Jacek Dukaj - Xavras Wyżrn

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - Xavras Wyżrn» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Xavras Wyżrn: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Xavras Wyżrn»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka składa się z dwóch powieści: Zanim noc i Xavras Wyżryn.
Pierwsza z nich to przejmujący, utrzymany w realiach VII wojny światowej opis przejścia do innego, niedostępnego dla ludzkich zmysłów świata. Bohater – cynik i hitlerowski kolaborant – dopiero w obcym wymiarze przekonuje się, czym są naprawdę dobro i zło.
Powieść Xavras Wyżryn należy do popularnego gatunku ‘historii altrnatywnych’. W 1920 roku Polska przegrała wojnę z bolszewikami. Kilkadziesiąt lat później partyzanci z Armii Wyzwolenia Polski pod wodzą samozwańczego pułkownika Xavrasa Wyżyna usiłują wyzwolić kraj spod sowieckiej dominacji. Oddział uzbrojony w bombę atomową rusza w kierunku Moskwy.

Xavras Wyżrn — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Xavras Wyżrn», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Listopadowy zmierzch kładł się długimi cieniami na podwórzu plebanii; w chłodnym powietrzu, ścinającym oddechy w siną mgiełkę pary, wirowały pierwsze płatki śniegu, zapowiedź nadchodzącej zimy – gdy ksiądz Rębałło, wchodzący właśnie po schodkach z zawiniętym w gazetę kurczakiem pod pachą i ciężkim pękiem kluczy w drugiej ręce, usłyszał echo pistoletowej palby i obrócił się w kierunku źródła huku, ku zakrętowi wąskiej ulicy. Po nagłym, jednoczesnym grzmocie dwóch-trzech pistoletów nastąpiło kilka pojedynczych wystrzałów, po czym zaległa mroźna cisza. Ksiądz Franciszek wybrał odpowiedni klucz, wcisnął go do zamka, przekręcił… Na ulicę wypadł zgięty w pół mężczyzna, krwawiący z ran na ramieniu i w prawym boku, zataczający się głęboko w swej panicznej ucieczce przed śmiercią. Zobaczył księdza stojącego w otwartych drzwiach, skręcił ku niemu. Czapka spadła mu z głowy, odsłaniając gładką łysinę, i Rębałło rozpoznał Łysego, człowieka Majora. Niemcy! – przemknęło mu przez myśl. Obława! Ale nie słyszał ich nawoływań, gwizdków, szczekania psów, warkotu pracujących silników motocykli i samochodów; wciąż panowała cisza, mącona jedynie ciężkim tupotem nóg postrzelonego Łysego. Łysy dotarł już do schodków. Ksiądz upuścił kurczaka i klucze, postąpi) w dół, złapał słaniającego się mężczyznę, podtrzymał -ksiądz Franciszek był silnym, rosłym mężczyzną, o legendarnej w parafii krzepie. Zaciągnął rannego do wnętrza. Łysy rzęził:

– Zabiją mnie… zabiją…

Rębałło zobaczył wypadających zza zakrętu dwóch mężczyzn z pistoletami w rękach i natychmiast wszystko zrozumiał. Oni stanęli, zagapili się na niego. Sam Rębałło stanął w progu plebanii, z dłonią opartą na zimnej klamce drzwi. Patrzyli tak na siebie w milczeniu chyba z pól minuty. Potem tamci spuścili oczy, schowali broń i odbiegli w cień przecznicy, a ksiądz Franciszek zaryglował wejście do budynku plebanii. Łysy leżał na podłodze jadalni, macał się po ranie w boku.

– Poszli – rzekł sucho Rębałło. Łysy zajęczał przeciągle:

– Ksiądz uratował mi życie, ksiądz jest święty człowiek…

Wróciwszy z wodą, jodyną i bandażami, Rębałło uklęknął nad Łysym.

– Za co? – spytał, rozpinając delikatnie przesiąknięty krwią płaszcz. Łysy tylko stęknął i zagapił się w sufit. Pół godziny później, już obmyty i obandażowany, usadzony na kanapie, zwrócił się łagodnie do Rębałły:

– Ksiądz poda mi telefon.

Ksiądz podał. Łysy wykręcił numer, wyszczekał kilka zdań w łamanym niemieckim. Pół godziny później przed plebanię zajechał czarny mercedes. Łysy był mądry, nie dziękował księdzu. Zabrał się z Niemcami i wszyscy odjechali. Rębałło zaś wpadł w furię i połamał na drobne kawałki kuchenny stołek.

Czy posiadał jakikolwiek wybór? Czy gdyby ci dwaj wypadli na ulicę, gdy Łysy był dopiero przy furtce – czy wówczas Rębałło zostawiłby rannego bez pomocy i pozwolił dobić na swym progu?

Pomimo demaskacji Łysego wpadki nie skończyły się: ksiądz wiedział, że jest na niego wyrok. Wygłaszane przezeń podczas mszy kazania coraz częściej opierały się na cytatach z Apokalipsy; spowiadając, był zaskakująco wyrozumiały w wymierzaniu pokuty; zaczął prowadzić dziennik i wrócił do książek, których nie czytał od lat. Czekał.

A teraz ten mężczyzna. Ksiądz Franciszek podkręcił sumiastego, sarmackiego wąsa, wygładził sutannę, podszedł do drzwi i otworzył je jednym zdecydowanym szarpnięciem. Mężczyzna w płaszczu i kapeluszu stał przy ogrodzeniu i przyglądał się księdzu.

– O co chodzi? – zawołał Rębałło ze schodów. Tamten przesunął orękawicznioną dłonią po ciemnym i – w odróżnieniu od Rębałłowego – krótko przyciętym wąsie, poprawił kapelusz i przeszedł przez furtkę. Zatrzymał się przy pierwszym stopniu i spojrzał w górę na księdza Franciszka, który marszczył brwi i wysuwał do przodu kwadratową szczękę, butną miną skutecznie broniąc się przed strachem.

– Niech będzie pochwalony…

– O co chodzi? – powtórzył ostro Rębałło.

– Ksiądz proboszcz mnie pewnie nie pamięta… – Istotnie.

– Jan Herman Trudny – przedstawił się obcy. – Mam do księdza wielką prośbę.

Rębałło już w chwili, gdy tamten wypowiadał swe nazwisko, zrozumiał, że to jeszcze nie jest kat. Z księdza Franciszka uszło napięcie. Odchrząknął, uśmiechnął się lekko i poprosił Trudnego do wnętrza.

Trudny zdjął kapelusz i rękawiczki, płaszcz tylko rozpiął.

– Ta prośba… Mógłby mi ksiądz poświęcić trzy-cztery godziny czasu?

– Dzisiaj? Teraz?

– Tak. Bardzo mi na tym zależy.

Rębałło zamknął księgę parafialną, usiadł przy stole. Trudny stał przy oknie, popatrując to na zachmurzone niebo, to na księdza.

" No, nie wiem – skrzywił się proboszcz. – święta tuż-tuż, roboty nawał…

– TaK, taK, ja to rozumiem. Ale, proszę księdza, to jest naprawdę ważna sprawa.

Rębałło przyjrzał się Trudnemu z uwagą. Zauważył kontrolowaną martwotę jego oblicza, zauważył drobne oznaki bogactwa w jego ubiorze.

– Słucham pana.

Jan Herman wrócił do obserwacji ciemnych obłoków na sinopopielatym nieboskłonie.

– W moim domu straszy – rzekł. Księdza Rębałłę zatkało.

– Proszę? – stęknął po chwili.

– Straszy. Duchy. Rozumie ksiądz?

Tu wbił w księdza Franciszka ponure, twarde spojrzenie i proboszczowi cofnęły się z ust słowa oburzenia na strojenie sobie z wyświęconej osoby tak niestosownych żartów. Ten mężczyzna, Jan Herman Trudny, nie żartował. Był zatem szalony i do księdza z powrotem jął podpełzać strach.

– No, a czego pan ode mnie oczekuje? – spytał.

– Egzorcyzmów – odparł Trudny, mnąc w silnych dłoniach skórzane rękawiczki.

– Ach, tak.

– Ksiądz się na tym zna?

– Na czym?

– Na egzorcyzmach. Zna się ksiądz na wypędzaniu duchów?

– Mhm, nigdy nie miałem okazji…

– Ja nie oszalałem – warknął Trudny.

– Może pan usiądzie?

– Niech się ksiądz pospieszy, tak wszystko urządziłem, że teraz przez parę godzin mam dom pusty, potem wróci rodzina, a nie chcę wywoływać zamieszania…

– Widział je ktoś oprócz pana?

– Tak. Bardzo księdza proszę, samochodem tu jestem, pojedziemy tam i z powrotem…

– Zaraz, zaraz…!

– Czego ksiądz potrzebuje, wody święconej, Biblii? Wszystko mam w domu.

Rębałło poderwał się, podszedł do Trudnego.

– Pan naprawdę je widział?

– Tak – rzekł tamten i ksiądz Franciszek mu uwierzył.

Ubrał się i wyszli. Samochód Trudnego stał posesję dalej. Ciemnometaliczne płaszczyzny jego karoserii były jedynymi w zasięgu wzroku nie pokrytymi kilkucentymetrową warstwą puszystego śniegu. Wsiedli, Trudny zapalił i ostro ruszył z miejsca. Rębałło obserwował go dyskretnie podczas jazdy. Nie bardzo wiedział, co ma o tym człowieku myśleć. Po prawdzie na szaleńca to on nie wyglądał w ogóle. Wyglądał na jakiegoś rzutkiego, bezwzględnego przedsiębiorcę, może właściciela ziemskiego.

Zatrzymał wóz na pustej, zaśnieżonej ulicy; po wyłączeniu silnika zapadła ciężka cisza. Wysiedli. Rębałło rozglądnął się. Domy w okolicy sprawiały wrażenie opuszczonych, cała dzielnica – zupełnie wyludnionej. Wrony krakały złośliwie z pokrytych śniegiem dachów.

– Tu pan mieszka?

Wyjętym z kieszeni płaszcza kluczem Trudny otworzył drzwi jednego z wciśniętych w długi, szary szereg budynków. Zamachał na księdza, który się ociągał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Xavras Wyżrn»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Xavras Wyżrn» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Xavras Wyżrn»

Обсуждение, отзывы о книге «Xavras Wyżrn» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x