Mirosław Jabłoński - Czas wodnika

Здесь есть возможность читать онлайн «Mirosław Jabłoński - Czas wodnika» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas wodnika: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas wodnika»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zwolennicy demokracji amorficznej, osiadli na Ampis, dochodzą do wniosku, że nadchodzi ich czas… Kto wie, moze to także Twój czas?

Czas wodnika — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas wodnika», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wiadomości ze świata były coraz gorsze. Państwa na kontynencie dzieliły się na te, które ogłosiły mobilizację, i na te, które się do tego nie przyznały. W dniu. w którym Libia zagroziła bombą Stanom Zjednoczonym, Jeremy wrócił wcześniej do domu. Uznał, że to chyba już. Wjechał na podjazd, zatrzymał samochód i wysiadł, by zamknąć bramę. Przechodząc między starym i nowym kubłem na śmieci przystanął nagle i zapatrzył się na kopiec termitów. Kopiec błyszczał dziwnie w słońcu i powodowany ciekawością Kevin podszedł, by dokładniej zbadać zjawisko. A gdy zobaczył i zrozumiał, zamarł ze zdumienia przemieszanego z przerażeniem – cała termitiera pokryta była cienką blachą z puszek po konserwach zgromadzonych przez Jeremy'ego!

Krawędzie blach były połączone jakby delikatnym spawem i Jeremy patrząc na to, nie wiadomo dlaczego zwymiotował. Trzymając się ręką za podskakujący żołądek pojął, że wojna będzie długa i ciężka, a także, że Mountbatten miał rację – ludzie jej nie przetrwają. Nawet nie zastanawiał się, w jaki sposób termity dobrały się do magazynu przez stopowej grubości plastrobeton. To nie było ważne. Zataczając się wszedł do domu i zatelefonował do entomologa. Długo trzymał słuchawkę przy uchu, wysłuchując wciąż tych samych kilku zdań:

– Tu automatyczny sekretarz pana Mountbattena. Pan Mountbatten nie żyje. Prosił, by powiedzieć każdemu, kto zadzwoni, że dziś wszystkie termitiery zostały zamknięte od wewnątrz. Proszę nie zostawiać żadnej wiadomości… Tu automatyczny sekretarz…

Wrzesień 1986

MAŃKUT

Pluton żołnierzy szedł krokiem równym przez plac apelowy jednostki. Pasy ciężkich M-16 wrzynały się im w ramiona, hełmy spadały na oczy. Dowodzący nimi sierżant patrzył na to z odrazą pomieszaną z politowaniem. Od wielu lat obserwował, że zgłaszający się ochotnicy byli coraz wątlejsi i bardziej ofermowaci. Czasami nawet wyglądali wspaniale: wysocy, rumiani, tryskający energią, ale w środku próchno. Łatwo załamywali się psychicznie. Z wytrzymałością fizyczną też różnie bywało, wybujały ponad miarę kościec okazywał się słaby, zdeformowany i pękał przy najmniejszym urazie.

Trzeba im dać w kość – zdecydował w duchu sierżant Towlers.

Od dwudziestu lat był zawodowym żołnierzem i wyznawał jedną metodę na zaradzenie wszelkiemu złu. Nazywał ją w skrócie MMB. czyli metoda musztry bojowej. Zdaniem Towlersa było to panaceum na wszystko – od krzywego zgryzu po wadę zastawek serca. Także na narkomanię, AIDS, komunistów i parę innych plag. Teraz poprowadzi ich na poligon i tam ścignie. że aż się popłaczą. To powinno wystarczyć na początek.

Ta myśl podniosła go nieco na duchu, gdy zobaczył, ze ten Bronsky znowu idzie nie w nogę. W Towlersie zagotowało się.

– Plutooon! – wrzasnął, aż mu żyły na twarzy nabrzmiały. – Stój!

Zaszurały nogi (bez przybicia, jak zauważył machinalnie sierżant) i żołnierze stanęli.

– W lewo zwrot! Spocznij!

Żołnierze niemrawo wykonali komendę i zwrócili w stronę Towlersa zaczerwienione i spocone oblicza.

Czego oni się tak pocą? – zastanowił się. -Aha, prawda, mają hełmy. Dzisiaj jest ze trzydzieści stopni, a Nevada to nie Maine. Ten Bronsky!

Jeszcze nie najgorszy z nich, ale, cholera, nigdy nie wie, która to lewa noga! Trzeba chyba zacząć, jak to bywało przed wiekami – słoma naprzód!

– Kadet Bronsky! Wystąp!

Nie spodziewający się niczego Bronsky zamarł i zapominając przyjąć najpierw postawę zasadniczą, wylazł niemrawo przed szyk. Zrobił niepewnie trzy kroki i stanął na baczność przed Towlersem.

No, tak – pomyślał sierżant. – Pas za nisko, kieszeń bluzy rozpięta, broń wisi na ramieniu jak worek kartofli.

Kilkoma wściekłymi szarpnięciami doprowadził Bronsky'ego do porządku. Teraz można rozmawiać.

– Czemu ty, Bronsky. idziesz zawsze nie w nogę, co? – zaczął spokojnie Towlers. ale po chwili poniosło go i dalej już wrzeszczał: – Nie wiesz, którą masz lewą nogę!? Nie uczyli cię tego w twoim zasranym Ohio?! Odpowiadać!!

Bronsky stropił się i nawet jakby skurczył, przygnieciony krzykiem tamtego. Przy Towlersie wyglądał jak kurczak, jak wystraszony, pieprzony chicken boy.

– Melduję, że od dziecka miałem z tym kłopoty… – zaczął nieśmiało, ale sierżant przerwał mu:

– Teraz już nie jesteś dzieckiem, pamiętaj. Bronsky. bo jak cię ścignę, to pożałujesz!

– Tak jest! Ale to naprawdę z dzieciństwa. Na złość rodzicom celowo myliłem sobie strony, aż mi tak zostało…

Towlers skamieniał. Z takim dzieciuchem me miał jeszcze nigdy do czynienia. Mylił sobie strony! Dobre sobie!

– Dobrze, żeś sobie nie pomylił, którędy się je, a którędy sra!

Reszta żołnierzy ryknęła śmiechem. Towlers popatrzył na nich.

– Było się śmiać? – zapytał. – Nie?

Pluton zaszemrał i ucichł. Towlers zwrócił się znowu do Bronsky'ego:

– Co ty mi za pierdoły opowiadasz? Jesteś w armii Stanów Zjednoczonych, a nie w przedszkolu, i masz wiedzieć, którą ręką trzeba się złapać za kutasa, żeby się wyszczać na wroga! Zrozumiano? A może ty tam nic nie masz, co, Bronsky?

Żołnierze znów się roześmieli, ale nie zareagował na to. Z dwuszeregu posypały się więc docinki i wyjaśnienia:

– My go nazywamy "Mańkut", on nawet pierdzi na opak!

– Cisza! – ryknął Towlers. – No, więc?

– Melduję, że mam – wystękał zgnębiony Bronsky.

– Melduję, że mam, panie sierżancie – poprawił Towlers.

– Tak…

– Co: tak?

– Melduję, że mam, panie sierżancie!

– To dobrze – zawyrokował Towlers. – Wstąp!

Udając sprężysty krok, Bronsky ruszył do szeregu. Towlers przymknął oczy, żeby tego nie widzieć. Gdy je otworzył, wszystko było jak przedtem – pas wisiał na nim za nisko, M-16 włóczył się niemal lufą po ziemi, a kieszeń jakimś cudem była znowu odpięta.

– Po zajęciach zgłosisz się, Bronsky. do lekarza. I podnieś pas, bo ci jaja urwie! A teraz za te śmiechy i rozmowy bez rozkazu poganiacie sobie trochę. Plutooon!

Wśród szurania i podzwaniania rynsztunku żołnierze wyprostowali się i stanęli na baczność. Tak, teraz jeszcze jako tako wyglądali.

– W prawo zwrot! Biegiem – marsz!

Żołnierze zdjęli broń z pozycji,,na pas" i oparli na prawych przedramionach, ściskając kolby pod pachą. Ruszyli wolnym truchtem, hełmy podskakiwały miarowo w gorącym powietrzu. Towlers zdjął z głowy czapkę, wytarł spocone czoło i poszedł za nimi.

Bronsky leżał na łóżku z założonymi pod głową rękoma i gapił się w sufit. Na korytarzu, za otwartymi drzwiami sali, reszta kompanii wrzeszczała, otaczając automaty do gry i usiłując ocyganić podajniki z coca-colą. Co chwilę włączały się sygnały alarmu, jakimi automaty protestowały przeciwko ograbianiu. Przeszkadzało mu to w skupieniu się, ale nie chciało mu się wstać i zamknąć drzwi. Gdy już jednak prawie zdecydował się, do sali wpadł podniecony dyżurny.

– Ej, Bronsky! – krzyknął. – Wstawaj! Masz się zaraz zameldować u starego!

Bronsky spodziewał się tego. Wstał powoli, obciągnął mundur, wziął czapkę i ruszył do drzwi.

– Zapnij sobie kieszeń – poradził mu dyżurny, gdy go mijał. Machinalnie zapiął guzik kieszeni i mijając dyżurkę wyszedł z koszarowca. Przeszedł w skos plac apelowy i dotarł do budynku sztabu. Było już prawie ciemno, więc na korytarzach paliły się jarzeniówki. W ich świetle żołnierze młodszego rocznika pastowali podłogę. Bronsky minął ich i stanął przed drzwiami gabinetu komendanta. Odetchnął głęboko i zapukał. Rozległo się stłumione "wejść" i Bronsky nacisnął klamkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas wodnika»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas wodnika» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Czas burzy
Rosamunde Pilcher
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Robert Silverberg - Czas przemian
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Leonardo Banegas - Sweet-Jab
Leonardo Banegas
Vitaly Mushkin - Blow job. Bloody sex
Vitaly Mushkin
Отзывы о книге «Czas wodnika»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas wodnika» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x