Kim Robinson - Czerwony Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Czerwony Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niezwykle realistyczny opis kolonizacji Marsa przez Ziemian na początku XXI wieku. Dramatyczne dzieje osadników, którzy doprowadzają do totalnej katastrofy, próbując przystosować planetę do zamieszkania.
Czy mimo eksperymentów na ekosferze planety i zbrodniczych posunięć międzynarodowych korporacji finansowych Mars się odrodzi i stanie się dla ludzi prawdziwym domem?
Czerwony Mars Kolejne części cyklu to
i
.
Powieść otrzymała nagrodę BSFA w 1992, Nebula w 1993.
Nominovana do nagród Hugo, Clarke i Locus w 1993.

Czerwony Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak, tak — wtrącił Frank ponuro. — Wszyscy tak postępowaliśmy. — To mu przypomniało stary dowcip Michela: “Skoro wszyscy i tak zaczną wariować”…

— Sam widzisz! Czego się spodziewaliście?

— Nie wiem. — Frank smutno potrząsnął głową. — Ale to wszystko są mrzonki, urojenia, rozumiecie? Potrzeba pozostania w ukryciu krępuje każdą społeczność, paraliżuje ją. To tylko opowiastki, kiedy się nad tym dobrze zastanowić…

— Ciekawe więc, dokąd twoim zdaniem udają się ci wszyscy, którzy znikają?

Frank z niepokojem wzruszył ramionami, a oni tylko się uśmiechnęli.

Godzinę później ciągle jeszcze się nad tym zastanawiał. Wszyscy przeszli do amfiteatru, który znajdował się częściowo na powietrzu, a zbudowany został z nieruchomych bloków solnych w klasycznym stylu greckim. Półokrąg białych ławek wznoszących się coraz wyżej jedna nad drugą wypełniły tłumy ludzi o uprzedzająco grzecznych twarzach. Czekali na jego mowę, ciekawi tego, co może im powiedzieć przedstawiciel pierwszej setki; był dla nich reliktem przeszłości, postacią historyczną, człowiekiem, który przebywał na Marsie już dziesięć lat, zanim niektórzy z obecnych na widowni w ogóle się urodzili, a jego wspomnienia z Ziemi sięgały czasów ich dziadków. Dzieliła ich rozległa i mroczna przepaść tych wszystkich lat.

Starożytni Grecy najwyraźniej dobrze znali się na akustyce — musiał tylko trochę podnieść głos i wszyscy już go słyszeli. Wygłosił do zgromadzonych dość szablonową mowę, powiedział im niemal to, co zwykle, chociaż wiele słów wykroiły i ocenzurowały aktualne wydarzenia. Całość nie brzmiała zbyt przekonująco, nawet dla niego samego.

— Słuchajcie — mówił, na poczekaniu desperacko rewidując swoją przemowę, improwizując, a jednocześnie z uwagą obserwując twarze w tłumie, by natychmiast wychwycić ich reakcję — kiedy przybyliśmy tutaj, znaleźliśmy się w całkowicie innym miejscu, w nowym świecie i to musiało sprawić, że staliśmy się zupełnie innymi istotami niż przedtem. Przestały mieć dla nas znaczenie wszelkie stare dyrektywy z Ziemi. Prawda jest taka, że musimy tu stworzyć nowe marsjańskie społeczeństwo, taka jest kolej rzeczy. Fakt ten wypływa z decyzji, które podejmujemy razem, poprzez kolektywne działanie. Są to decyzje, które podejmujemy w naszym czasie, w obecnych latach, dokładnie teraz, w tej właśnie chwili… Ale jeśli postanowicie uciec na otwartą przestrzeń i przyłączyć się do którejś z ukrytych kolonii, odizolujecie się od nas! Pozostaniecie tacy, jacy byliście, kiedyście tu przybyli, i nigdy nie zdołacie się przeobrazić w przedstawicieli marsjańskiej społeczności. A jednocześnie pozbawicie tych, co pozostaną, waszej wiedzy i wkładu w tę społeczność. Znam to z własnego doświadczenia, wierzcie mi. — Przeszył go nagły ból, co niezwykle go zaskoczyło. — Jak wiecie niektórzy z pierwszej setki zniknęli jako pierwsi, przypuszczalnie pod przywództwem Hiroko Ai. Wciąż nie rozumiem, dlaczego to zrobili, naprawdę nie rozumiem… Ale mogę wam powiedzieć, jak bardzo przez te wszystkie lata tęskniliśmy za genialnym talentem projektowania systemów Japonki. Sądzę, że mogę się posunąć do tego, aby obarczyć ją częściową odpowiedzialnością za obecną sytuację. Jestem bowiem pewien, że spora część problemów, z którymi borykamy się obecnie, wynika właśnie z jej nieobecności przez te wszystkie lata. — Potrząsnął głową, próbując uporządkować myśli. — Pierwszy raz, kiedy zobaczyłem ten kanion, w którym jesteśmy w tej chwili, byłem właśnie z nią. To było w czasie jednej z pierwszych wypraw badawczych na ten teren. Stałem u boku Hiroko Ai, patrzyliśmy w ten kanion, którego dno jest takie nagie i płaskie, i nagle powiedziała: “Wygląda jak podłoga w pokoju”. — Frank popatrzył po słuchaczach, próbując sobie przypomnieć twarz Hiroko. Tak… nie. Jakie to dziwne, pomyślał, że się pozornie pamięta twarze, póki się nie spróbuje spojrzeć na nie w swoim umyśle: wtedy odwracają się. — Tęsknię za nią. Przyjechałem teraz tutaj i nie mogę uwierzyć, że jest to to samo miejsce, toteż… trudno mi uwierzyć, że naprawdę ją znałem. — Przerwał, usiłując się skupić na ich twarzach. — Rozumiecie?

— Nie! — krzyknął ktoś z tłumu.

Był zmieszany, niemniej jednak na sekundę zagotował się w nim stary gniew.

— Mówię, że musimy tu stworzyć nowego Marsa! Mówię, że jesteśmy zupełnie nowymi istotami, że nic tutaj nie jest takie samo! Nic!

Zrezygnowany urwał, zszedł z mównicy i usiadł. Zaczęli przemawiać inni mówcy, słyszał ich monotonne głosy. Przez długi czas siedział nieruchomo, oszołomiony, i wpatrywał się w otwarty koniec amfiteatru, który wychodził na park z rzadko posadzonymi platanami. Za parkiem wznosiły się smukłe białe budynki, ich dachy i balkony również porastały drzewa. Widok był dwukolorowy — zielonobiały.

Nie potrafił im przekazać swoich myśli. Nikt nie mógłby tego zrobić. Tylko czas i sam Mars. A tymczasem będą postępować wbrew własnym interesom i korzyściom. To się zdarzało przez cały czas, ale dlaczego? Dlaczego ludzie są tacy głupi?

Frank opuścił amfiteatr, przemierzył park i wszedł do miasta.

— Jak to się dzieje, że ludzie postępują przeciwko sobie, przeciwko swoim własnym oczywistym materialnym interesom? — zapytał Slusinskiego przez naręczny notesik komputerowy. — To przecież szaleństwo! Marksiści byli materialistami, jak oni to tłumaczyli?

— Ideologią, szefie.

— Ale jeśli świat materialny i nasze metody manipulowania nim determinują wszystko inne, w jaki sposób w ogóle jest możliwa ideologia? Czy oni wiedzieli, skąd pochodzi?

— Niektórzy definiowali ideologię jako urojony związek jakiegoś poglądu z rzeczywistą sytuacją. Twierdzili, że wyobraźnia stanowi w ludzkim życiu potężną siłę.

— Ależ w takim razie wcale nie byli materialistami! — Zaklął z oburzeniem. — Nic dziwnego, że marksizm umarł.

— Cóż, szefie, w rzeczywistości wielu ludzi na Marsie nazywa siebie marksistami.

— Bzdura, cholera! Równie dobrze mogliby się nazwać zoroastrianami, jansenistami albo heglistami.

— Wszyscy marksiści są heglistami, szefie.

— Och, dajmy już temu spokój — warknął Frank i przerwał połączenie.

Urojone istoty w prawdziwym krajobrazie. Nic dziwnego, że Frank zapomniał o kiju i marchewce i wszedł w królestwo nowego istnienia, radykalnej różnicy i całego tego nonsensu. Próbował być Johnem Boonem. Tak, to prawda! Próbował robić to, co robił John. Tylko John był w tym dobry; Frank widział go, jak pracował w tamtym “magicznym” czasie, w tamtych dawnych dniach, zmieniając wszystko jedynie słowami, jedynie tym, jak mówił. Podczas gdy dla Franka słowa kojarzyły się z grudami w ustach. Nawet teraz, kiedy słowa były właśnie tym, czego ci ludzie potrzebowali, kiedy właśnie one były jedyną rzeczą, która mogła ich uratować.

Maja czekała na Franka na stacji w Burroughs. Uściskała go, a on stał sztywno z torbami w rękach. Za namiotem na fiołkoworóżowym niebie falowały niskie, czekoladowe chmury burzowe. Frank nie był w stanie spojrzeć Mai w oczy.

— Byłeś cudowny — powiedziała. — Nikt o niczym innym nie mówi.

— Przez godzinę. — Po której emigranci znikali nadal. To był świat czynu i słowa nie miały większego wpływu na czyny niż szum wodospadu na szybki prąd strumienia.

Pospiesznie ruszył do biura na płasko wzgórzu. Maja szła obok i przez cały czas mówiła, podczas gdy on oglądał na czwartym piętrze jeden z pokoi o żółtych ścianach. Bambusowe meble, kwiecista pościel, obite tapczany. Maja była wesoła, pełna planów i naprawdę z niego zadowolona. Była z niego zadowolona! Tak mocno zacisnął na tę myśl zęby, że aż poczuł ból.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Błękitny Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Green Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - Green Mars
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Czerwony Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x