Marek Hemerling - Diabelska Maskarada

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Hemerling - Diabelska Maskarada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Diabelska Maskarada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Maskarada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarcza kontynentu falowała jakby stanowiła ją nie skalista równina, lecz powierzchnia wzburzonego oceanu. Jakaś potworna siła napierała od wewnątrz, rozdymając zastygłe od wieków formy geologiczne. Ruchy te miały swoje centrum, w którym upiorny taniec osiągał maksymalne natężenie. Wreszcie kamienna skorupa nie wytrzymała zmiennych naprężeń i poddała się uwalniając gigantyczny gejzer rozgrzanych do czerwoności głazów. Różnica temperatur powodowała, że w zetknięciu z lodowatą atmosferą Gelwony pękały niczym świąteczne fajerwerki.
(fragment książki)

Diabelska Maskarada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Maskarada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy to na pewno ja? – zastanawiał się przez moment.

– Jestem o tym przekonany, komendancie – zaskrzypiał tuż nad uchem starczy głos. – Posiadam niezbite dowody.

– Pan nie może sam decydować, Fuertad – dobiegło z drugiej strony. – Od tego jest Centrum Wybiórcze i Główny Modyfikator. Kategorycznie zabraniam podejmowania jakichkolwiek kroków, słyszy pan? Ka-te-go-rycz-nie!

– Pan sobie nie zdaje sprawy z powagi sytuacji. Przewiduję najgorsze. Ci ludzie to żywe zapalniki, mogące w każdej chwili…

– Nonsens. Przecież to jednak są ludzie. Sam pan powiedział. A może się przesłyszałem?

– To byli ludzie – skrzypienie zmienia się w chrapliwy szept. – Czy widział pan człowieka, który nie ginie przebywając w trującym środowisku? Czy widział pan człowieka, który nie poddaje się infiltracji pamięci?

– Może to wada aparatury? – upiera się drugi głos. – Przecież ten… jak mu tam… Gradienter Konrad Tietz…

…twarz o ostrych rysach i wystających kościach policzkowych. Atletycznie zbudowany mężczyzna krzyczy rozdzierającym głosem, a wokół niego szaleją w upiornym tańcu skały rozsadzane echem potwornego dźwięku.

MUSISZ STĄD ODEJŚĆ… odejść… odejść…

Odgłos walących się schodów tłumi jękliwy skowyt. Trzeba stąd wiać i to jak najszybciej! Przecież już znalazł drogę! Wystarczy…

– Dokąd chcesz uciec? – pytanie, na które nie mógł znaleźć odpowiedzi. Świat podzielony między Rindu i Związek Solarny. Gelwona – czyż nie powiedziano mu wyraźnie, że nie ma tu dla niego miejsca? Można zaszyć się w jakimś zapomnianym przez wszystkich kącie, zmienić nazwisko, przeszłość, wygląd… I co dalej, naiwny kretynie? Przedłużysz tylko agonię, bo przecież nie masz już o co walczyć, do czego dążyć. Sam, własnymi rękami…

– Dlaczego to zrobiłeś, ty głupia dziwko? Mogłaś mnie oszukiwać trzymając wszystko w tajemnicy. Gdybym nic nie wiedział, kochałbym cię dalej i może znalazłbym sens w tym zafajdanym życiu. Och, Iris, gdziekolwiek jesteś…

…pochylała się nad nim, mówiąc coś pieszczotliwym tonem. Długie, kasztanowe włosy opadały jej na oczy, więc odrzuciła je do tyłu tym wdzięcznym gestem, który tak mu się zawsze podobał. Potem nałożyła na głowę kształtny kask zwieńczony fantazyjnym pióropuszem. Zauważył, że jest ubrana w ciemnowiśniowy strój z emblematem borta na ramionach. Zdziwił się, ale odpowiedział na jej uśmiech i spojrzał w kierunku, który mu wskazała. Zobaczył parterowy modułowiec spięty migotliwą klamrą ognia, z ciężką czapą tłustego dymu i małą kępą rachitycznego bzu, pożeraną przez chciwy płomień.

– Bez? – chciał podejść bliżej, ale żar stawał się nie do wytrzymania. – To wszystko przez ten bez – myślał gorączkowo. – Gdyby można było…

Burza. Potworna burza wypełniona dudniącym śpiewem gromów. Brzuchate chmury rodzą strugi rzęsistego deszczu, który gasi pożar i zmywa z oblicza świata ostatnie ślady wrogiego żywiołu. Pracowita ziemia wypuszcza ze swego wnętrza delikatne zielone kiełki. Rosną szybko, rozwijają się. Kiść fioletowych drobin, o odurzającym zapachu, ginie w dłoni Edginsa.

– To dla ciebie – odwraca się w stronę Iris, która potrząsa głową jakby odpędzała natrętnego owada, a potem zrywa ukwieconą gałązkę i po trzech kamiennych schodkach wchodzi do wnętrza domu. Domu, do którego tak bardzo chciał wrócić.

I ten dźwięk – jękliwy, monotonny, rozdzierający jaźń skowyt.

Przecież to nieprawda – uświadomił sobie nagle. – Jeszcze jedno kłamstwo, którym próbują mnie oszukać. Komu jest to wszystko potrzebne?

Czuł, że ponownie – który to już raz? – zapada w nieistnienie, że jego świadomość gaśnie jak ten ogień zduszony fragmentem rozpętanej przez kogoś burzy W ostatnim przebłysku majakliwego snu dojrzał jeszcze skrzydlate monstrum, wlepiające w niego czarne paciorki pozbawionych wyrazu ślepi. – Kim jesteś? – chciał spytać, lecz ledwie zdążył o tym pomyśleć, widzenie prysło i wszystko pogrążyło się w bezlitosnej czerni.

26.

Niewesoło. Właściwie tragicznie. Ma przeciwko sobie wszystkich, nie licząc oczywiście tego kretyna Howdena, który siedzi od godziny w tym samym miejscu, trzęsie się jak galareta i wpatruje baranim wzrokiem w podłogę. Ciekawe, ile Fuertadralu będzie z takiego grubasa?

– Musimy coś zrobić – powiedział, przypalając kolejnego papierosa od parzącego palce peta. – Przecież nie możemy pozwolić…

– Nie musimy na nic pozwalać – zaśmiała się nieszczerze. – Nikt nas nie będzie pytał o zdanie.

– Wymyśl coś – jęknął. – To był twój pomysł.

– Ale twoja realizacja – pokiwała z politowaniem głową. – O Nieba, co za mięczak – pomyślała, wydymając pogardliwie wargi. – Jak to się poci ze strachu, jak dygoce. Przypomina rozdeptaną żabę, tłustą i obleśną.

– Nie mam pojęcia, co mu się właściwie stało – relacjonował po raz nie wiadomo który. – Wszystko szło jak najlepiej, myślałem…

Rzuciła w jego stronę kryształową czarkę. Koktajl zostawił na ścianie krzykliwe bryzgi. Sięgnęła po nowe naczynie, napełniła po brzegi i obserwując spod przymrużonych powiek pechowego wspólnika, umoczyła wargi w ulubionym napoju.

– Nie jest dobrze – myślała, przełykając cierpki, musujący płyn. – Jest gorzej niż źle.

Była pewna, że Fuertad jej nie popuści, a dotychczasowy punkt oparcia, jaki miała w osobie komendanta, straciła ostatecznie i nieodwracalnie. Błędem okazało się zignorowanie przysłanych przez niego służbotów. Teraz już nie ma o czym mówić – najprawdopodobniej kreator zdążył wychlapać Ubirowi o całej aferze. A jeśli nawet tego nie zrobił, faktem jest, że obel-bort minął ją na korytarzu bez słowa, zupełnie jakby jej nie zauważył.

– Widocznie nie chciał – wzruszyła ramionami. – Bodaj go szlag najjaśniejszy trafił, razem z rodowym godłem i całą resztą.

– Musimy coś postanowić – zaczął znowu swoje Howden.

– Napisz testament – zaproponowała. – To się może przydać, a później nie będziesz miał okazji. W podziemiach ciężko znaleźć coś do pisania.

– Nieprawda. On tylko straszy. Nigdy tego nie zrobi, nie odważy się…

– Spokojna głowa. Kreator zawsze dotrzymuje danego słowa – zaśmiała się złośliwie. – Może trafisz do własnego Fortu? To by dopiero było, co?!

Nie odpowiedział. Skulił się tylko bardziej i drżącymi palcami odpalał następnego papierosa. Model bezkształtnej, śliskiej ameby powiększony do rozmiarów dorosłego człowieka. Niby-nóżki, niby-rączki… Proszę popatrzeć, jak to się dzielnie skręca, podryguje, mlaska.

– To nie potrwa długo – kontynuowała z mściwym błyskiem w oczach. – Gdzieś po tygodniu pojawi się na twojej łapie pierwsze czerwone kółko, potem drugie, trzecie i jazda na poziom odbioru. Bez obawy, przecież byłeś tam tyle razy. A przy okazji, dla zabicia czasu, zbierzesz parę garści zarodników. Ten zapach, który cię tak zawsze podniecał, pamiętasz? To właśnie z nich. Mam kilka flakoników, chcesz może zobaczyć?

– Przestań – zaskowyczał nieswoim głosem.

– Boi się, tłusta świnia – stwierdziła z satysfakcją. – Powinien się bać, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Po co tyle krzyku? – pokręciła z dezaprobatą głową. – Fuertadral to bardzo cenna substancja, sam mi kiedyś tłumaczyłeś. Przyczynisz się do zwycięstwa solaryjskiej cywilizacji nad barbarzyństwem Rindu – zanuciła początek Hymnu Słońca. – Pogrzeb, rzecz jasna, na koszt umiłowanej Ojczyzny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Diabelska Maskarada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Maskarada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marek Krajewski - Erynie
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Róże Cmentarne
Marek Krajewski
Robert Sheckley - Diabelska maszyna
Robert Sheckley
Terry Pratchett - Maskarada
Terry Pratchett
Jo Beverley - Diabelska intryga
Jo Beverley
libcat.ru: книга без обложки
Ireneusz Kamiński
Martin Kat - Diabelska wygrana
Martin Kat
Stephanie James - Diabelska cena
Stephanie James
Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa
Frederick Forsyth
Marek Huberath - Miasta Pod Skałą
Marek Huberath
Отзывы о книге «Diabelska Maskarada»

Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Maskarada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x