Zawartość teczki odbierała rozsądek, sama teczka ciążyła — Kołomyjec ledwie powstrzymywał się przed wspaniałym porywem, żeby wyrzucić ją jak najdalej, do rzeki. „I sprawę się zamknie, i nieboszczyków więcej nie będzie. A cóż innego ja mogę?!.. No, chyba że podejmę studia zaoczne na fizyce: wkuję wszystkie teorie, zgłębię je — i za jakieś sześć lat dokończę śledztwo. Albo, wniknąwszy w istotę rzeczy, sam wyzionę ducha?…”
Powiadają: „Nie bądź taki mądry!” Nic o tym nie wiem, lecz lepiej nie bądź taki dobry. Przesadna życzliwość prowadzi do zawału.
K. Prutkow-inżynier
Myśl nr 10
— A jednak wyczuwa się w twoich ruchach niewiarę — odezwał się z tyłu głęboki, dobrze ustawiony głos. I nim się Staszek obrócił, już mu się poprawił humor: Borys Czekan!
Borys Czekan, przyjaciel i kolega z ławki od szóstej do dziesiątej klasy perejasławskiej szkoły numer 4… Po ukończeniu szkoły ich drogi rozeszły się: Borys dostał się do Moskiewskiego Instytutu Fizyko—Technicznego, Staszek najpierw oblał egzaminy na Uniwersytet Charkowski, poszedł do wojska, potem jednak dostał się i skończył studia. Nie korespondowali ze sobą, stracili siebie z oczu, potem dzięki losowi i nakazowi pracy znów zetknęli się w tym samym mieście. Ale i tutaj nie dążyli do spotkań pozostawiając to przypadkowi, który akurat zetknął ich ze sobą w parku — lecz na myśl, że i Borys chodzi tymi samymi ulicami, Kołomyjcowi zrobiło się jakoś raźniej. Zadziwiająca to rzecz — przyjaźń ze szkolnej ławy!
A w tej chwili Czekan, doktorant na ostatnim roku studiów, przekrzywiwszy na prawe ramię kudłatą głowę i marszcząc w uśmiechu żywą, o regularnych rysach, lecz niestety piegowatą twarz, przyglądał się młodszemu śledczemu prokuratury miejskiej Kołomyjcowi, który patrzył na Borysa czule mrużąc oczy.
— Cóż, do chrzanu jest to nasze życie? Zapytał Czekan.
— A… jak się domyśliłeś? spytał Kołomyjec.
— O sobie wiem i tak, na tobie zaś jest to wypisane dużymi literami. Najwyższy czas obalić butelkę wytrawnego, co?
— Chodźmy powiedział Staszek.
W kilka minut później siedzieli w pawilonie letnim „Fala” i przegryzając opowiadali sobie, kogo ze znajomych widzieli i co o kim wiedzą. Borys przypomniał sobie, że latem wypoczywał w rodzinnym Perejasławiu i przekonał się, że wszystkie ich znajome dziewczyny to już nie dziewczęta, lecz damy i mamy, tyją i starzeją się, na lepsze zmieniła się tylko Luśka Nosek lecz i ona tylko dzięki operacji plastycznej. Ten temat wkrótce został wyczerpany i wypiwszy drugą lampkę, zaczęli opowiadać sobie, co im leży na sercu.
— Rozumiesz, zadręczyli mnie czciciele Boga! No jacy, jacy!.. Ci, co gorliwie wierzą w Boga fizycznego, który ustalił prawa przyrody. Oficjalnie oni oczywiście nie są wierzącymi — są materialistami, i to gorliwymi materialistami. Nie bez powodu we wstępie lub w pierwszym rozdziale monografii i podręczników wygłaszają górnolotne oracje o obiektywnej rzeczywistości, o pierwotności materii, wtórności świadomości… i tak dalej, i tym podobne. Jak to powiadał Polesow z Dwunastu krzeseł patrząc w oczy Ostapowi Benderowi: „Zawsze!” I ponieważ przysięga została wypowiedziana i przyjęta, uważają za mało istotne, co piszą w pozostałych rozdziałach a w nich przecież tkwi sedno sprawy… Jesteś człowiekiem spoza naszego kręgu, tobie fizyka wydaje się doskonale harmonijną nauką, a z bliska, czego się dotknie, wszędzie mistyka. Bóg. Oto prosty przykład: w akceleratorach są przyśpieszane cząstki elementarne, które zderzają się z tarczą albo z sobą — i tak powstają nowe sztuczne cząstki. Różne: mezony, antyprotony, alfa—lambda—sigma—minus—hiperony… Za niektóre były nawet przyznawane Nagrody Państwowe, a już artykułów, referatów, monografii na ich temat zatrzęsienie. I jak ci się zdaje, o ile cząstek wzbogacił się nasz świat w wyniku tej żywiołowej i kosztownej działalności? — Borys wpił się wzrokiem w Staszka.
— O ile? — zapytał ten.
— Ani o jedną! Ani jednej nie przybyło. Wszystkie sztucznie otrzymywane cząstki rozpadają się albo anihilują… A po co, po jakiego diabła? Przyroda zdecydowanie nie sprzeciwia się temu, że wzrasta ilość przedmiotów wytworzonych przez ludzi, że zwiększa się liczba samej ludności… chociaż człowieka stworzyć o wiele łatwiej niż antyproton! — a ogromna, dziesięć do jakiejś tam czterdziestej potęgi, ilość elementarnych „cegiełek” jest dana z dokładnością do jednego Mistyka! I cóż na to ścisła nauka? — Borys odchylił się w krześle, przymknął oczy, wyrecytował: — „Po rozważeniu tych rzeczy wydaje mi się prawdopodobnym, że Bóg najpierw ukształtował Materię w postaci jednolitych, masywnych, nieprzenikalnych Cząstek — artykulacją podkreślał pojęcia a priori — z takimi Własnościami i Proporcjami w stosunku do Przestrzeni, które najbardziej nadawałyby się do tego celu, dla którego On stworzył Je… Nie ma takich sił, zdolnych zniszczyć to, co sam Bóg powołał w Akcie Stworzenia… Dlatego z faktu istnienia Świata wynika, że zmiany rzeczy materialnych mogą zostać przypisane jedynie Rozszczepieniu i ustanowieniu nowych związków i Ruchów tych Wiecznych Cząstek”. Uff!.. — Borys upił z kieliszka. — Myślisz może, że to Biblia? Nie, mój drogi, to Optyka Isaaca Newtona, i to ona daje jedyne — jak dotąd — wyjaśnienie przypadku.
— Znakomity! — zachwycił się Staszek.
— Kto, Newton?
— Nie, Borysie, w danym przypadku ty. Z pamięci zasuwasz.
— No, mój drogi, ty przecież także na pamięć znasz kodeks karny lub cywilny. A dla nas jest to taki sam kodeks, takiż Talmud… I to nie tylko z cząstkami jest tak — weźmy dowolny podstawowy fakt lub prawo Fizyczne: dlaczego ono jest takie? Dlaczego istnieją te wszystkie eksponenty, parabole, konstanty — żeby nam było ciekawiej zdawać egzaminy, czyżby?… Nie uwierzysz mi, lecz im bardziej wnikam w swoją ukochaną naukę, tym bardziej wydaje mi się podobna… no, jakby do takiego panteonu wierzeń fizyki, do pełnej kolekcji religii. Nie bez powodu dla starożytnych Greków słowo „teoria” oznaczało nie tylko badanie, lecz również mistyczne widzenie. Zauważ: mechanika — to jakby chrześcijaństwo z bogiem Newtonem i jego pierwszym prorokiem, zastępcą w sprawach dużych prędkości, Einsteinem. Elektrodynamika — to, powiedzmy, polowy islam, na czele z Allachem Maxwellem. Mechanika kwantowa jest bardziej podobna do hinduizmu z wieloma bogami, gdzie jeden przed drugim czapki nie uchyli: równanie Schrödingera — bóg, reguła Pauliego — bóg, zasada Heisenberga — bóg, postulaty Bohra — bogowie… delta—funkcje Diraca — no, to w ogóle symbol wiary niby znak krzyża świętego! A fizyka jądrowa i fizyka cząstek elementarnych — to już zupełnie ciemne dzikie pogaństwo, gdzie każda właściwość nowej albo nawet znanej cząstki, każdy fakt doświadczalny — to bożek, diabeł, duch, licho w piwnicy i inne chochliki. Wszystko to nie da się wywieść z idei pierwotnych, lecz po prostu spada na głowę nie wiadomo skąd. O, śmiejesz się…
— Nie śmieję się — powiedział Staszek. Nie wszystko zrozumiał z gniewnej filipiki Borysa, lecz dostrzegł, że kolega jest rześki, kipią w nim myśli i uczucia, naładowany jest siłami witalnymi, żywy i zdrowy, nic mu się złego nie dzieje i nie stanie. Było to miłe, więc Kołomyjec uśmiechnął się.
— Śmiejesz się — ciągnął Czekan dopełniwszy kieliszek sobie i przyjacielowi — a nie rozumiesz, że wszystko to jest bardzo poważne. Przecież sedno tkwi nie w tym, że istnieje wiele pojęć niezrozumiałych, bez tego w nauce się nie obejdzie, lecz w tym, że niezrozumiałość wynosi się do rangi Obiektywnej Rzeczywistości, której nie jest nam dane pojąc!” Tak jest — i już. Są to jakoby podstawowe prawa, podstawowe fakty, fundamentalne stałe, a pod fundamentem kopać nie wolno, gdyż gmach fizyki runie. Cały panteon… Wystarczy to, iż możemy opisać matematycznie, równaniami, owo zjawisko. Lecz równania, które nie zostały wyprowadzone, ale odgadnięte… to obecnie taka moda w fizyce: odgadnąć prawo matematyczne dla nowego zjawiska, zgaduj zgadula… dziecięca gra one same stają się „bogami” fizyki! Pewnie myślisz: ma się też czym przejmować!..
Читать дальше