety.
— Tu Praga. Nadajemy specjalną 45-minutową audycję dla pierwszej naukowej ekspedycji międzygwiezdnej. Dziś przemawia do was Praga czeska. Mamy poniedziałek, 13 stycznia 2406 roku. Jest w tej chwili godzina czwarta rano. Na wstępie przegląd wydarzeń.
— 13 stycznia, godzina czwarta — uśmiechnął się Sokolski. — Przecież to 25 dni i ponad 11 godzin temu. Nie mogę się jeszcze przyzwyczaić. Na ekranie kłębiły się ciemne, gęste chmury.
— Ubiegłej nocy nad wschodnią Słowacją i południową Polską — dźwięczał głos spikera — w związku z próbami nowego zespołu izoklimatycznego wystąpiły w nie spotykanym od 32 lat nasileniu burze elektromagnetyczne, połączone z ulewnym deszczem. Szczególnie wspaniałe efekty świetlne zaobserwowano w okolicach mikrofalowego kolektora krakowsko-częstocho wskiego.
— Co to? — czteroletnia Zina wskazała różowym paluszkiem na migocące na ekranie jasne wstęgi wyładowań elektrycznych. — Co to, mamo?
— To elektryczność — wyjaśniła lekarka. — Tak samo świeci, jak w tej dużej lampie, która stoi przy stole w moim laboratorium.
— A jak to świeci?
— Opowiem ci później. Teraz patrz uważnie, bo zaraz zobaczysz coś innego.
— Ale jak to świeci? — nie ustępowała mała.
Rozpocząłby się teraz nieskończony ciąg pytań, lecz na szczęście nowy obraz odwrócił uwagę dziecka.
Ukazały się potężne, liczące dziesiątki pięter gmachy o harmonijnych kształtach, szerokie ulice i rozległe place. Wszystko to tonęło w soczystej zieloności. Na błękitnej wstędze rzeki uwijały się setki pojazdów wodnych. A oto rośnie w oczach szary, zakończony smukłą iglicą wieżowiec i po chwili na ekranie ukazuje się wielka sala koncertowa…
— W Warszawie, w zabytkowej budowli zwanej niegdyś pałacem kultury, pamiętającej drugą połowę XX stulecia, trwają obrady czołowych kompozytorów Federacji Srodkowo-Europejskiej, poświęcone analizie twórczości Władysława Strugalskiego, genialnego muzyka polskiego z końca XXII wieku. W ostatnich latach jesteśmy świadkami renesansu jego wpływów, zwłaszcza na młodszą generację kompozytorów słowiańskich — Nadajemy fragment VII Symfonii Strugalskiego, zwanej „Zwycięską”, w wykonaniu wielkiej toruńskiej orkiestry symfonicznej.
Popłynęły dźwięki muzyki.
Lecz oto obraz znów się zmienił, przenosząc widzów najpierw do Arizony, gdzie dokonywano prób z nową największą na świecie latającą wyspą, później nad jezioro Titicaca, by uczestniczyć w południowoamerykańskich zawodach jednoosobowych łodzi podwodnych, wreszcie do Afryki, w okolice równika, na teren rewelacyjnych odkryć archeologicznych.
Na ekranie ukazały się widziane z lotu ptaka gigantyczne sploty jakichś metalowych konstrukcji i wielkie, lśniące w słońcu kule, wszczepione w ścianę masywu skalnego.
Rozległ się głos spikerki:
— Wczoraj w Tatrach Wysokich rozpoczął pracę nowy zespół izoklimatyczny zainstalowany w południowej ścianie Lodowego. Jest to siódma stacja tego typu w Europie, a dziewięćdziesiąta druga na świecie. W bieżącym roku przewidziana jest budowa sześćdziesięciu siedmiu dalszych zespołów izoklimatycznych, których współdziałanie…
Dwukrotny melodyjny dźwięk dzwonka zmieszał się z głosem spikerki.
Krawczyk spojrzał pytająco na Rite, która zerwała się z tapczanu i szybko wybiegła z pokoju. Sokolski również usłyszał sygnał i widać było, że się waha. Ciekawość jednak zwyciężyła — podniósł się z miejsca i podążył za koleżanką.
— A teraz przeniesiemy się — brzmiał w dalszym ciągu głos spikerki — na północne wybrzeże Grenlandii, w okolice Nexhagen, gdzie na doświadczalnej fermie Koleczki i Stirnberga najbardziej uwidoczniła się przemiana klimatu. Warto dodać, że w ciągu roku, jaki upłynął od zatwierdzenia planów budowy Nexhagen, liczba mieszkańców tego najmłodszego miasta Grenlandii przekroczyła 3 miliony.
Przez ekran przesuwały się barwne, plastyczne obrazy bogatej roślinności południowej. Drzewa i krzewy uginały się pod ciężarem wspaniałych owoców różnych kształtów, wielkości i smaku. Zdawało się, że wystarczy wyciągnąć rękę, aby pochwycić olbrzymie grono lub kilkukilową odmianę pomarańczy.
— Te południowe owoce, wyhodowane na wolnym powietrzu w północnej Grenlandii, są najwymowniejszym dowodem sprawności działania zespołów IK…
Rozpoczął się dłuższy wykład słynnego agrobiologa, poparty licznymi wykresami i mikroskopowymi zdjęciami. Dzieci poczęły się niecierpliwić, nie mogąc się doczekać końca wykładu. Również dorośli nie byli jakoś w stanie skupić uwagi, rzucając raz po raz spojrzenia w kierunku drzwi prowadzących do windy.
— Może jednak przerwiemy i dokończymy później z zapisu? — nie wytrzymała wreszcie lekarka. — Tam, zdaje się, coś zaszło.
— To był sygnał z nasłuchu… — rozpoczął Krawczyk, lecz urwał w pół zdania, bo oto na białej ścianie klubu pojawiła się twarz Rity.
— Andrzeju! Jest! Jest coś! — rozległ się jej głos.
— Nawiązałaś łączność?
— Jeszcze nie. Ale wystąpił nowy sygnał. Tym razem na ultrakrótkich. Zjawił się zupełnie nagle, trwał równe trzy sekundy i równie raptownie zgasł.
— Nie powtórzył się więcej?
— Dotychczas, niestety, nie. Prawdopodobnie chodzi tu również o jakiś przyrząd. Wik twierdzi, że to jeszcze nic nie mówi, mnie się jednak wydaje, iż jest to ważny dowód życia w CM-2.
Читать дальше