Tim Powers - Ostatnia Odzywka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dawno, dawno temu czarna magia zniszczyła Fisher Kinga Bugsy Siegela. Jałową ziemią Las Vegas zaczął władać nowy król. Przed dwudziestoma laty Scott Crane, jednooki hazardzista, przegrał ciało i duszę podczas dziwacznej gry w karty, która toczyła się na środku jeziora Mead. Zwycięzca przychodzi teraz, by odebrać wygraną.

Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nardie poklepała Dianę po ramieniu, a potem obie usiadły prosto, nieco zażenowane. Dinh wypiła kolejny łyk piwa i pociągnęła nosem.

– No eóż, lepiej, żebyś tak zrobiła – stwierdziła. – Jestem teraz sierotą w maleńkiej łódce na środku kurewsko wielkiego oceanu.

Wróciły do Ftamingo. Diana obueteiła Scotta, który ubrał się, okazując znużenie, i przygotował kawę.

Później, w popołudniowym słońcu, które wpadało przez nie dające się otworzyć hotelowe okna, usiadł na dywanie i zaczął rozkładać, obrazkami do góry, ojcowską talię Lombardy Zero. Wczoraj Leon odłożył dwadzieścia dwa Arkana Większe i Crane zacz-ął układać na próbę czterokołowe kombinacje z pozostałych pięćdziesięciu sześciu Wtajemniczeń Mniejszych,

Eyło to podobne do powolnego obracania kalejdoskopu, w którym zamiast kolorowych odprysków szkła, w mrze urządzenia przesypują się żywe twarze, tworzące nowe wzory i ustawienia; i Scott pozwalał biernie, by ostre jak brzytwa tożsamości rezonowały w jego umyśle.

Ponownie starał się ułożyć karty tak, by móc, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, kupić rękę swojego ojca; oraz, by po wszystkich nabyciach i sprzedażach pozostałych kart, jego kolor do króla zwyciężył podczas sprawdzenia. Dwukrotnie przekonany, że odkrył odpowiedni klucz, siorbnął letnią kawę i usiadł prosto tylko po to, żeby zauważyć łajdacki zakup, który mógłby dać innym graczom fulla lub karetę-i musiał zburzyć cały układ i zaczynać wszystko od początku.

W jego umyśle wznosiły się bez przerwy i rozpadały krystaliczne siatki obcej nienawiści, obaw i radości, niczym fale oceaniczne, dźwigające się w górę, a potem opadające i rozbryzgujące się w opar.

W końcu poczuł się usatysfakcjonowany widokiem nowego układu i pozbierał ostrożnie karty w porządku, w jakim powinny zostać rozdane.

– Wejść! – zawołał, wkładając do torebki ułożoną w stos talię.

W drzwiach łączących pokoje pojawiła się Nardie Dinh.

– Kim ja jestem? – spytała. – Hotelowym boyem?

– Żartowałem – odparł, po czym wstał i przeciągnął palcami przez włosy. – Przepraszam. Słuchaj, mogłabyś mi zrobić makijaż? Myślę, że ubrać kieckę potrafię sam.

– Jasne, chodź do łazienki – powiedziała Nardie, idąc przodem; potem przystanęła, odwróciła się i uśmiechnęła. – Hej, Scott, moje gratulacje z powodu zbliżającego się ślubu! Diana mi o tym powiedziała.

– Dzięki. – Jego zdrowe oko piekło go już ze zmęczenia. – Mam nadzieję, że wszyscy tego dożyjemy. Ale teraz muszę się przygotować na swój… kawalerski wieczór.

Machnął dłonią, żeby Dinh ruszyła.

– Myślę, że mało który facet ma na swoim wieczorze kawalerskim własnego ojca.

– No cóż – zauważyła Nardie rozsądnie – większość facetów nie idzie na taką imprezę w kiecce.

ROZDZIAŁ 47. Latająca Zakonnica

Godzinę później Crane stał w swoich szpilkach przed wystawą z milionem dolarów w Binion’s Horseshoe Casino. Za kuloodporną szybą ułożono, w pięciu kolumnach po dwadzieścia sztuk, sto banknotów o nominale dziesięciu tysięcy dolarów, obramowanych łukiem olbrzymiej mosiężnej podkowy wielkości drzwi. Dwóch mocno zbudowanych strażników popatrzyło na Scotta z drwiącą dezaprobatą.

– Musi być ciężko – powiedział ktoś przy łokciu Scotta. Crane spojrzał w dół i ujrzał Newta w kraciastym garniturze o szerokich klapach; pokerzysta wyglądał na zniszczonego i starego.

Oto znowu my dwaj razem, pomyślał Crane, dwadzieścia jeden lat starsi i obaj prezentujący się dosyć podle.

– Cześć – przywitał go. – Mogę się z tobą zabrać?

– Na to wygląda – odparł stary mężczyzna. – Moja pozostała trójka nie pokazała się – założę się, że załatwieni przez dygot towarzyszący nocnym koszmarom. To się zdarza. Dajmy im kilka minut.

Spojrzał na torebkę Scotta.

– Żadnej broni dzisiaj, mam nadzieję. Tym razem wrzucają do jeziora, a może także i ciebie.

– Nie, dziś nie. Tak czy inaczej, wszyscy wyglądają na spokojnych pokerzystów.

Z wysokości swoich obcasów spojrzał w puste, jasne jak u ptaka oczy Newta.

– Co to miało znaczyć, że „musi być ciężko”?

– Golić się z tym teatralnym makijażem. Założę się, że zatyka ostrza albo powoduje powstawanie dziur w siateczce maszynki elektrycznej.

– Pewnie by tak i było, ale golę się, zanim to sobie nałożę na twarz. – Crane był zmęczony i beznadziejnie spragniony piwa – tego, czym piwo było dla niego – i papierosów – sposobu, w jaki mu smakowały.

I myślał o duchu Bena Siegela, który zadał sobie trud, by pokazać mu, że można oszukać muchę i sprawić, żeby zjadła zatrutą kostkę cukru, jeśli owad widzi tylko nieszkodliwą powierzchnię.

– To jest kłopot – powiedział obojętnie – ale robię to dla Pana.

Krzaczaste białe brwi malutkiego staruszka podjechały w pół drogi do miejsca, które musiała niegdyś wyznaczać linia jego włosów.

– Dla Pana, co?

– Jasne. – Scott mrugnął i zmusił się, by sobie przypomnieć, o czym wcześniej mówił. – Nie sądzisz chyba, że sam postanowiłem ubierać się w ten sposób, co? Jestem członkiem pewnego religijnego bractwa i to wszystko jest z tym związane. Wiele zakonów nosi dziwne stroje.

– Hmm. Nie pokażą się, jak sądzę. Moi pozostali gracze, nie twoi zakonnicy. Walmy.

Nagle podniósł w górę pomarszczoną dłoń.

– Nie rozumiem przez to…

– Jezuuu… – powiedział Crane, idąc za małym człowieczkiem przez mrok kasyna w kierunku jasnej plamy, która była otwartymi na Fremont Street drzwiami. – Z mojej strony nic ci nie grozi, Newt, obiecuję.

– I żadnych wygłupów w samochodzie.

Wszyscy mnie przestrzegają przed robieniem wygłupów, pomyślał Crane.

– Masz moje słowo honoru.

Zanurzyli się w hałasie wytwarzanym przez automaty do gry, i Newt wymamrotał coś, co zabrzmiało jak „proste jak kratownica”.

Crane zmarszczył brwi. Nie wierzył w jego uczciwość? Czy ten dziwny, mały facet mógł mieć jakieś przeczucia odnośnie do jego planu zdetronizowania własnego ojca? Kiedy szli zygzakiem przez tłum, pochylił się ku niemu.

– Co mówiłeś?

– Powiedziałem: „Jak latająca zakonnica”. Religijny zakon, w którym trzeba się dziwnie ubierać. Fruwała, pamiętasz?

Scottowi dziwnie ulżyło; najwyraźniej rzecz nie dotyczyła wcale honoru. Byli już na zewnątrz, na spieczonym, zalanym słońcem chodniku, i żeby być słyszanym ponad brzęczeniem megafonu pikietera, Crane musiał krzyknąć:

– Tak, pamiętam!

– Sądzę, że wymyślono to po to – odkrzyknął Newt – by musieć nosić tę rzecz przez cały czas. Przynajmniej mogła latać.

– Tak sądzę.

Crane szedł za małym człowieczkiem przez Fremont i wzdłuż Pierwszej Ulicy, w kierunku parkingu na końcu kwartału domów. To tutaj strzelano do niego osiem dni temu i został uratowany przez dwa strzały z broni grubasa – którego sam zabił cztery dni później. Zawadził czubkiem lewego buta o wyszczerbiony krawężnik i przytarł pomalowane paznokcie prawej ręki o dzioby ceglanego muru.

Crane miał rozdawać karty w następnej kolejności.

Niebo za otwartymi iluminatorami było ciemne, a ciepły wiatr, pachnący odległymi, stygnącymi skałami i szałwią wzbijał nadal wodę jeziora w pluskające fale; poziom drinków w stojących na zielonym suknie stołu szklankach kołysał się i był nierówny. Dym papierosowy utworzył ponad zgromadzonymi w puli banknotami chmurę w kształcie grzyba.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatnia Odzywka»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x