• Пожаловаться

Borys Strugackij: Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki

Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugackij: Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1999, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Borys Strugackij Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki

Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stanisław Krasnogorow, informatyk z instytutu naukowo-badawczego, zostaje wezwany na przesłuchanie. Sprawa dotyczy jego kolegi, ale wkrótce okazuje się, że to tylko pretekst. Służby bezpieczeństwa interesują się przede wszystkim Stanisławem. Nie jest on bowiem zwykłym człowiekiem. Posiada niesamowity tajemniczy dar…

Borys Strugackij: другие книги автора


Кто написал Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A we mgle… kolczaste rośliny z ostro zakończonymi liśćmi, na które mówią „korona cierniowa”… I gigantyczne pająki, tkające między nimi pajęczynę… Ziemi w ogóle nie widać, wszędzie tylko obrzydliwy mech i jamy pełne czarnej wody, a na każdym białawym pniu obrzydliwe, oślizgłe, kolorowe grzyby…

Wąska twarz Wikonta robiła się szara, jakby z jakiegoś nieznośnego bólu, głos cichł — wspomnienia męczyły go jak choroba.

Te opowieści, a nawet nie tyle one, co sposób opowiadania, wywierały na słuchaczach ogromne wrażenie. Na Stanisławie rzecz jasna też. W takich chwilach Wikont wydawał mu się nadczłowiekiem, albo człowiekiem z piekła, albo nawet wilkołakiem — po prostu go nie poznawał… A potem nagle zobaczył jedną z opowieści Wikonta w książce wydanej przez Gieografgiz (chyba było to W sercu lasu). Zgadzało się co do słowa. W pierwszej chwili nie uwierzył własnym oczom. Wściekł się. Potem jednak wpadł w zachwyt.

Później pomyślał: po cholerę on to robi… snob wyszmelcowany?

Był snobem. Snobem pod każdym względem — w rozmowach, gustach literackich, w życiu. Zajmując kolejkę przed kioskiem z piwem, pytał z nieopisaną wyniosłością: „N-no, kto się tutaj nie boi przyznać, że jest ostatni?”. Trzęsący się, rozwścieczeni, skacowani alkoholicy byli zdruzgotani…

Na niziutkim lakierowanym stoliku trzymał gładką drewnianą miskę, czarną, ze złotymi smokami. Z wyspy Mindanao. Miska była pełna fajek. Miał ich chyba ze trzydzieści — od koślawych murzyńskich fajeczek własnej roboty do ciężkich, wrzoścowych, poręcznych jak pistolet zabytkowych egzemplarzy, wykonywanych na zamówienie. Nie patrząc wsadzał lewą rękę bez trzech palców do tego śmierdzącego, wykwintnego śmietnika, bezbłędnie jak automat wyciągał to, czego szukał, nabijał, zapalał od zapałki i owijając się miodowym dymem mrużył lewe ślepe oko… I nagle zaczynał zawodzić: Siedzisz przy kominku i blask purpurowy Miarowo tańczy wokół, przedrzeźniając wzór kotary Nad rytmem płacząc czytasz sonety ciemnościom fioletowym W zadumie spogląda twój foksterier stary Na kozetce Ludwika drzemie małpka z Samo, I obrazy Watteau przesiania kłębiący się mrok, Siedzisz przy kominku, owinięta w szal „dimuamo”, A na twoich kolanach stronami trzepocze Stak…

— Kto to jest Stak? — dopytywał się Stanisław, próbując przezwyciężyć wzruszenie.

— Co to za różnica? — odpowiadał Wikont z pełną godności irytacją. — No, na przykład: Stanisław Krasnogorow. Zadowala cię to?

— No dobrze. Ale czemu Samo? Nie ma żadnego Samo, jest Somo.

— Bo „dimuamo” brzmi, a „dimuomo” nie.

I to było absolutnie oczywiste: dimuamo brzmiało, a dimuomo, nie wiadomo dlaczego, nie…

Kiedy się poznali (w piątej klasie), był drobnym, niegroźnym, ale sprytnym chuliganem. Chodził wtedy w rozszerzanych spodniach krokiem doświadczonego marynarza i nosił marynarską podkoszulkę w paski. Był hultajem. Istnym mistrzem hultajstwa. Pewnego dnia dyżurowali razem klasie podczas przerwy.

Była wiosna czterdziestego piątego roku. Klasa huczała, tupała i kłębiła się na korytarzu, a oni siedzieli na parapecie, w sali na drugim piętrze, i patrzyli w dół. Najpierw nie działo się nic ciekawego, a potem na chodniku pod oknem pojawił się dyrektor szkoły. Miał na głowie kapelusz. Nie można się było powstrzymać. Wikont (wtedy nazywano go Kikon albo Kikonia) od razu plunął na ten kapelusz i oczywiście trafił.

Wszystko działo się jakby w dusznym, długim horrorze. Jak w zwolnionym tempie. Dyrektor zatrzymał się… starannie zdjął kapelusz… dokładnie zbadał to, co z niego zwisało… i zaczął podnosić głowę — nie da się opisać jak dręczące wolno…

Zniknęli z parapetu, jakby zwiani podmuchem wiatru. Wylecieli na korytarz jak dwie torpedy i wtedy Stanisławowi wydało się, że Kikon ze strachu zupełnie zwariował: podskoczył nagle do Papaszy — nąjstraszniejszego, najokrutniejszego i najsilniejszego chuligana z klasy piątej „A” — i dał mu w gębę!

Papasza zbaraniał. Był o dwie głowy wyższy od małego Kikona. Z tej wysokości wytrzeszczał na niego nieprzytomne oczy, widocznie zupełnie stracił poczucie rzeczywistości. Kikon dał mu w gębę po raz drugi i wtedy się zaczęło!

„Kikonia naprał Papaszę!” — rozeszło się po całej szkole. Natychmiast zgromadził się tłum żądnych krwi gapiów i kibiców.

Wreszcie do Papaszy dotarło, co się stało. Rycząc jak oszalały runął na zuchwalca, pracując od razu wszystkimi czterema długimi kończynami… Kiedy dyrektor z kapeluszem i z tym, co z niego zwisało, pojawił się na korytarzu, z początku nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi.

— Kto to zrobił?! — grzmiał dyrektor, podnosząc wysoko kapelusz, ale nikt go nie słyszał i nie widział.

— Przestańcie się bić! — krzyczał dyrektor, ale to już nie była bójka, tylko proces wychowawczy, specjalna procedura, której nie można było tak po prostu przerwać… Kiedy wreszcie nastał porządek i wśród grobowej, zalękłej ciszy dyrektor zadał swoje główne pytanie: „Kto jest dyżurnym?!”, Kikon odezwał się radośnie: — Ja! — z zakrwawionym nosem, podbitym okiem, w rozerwanej do pępka koszuli. — 1 od razy stało się jasne, że to nie on jest występnym grzesznikiem, że tam go nie było, jego tam po prostu być nie mogło, był tutaj, a kto był tam, nie wie i w żaden sposób nie może wiedzieć…

„Gdzie mądry człowiek chowa liść? W lesie”. Chestertona przeczytali dwa, trzy lata później i nie ocenili go zbyt wysoko — zwłaszcza po Conan Doylu, Louisie Bussenardzie i Ponson Du Terrailu.

Latem czterdziestego piątego Kikon został ranny od wybuchu zapalnika. Po raz kolejny pojechał z chuliganami za miasto, gdzie na polach niedawnych bitew rozkładali się jeszcze nie pochowani jak należy ludzie i marnowały się bez sensu tysiące sztuk różnej broni. Z ostatniej wyprawy Kikonia przywlókł cały worek dobra, przede wszystkim pęczki żółtawego makaronu, bezdymny proch, lont i mnóstwo nabojów do broni strzeleckiej różnego kalibru. Cały ten skarb schował w piwnicy, a do domu wziął tylko jeden ładny, kolorowy, metalowy drobiażdżek wielkości ołówka. Zaczął grzebać w tym ołówku scyzorykiem, próbując rozebrać go na części. I cudo wybuchło.

Na szczęście babcia była w domu. Zawołała znajomego lekarza wojskowego i zawieźli Kikona do szpitala — tuż obok, do Wojskowej Akademii Medycznej. Trzy palce lewej ręki trzeba było amputować, mały i serdeczny ocalały. W lewym oku na zawsze został odłamek — miedziany, dlatego nie dało się go wyjąć za pomocą magnesu. Z prawej dłoni wyrwało duży kawał mięsa i skóry. Żeby wyrównać ubytek lekarze przyczepili Kikoni prawą rękę do brzucha, a powstały zrost codziennie rozmiękczali rozżarzonymi kleszczami, żeby potem można go było stopniowo oddzielić. Widocznie takie zabiegi były wtedy w modzie. Na sali z Kikonia leżał żołnierz, któremu łapiduchy przywracały w ten sposób utraconą w boju urodę: chodził z lewą ręką złączoną skórno-mięsnym wiązadłem z miejscem, w którym, zanim został ranny, znajdował się nos. Według Kikoni, żołnierz był pod każdym innym względem całkiem zdrowym chłopem, po prostu wielkim chłopiskiem. Co dwa tygodnie regularnie wychodził z kliniki na baby, obowiązkowo wplątywał się w jakąś pijacką bójkę i oczywiście urywali mu to wiązadło. Rano, cały we krwi, wracał ze skruchą na salę i lekarze zaczynali wszystko od początku.

Kikonia spędził w szpitalu ponad pół roku, a kiedy znowu pojawił się w szkole, był już zupełnie innym człowiekiem. Nagle obudził się w nim intelektualista. Zrobił się bardzo oczytany, dobrze grał w szachy, całkiem nieźle czytał po niemiecku i po angielsku. Stał się ciekawym rozmówcą. Rozmawiał o książkach.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Bohdan Petecki: Tylko cisza
Tylko cisza
Bohdan Petecki
Stanisław Lem: Cyberiada
Cyberiada
Stanisław Lem
Danielle Steel: Rytm Serca
Rytm Serca
Danielle Steel
Håkan Nesser: Sprawa Ewy Moreno
Sprawa Ewy Moreno
Håkan Nesser
Boris Akunin: Walet Pikowy
Walet Pikowy
Boris Akunin
Отзывы о книге «Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki»

Обсуждение, отзывы о книге «Poszukiwanie przeznaczenia Albo 27 twierdzenie etyki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.