Jacek Komuda - Bohun
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Bohun» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2006, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bohun
- Автор:
- Жанр:
- Год:2006
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bohun: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bohun»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bohun — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bohun», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zrozumieli się bez słów. Nie... To Baranowski rozumiał Francuza. Bertrand jego ani w ząb.
I pierwszy raz od chwili niedoszłej egzekucji był prawdziwie przerażony.
* * *
– Z Przyjemskim waszmości nie pomogę – rzekł Jan Baranowski. – Persona to znaczna i generał artylerii koronnej. Jednak póki pod Glinianami obóz stoi, mogę wskazać ci karczmę, gdzie się zabawić przyjeżdża.
– Dziękuję waszmości.
– Jak myślisz skłonić imć Przyjemskiego do planów hetmana? – spytał Baranowski.
– Złoto, mój panie. Jego blask zachwyca nie tylko plebejuszy. A ty, mości panie bracie, możesz być pewien sowitej nagrody i łaski hetmańskiej za okazaną mi pomoc.
– A wiesz – wyszeptał szlachcic – gdzie mam nagrodę Kalinowskiego?
– Nie rozumiem – mruknął pobladły Bertrand. – Dlaczego zatem świadczysz mi pomoc?
– Moje dziatki – wycharczał Dantezowi do ucha Baranowski. – Moje dzieci mówią do mnie... Póki one będą za tobą szeptać, póty możesz być pewien mej szabli.
– A jeśli przestaną?
– Może – Baranowski wyszczerzył żółte, poszczerbione zęby – może cię zabiję.
* * *
– Jaśnie wielmożny pan zakaział wpuściać...
Dantez bezceremonialnie odepchnął karczmarza i otworzył drzwi do alkierza. Żyd usiłował protestować; zamilkł, kiedy towarzyszący Francuzowi wachmistrz rajtarów chwycił go za brodę, podrywając głowę do góry. Bertrand wkroczył do izby obitej tureckimi oponami. Przy stole, zastawionym dzbanami z winem i cynowymi pucharami, siedział szlachcic w granatowym, ociętym w stanie wamsie wyszywanym złotą nicią, zdobionym złotymi skuwkami i misternym pendentem. Był w sile wieku, o posiwiałych skroniach, nawoskowanych, podkręconych w górę wąsach i przystrzyżonej na szwedzką modłę bródce. Na kolanach pana brata spoczywały dwie ladacznice w atłasowych, purpurowych sukniach obnażających szyje i ramiona aż do krańców dużych, rumianych piersi. Jedna z meretryc była ruda, z włosami zaplecionymi w długi warkocz przeplatany wstążkami, druga czarnowłosa, z lekko skośnawymi oczyma.
Szlachcic zaś – był to sam Zygmunt Przyjemski herbu Rawicz, generał artylerii koronnej.
– Koniec balu, moje damy! – rzekł i wolnym, ale stanowczym ruchem zepchnął swawolne panie z kolan. – Ostawcie nas samych i zaczekajcie w izbie. Jeszcze z wami nie skończyłem!
Chichocząc, ale i dąsając się, ladacznice pobiegły do drzwi. Dantez zdjął kapelusz i skłonił się.
– Długo, waszmość, kazałeś czekać na siebie – mruknął Przyjemski.
– Za pozwoleniem, mości panie generale, nie traciłeś tutaj czasu – roześmiał się Francuz. – Widać, że jak prawdziwy żołnierz każdą chwilę obracasz na zabawy i przyjemności.
– Dzisiaj żyjem, jutro gnijem, mości panie bracie. Teraz w zamtuzie się weselim, jutro ze śmiercią potańcujem. Siadaj i mów śmiało, w czym rzecz.
– Przychodzę od jego mości hetmana polnego koronnego...
Po twarzy starego żołnierza przebiegł ledwie widoczny grymas. Dantez zauważył go od razu.
– Jaśnie oświecony pan Kalinowski wielce zamartwia się, że wasza mość nie popiera jego wojennych planów.
– Nie łżyj, mości Dantez – mruknął Przyjemski. – Darujże sobie słodkości i dusery, bo tu nie Wersal ani Zamek Królewski, jeno parszywa, żydowska karczma. Jego mość pan hetman chętnie widziałby mnie na marach, w grobie. Razem z resztą panów rotmistrzów i pułkowników. W całym wojsku koronnym nie ma bodaj jednego człowieka, na którego nie wołałby: psi albo z kurwy synu. Ja żołnierz, moje powinności znam. Jestem posłuszny. Ale wojenne plany pana hetmana to szaleństwo. I nie zmienię zdania, choćbyś mi wrócił sumy neapolitańskie albo tenże cienkusz żydowski jak Jezus Chrystus w najprzedniejszego węgrzyna przemienił.
– Waszmość nie boisz się zwierzchności przymawiać?
– Panie Dantez – roześmiał się Przyjemski – ja jestem starym żołnierzem. Dalibóg, więcej bitew stoczyłem, niż waszmość dziewek obłapiałeś po stogach. Wierzaj mi, nie boję się gniewu hetmańskiego. Ale co wiem, to prosto w oczy mówię. Jeśli Kalinowski spróbuje złamać pakta białocerkiewskie i wydać Chmielnickiemu bitwę, to gorze nam!
– Jego mość hetman nie chce dopuścić, aby hultajstwo kozackie na Mołdawię poszło. O cześć dziewicy tu idzie i jej honor. O Donnę Rozandę...
Przyjemski roześmiał się wesoło. Dolał wina do kielichów i pociągnął spory łyk.
– Cześć panny Rozandy w seraju sułtańskim ostała. A ja wiem, że stary szelma Lupul swadźbi dziewkę Kalinowskiemu, albo komuś z jego rodziny w zamian za pomoc przeciw Chmielowi. Lepszy za zięcia pan polski, choćby mu i słoma z butów wyglądała, niźli pijany Tymoszko dziegciem pomazany. Dla takiej to właśnie imprezy, ba! – prywaty – Kalinowski chce poświęcić rycerstwo koronne z trudem dla obrony Rzeczypospolitej zebrane. Chce wywieźć na pewną klęskę moje armaty, moich puszkarzy i fajerwerkerów, działa, które dostałem w spadku po jego mości nieboszczyku Krzysztofie Arciszewskim, co je jakoby diabłu z paszczy wyrwał. A ja mówię na to veto!
– Nie boisz się gniewu hetmańskiego?
– Polonus nobilis sum, omnibus par. Posłuchaj, mości kawalerze, co powiem. Anno Domini 1646 miałem werbować w Koronie piechotę dla twojego króla Ludwika, co go dworacy nazywają Słońcem Wersalu. Jednak wolałem służbę dla Rzeczypospolitej, choć na niej o dukaty i rejchstalary skąpo. A jednak wolę ja na Dzikich Polach siedzieć niż w Wersalu. A wiesz dlaczego, mości panie kawalerze?
– Zaiste, nijak nie mogę odgadnąć, mości panie generale.
– Bo tu, w Koronie Polskiej jestem wolnym człowiekiem i obywatelem. A w twojej Francyjej musiałbym cicho siedzieć, wolę królewską bez szemrania spełniać. A jakbym się nie posłuchał, tobym gardło dał na katowskim pniaku albo do Bastylii poszedł, w kazamaty. Albo od trucizny zszedł z tego świata, względnie od ciosu skrytobójcy, jako graf Wallenstein, którego tyrańsko zgładzono z tego świata dwadzieścia lat temu.
– Jeśli byłbyś, waszmość, z hetmanem w zgodzie, to i majętności waszej miłości uległyby... znaczącemu pomnożeniu. Co tu dużo gadać – jeśli poprzesz, waszmość, plany imć Kalinowskiego i uspokoisz żołnierstwo, które zamyśla o konfederacji, jestem gotów w imieniu hetmana wynagrodzić cię. Dziesięć tysięcy czerwonych to zacny podarek, o ile waszmość nie szacujesz się na więcej. Talary, mości panie Przyjemski, zawsze mają lepszy smak od wiary. Tę prawdę, jako sławny wojennik winieneś dobrze pojmować...
– To ty posłuchaj, panie Francuz! – wybuchnął generał artylerii koronnej. – Ja tam nie wiem, jaka wiara u ciebie. Czy w Pana Boga wierzysz, czy w diabła. Czy może jesteś religiosus nullus jak Kozacy. Moja wiara to wiara w moich ludzi. W pana Grodzickiego, we Fromholda Wolffa, w pana Siemienowicza – choć raz mnie jego rakieta o mały figiel rzyci nie urwała – w puszkarzy, co ich jego mość nieboszczyk pan Arciszewski na mistrzów wyszkolił. Jeśli ty myślisz, panie Francuz, że wydam ich na pewną śmierć za rzekomą cnotę murwy wołoskiej, parę dukatów i buławę wielką dla Kalinowskiego, to jesteś łotr, szelma i śmierdzące bydlę!
Jeśli Przyjemski spodziewał się, że Dantez porwie za rapier, to mylił się. Dawny Bertrand na pewno by tak uczynił. Jednak Francuz wzniósł w górę kielich.
– Jego mość pan hetman i statyści, którzy za nim stoją, oferują waszmości nie tylko pomienione wcześniej dziesięć tysięcy czerwonych złotych polskich, ale starostwo jaworowskie ze wszystkimi kluczami. A jeśli wszystko pójdzie po myśli jego mości hetmana, wakować będzie takoż buława polna. A waść przecie heros spod Beresteczka, o czym wszyscy pamiętają. Panie Przyjemski, uczynisz co zechcesz, niemniej jednak zechciej rozważyć, czy warto trwać w uporze.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bohun»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bohun» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bohun» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.