Kiedy skończyła śpiewać pierwszą pieśń, przez chwilę odpoczywała, a potem kiwnęła głową w stronę siostry Laury. Dźwięki pojedynczego instrumentu klawiszowego sprawiły, że w namiocie zapadła zupełna cisza.
— Ave Maria — zaśpiewała Beatrice głosem tak nieskazitelnie czystym, tak doskonałym, że wszyscy w jednej chwili zostali nim oczarowani. Brzmienie wspaniałego głosu Beatrice sprawiło, że im dłużej trwał jej śpiew, tym bardziej niemal wszyscy słuchacze byli głęboko poruszeni. Słuchanie jej śpiewu sprawiło, że ludzie poczuli się bogatsi duchowo i zadowoleni z życia.
Śpiew Beatrice w jednej chwili wycisnął łzy z oczu siedzącej w pierwszym rzędzie Vivien. Ogarnęło ją przemożne uczucie miłości do Boga, do wszystkich żyjących ludzi, a także do samej siebie.
— Dziękuję ci, Boże — szepnęła bezgłośnie — za to, że pozwoliłeś mi przeżyć te piękne chwile. Nikt ze słuchaczy, których większość przez cały czas śpiewu Beatrice miała zamknięte oczy, nie poruszył się przynajmniej przez dziesięć sekund po tym, jak skończyła pieśń.
Kiedy wreszcie wyszli z namiotu, pozostali członkowie zakonu czekali cierpliwie w kolejce, by tradycyjnie uściskać Vivien, witając ją w ten sposób w zakonie. Beatrice trzymała się skromnie na uboczu, starając się jak najmniej rzucać w oczy. Mimo to wielu michalitów i mieszkańców miasteczka kierowało się do niej, by powiedzieć, jak wielką radość sprawił im jej śpiew. Odpowiadała na te pochwały uprzejmym „dziękuję”, ale nie zachęcała rozmówców do dłuższej konwersacji.
Brat Hugo i biskup także stali w kolejce osób chcących pogratulować siostrze Vivien. Hugo spojrzał na Beatrice, a widząc, że ta patrzy na niego, gestem zaprosił ją, żeby do nich dołączyła.
— To dla ciebie naprawdę uroczysty dzień — rzekł biskup do Beatrice, kiedy już pochwalił jej talent. — Bóg z pewnością musi być bardzo rad z twojej pracy.
— Dziękuję, bracie Wallasie — odparła Beatrice. — Jesteśmy zaszczyceni, mogąc dzisiaj ciebie tutaj gościć… Czy przyszedłeś cieszyć się razem z nami?
— Nie tylko — odpowiedział, tkliwie klepiąc Beatrice po ramieniu. — Prawdę mówiąc, głównym powodem mojej obecności była chęć zobaczenia się z tobą i wręczenia ci specjalnego listu, jaki właśnie dostałem z Sieny.
— Jaka jest jego treść? — zapytała Beatrice.
— Sam nie wiem — przyznał brat Wallace. — Musi to być jednak coś ważnego. List, na którym odciśnięto pieczęć arcybiskupa, wysłano z adnotacją, by wręczyć tylko tobie. Nieczęsto się zdarza, żeby arcybiskup wysłał list, nie korzystając z poczty elektronicznej.
— Siostra Cecylia wyjaśniła mi w ubiegłym tygodniu, jak łatwo mógłby jakiś komputerowy pirat włamać się do naszej struktury przesyłania informacji — oznajmiła Beatrice. — Domyślam się, że zapieczętowany osobisty list jest jedynym sposobem zachowania tajemnicy korespondencji.
W końcu cała trójka znalazła się przed Vivien. Brat Hugo uściskał ją pierwszy, czyniąc to jak zwykle nieco sztywno i formalnie. Hugo był doświadczonym, zdolnym i roztropnym administratorem, ale okazywanie uczuć nie wychodziło mu najlepiej. Kiedy wreszcie i brat Wallace uwolnił ją z objęć, twarz Vivien rozjaśnił szelmowski uśmiech.
— Hej, to było coś wspaniałego — powiedziała, a w jej głosie brzmiała charakterystyczna dla niej kpina. — Nigdy przedtem nie obejmował mnie żaden biskup.
Beatrice ucieszyła się, gdy ujrzała, że Vivien znów jest sobą. Obie zakonnice objęły się i stały tak przez dłuższą chwilę.
— Dziękuję, B — szepnęła jej do ucha Vivien. — Wiesz dobrze, że bez twojej pomocy nie zdecydowałabym się zostać zakonnicą.
Po chwili Beatrice zaczęła się martwić ewentualną treścią listu. Arcybiskup Sieny był tytularną głową zakonu świętego Michała. Chociaż nie uważano go za jednego z katolickich dostojników (wzajemne stosunki miedzy zakonem świętego Michała a kościołem rzymskokatolickim miały w ciągu następnych piętnastu lat często zmieniać się i komplikować), był najwyższym autorytetem w sprawach wiary dla wszystkich kapłanów i kapłanek zakonu, których liczba na całym świecie dochodziła do trzystu tysięcy.
Beatrice słyszała do tej pory tylko o jednym zapieczętowanym liście ze Sieny. Otrzymał go przełożony zakonników w rejonie Birmingham po zakończeniu śledztwa przez tamtejszą radę do spraw dyscyplinarnych. List zawierał polecenie wydalenia z zakonu kilku osób z personelu wykorzystujących swoje pozycje do ciągnięcia korzyści materialnych z nielegalnego handlu i spekulacji.
Beatrice szła przez park do biura i rozmyślała o wszystkich możliwych powodach, dla których arcybiskup mógł przysłać jej takie pismo. Była główną przełożoną czterdziestu pięciu zakonnic i zakonników. Czy możliwe, że w jej grupie działo się coś złego?
Nie musiała długo czekać, by poznać treść pisma. Biskup wręczył jej kopertę, kiedy dotarli do budynku biura.
— Jestem pewien, że będziesz wolała otworzyć ją, gdy zostaniesz sama — oświadczył brat Wallace, wychodząc z pokoju.
Kiedy złamała pieczęć na kopercie, czuła, że jej serce wali jak młotem. Przebiegła spojrzeniem całą stronę.
Droga siostro Beatrice
Twoja pełna wyrzeczeń, ofiarna służba Bogu i zakonowi zasługuje na pochwałę ze strony wielu ludzi. Jesteśmy zadowoleni, że i my możemy wyrazić oficjalne uznanie dla Twojego poświęcenia i oddania. Jest nam milo powiadomić Cię, że zostałaś wybrana pierwszym biskupem Marsa. Proszę, przybądź jak najszybciej do Sieny, by omówić wszystkie aspekty tej niezwykłej i odpowiedzialnej nominacji.
Beatrice raz jeszcze przeczytała list, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Co takiego? — pomyślała. — Czy to naprawdę możliwe? Mam zostać biskupem czego?
Kiedy otworzyła drzwi małego pokoju i przeszła do świetlicy, każdy jej krok śledziło kilkanaście par oczu sióstr i braci, nie wyłączając biskupa.
— Za minutę wracam — oświadczyła, niemal biegnąc do wyjścia. — Wtedy wszystko wam wytłumaczę.
W podnieceniu przebiegła przez park, a potem przez most pontonowy i dotarła do namiotu służącego jej za sypialnię.
— Siostro Tereso? — zapytała. — Czy któraś z was widziała siostrę Teresę?
Siostra Teresa była głównym źródłem jej wiadomości z zakresu astronomii. Zanim zdecydowała się zostać zakonnicą, studiowała fizykę na uniwersytecie w Oxfordzie.
— Przed kilkoma minutami poszła do łaźni — odpowiedziała jedna z obecnych w namiocie zakonnic.
Beatrice dogoniła siostrę Teresę na ścieżce łączącej namiot z łaźnią.
— Siostro Tereso — powiedziała, chwytając ją za ramiona. — Gdzie jest Mars? Siostra Teresa popatrzyła na Beatrice, jak gdyby tamta postradała zmysły.
— Gdzie jest Mars? — powtórzyła. — No cóż, Mars jest czwartą dużą planetą krążącą wokół Słońca i znajduje się między nami a Jowiszem…
— Nie, nie zrozumiałaś mnie — przerwała jej Beatrice. — Chodziło mi o to, gdzie jest Mars w tej chwili, na nocnym niebie?
Teresa, spojrzawszy na twarz Beatrice, zorientowała się, że musi to być dla niej bardzo ważne. Nie mówiąc ani słowa więcej, powiodła koleżankę na skraj wyspy. Kiedy znalazły się w sąsiedztwie kaplicy, obie zakonnice uniosły głowy i wpatrzyły się w ciemne niebo.
— To jest Mars — odezwała się siostra Teresa. — To tamta najjaśniej świecąca gwiazda, widoczna obok tej pierzastej chmury.
— Dziękuję ci, siostro Tereso — odrzekła Beatrice. — Bardzo ci dziękuję.
Читать дальше