Mirosław Jabłoński - Czas wodnika

Здесь есть возможность читать онлайн «Mirosław Jabłoński - Czas wodnika» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas wodnika: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas wodnika»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zwolennicy demokracji amorficznej, osiadli na Ampis, dochodzą do wniosku, że nadchodzi ich czas… Kto wie, moze to także Twój czas?

Czas wodnika — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas wodnika», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Bar jest za rogiem, Jack! Tam cię nie będą pytać, co robiłeś przez ostatnie dziesięć lat. Bo ja zapytam!

– Nie wygłupiaj się, Jerome. Chcemy pogadać.

Jerome wzruszył ramionami i puścił ich przodem. Weszli do pokoju, w którym martwo świecił ekran telewizora. Hogden i jego towarzysz rozeszli się w przeciwne strony, z zainteresowaniem oglądając mieszkanie. Młody nieudacznik przeciągnął nawet palcem po grzbietach książek na półce. Ciekawie zerkał na schody prowadzące na górę.

– Nieźle mieszkasz, Jerome – podsumował oględziny Hogden. – Takie gniazdko, a wszystko na koszt państwa! Pozazdrościć. Niestety, nie wszystkim się tak powodzi.

– Właśnie – podjął ten drugi tonem urzędnika wydziału podatkowego. – My też chcielibyśmy tak mieszkać, tyle że na własny rachunek!

Jerome. stukający przez ten czas szklaneczkami i kostkami lodu, podszedł do nich z drinkami.

– Wypijmy – Hogden podniósł szklaneczkę i stuknął w dwie pozostałe. Łyknął potężnie i odstawił ją na blat stolika.

– Jeżeli chcieliście tylko drinka – zaryzykował Jerome – to możecie już iść!

Hogden usiadł w ulubionym fotelu Jerome'a.

– Spokojnie, stary – powiedział. – Ja i Gcorge mamy propozycję. Ach, prawda, nie przedstawiłem was. Jerome, to mój wspólnik George. George, pozwól, kumpel z dzieciństwa i fenomen psychiczny imieniem Jerome. Pamiętasz, co opowiadałem o nim?

Jerome podał ręką George'owi i zniechęcony usiadł.

– Dajcie spokój tej błazenadzie – powiedział.

– Dobra – podjął Jack – teraz nasza propozycja.

– Domyślam się – mruknął Jerome. – Miałeś już jedną dziesięć lat temu. I co z niej wyszło? Z drugiej strony to miło, że po tylu latach pomyślałeś właśnie o mnie, Jack!

Hogden wyczuł ironię i nastroszył się.

– Daj spokój. Przez te lata byłeś tak obstawiony przez gliny, że wolałem nie pchać się im na oczy. To zresztą tylko bardziej zwiększa nasze obecne szansę. Posłuchaj, mamy wszystko opracowane do najdrobniejszych szczegółów. To będzie duża rzecz, nie jakaś improwizowana fuszerka jak przed laty. Tylko ty jesteś nam niezbędny, żeby dziesięć milionów doków wpadło do naszej kieszeni. No, co ty na to?

Jerome'a zalała nagła wściekłość. Więc Hogden po tym wszystkim ma czelność przyjść tutaj i proponować mu kolejny skok? Z tej złości potrafił się jedynie roześmiać. Jednocześnie chciał mówić, chciał mu wreszcie wygarnąć. Ale zdania mielone w mózgu przez lata pouciekały gdzieś nagle.

Tylko spokojnie – łagodził w myślach. – Tylko spokojnie…

– Zawsze byłeś szaleńcem, Hogden – powiedział powoli – ale nie wiedziałem, że jesteś także głupcem. Żeby ci to udowodnić, powiem to, co powinieneś był jako dobry kolega wysłuchać o mnie w telewizji. Powinieneś był to obejrzeć, bo to twoja wina, że mój dar został wtedy wykryty. Rzeczywiście, potrafię narzucać ludziom swoją wolę na krótkim dystansie. W promieniu dziesięciu, piętnastu kroków każdy zrobi to, co mu w myślach każę. Dlatego zmusiłem tego faceta, żeby nam wystawił czek na milion. Cóż z tego jednak, skoro gość splajtował wcześniej, o czym ciebie nie raczył zawiadomić i gdy usiłowaliśmy zrealizować czek bez pokrycia, zgarnięto nas. Za ten milion dostałem dziesięć lat. To teraz, jak myślisz, ile oberwę? Co, Jack? Ty zawsze byłeś dobry w rachunkach!

Hogden przełknął ślinę. Chyba dopiero w tej chwili dotarło do niego, że Jerome może mieć pretensje, a poza tym, że może z nim zrobić, co będzie chciał. O tym nie pomyślał wcześniej.

– Dostaniesz dwa miliony gotówką. Robota jest bez pudła

– Tak jak wtedy – powiedział Jerome z goryczą.

Przypomniał sobie, jak usiłował wymknąć się z banku za pomocą swego daru narzucania woli. Był już przy obrotowych drzwiach, a Hogden na zewnątrz, kiedy jakiś przytomniak, gdy odległość między nimi zwiększyła się znacznie, grzmotnął go w łeb, rzucając weń przyciskiem do papierów. Gdy się ocknął, leżał w celi, której zamek był elektronicznie sterowany z gabinetu dyrektora więzienia, znajdującego się w prostej linii o sto metrów od niego. Pomieszczenia wokół były puste, opróżnione wcześniej z myślą o nim i jego talencie. A w promieniu piętnastu metrów wymalowano na korytarzach i schodach białą farbą linię, przed której przekroczeniem przestrzegały napisy na ścianach.

Mutant miał siedzieć sam, a szopa, związana z przewożeniem go na salę rozpraw, nie miała sobie równej w dziejach sądownictwa. Jerome, już po wyroku, nie wychodził nawet na spacer. Dopiero gdy Liga Obrony Więźniów zabrała się do jego sprawy, wystawiono w obrębie więzienia specjalny pawilon, zwany willą, a wokół urządzono dla niego wybieg.

Dalej był dwudziestometrowy pas ziemi niczyjej, odgrodzony drutem kolczastym pod prądem. Jedzenie przyciągał sobie na specjalnym wózku, a inni więźniowie przychodzili pod druty i mieli rozrywkę jak w zoo. Rzucali w niego kamieniami, resztkami jedzenia… Przez ponad pięć lat był małpą. Nie chciał tam wrócić.

– Nie wrócisz – powiedział zdecydowanie Hogden. – Zrozum,

tu też jesteś małpą. Siedzisz w ich domu i pod kontrolą. A za dwa mi

liony dolarów możesz mieć całą policję gdzieś! Ujmijmy to tak – przeze

mnie straciłeś kiedyś wolność i teraz dzięki mnie ją odzyskasz.

Jerome milczał. Już nawet i złość gdzieś się ulotniła.

– Nie bądź idiotą, Jack. Nie mam do ciebie żalu. Teraz już -nie. Wpadłbym pewnie prędzej czy później, bo mieć taki dar i nie wykorzystać go, to niemożliwe. Ale teraz jestem stale pod nadzorem. Czy jem, czy śpię, czy jadę samochodem. Zanim wyszedłem z pierdla, zbudowali specjalny detektor i mój mózg jest od tej pory jakby na podsłuchu. Gdyby nie to, nie puściliby mnie chyba nigdy. Każdy mózg, tak mi powiedzieli, wysyła określone promieniowanie elektromagnetyczne tak różne od innych, jak różnią się linie papilarne. I policja zawsze wie, gdzie jestem. Nic więcej, ale to wystarczy. Jeżeli pójdę? wami, to byłoby tak, jakby naznaczyli was izotopem radioaktywnym. Ruszą po śladach, i już.

Zabiedzony George poruszył się nagle. Minę miał zwycięską, jakby właśnie teraz wybiła jego godzina.

– Nie ruszą – zaprzeczył z nieoczekiwaną godnością. – Mamy coś dla pana, inaczej nie przyszlibyśmy tutaj. Jack, daj walizkę.

Hogden podniósł z podłogi czarną dyplomatkę i podał mu. Jerome byłby przysiągł, że nie mieli jej ze sobą, gdy przyszli. Mimo to nie był nadal specjalnie zainteresowany. George otworzył szyfrowe zamki i wyjął lekko spłaszczony przedmiot przypominający kask hokeisty. Pieczołowicie położył go na blacie. Przymknął walizeczkę. ale zamki pozostawił w spokoju. Patrzył wyczekująco na Jerome'a, który czuł jego podniecenie i zdawał sobie sprawę, że powinien coś powiedzieć. Tamten czekał na to. – Co to jest?

Zamiast George'a odpowiedział mu Hogden. Widać był spragniony naprawienia przeszłych win.

– Kask, hełm, hauba, czy jak to jeszcze nazwiesz. Najważniejsze, że to zekranuje promieniowanie twojego mózgu. Jak widzisz, dokładnie oglądałem programy o tobie i wiem, co ci jest potrzebne do szczęścia. Powinieneś mnie przeprosić.

Jerome nie zawracał sobie głowy przeprosinami. Jak urzeczony wpatrywał się w kask. Rodziła się w nim nadzieja, że wreszcie przestanie żyć w więzieniu bez krat.

– A oni mnie powiedzieli, że tego nie da się zasłonić! – zaprotestował słabo.

– Bzdura! – oburzył się George. – Powiedzieli tak, żeby pan nie próbował nic z tym zrobić. W końcu pan się na tym nie zna, a ten dar jest zbyt niebezpieczny, by mogli pana stracić z oczu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas wodnika»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas wodnika» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Czas burzy
Rosamunde Pilcher
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Robert Silverberg - Czas przemian
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Leonardo Banegas - Sweet-Jab
Leonardo Banegas
Vitaly Mushkin - Blow job. Bloody sex
Vitaly Mushkin
Отзывы о книге «Czas wodnika»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas wodnika» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x