Arkady Strugacki - Przenicowany swiat
Здесь есть возможность читать онлайн «Arkady Strugacki - Przenicowany swiat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1971, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Przenicowany swiat
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1971
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Przenicowany swiat: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przenicowany swiat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Przenicowany swiat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przenicowany swiat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Rozpuścił komunikat w szklance wody i zaczął krążyć po gabinecie. Odczuł ogromną ulgę. Teraz przynajmniej wiedział dokładnie, kiedy go wezwą na górę. Najpierw wykończą Barona i co najmniej dobę będą wybierać pomiędzy Histerykiem a Zębem. Później będą musieli zająć się Okularnikiem i Chmurą. To następna doba. Czajnika załatwią mimochodem, ale za to sam generał Szekagu zajmie im co najmniej dwie doby. A wtedy i dopiero wtedy… Wtedy już ich nie będzie. Nie wychodził z gabinetu aż do samego przyjazdu gościa.
Gość wywarł jak najlepsze wrażenie. Był po prostu wspaniały. Był tak wspaniały, że prokuratorowa, babsztyl zimny i światowy w najokropniejszym tego słowa znaczeniu, której własny mąż od niepamiętnych już czasów nie uważał za kobietę, lecz za wypróbowanego towarzysza broni, natychmiast odmłodniała o co najmniej dwadzieścia lat i zachowywała się szalenie naturalnie. Nie mogłaby zachowywać się naturalniej nawet wtedy, gdyby wiedziała, jaką rolę w jej losie ma odegrać Mak.
— Czemu pan jest sam? — zdziwiła się. — Mąż zamówił kolację na cztery osoby…
— Tak, rzeczywiście — potwierdził prokurator. — Sądziłem, że pan przyjdzie z damą swego serca. Pamiętam tę dziewczynę, o mało przez pana nie ucierpiała…
— Ucierpiała — powiedział spokojnie Mak. — Ale o tym pomówimy później. A teraz, jeśli państwo pozwolą…
Kolacja była długa i wesoła. Było wiele śmiechu i odrobina alkoholu. Prokurator opowiadał ostatnie plotki, prokuratorowa bardzo sympatycznie wtrącała pieprzne anegdotki, a Mak w humorystyczny sposób opisywał swoje przygody na Południu. Śmiejąc się do łez z jego opowiadania prokurator myślał z przerażeniem, co by teraz z nim było, gdyby Mak przegapił prawdziwe pole minowe…
Kiedy wszystko zjedzono i wypito, prokuratorowa przeprosiła panów i zaproponowała, aby dowiedli, że potrafią obyć się bez kobiety przynajmniej przez godzinę. Prokurator wojowniczo podjął to wyzwanie, chwycił Maka pod ramię i pociągnął do gabinetu częstować winem, którego smak znało zaledwie trzydzieści lub czterdzieści osób w całym kraju.
Rozsiedli się w miękkich fotelach po obu stronach niziutkiego stolika ustawionego w najprzytulniejszym kąciku gabinetu, umoczyli wargi w drogocennym trunku i spojrzeli na siebie. Mądrala Mak najwyraźniej wiedział, po co go tu zaproszono, i prokurator nagle zrezygnował z pierwotnego planu rozmowy, rozmowy chytrej, wyczerpującej, zbudowanej na niedomówieniach i obliczonej na stopniowe zyskiwanie wzajemnego zaufania. Los Rady, intryga Wędrowca, knowania Płomiennych, to wszystko nie miało teraz żadnego znaczenia. Z niesłychaną, doprowadzającą do rozpaczy pewnością uświadomił sobie, że całe jego mistrzostwo w prowadzeniu podobnych rozmów w tym wypadku nie zda się na nic. Mak albo się zgodzi, albo odmówi. To było równie oczywiste jak to, że prokurator albo będzie żył, albo zostanie zlikwidowany w najbliższych dniach. Ręka mu zadrżała, pospiesznie postawił kielich na stoliku i zaczął bez żadnego wstępu.
— Wiem, że jest pan konspiratorem, członkiem sztabu i aktywnym przeciwnikiem istniejącego porządku. Poza tym jest pan zbiegłym katorżnikiem i zabójcą załogi czołgu o specjalnym przeznaczeniu… Teraz parę słów o mnie. Jestem prokuratorem generalnym, zaufanym rządu dopuszczonym do największych tajemnic państwowych i również wrogiem istniejącego porządku. Proponuję panu obalenie Płomiennych Chorążych. Gdy mówię: panu, mam na myśli pana i jedynie pana. Pańskiej organizacji to nie dotyczy. Musi pan zrozumieć, że interwencja podziemia może jedynie wszystko zepsuć. Proponuję panu spisek, który bazuje na znajomości najważniejszej tajemnicy państwowej. Odkryję panu tę tajemnicę. Tylko my dwaj powinniśmy ją znać. Jeśli ją pozna jakakolwiek osoba trzecia, zostaniemy natychmiast unicestwieni. Proszę pamiętać, że podziemie i sztab roi się od prowokatorów. Dlatego radzę nikomu nie dowierzać. Dotyczy to zwłaszcza najbliższych przyjaciół…
Prokurator jednym haustem, nie czując żadnego smaku, opróżnił swój kieliszek.
— Wiem, gdzie się znajduje Centrum. Pan natomiast jest jedynym człowiekiem, który może tym Centrum zawładnąć. Proponuję panu przemyślany plan zdobycia ośrodka nadawczego i dalszego działania. Pan wykonuje ten plan i staje na czele państwa. Ja pozostanę przy panu jako doradca polityczny i gospodarczy, ponieważ nie ma pan o podobnych rzeczach najmniejszego pojęcia. Pański program polityczny jest mi w ogólnych zarysach znany: wykorzystanie Centrum do zmiany świadomości narodu, wychowania go w duchu humanizmu i głębokiej moralności, a w następstwie skłonienia go do ustanowienia sprawiedliwego ustroju. Nie oponuję. Zgadzam się już chociażby dlatego, że każda zmiana sytuacji obecnej musi być zmianą na lepsze, bo nic gorszego wyobrazić sobie nie sposób. Skończyłem. Kolej na pana.
Mak milczał. Obracał w placach bezcenny kielich z bezcennym winem i milczał. Prokurator czekał. Nie czuł swojego ciała. Wydawało mu się, że go tam nie ma, że wisi w jakiejś niebiańskiej pustce, patrzy w dół i widzi przytulny kącik rozjaśniony miękkim światłem, milczącego Maka i obok niego w fotelu coś martwego, zesztywniałego i bezgłośnego…
Później Mak zapytał:
— Jakie mam szanse wyjść cało z ataku na Centrum?
— Pięćdziesiąt na sto — powiedział prokurator, a właściwie wydało mu się, że powiedział, bo Mak zmarszczył brwi i powtórzył pytanie.
— Pięćdziesiąt na sto — powiedział ochryple prokurator. — Może nawet więcej. Nie wiem.
Mak znowu długo milczał.
— Dobrze! — powiedział wreszcie. — Gdzie jest Centrum?
Rozdział XIX
Około południa zadzwonił telefon. Maksym podniósł słuchawkę. Głos prokuratora powiedział:
— Proszę pana Syma.
— Słucham — powiedział Mak. — Dzień dobry.
Od razu poczuł, że stało się coś złego.
— On przyjechał — powiedział prokurator. — Proszę natychmiast zaczynać. Czy to jest możliwe?
— Tak — odparł Mak przez zęby. — Ale pan mi coś obiecał…
— Nie zdążyłem — powiedział prokurator. W jego głosie przebijała panika. — Teraz już na nic nie ma czasu. Niech pan zaczyna zaraz, bezzwłocznie, nie wolno zwlekać ani chwili!
— Dobrze — powiedział Mak. — To wszystko?
— On jedzie do was. Będzie tam za jakieś trzydzieści lub czterdzieści minut.
— Zrozumiałem. Teraz już wszystko?
— Wszystko. Niech pan działa, Mak. Z Bogiem!
Maksym rzucił słuchawkę i przez kilka sekund siedział nieruchomo zastanawiając się, co robić dalej. Massaraksz, wszystko rozsypało się na proszek… Zresztą zastanawiać się będzie później… Znów chwycił słuchawkę.
— Profesora Allu Zefa.
— Tak! — huknął Zef.
— Tu Mak…
— Massaraksz, prosiłem przecież, aby mi dziś nie zawracano głowy!…
— Zamknij się i słuchaj. Natychmiast zejdź do hallu i czekaj na mnie…
— Massaraksz, jestem zajęty!
Maksym zgrzytnął zębami i zerknął na laboranta. Laborant przykładnie kręcił korbą arytmometru.
— Zef! — powiedział Maksym. — Natychmiast zejdź do hallu. Zrozumiałeś? Natychmiast! — Rozłączył się i wykręcił numer Dzika. Miał szczęście: Dzik był w domu. — Tu Mak. Proszę wyjść przed dom i czekać na mnie. Mam pilną sprawę.
— Dobrze — powiedział Dzik. — Idę.
Maksym rzucił słuchawkę, wyciągnął z szuflady biurka pierwszą z brzegu teczkę i przerzucając papiery zastanawiał się gorączkowo, czy wszystko jest przygotowane. Samochód w garażu, mina w bagażniku, zbiornik paliwa pełny… Broni nie ma, ale to nie szkodzi, po diabła mi broń… Dzik czeka, dokumenty w kieszeni… Zuch jestem, że pomyślałem o Dziku… Może wprawdzie odmówić… Nie, nie odmówi… Ja bym nie odmówił… To wszystko… Zdaje się, że wszystko… Zwrócił się do laboranta:
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Przenicowany swiat»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przenicowany swiat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Przenicowany swiat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.