Kir Bułyczov - Ludzie jak ludzie
Здесь есть возможность читать онлайн «Kir Bułyczov - Ludzie jak ludzie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ludzie jak ludzie
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ludzie jak ludzie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ludzie jak ludzie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ludzie jak ludzie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ludzie jak ludzie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— W zasadzie — powiedział wtedy Geworkian na jednej z licznych konferencji prasowych — nasza praca została przepowiedziana niejako przez setki twórców literatury fantastycznej i bajkopisarzy tak szczegółowo, że nie musimy już niczego wymyślać, lecz po prostu realizować ich pomysły. Przebudowujemy strukturę biologiczną człowieka zgodnie z zamówieniem, przygotowujemy go do wykonania określonej pracy. Pozostawiamy przy tym możliwość odwrócenia tej przebudowy. Najtrudniejszą bowiem częścią naszej działalności jest powrót do punktu wyjściowego. Biotransformacja winna przypominać odzież, skafander ochronny, który możemy zdjąć, gdy tylko przestanie być potrzebny. Zresztą nie zamierzamy konkurować z konstruktorami skafandrów, bo wkraczamy do akcji wtedy, gdy oni są bezsilni. Skafander do pracy na głębokości dziesięciu kilometrów jest zbyt ciężki i sztywny, aby istota w nim zamknięta mogła wykonywać pracę z taką samą łatwością, jak na powierzchni Ziemi. Ale na tej głębi doskonale czują się niektóre ryby i skorupiaki. W zasadzie możliwa jest taka przebudowa organizmu człowieka, aby funkcjonował on tak samo jak organizm ryby głębinowej. Gdy to jednak osiągniemy, powstanie inny problem. Nie wierzę w to, aby człowiek, który wie, że skazany jest do końca swych dni na przebywanie w oceanicznej głębi, w środowisku skorupiaków i ryb, mógł pozostać człowiekiem pełnowartościowym. Ale jeśli rzeczywiście potrafimy przywrócić człowiekowi jego pierwotną postać i naturalne środowisko ludzkie, to bioformacja będzie miała rację bytu i okaże się pożyteczna dla ludzkości.
W owym czasie przeprowadzano dopiero pierwsze doświadczenia. Na Ziemi i na Marsie. Chętnych było pod dostatkiem, a nawet więcej. Glacjologowie i speleolodzy, wulkanolodzy i archeolodzy potrzebowali dodatkowych rąk, oczu, skóry, płuc, skrzeli… Pracownicy instytutu mówili nowicjuszom, że nie wszyscy bioformanci chcieli się z tymi nowymi organami rozstawać. Opowiadali im bajeczkę o speleologu, wyposażonym w skrzela i ogromne, widzące w ciemności oczy, który wręcz uciekł ze stołu operacyjnego, na którym chciano mu przywrócić ludzki wygląd… Powiadali, że uciekinier od tej pory ukrywa się w wypełnionych lodowatą wodą, bezdennych grotach Qintano-Roo, czuje się znakomicie i dwa razy na miesiąc przysyła do "Speleogical Reviev" obszerne artykuły na temat swoich odkryć, wydrapane krzemieniem na wyszlifowanych płytkach grafitu.
Kiedy Dracz pojawił się w instytucie, miał na swym koncie pięć lat lotów kosmicznych, wystarczające doświadczenie w kierowaniu pracą robotów budowlanych i pół tuzina publikacji na temat epigrafiki Monów. Grunina wtedy już przygotowywano do biotransformacji i Dracz został jego dublerem. Przygotowywali ich do pracy na ogromnych, rozżarzonych planetach, wśród szalejących ognistych burz i wirów atmosferycznych, na planetach z niezwykle wysokim ciśnieniem i z temperaturami dochodzącymi do ośmiuset stopni. Planety te trzeba było jednak zagospodarować, gdyż stanowiły prawdziwy skarbiec cennych metali i mogły stać się wręcz niezastąpionymi laboratoriami dla fizyków.
Grunin zginął w trzecim miesiącu pracy i gdyby nie upór Dracza, Geworkian — sam Geworkian! — nie zdołałby zwalczyć oponentów. Dla Dracza zaś, a Geworkian i Dimow doskonałe o tym wiedzieli, najtrudniejsza była transformacja. Najtrudniej było budzić się rano ze świadomością, że dziś w mniejszym stopniu jest się człowiekiem niż było się wczoraj, a jutro zostanie z tego człowieka jeszcze mniej. Dracz był przygotowany na najgorsze, Geworkian i Dimow omawiali z nim wszystkie jego właściwości konstrukcyjne, eksperci przynosili mu do zatwierdzenia próbki jego skóry i przestrzenne modele jego przyszłych oczu. To było ciekawe i to było ważne. Ale nie potrafił do końca uświadomić sobie prostego w końcu faktu, że dotyczy to właśnie jego ciała. Dracz widział Grunina przed odlotem i pod wieloma względami miał być podobny do Grunina, a właściwie stanowić udoskonalony model tego, co formalnie nadal nazywano Gruninem, lecz nie miało niczego wspólnego z portretem wiszącym w hallu laboratorium centralnego. W dzienniku Grunina, napisanym sucho i rzeczowo, znalazły się słowa: "Diabelnie smutno żyć bez języka. Nie daj ci Boże, Dracz, odczuć to na własnej skórze". Dlatego Geworkian uczynił wszystko, żeby Dracz mógł mówić, chociaż mocno skomplikowało to biotransformację, a dla Dracza oznaczało kilka dodatkowych godzin, spędzonych na stole operacyjnym i w gorących wannach z płynami biologicznymi, w których narastały nowe fragmenty jego ciała. Najgorsza więc była obserwacja własnej przemiany i stała walka z irracjonalnym strachem, że zostanie się takim na zawsze.
Dracz znakomicie rozumiał obecny stan Ferego. Fere miał pracować w jadowitych, bezdennych bagnach Chronosa. Dracz był w znacznie lepszej sytuacji. Mógł pisać, rysować, znajdować się wśród ludzi, mógł deptać zielone trawniki instytutu, podchodzić do pałacyku z białymi kolumnami. Fere zaś do końca swojej wyprawy, do chwili, póki mu nie przywrócą ludzkiej postaci, był skazany na świadomość, że od ludzi musi dzielić go co najmniej gruba szyba. Fere wiedział, co go czeka, i dołożył wiele starań, aby zyskać prawo do tych tortur. Ale teraz…
Dracz postukał w szybę.
— Nie budźcie go — powiedziała jedna z dziewcząt.
Brunatny wzgórek wyprysnął w chmurze szlamu i potężna, stalowoszara płaszczyzna rzuciła się do przodu. Dracz cofnął się instynktownie. Płaszczka znieruchomiała o centymetr od szyby. Jej ciężki, nieruchomy wzrok hipnotyzował.
— One są potwornie drapieżne — powiedziała dziewczyna, a Dracz uśmiechnął się w duchu. Jej słowa odnosiły się do innych, prawdziwych płaszczek z Chronosa, co nie znaczyło, że Fere jest mniej drapieżny od tamtych. Rają ostrożnie przytknęła ostry pysk do przegrody i wpatrywała się w Dracza. Fere nie poznał go.
— Zapraszam cię nad błękitne jezioro — powiedział Dracz.
…Malutka kabina operacyjna następnej sali roiła się od młodych ludzi, którzy odpychali się nawzajem od grubych iluminatorów i wyrywając sobie z rąk do rąk mikrofon, udzielali komuś sprzecznych rad.
Dracz zatrzymał się za plecami doradców. Przez iluminator dojrzał wśród wypełniającej salę lekkiej mgiełki jakąś dziwaczną postać. Ktoś błękitny i niezręczny unosił się w powietrzu pośrodku sali, spazmatycznymi ruchami wyskakiwał do góry, ginął z pola widzenia i pojawiał się znów w szkle iluminatora z zupełnie innej strony, niż można się było tego spodziewać.
— Szerzej skrzydła, szerzej! Podkul łapy! — krzyknął do mikrofonu rudy Murzyn, ale zaraz mikrofon wyrwała mu dziewczęca ręka:
— Nie słuchaj go, nie słuchaj. On zupełnie nie potrafi się wcielić w twoją postać. Wyobraź sobie…
Dracz nie dowiedział się jednak, co miał sobie wyobrazić ten, który znajdował się w sali. Istota za iluminatorem znikła. Zaraz potem z głośnika dobiegł odgłos głuchego uderzenia, a dziewczyna zapytała rzeczowo:
— Bardzo się potłukłeś?
Odpowiedzi nie było.
— Otwórzcie właz — powiedziała pulchna niewiasta z grubym warkoczem, ułożonym w koronę wokół głowy.
Rudy Murzyn nacisnął guzik i niewidzialna dotychczas osłona włazu odpełzła w bok. Z otworu powiało przenikliwym zimnem. Minus dwadzieścia, zauważył odruchowo Dracz. Ciepłe powietrze z kabiny wpadło do wnętrza sali i o-twór włazu wypełnił się gęstą mgłą. W tumanie pary zmaterializował się bioformant. Murzyn podał mu maskę:
— Załóż, tu jest zbyt dużo tlenu.
Osłona włazu wróciła na miejsce.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ludzie jak ludzie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ludzie jak ludzie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ludzie jak ludzie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.