Mirosław Jabłoński - Czas wodnika

Здесь есть возможность читать онлайн «Mirosław Jabłoński - Czas wodnika» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas wodnika: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas wodnika»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zwolennicy demokracji amorficznej, osiadli na Ampis, dochodzą do wniosku, że nadchodzi ich czas… Kto wie, moze to także Twój czas?

Czas wodnika — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas wodnika», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potem Jeremy musiał wyjechać na kilka dni, a gdy wrócił, kopiec był już gotów. Miał nieco ponad pół metra wysokości, oparty był o stary, spróchniały parkan oddzielający ogród Kevina od posiadłości pani Mosley i Jeremy z przyjemnością stwierdził, że tej starej jędzy zaczęły obok płotu usychać kwiaty. Była to jedyna pocieszająca wiadomość w ostatnich dniach.

Na świecie było coraz gorzej i chociaż Jeremy do tej pory nie poddawał się panikarskim nastrojom, zaczął poważnie przemyśliwać nad budową schronu przeciwatomowego. Miał nikłe pojęcie, ile taka inwestycja może kosztować, ale uważał, iż nie stać go będzie na to. Jednak z gazetą w ręku zasiadł przy telefonie i dzwonił tak długo do ogłaszających się, aż wyrobił sobie jasny osąd o sytuacji na rynku budowy schronów i handlu gotowymi obiektami oraz urządzeniami do nich. Rachunkiem za telefony postanowił obciążyć redakcję "Obserwatora", a jako alibi miał tekst, jaki napisał pośpiesznie na ten temat. Sytuacja zaś była taka, że w zasadzie trudno już było znaleźć wykonawcę na tę usługę, wszyscy byli zawaleni robotą, brakowało sprzętu i ludzi. Podskoczyła cena koparek, świdrów i młotów pneumatycznych, niektórzy bowiem sami usiłowali dłubać w ziemi.

Kevin wiedział jedno: nie ma co myśleć e wynajęciu firmy. Żeby wybudować przyzwoity schron musiałby sprzedać wszystko, co ma – dom, samochód, ruchomości. Wtedy zostałby sam w pustym i nie zaopatrzonym bunkrze, a istniała wszak niewielka szansa, że wojny jednak nie będzie. To już lepiej wybudować solidny grobowiec. Przynajmniej niepotrzebne są wtedy magazyny żywności, wody, wentylacja, urządzenia filtrujące i kanalizacyjne.

Po napisaniu artykułu zszedł po raz pierwszy od wielu lat do piwnic. To było jedyne, co mógł przygotować, jeden bowiem z telefonicznych rozmówców zapewniał go, iż przyjmuje także zlecenia na adaptację tych pomieszczeń. Cena dużo mniejsza, choć i bezpieczeństwo również. Piwnice były głębokie i budzące zaufanie, to fakt. Ale nic więcej nie można było z nimi samemu zrobić. Chyba, żeby się wkopać jeszcze niżej, ale to przekraczało możliwości Jeremy'ego. Zdecydował się więc na ową adaptację i złożył zamówienie.

Po tygodniu w jego grobie rozpoczęto roboty. Część przybyłych ludzi zabrała się do drążenia studni w miejscu wskazanym przez różdżkarza, a druga grupa demolowała w tym czasie dom Jeremy'ego. Piwnice zostały wzmocnione i uszczelnione, co polegało na pokryciu ich specjalnym plastrobetonem o grubości stopy w każdym z trzech kierunków.

Cztery pomieszczenia zmieniły swój charakter – najmniejsza klitka, w której Kevin trzymał jakieś niepotrzebne rupiecie, stała się jego przyszłym mieszkaniem. Było to pomieszczenie o powierzchni trzy na dwa i już teraz Jeremy doznawał gwałtownego napadu klaustrofobii, gdy tam wchodził. Obok urządzono kuchnię, a za przepierzeniem maleńką łazienkę z tuszem i sedesem w formie owalnej rury. Pod tym zgrabnym przyrządem wydrążono wcześniej szambo na kilkanaście kręgów głębokie, zamykane szczelnie od góry. Do wszystkich urządzeń doprowadzono wodę z nowo wykopanej studni zabetonowanej od góry i mającej odpowietrzenie do wnętrza bunkra.

Największe piwniczne pomieszczenie przeznaczone zostało na magazyn żywności, a obok miał znaleźć miejsce generator prądotwórczy i paliwo do niego. Dwie kolumny filtrująco-wentylacyjne wystawały z tyłu domu jak dwa wielkie peryskopy. Po zainstalowaniu wszystkiego i sprawdzeniu działania, Jeremy wypisał czek i został sam w nowiutkim schronie. Resztą urządzenia i wyposażenia miał się już zająć sam wedle swego gustu i przemyślności. Na razie nie miał sił na to. Powlókł się na górę do zadeptanego i zaświnionego living roomu i zwalił się na cuchnące olejem maszynowym łóżko. Tutaj robotnicy odkładali w czasie pracy naoliwione narzędzia.

Następnego dnia Jeremy wyruszył na poszukiwanie skondensowanej, trwałej żywności. Przekonał się, że nie było z tym najlepiej, komunikaty w radiu i telewizji zrobiły swoje. Nie było jeszcze gorączkowego wykupywania, w końcu wojny nie toczyły się na razie w innych miejscach niż zwyczajowo przyjęte – a więc na Bliskim Wschodzie, w Indochinach i na południu Afryki, ale podobni Jeremy'emu mieli już pewne kłopoty z nabyciem potrzebnych towarów. Wreszcie zrozumiał, że trzeba zabrać się do tego inaczej. Wynajął piętnastotonową ciężarówkę, telefonicznie poskładał zamówienia i bezpośrednio z magazynów marketów kupił w jeden dzień wszystko, co tylko mieli pakowane w puszki – konserwy, piwo, soki, mięso, zupy, dania turystyczne. Nie zapełnił całego samochodu, brakło mu pieniędzy, ale i tak zostawiony w ogrodzie kontener zawierał dziewięć ton żywności. Kontener musiał zwrócić po trzech dniach, więc na oczach wścibskiej pani Mosley zabrał się do przenoszenia dobytku do magazynu w piwnicy. Pani Mosley nie odzywała się ani słowem; oparta o parkan w milczeniu przyglądała się sapiącemu Kevinowi, na którym pod jej wzrokiem cierpła skóra.

– Wstrętne, stare babsko! – mruczał cały czas pod nosem. – Purchawa, ropucha pełna brodawek! Bodajś zdechła, poczwaro!

Pani Mosley nie zdychała jednak, tylko w jej ogrodzie nie rósł już ani jeden kwiatek. Najwidoczniej za tę klęskę winiła Jeremy'ego, w czym nie myliła się zbytnio, bo to on przecież stłukł słoik z tcrmitami.

Po kilku godzinach Kevin miał dość. Zamknął kontener i poszedł coś zjeść. Włączył telewizor i zobaczył w nim Mountbattena, który równie spokojnie jak w laboratorium prezentował widzom swoją teorię.

A więc jednak dopchał się – pomyślało o entomologu. – Może sprawił to mój artykuł?

To mu przypomniało o termitach i poszedł na nie popatrzeć. Po raz pierwszy, odkąd się u niego zainstalowały na dobre. Pani Mosley na szczęście już nie było. Pozbawiona widoku pracującego Kevina najwyraźniej zniechęciła się i jak można było sądzić z blasku bijącego z. jej okna, również oglądała Mountbattena. Jeremy podszedł ostrożnie do kopca. Jakoś mu było nieswojo, choć sam nie wiedział dlaczego. Kopiec jak kopiec, nawet nieduży, tylko twardy jak beton. Był zmierzch i drobniutkie strumyczki owadów znikały w jego otworach. Jeremy przemógł się i by zaimponować samemu sobie, poklepał go delikatnie. Nic się nie stało, chociaż Kevin wstrzymał oddech, jakby w oczekiwaniu ciosu czy wybuchu. Dumny z własnej odwagi wrócił do domu.

Przez następne dwa popołudnia, pracowicie jak termit, przeniósł do magazynu schronu – tak teraz nazywał piwnicę – wszystkie zapasy. Kevin postanowił jeszcze kupić kilka elektrycznych grzejników i butli z gazem – sprawunek pod kątem przetrzymania atomowej zimy – ale z tym musiał się wstrzymać do wypłaty. Na1 tym w zasadzie przygotowania zakończył. Spokojny położył się spać.

Kolejne dni spędził normalnie, wypełniając nieskomplikowane obowiązki reportera działu miejskiego, wypił na koszt kumpli kilka drinków i poderwał dziewczynę z,,Daily Mirror", która obiecywała znaleźć mu tam zajęcie. Jeremy nie był tym zainteresowany, nie zamierzał inwestować w przyszłość, która mogła się skończyć lada chwila. Podobne nastawienie dostrzegał u ludzi coraz częściej – w jego mniemaniu wszystko toczyło się wyłącznie siłą rozpędu. Coraz bardziej żył swoim schronem i w swoim schronie. By się przyzwyczaić, schodził tam nocować i doszedł do wniosku, że pod warunkiem opuszczania go co rano można to wytrzymać. Kłóciło się to nieco z zamierzoną funkcją inwestycji, ale na to nie było rady. Kevin nie wyobrażał sobie życia w bunkrze. Natomiast dziewczyna z "Daily Mirror" była zachwycona pomysłem i koniecznie chciała kochać się z Jeremym właśnie w schronie. Po fakcie doszła jednak do wniosku, że było jej niewygodnie i wcale nie tak podniecająco, jak to sobie wyobrażała. Ta namiastka życia podziemnego nie zachęciła Kevina do zwiększenia liczby godzin spędzanych w zamknięciu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas wodnika»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas wodnika» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Czas burzy
Rosamunde Pilcher
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Robert Silverberg - Czas przemian
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Leonardo Banegas - Sweet-Jab
Leonardo Banegas
Vitaly Mushkin - Blow job. Bloody sex
Vitaly Mushkin
Отзывы о книге «Czas wodnika»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas wodnika» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x