Tydzień oczekiwania na powrót trzech automatów poszukiwawczych nie był więc bynajmniej stracony dla akcji ratowniczej. Obawa o życie Igora i Suzy ustokrotniała siły Jarosława, Ziny i Mary. Zażywając zwiększone dawki hiperolu, pracowali dzień i noc w hali montażowej. Drugiego maja przylecieli na Urpę Nym, Wiktor i Wład — ten ostatni wprost z wyprawy, w czasie której dokonano odkrycia wzmożonej emisji neutrino. Następnego dnia przybyli z Temy Heng i Ast.
Tempo budowy Dżdżownicy II wzmogło się teraz jeszcze bardziej. Podczas gdy pierwszy statek podziemny budowany był blisko dwa miesiące; drugi rósł dosłownie w oczach z dnia na dzień, z godziny na godzinę.
8 maja pod wieczór statek czekał gotowy do drogi. Wszyscy byli wyczerpani do ostatnich granic, ale nikt nie dopuszczał nawet myśli o zwłoce w rozpoczęciu dalszych poszukiwań.
— Jaro i Wiktor skierują statek tam, gdzie wyszła ostatnia sonda z datą 9 kwietnia — mówiła Mary, gdy zebrali się na krótką naradę. — Przy maksymalnej prędkości na powierzchni przebędzie te 22 kilometry w ciągu godziny. Ja się w tym czasie prześpię, aby trochę wypocząć przed drogą, i przyjadę saniami.
— Czy naprawdę chcesz sama opuścić się pod ziemię? — wtrąciła Ast z niepokojem. Mary spojrzała z powagą wtoczy córki.
— Tak będzie najlepiej — powiedziała wymijająco, ale wszyscy zrozumieli, co ma na myśli.
— Dlaczego jednak ty? — odezwał się Wład. — Jesteś najbardziej przemęczona z nas wszystkich. Słaniasz się po prostu z wyczerpania. Ja na przykład w tej chwili nie odczuwam zupełnie zmęczenia.
— Widać to po tobie — Nym patrzył w podkrążone oczy i ziemistą twarz Włada. — Ja spałem dziś dwie godziny…
— Kiedy? Cały czas widziałem cię w hali.
— Najlepiej będzie, jeśli ja… — rozpoczął Wiktor, ale Nam przerwał:
— Nie zapominaj o Ricie.
— Nic mi się nie stanie.
— Ale niebezpieczeństwo istnieje. Teraz, gdy Rita spodziewa się dziecka, nie ma sensu, aby niepokoiła się o ciebie.
— Właściwie nie Mary, nie Nym ani Wik, ale ja! — Zina podniosła się z fotela. — Tam jest mój ojciec. Chyba wszyscy rozumiecie… Zresztą przemawia za tym również to, że ja znam konstrukcję i obsługę Dżdżownicy niewątpliwie lepiej od Mary.
— Ty nie pojedziesz! — Brabec gwałtownie schwycił Zinę za rękę.
— Myślę, że ja, jako geolog… — rozpoczął Heng, lecz Jaro nie dał mu dokończyć.
— W rachubę wchodzę tylko ja. Ast i Heng nie kierowali nigdy statkiem podziemnym. Nym chyba też nie… Wiktor odpada, to jasne, Mary, Zina i Wład ledwo trzymają się na nogach. Wobec tego nie ma co dyskutować…
— Tak — odezwała się Mary kategorycznym tonem. — Nie ma co dyskutować. Szkoda czasu. Tu nie jest ważne, kto więcej czy mniej zmęczony. Decyduje tylko jedno: trzeba jak najszybciej dotrzeć do Igora i Suzy, a przy tym zachować maksymalną ostrożność. Nie zapominajcie, że chodzi tu o obszar sejsmiczny. Ponadto bardzo możliwe, że trzeba będzie szukać śladów w żyłach płynnej magmy. Nikt z was nie ma przygotowania do tego rodzaju poszukiwań. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że nie tylko nie wyszlibyście żywi z tej wyprawy, ale ginąc wraz z Dżdżownicą II przekreślilibyście szansę uratowania Igora i Suzy.
W ciszy, jaka zaległa po tych słowach, słychać było tylko dalekie tykanie jakiejś nie wyłączonej maszyny w hali montażowej.
— Ja jednak z tobą pojadę — odezwał się Wład. — Pozwól mi… Mary pokręciła przecząco głową.
— Powiedziałam już, że to nie ma sensu. Idę się przespać. Wstała z fotela. — Ast — zwróciła, się do córki. — Sprawdź zapasy wody i skondensowanej żywności. Za godzinę będę na stanowisku.
Szmer rozsuwanych drzwi poderwał Zinę z miejsca. Nie zauważyła sama, kiedy zasnęła przy pulpicie centrali radiowej w oczekiwaniu na kolejną sondę. Za nią stała Ast.
Zina spojrzała na zegar. Dochodziła pierwsza po północy.
— Dlaczego nie śpisz, Ast? — zapytała.
Nie otrzymała odpowiedzi. Uniosła głowę j przecierając powieki ponowiła pytanie.
— Czemu nie śpisz, Ast?
Spojrzała na twarz przybyłej. Była dziwnie zmieniona.
— Co się stało?
Ast jakby przełknęła coś z wysiłkiem.
— Teraz… teraz tam znowu…
— Co?!
— Teraz… tam wstrząsy — wyjąkała wreszcie Ast i zaniosła się płaczem. Zina wstała z fotela i podeszła do przyjaciółki, i
— Uspokój się — powiedziała obejmując ją ramieniem. — Przecież jeszcze nic nie wiadomo.
W tej chwili rozległo się buczenie i nad pulpitem zapłonęła żółta lampka. Zina podeszła do aparatury.
— Sonda! Jedziemy obie — zwróciła się do Ast.
Pośpiesznie ubrały się w skafandry i wyszły. Sanie motorowe stały przygotowane do drogi. Po chwili mknęły przez lodową pustynię. Proxima wisiała nisko nad horyzontem, rzucając ostatnie czerwone refleksy na lekko pagórkowaty teren.'
Dwadzieścia parę kilometrów dzielących bazę od miejsca, w którym pojawiła się iglica, przebyły w niespełna sześć minut. Odnalezienie sondy nie nastręczało żadnych trudności, gdyż wysyłała ona nieustannie sygnały radiowe, chwytane przez automatycznego pilota kierującego saniami.
Zapadł mrok.
Nad bazą jarzyła się już zawieszona na wirolocie lampa, gdy przywiozły iglicę do hali montażowej. Zina odkręciła głowicę sondy i wyjęła puszkę z meldunkiem.
11 maja, godzina 15 — zaczęła głośno czytać. — Znajduję się na głębokości 8100 metrów! Posuwam się już od trzech godzin siadem ich statku. Temperatura wzrasta dość gwałtownie, co wskazuje na bliskie zbiorniki magmy.
— Gdzie jest epicentrum? [35] Epicentrum — miejsce na powierzchni planety bezpośrednio nad ogniskiem trzęsienia ziemi.
— zapytała Zina.
— Cztery kilometry na wschód od wyjścia tego meldunku na powierzchnię — odparła geofizyczka.
— Powinna więc być już daleko poza niebezpiecznym terenem. — Zina usiłowała dodać otuchy Ast, choć sama nie była pewna, czy się tylko nie łudzi.
— Jeszcze trzydzieści cztery godziny nie będziemy nic wiedziały — wstchnęła ciężko Ast.
— Za trzy, najdalej cztery godziny wyjdzie następna sonda. To pozwoli ustalić, jak szybko statek posuwa się naprzód. Ast skinęła głową.
— Czy teraz zawiadomimy Nyma i innych o tym, że znów było trzęsienie ziemi? — zapytała nieco spokojniej.
— Chyba nie ma sensu. Po co ich przedwcześnie niepokoić.
— I ja tak myślę — zgodziła się Ast.
Przeszły znów do centrali. Zina usiadła przy pulpicie ukrywając twarz w dłoniach. Ast zdawała się drzemać w fotelu.
Około godziny czwartej żółta lampka zasygnalizowała nową sondę. Położenie jej wskazywało, iż statek Mary przesunął się blisko półtora kilometra ód ostatniej pozycji. Dostarczony przez sondę meldunek mówił co prawda o gwałtownym wzroście temperatury, jednak Dżdżownica II posuwała się szybko naprzód. Jeśli nie natrafiła na jakieś przeszkody, powinna być już daleko poza terenem wstrząsów.
O piątej przybył do centrali Brabec. Wiadomość o trzęsieniu ziemi przyjął dość spokojnie, ale Zina czuła, że tylko usiłuje ukryć strach. Wkrótce też zjawili się Nym, Heng, Wład i Wiktor. Oczekiwano teraz wspólnie na kolejny meldunek Mary.
Minęło pięć godzin. Następna sonda nie pojawiła się. A przecież Mary, zgodnie z umową, miała wysyłać iglice co trzy—cztery godziny.
Niepokój rósł. Nie ulegało wątpliwości, że Mary musiało się cos przytrafić.
Dopiero wieczorem, około godziny 21, znów zapłonęła żółta lampka. Sonda wyszła na powierzchnię w odległości 700 metrów od poprzedniej. Mary donosiła, że poruszając się-śladem statku Igora i Suzy, natrafiła na żyłę płynnej magmy. Poszukiwanie dalszego szlaku zajęło jej ponad 16 godzin. W chwili wysłania sondy posuwała się dalszą drogą na wschód z szybkością 35 cm/s. Meldunek nosił datę: 12 maja, godzina 11.
Читать дальше