China Mieville - Dworzec Perdido

Здесь есть возможность читать онлайн «China Mieville - Dworzec Perdido» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dworzec Perdido: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dworzec Perdido»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Metropolia Nowe Crobuzon to centralny punkt świata Bas-Lag. Ludzie, mutanty i niezwykłe obce rasy żyją tu obok siebie, w ponurym labiryncie walących się domów i wysokich kominów, w widłach rzek niosących tony zanieczyszczeń, pośród fabryk i hut pracujących dzień i noc. Od ponad tysiąca lat Parlament z pomocą brutalnej milicji sprawuje kontrolę nad społecznością robotników i artystów, szpiegów i żołnierzy, uczonych i magików, a także włóczęgów i prostytutek.
Lecz oto w Nowym Crobuzon pojawia się kaleki przybysz z mieszkiem pełnym złota i zleceniem, którego niepodobna wykonać. Za jego sprawą, choć bez jego udziału, miasto dostaje się w szpony niepojętego terroru, a losy milionów obywateli zależą od garstki renegatów…
To mocna, buzująca energią i pomysłami powieść, dowód świeżej wyobraźni, która nie uznaje ograniczeń ni autorytetów. Kogo znużyły powtarzane w nieskończoność schematy fantasy tolkienowskiej i tęskni do światów naprawdę innych, niepodobnych do niczego, co zna, powinien odwiedzić Nowe Crobuzon Chiny Mievillea – tędy prowadzi droga do fantastyki XXI wieku. Jacek Dukaj

Dworzec Perdido — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dworzec Perdido», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
China Mieville Dworzec Perdido Tłumaczył Maciej Szymański Tytuł oryginału - фото 1

China Mieville

Dworzec Perdido

Tłumaczył: Maciej Szymański

Tytuł oryginału: Perdido Street Station

Pragnę podziękować mojej kochanej matce, Claudii, a także siostrze, Jemimie, za ich pomoc i wsparcie. Wielkie dzięki należą się także tym, którzy w toku pracy udzielali mi cennych rad i dzielili się ze mną spostrzeżeniami, a zwłaszcza Scottowi Bicheno, Maksowi Schaeferowi, Simonowi Kavanagh oraz Oliverowi Cheethamowi.

O mojej głębokiej miłości i wdzięczności nigdy nie przestanę zapewniać Emmy Bircham.

Dziękuję pracownikom wydawnictwa Macmillan, a przede wszystkim mojemu redaktorowi, Peterowi Lavery’emu, za jego niewiarygodne wsparcie. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo mi pomógł Mic Cheetham; jestem mu nieskończenie wdzięczny.

Zabrakłoby miejsca, gdybym miał złożyć podziękowania wszystkim pisarzom, którzy wywarli wpływ na moją twórczość, ale pozwolę sobie wspomnieć o dwóch – ich zdumiewające dzieła są dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji. Z pokorą dziękuję M. Johnowi Harrisonowi i nieżyjącemu już Mervynowi Peake’owi. Gdyby nie oni, ta książka nigdy by nie powstała.

Zaprzestałem nawet, na pewien czas, zatrzymywania się przy oknie pokoju i spoglądania na latarnie ponad głębokimi, rozświetlonymi ulicami. Tracenie kontaktu z miastem w taki sposób to jedna z form umierania.

Philip K. Dick, Możemy cię zbudować

Trawiasta równina, zarośla, farmy i wreszcie pierwsze, walące się domy wystające ponad ziemię. Noc trwa już tak długo. Na obu brzegach rzeki, niczym grzyby po deszczu, zaczynają pojawiać się zapomniane rudery.

Kołyszemy się. Miota nami głęboki nurt.

Mężczyzna stojący za mną z wysiłkiem ciągnie rumpel i barka zmienia kurs. Lampa kołysze się, a wraz z nią wątły krąg światła. Mężczyzna boi się mnie. Wychylam się ponad dziobem niewielkiego pojazdu, ku ciemnej, wartko płynącej wodzie.

Ponad oleisty warkot silnika i pieszczotliwe dźwięki rzeki wybijają się odgłosy domów. Więźby trzeszczą szeptem, wiatr szumi w strzechach, ściany osiadają wolno, a stropy osuwają się za nimi, wypełniając przestrzeń. Dziesiątki domostw zmieniają się w setki i tysiące; rozprzestrzeniają się na boki, coraz dalej od brzegów, rzucając słabe światła na całą równinę.

Otaczają mnie. Rosną. Są coraz wyższe, grubsze i bardziej hałaśliwe. Mają spadziste dachy i mocne mury z cegieł.

Rzeka skręca nagle, by stawić czoło miastu, które pojawia się niespodziewanie, zmieniając krajobraz swą masywną sylwetką. Otaczająca je po świata rozpływa się po okolicy, ku skalistym wzgórzom, jak krew wypełniająca siną, stłuczoną tkankę. Brudne wieże miasta rozjaśniają mrok. Czuję się upokorzony. Nie mogę nie ugiąć karku przed imponującym tworem, który rozłożył swe cielsko u zbiegu dwóch rzek, by zanieczyszczać je, rozsiewać swój fetor i rozbrzmiewać głosami klaksonów. Grube kominy rzygają brudem ku niebu nawet teraz, w środku nocy. To nie prąd rzeki popy cha nas w stronę miasta, raczej wciąga nas ku sobie jego masa. Z daleka dobiegają stłumione krzyki, sporadyczne ryki zwierząt oraz nieprzyjazny łomot i dzwonienie wielkich, fabrycznych maszyn. Linie kolejowe przeszywają ciało miasta niczym wystające żyły. Są tu pociemniałe ściany z czerwonej cegły, przysadziste kościoły przywodzące na myśl starożytne chramy, poszarpane markizy łopoczące na wietrze, splątany labirynt starego miasta, ślepe zaułki, studzienki ściekowe wystające z ziemi niczym płyty grobowców, nieustannie zmieniający się krajobraz wysypisk, rumowiska kamieni, biblioteki pełne dawno zapomnianych woluminów, stare szpitale, wieżowce, statki i szeregi metalowych szponów, które unoszą ładunki z pokładów.

Jak mogliśmy nie zauważyć, że jest tak blisko? Jakaż to kuglarska, topograficzna sztuczka sprawia, że tak gigantyczny potwór kryje się za zakolem rzeki i nagle wyskakuje na niczego nie podejrzewającego wędrowca?

Za późno, żeby uciekać.

Mężczyzna mamrocze coś do mnie; tłumaczy, gdzie jesteśmy. Nie odwracam się do niego.

Ten zrujnowany labirynt wokół nas to Krucze Wrota. Gnijące budowle chylą się ku sobie, wyczerpane. Rzeka zostawia tłuste ślady na murowanych nabrzeżach, gdzie miasto powstaje z otchłani rozkładu, by utrzymać w ryzach płynącą wodę. Fetor jest coraz trudniejszy do zniesienia.

(Zastanawiam się, jak to wszystko wygląda z góry; wtedy miasto nie może się ukryć i zbliżając się do niego z wiatrem, można z odległości wielu mil dostrzec je, podobne do brudnej plamy albo gnijącego ścierwa, w którym kłębi się robactwo. Nie powinienem o tym myśleć, ale teraz już nie potrafię przestać. Leciałbym wzwyż z prądami wstępującymi wzbudzanymi przez dymiące kominy, żeglowałbym wysoko ponad dumnymi wieżami i srał na tych, których natura uwiązała do ziemi; pofrunąłbym ponad chaosem i wylądował tam, gdzie przyszłaby mi ochota… Nie wolno mi o tym myśleć, nie mogę tego zrobić; muszę przestać, nie teraz, nie tak, jeszcze nie).

Widzę domy śliniące się bladym grzybem, organicznymi bohomazami rozciągającymi się po frontowych elewacjach od zawilgoconych fundamentów aż po okna na najwyższych piętrach. W szpary między starymi budynkami na końcach ślepych uliczek wcisnęły się dodatkowe piętra naprędce skleconych domostw. Krajobraz jest zniekształcony, jakby na dachach rozlały się znienacka i zastygły pomarszczone kałuże wosku. Widać, że – niegdyś ludzkie – ulice zasiedliła odmienna forma inteligencji.

Pomiędzy okapami dachów i ponad płynącą wodą rozciągają się druty naprężone stwardniałymi bryłami mlecznobiałej flegmy. Brzęczą z cicha jak basowe struny. Coś przemyka ponad nami; mój sternik z odrazą spluwa do ciemnej wody.

Jego plwocina rozpuszcza się i znika. Masy ślinowej zaprawy, otaczające nas ze wszystkich stron, z wolna rzedną. Pojawiają się wąskie ulice.

Pociąg z donośnym gwizdem przejeżdża po torach ułożonych ponad rzeką. Spoglądam w jego stronę, ku południowemu wschodowi, i widzę sznur małych światełek przemykających po moście i znikających w krainie mroku, w paszczy kolosa, który pożera swych mieszkańców. Wkrótce miniemy fabryki. Dźwigi wyłaniają się z ciemności niczym chude ptaki; tu i ówdzie poruszają się, by dać pracę nocnej zmianie. Łańcuchy ciągną w górę bezwładne ciężary podobne do bezużytecznych kończyn, wprawione w ruch upiornym wirowaniem zębatych przekładni i kół zamachowych.

Wielkie, drapieżne cienie niespiesznie patrolują niebo.

Słyszę huk, powtórzony echem, jakby jądro miasta było puste. Czarna barka wciska się w gąszcz podobnych korabiów, załadowanych koksem, drewnem, żelazem, stalą i szkłem. W tym miejscu światło dalekich gwiazd odbija się od wody przez śmierdzącą tęczę zanieczyszczeń kołyszących się niepokojąco na falach, tęczę ścieków i substancji chymicznych *.

(Och, gdyby tak wznieść się ponad to wszystko, nie czuć tego smrodu, tego brudu, tego łajna, gdyby tak nie wkraczać do miasta przez to szambo… Ale muszę przestać, muszę, nie mogę o tym myśleć, muszę przestać).

Obroty silnika spadają. Odwracam się i patrzę na mężczyznę, który spuszcza wzrok i ignorując mnie, koncentruje się na sterowaniu. Prowadzi barkę w stronę doku, obok magazynu tak pełnego towarów, że labirynt wielkich skrzyń wypełza poza bramę. Sternik uważnie wybiera kurs między innymi jednostkami, ku dachom wyłaniającym się wprost z wody. Mijamy szereg zatopionych domów, wzniesionych po niewłaściwej stronie murowanego nabrzeża. Kryte masą bitumiczną cegły ich ścian ociekają wodą. Wyczuwam pod nami jakiś ruch. Woda kotłuje się, tworzy wir. Martwe ryby i żaby, które już dawno przegrały walkę o oddech w tej zupie rozkładających się szczątków, schwytane w pułapkę kręcą się jak szalone między prostą burtą barki a betonowym nabrzeżem. Wreszcie szczelina zamyka się – mój kapitan zeskakuje na keję i obwiązuje liną wyślizgany poler. Pomrukuje przy tym triumfalnie i czym prędzej wygania mnie na brzeg. Ląduję ostrożnie, jak na rozżarzonych węglach. Uważnie szukam drogi między stertami śmieci i tłuczonego szkła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dworzec Perdido»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dworzec Perdido» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


China Mieville - This Census-Taker
China Mieville
China Mieville - Railsea
China Mieville
China Mieville - Jack
China Mieville
China Mieville - The Tain
China Mieville
China Mieville - Embassytown
China Mieville
China Mieville - Kraken
China Mieville
China Mieville - The City and The City
China Mieville
China Mieville - The Scar
China Mieville
China Mieville - Perdido Street Station
China Mieville
Валентина Басан - Como el osito Tashik se perdió en el bosque
Валентина Басан
Jenna Mills - Darci's Pride
Jenna Mills
Отзывы о книге «Dworzec Perdido»

Обсуждение, отзывы о книге «Dworzec Perdido» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x