Osadnicy utworzyli już wtedy małe osady. Ich mieszkańcy od pokoleń przebywający na Innej, pytani o narodowość, mówili o sobie "tutejsi". Pierwotne zagubienie przybyszów ustąpiło miejsca poczuciu swojskości, a wczesny lęk wygnańców coraz częściej zmieniał się w zachwyt wybranych. Leon Afrykańczyk – uczony chrześcijanin z Hippo Regius, dla którego przeskok był nieoczekiwanym wybawieniem z ogarniętej przez Wandalów Afryki, usiłował przedstawiać Inną jako obiecane przez Chrystusa królestwo Boże, a kolonistów jako "szczep wyznaczony". Nowy Izrael. I tę tendencję podtrzymają ostatni rozbitkowie z wraku Imperium Romanum. Traktowanie nowej planety jako raju miało logiczne podstawy. Na coraz bardziej cywilizowanej Innej żyło się spokojniej i bezpieczniej niż na Ziemi, doświadczanej wędrówką ludów. Rozwojowi nie przeszkadzała ani mozaika ras, ani różnice kulturowe czy religijne. Ortodoksi, arianie, dualiści spod sztandarów Maniego, wyznawcy Mitry i Izydy czy też sekretni czciciele nigdy nie zgasłego kultu Wielkiej Macierzy Bogów szanowali się nawzajem. Nie płonęły stosy (Na razie). Nie dochodziło do bratobójczych walk czy prześladowań. Na długo zanim dotarła wieść o "Edykcie Konstantyna", tu, po drugiej stronie Mlecznej Drogi, chrześcijaństwo cieszyło się pełnią swobód, a jedyne pojedynki rozgrywały się w sferze słów i argumentów.
Błogosławię rozległość twych mórz
i wyspiarski świat zieloności,
falowanie lasów i wzgórz,
pod twym wielkim słońcem wolności –
pisał w VIII wieku PseudoDiadoch, wykładając w swym podręczniku pięć odmienności Innej sprzyjających umiarkowaniu obyczajów – rozległość, rzadkość zaludnienia, łatwość życia, przyrodzoną swobodę i brak większych różnic majątkowych.
Niektórzy nazywają wieki Transferu epoką "antycznego efebatu". Ludzie kolonizujący Inną, choć zróżnicowani intelektualnie, mieli w zasadzie równy start. Każdy mógł się sprawdzić. Długowieczni i zdrowi mieszkańcy wysp i kontynentów pielęgnowali swoje stare ideały i wierzenia bez towarzyszących im patologii. Aż do końca Transferu brak wzmianek o prostytucji, homoseksualizmie; zbrodnie zdarzały się rzadko, podobnie było z kradzieżami.
Nawet nadciągający w dalszych falach migracyjnych barbarzyńcy, zasiedlający głównie półkulę południową, nie przejawiali zbytniej dzikości czy agresywnych zamiarów. Nowa Ziemia stała się domem dla wszystkich.
Niektórzy krytycy uważają pracę PseudoDiadocha oraz anonimowy zbiór opowieści "Dzieci Większego Słońca" za apokryfy powstałe trzy stulecia później, mające na celu gloryfikację Wieku Niewinności po to, aby tym mroczniej potępiać Erę Pomieszania i Okrucieństw. Nie ma na to jednak dowodów. Większość ludzi współczesnych – poza zrelatywizowanymi elitami – woli wierzyć, że prapoczątek był dziewiczy, nie splamiony pierworodnym grzechem przemocy, jaka towarzyszyła na Starej Ziemi odkrywaniu nowych lądów.
Chociaż… Idylliczny obraz mąci pochodząca z X wieku "Powieść o Brittexie, przemyślnym księciu piratów", która wspólniez "Fabulami Florentyńskimi" leży u podstaw lingua neoromana. Niektórzy wprawdzie uznają wyprawę Brittexa do granic Equatorii Minor za zlepek wielu legend, a naukowcy do niedawna pragnęli między bajki włożyć opowieści o antropozaurach, inteligentnej rasie człekokształtnych jaszczurów – "ludzi smoków", stanowiącej ukoronowanie ewolucji na Innej. Zagładę miało im przynieść, na krótko przed Transferem, uderzenie ogromnego bolidu i Wielki Potop. Zdegenerowane niedobitki przetrwały ponoć na Equatorii i im właśnie miał wydać bój Brittex z trzydziestką śmiałków. Pisał kronikarz:
A gdy znaleźliśmy się na skraju gorących oparów bagnisk, trzęsawisk i skał różowych ukazały się ich nadwodne sadyby krokodylim jamom podobne, takoż ich gniazda nadrzewne, na których starzy samce siedzieli, niby paskudne demony, w płaszczach ze złożonych skrzydeł. Na wpół uśpieni, gapiąc się w przestrzeń przypatrywali się nam bez ciekawości, pogrążeni w marazmie jakowymś, właściwem dla rasy przez Jedynego przeklętej. Aż piątka naszych kamratów podpłynąwszy czółnem porwała jedno gadzie dziecię świeżo z jaja wyklute i ubili samca z samicą stawiających odpór. Sternik, któren w okolicy wcześniej bywał, odpłynąć radził, twierdząc, że owe gnuśne straszydła nocą zyskują moc i żądzę śmierci. I rzeczywiście. Ledwie miesiąc Ormuzd wzeszedł, noc pociemniała od smoczych skrzydeł, łapy ich poczęły ciskać głazy i włócznie, którym z najwyższym trudem opierały się nasze puklerze. Takoż zionęli ogniem z przytroczonych do żywota skrzynek, wrzeszcząc w swym paskudnym języku i żądając, jak tłumaczył sternik, iż byśmy oddalili się ostawiając ich sadyby w spokoju… Lecz gdy dzień nastał, mimo iż sam Brittex o zmiłowanie dla paskudztw apelował, wyprawiliśmy się na ląd, siedziby ich palić i jaja tłuc, tak że nie ostał ni jeden czarci, pomiot, ni kamień na kamieniu, na chwałę Jedynego. Atoli obiecanego złota było tam jak na lekarstwo…
Opowieść tę uznawano za czystą fantastykę, aż łopaty archeologów odkryły na Mare Sablum zatopione w piaskach pustyni pałace i świątynie, a grobowce odnalezione w Smoczej Dolinie ujawniły nieprzebraną liczbę złotych ozdób, sprzętów i malowideł dowodzących, iż gdyby nie Potop, ludzie nie mieliby czego szukać na Innej.
Może więc Transfer był tylko podjętą przez Mózg Wszechświata próbą wypełnienia powstałej niszy ekologicznej? A w ogóle cóż taki Mózg mógł sobie przemyśliwać?
U początków Superiory, Ultimy, Wandalii czy Ekumeny napotykamy historie myśliwych i rybaków, oraczy i rzemieślników, poetów i nauczycieli. Brak tam zdobywców i tyranów, kondotierów i siepaczy. Są pogromcy dinozaurów, nie ma ojcobójców. Wszelako pamiętajmy, że tkanka kolonizacji aż do IX wieku jest niesłychanie luźna. Poszczególne kręgi osiedleńcze wzrastają nie wiedząc zgoła nic, albo bardzo mało, o swoich sąsiadach. Jednoczą się wolno, stopniowo wspomagają, uzupełniają. Oblicza się, że około roku sześćsetnego kosmiczni rozbitkowie wraz ze swoimi potomkami, rozsiani na ponad trzystu wyspach i dwóch kontynentach, liczyli około stu tysięcy. Przyrost naturalny, niehamowany przez wojny i epidemie, zwiększał populację bardzo szybko. Na szczególnie urodzajnych terenach mieszkańcy podwajali swą liczbę mniej więcej co pięćdziesiąt lat. Zachowane katastry pozwalają sądzić, że około 1000 roku Inną zamieszkiwało prawie dwadzieścia milionów. Tu i ówdzie robiło się ciasno.
W 968 roku nawiedza Superiorę klęska nieurodzaju. Dochodzi do samosądów nad młynarzami oskarżonymi o ukrywanie zboża. W 975 bunt plebsu obala władzę starych rodów we Florentynie. Na morzach wokół Ekumeny pojawiają się pierwsi piraci.
Do tej epoki koloniści zamieszkiwali przeważnie niewielkie miasteczka przypominające starożytne polis – na wyspach przeważał system republikański z często zmienianymi kolektywnymi władzami; na kontynencie, zwłaszcza na obszarze z dominującym żywiołem greckim, osady były rządzone przez dożywotnich basileusów obieralnych przez ogół mieszkańców. Ówdzie stanowiska te stawały się dziedziczne.
Oczywiście musiały minąć stulecia, zanim powstała siatka powiązań globalnych. W roku 996 Aldon Śmiałek przekracza równik, docierając do brzegów Wandalii, na której wskutek separacji od reszty świata nastąpił cywilizacyjny regres i powrót do barbarzyństwa. W 1018 roku Marco Fabroni dokonuje opłynięcia Innej z zachodu na wschód. Rozpoczyna się eksploracja odkrywanych ziem przy zaostrzającej się rywalizacji poszczególnych ośrodków. Tworzą się pierwsze związki miast i kampanie żeglarskie, kierujące swe zainteresowanie zarówno ku nieprzyjaznym, chłodnym obszarom dalszej północy, jak i skwarnemu pasowi równika.
Читать дальше